Recenzja Nubia Z11 mini S – z Nubia UI mi nie po drodze, ale sam smartfon może przypaść do gustu

Każda nowa marka debiutująca na polskim rynku nie ma lekko. Konsumenci, przyzwyczajeni do widoku na półkach sklepowych smartfonów ciągle tych samych firm, niezbyt ufnie podchodzą do nowych, wcześniej niekoniecznie im znanych. Jedną z nich jest Nubia, będąca do czerwca 2015 roku spółką zależną ZTE, która przekształciła się w Nubia Technology. Na łamach Tabletowo w ostatnim czasie mogliście już przeczytać recenzje takich modeli, jak Nubia Z9 Max i Nubia Z11 Mini. Tym razem przyszła pora na Nubię Z11 mini S.

Parametry techniczne smartfona Nubia Z11 mini S:

Cena w momencie publikacji recenzji: 1499 złotych

Wideorecenzja Nubii Z11 mini S

Wzornictwo, jakość wykonania

Nubia Z11 mini S stworzona została z myślą o osobach, które nie są zainteresowane smartfonowymi paletkami, jak to bywają nazywane 5,5-calowe i większe telefony. Testowany model ma ekran 5,2”, który otaczają relatywnie wąskie ramki z prawej i lewej strony oraz szersze nad i pod. To jest jednak zrozumiałe w sytuacji, w której pod ekranem umieszczone zostały (podświetlane na szczęście) przyciski systemowe: menu, Home i wstecz, a nad – głośnik do rozmów telefonicznych, kamerka przednia oraz czujnik światła. Zapytacie „gdzie dioda powiadomień?”. Odpowiedź jest prosta: ukryta została w obramówce dotykowego przycisku Home – sprytne rozwiązanie, które mi osobiście bardzo przypadło do gustu.

Dzięki 5,2-calowemu ekranowi całość konstrukcji udało się zamknąć w obudowie o wymiarach 146 x 72 x 7,6 mm i wadze 158 gramów. Obsługa tego smartfona jedną ręką nie stanowi większego problemu, a ergonomii nie mogę nic zarzucić. Zwłaszcza, że wszystkie przyciski znajdują się tuż pod palcami – włącznik i regulacja głośności na prawym boku (pod kciukiem), a czytnik linii papilarnych – w górnej części tylnej obudowy (pod palcem wskazującym).

Obudowa Nubii Z11 mini S wykonana została z aluminium i w mojej opinii może się podobać za sprawą trzech rzeczy: ładnego, nowoczesnego logo Nubii (serio mi się podoba), czerwonego obramowania delikatnie wystającego z obudowy obiektywu aparatu (umieszczonego w lewym górnym rogu) oraz symetrycznie ulokowanych linii antenowych u góry i na dole. Co ważne, konstrukcja ani się nie palcuje, ani nie rysuje (dopóki nie zaczniecie rzucać telefonem ;)). Po okresie testów mój egzemplarz wygląda jak zaraz po wyjęciu z pudełka.

Nie wspomniałam jeszcze, że na lewym boku znajdziemy szufladkę skrywającą w sobie hybrydowy dual SIM – zatem albo korzystamy z dwóch kart nanoSIM albo jednej nanoSIM i karty pamięci microSD. Górna krawędź poświęcona została na 3.5 mm jack audio (ja preferuję na dole) i mikrofon, natomiast po przeciwległej stronie mamy drugi mikrofon, głośnik mono (choć dwie maskownice mogą być niezłą zmyłką) oraz port USB typu C.

Samej jakości wykonania zdecydowanie nie mogę nic zarzucić – wszystkie elementy obudowy są świetnie spasowane, a poszczególne przyciski nie gibią się na boki. Pod tym względem, dołączając do tego wzornictwo, Nubia Z11 mini S zasługuje na szkolną piątkę.

Wyświetlacz

Jak już wspomniałam, Nubia Z11 mini S została wyposażona w matrycę IPS o przekątnej 5,2” i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. I jest to złoty środek zarówno w wielkości ekranu (nie za duży, nie za mały – spokojnie da się na nim przeglądać strony internetowe, odpisywać na mejle czy grać), jak i rozdzielczości (zagęszczenie pikseli na cal wynoszące 424 ppi gwarantuje odpowiednią ostrość czcionek i wszystkich wyświetlanych treści).

Kolejną ważną kwestią jest jasność ekranu. Pod tym względem Nubia Z11 mini S również nie zawodzi. Minimalna pozwala na komfortowe korzystanie z telefonu nocą (tu z pomocą niestety nie przychodzi filtr światła niebieskiego), natomiast maksymalna świetnie daje sobie radę w słoneczne dni – tu nie ukrywam pozytywnego zaskoczenia, bo producent pokusił się o zastosowanie naprawdę jasnego panelu. Czujnik światła działa w porządku i odpowiednio reguluje jasność ekranu w zależności od panujących warunków oświetleniowych.

Jeśli chodzi o wyświetlane barwy, w ustawieniach wyświetlacza można zmieniać ich odcień – na bardziej zimne lub ciepłe jak również nasycenie – możemy wybierać spośród trzech opcji: poświata, standardowe oraz lekkie. Kąty widzenia są bardzo dobre.

Ważną kwestią typowo użytkową jest obecność warstwy oleofobowej, dzięki której raz, że ekran nie zbiera nadmiernie odcisków palców, a dwa – jeśli takowe się już pojawią – można je z łatwością usunąć za pomocą jednego machnięcia ściereczką. Dodatkowo ślizg palca po ekranie jest bezproblemowo, a sama reakcja na dotyk bez zarzutu.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośniki
3. Czytnik linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Działanie, oprogramowanie

Nubia Z11 mini S – w tych czterech słowach zamknięte są następujące parametry: ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 625 (MSM8953) 2 GHz z Adreno 506, 4 GB RAM oraz system Android 6.0.1 Marshmallow z nubia UI 4