Recenzja Sony Xperia X

Ze smartfonami Sony w ostatnich miesiącach miałam niewiele wspólnego. Gdy tylko przychodziły kolejne modele do testów, oddawałam je młodszym członkom redakcji, bo „przecież praktycznie nie różnią się od poprzedników”. W przypadku Xperii X zarzut ten jest już nieaktualny. Japoński koncern zerwał z serią Z na rzecz serii X i podczas targów MWC 2016 w Barcelonie w lutym zaprezentował trzy modele: najtańszą Xperię XA, średnią Xperię X oraz najmocniejszą – Xperię X Performance. Przypadło mi w udziale przetestowanie drugiego z nich. Co o nim sądzę?

Zacznijmy od tego, że zanim poznałam cenę Xperii X, miałam okazję z niej korzystać przez dwa dni podczas naprawdę wspaniałego wyjazdu z Sony w Dolinę Biebrzy. Dopóki nie usłyszałam, że sugerowana cena detaliczna to 2699 złotych, byłam przekonana, że to typowy przedstawiciel średniej półki. Zwłaszcza, że ma tylko Snapdragona 650, czas pracy na LTE jest przeciętny, a zdjęcia, które robi, są dobre, ale jakoś nie zachwycają. Gdy dotarło do mnie, że cena tego produktu jest tak wysoka, zaczęłam podchodzić do Xperii X nieco inaczej – bardziej rygorystycznie. Bo w końcu tak wysoka cena zobowiązuje. Co w jej ramach otrzymujemy?

Oto parametry techniczne Sony Xperia X:

  • wyświetlacz Triluminos o przekątnej 5” i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli,
  • procesor Snapdragon 650 z Adreno 510,
  • 3GB pamięci operacyjnej RAM,
  • 32GB pamięci wewnętrznej,
  • Android 6.0 Marshmallow,
  • aparat 23 Mpix f/2.0,
  • kamerka 13 Mpix,
  • LTE,
  • GPS, Glonass,
  • NFC,
  • WiFi,
  • Bluetooth 4.2,
  • czytnik linii papilarnych,
  • akumulator o pojemności 2620 mAh,
  • wymiary: 143 x 69 x 7,7 mm,
  • waga: 152 g.

Cena w momencie publikacji recenzji: ok. 2549 złotych

Wideorecenzja

Wzornictwo, jakość wykonania

Dwie rzeczy, jakie rzucają się w oczy w pierwszej chwili obcowania z Xperią X, to ekran 2.5D i matowa obudowa. To właśnie dzięki nim smartfon może się podobać. Gorzej, gdy przyjrzymy się szerokim ramkom okalającym ekran na froncie, które w mojej opinii zdecydowanie nie przystoją w tej półce cenowej. O ile te przy lewej i prawej krawędzi jeszcze są akceptowalne, tak te nad i pod panelem mocno wydłużają smartfon, przez co zwiększają jego fizyczne rozmiary (a dół, żeby było ciekawiej, zagospodarowany jest wyłącznie przez jeden głośnik). Pamiętajmy, że nie mamy do czynienia z budżetowcem, a sprzętem, który w momencie polskiej premiery kosztował 2699 złotych, a teraz niewiele mniej. W mojej opinii Xperia X, choć z aluminiową obudową, nie wygląda na tak drogie urządzenie.

Najnowszy X czerpie pełnymi garściami z wzornictwa urządzeń z flagowej serii Xperia Z. W dalszym ciągu mamy do czynienia z OmniBalance, zaoblonymi krawędziami i mocno zaokrąglonymi rogami. Jednym się to podoba, innym – już się znudziło, czemu w ogóle się nie dziwię. Na plus, jak już wspomniałam, są dwa aspekty: świetnie prezentujący się ekran 2.5D i matowy tył, który nie zbiera odcisków palców, nie odbija w sobie wszystkiego, co znajduje się wokół nas i nie ślizga się po płaskich powierzchniach.

Szybki rzut oka na krawędzie i łatwo zauważyć, że – względem Zetek – lekkiej zmianie uległo rozmieszczenie klawiszy. Na dole prawego boku mamy fizyczny przycisk migawki (co mnie, nie ukrywam, bardzo cieszy), nieco wyżej – dość niewygodnie rozmieszczoną – regulację głośności oraz, mniej więcej w połowie wysokości, skaner linii papilarnych. U góry mamy 3.5 mm jack audio, a na przeciwległej krawędzi – port microUSB. Na lewym boku, w górnej części, umieszczono zaślepkę (nie potrzeba igiełki, by się dostać do środka), pod którą znalazło się miejsce dla dwóch gniazd: jednego nanoSIM i drugiego microSD.

Z tyłu, w lewym górnym roku, znajdziemy nieznacznie wystający z obudowy obiektyw aparatu z diodą doświetlającą. Z przodu z kolei mamy, od lewej, NFC (tak, nietypowo, na froncie), obiektyw aparatu, logo Sony, nad którym umieszczono głośnik do rozmów (będącym też multimedialnym) oraz czujnik światła i diodę doświetlającą; pod ekranem natomiast jest drugi głośnik multimedialny.

Jakość wykonania Sony Xperia X zupełnie bez zarzutu. Wszystkie elementy są ze sobą idealnie spasowane, nic nie skrzypi, a wszystkie przyciski są idealnie osadzone w obudowie. Pod względem budowy można się jedynie przyczepić do… braku wodoszczelności, do której to cechy japoński koncern zdążył nas przyzwyczaić w poprzednich modelach, a którą znajdziemy również w Xperii X, ale tej droższej – Performance. I nie myślcie, że przypadkiem może się gdzieś okaże, że Xperia X też jest wodoszczelna – niestety, egzemplarz mojego znajomego kąpieli w Biebrzy nie przetrwał.

Wyświetlacz

Sony Xperia X jest jednym z nielicznych smartfonów, które – według mnie – oferują najlepszą przekątną wyświetlacza, czyli równe pięć cali. Dla mnie osobiście to idealny kompromis pomiędzy jeszcze poręcznością urządzenia, a już całkiem sporą przestrzenią roboczą. Choć sami doskonale wiecie, że to kwestia przyzwyczajenia, co widzę po sobie – nie mam większych problemów w korzystaniu z 5,5” i większych modeli, choć moje spodnie zdecydowanie nie są przygotowane na takich gigantów.

5-calowy ekran Triluminos o rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli charakteryzuje się zagęszczeniem pikseli na cal na poziomie 441 punktów. To oznacza, że czcionki dostarczane nam na ekranie są bardzo czytelne i ostre, dzięki czemu nie można mówić o jakimkolwiek braku komfortu podczas codziennego użytkowania Xperii X.

Również jasność ekranu pokazuje się z bardzo dobrej strony. I, co najważniejsze, mam tu na myśli zarówno jasność minimalną, która nie przeszkadza podczas przeglądania stron internetowych czy portali społecznościowych wieczorami/nocą, a także maksymalną – ta umożliwia komfortowe korzystanie z telefonu nawet w słońcu, co – zwłaszcza teraz – będzie nieocenione. Oczywiście z poziomu ustawień (niestety, nie z belki systemowej) mamy dostęp do jasności automatycznej, która sprawia, że jasność ekranu zmienia się w zależności od poziomu naświetlenia otoczenia. Jest też funkcja Inteligentnego sterowania oświetleniem, która wykrywa czy trzymamy smartfon w dłoni – ekran pozostaje podświetlony np. podczas oglądania zdjęć bez dotykania ekranu – kiedy odłożymy telefon, podświetlenie zostanie wygaszone.

Kąty widzenia i kontrast stoją na odpowiednio wysokim poziomie, natomiast balans bieli można zmieniać w ustawieniach w zależności od indywidualnych preferencji. Tam też znajdziemy opcje ulepszania obrazu – możemy ją wyłączyć lub wybrać jedną z dwóch:
– x-reality for mobile: poprawa jakości wyświetlanych zdjęć i wideo, nadająca obrazom ostrzejszy i bardziej naturalny wygląd),
– tryb superżywych kolorów (maksymalizacja natężenia kolorów podczas wyświetlania zdjęć i wideo, nadająca obrazom surrealistyczny, żywy wygląd).

W ustawieniach jest też dostępny tryb rękawiczek.

Jeśli chodzi o komfort korzystania z ekranu, palec bardzo gładko przesuwa się po tafli wyświetlacza. Sama klawiatura ekranowa wykorzystuje SwiftKey i muszę przyznać, że dość często zdarzało mi się, że podczas wprowadzania tekstu metodą standardową (litera po literze) ekran odczytuje to jako swype’owanie, przez co w edytorze czy SMSie pojawiały się różne „kwiatki”. Nie bez powodu szybko zmieniłam klawiaturę na inną zainstalowaną z Google Play.

recenzja-sony-xperia-x-tabletowo-14

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Benchmarki. Zaplecze komunikacyjne
3. Głośniki. Czytnik linii papilarnych. Bateria
4. Aparat. Podsumowanie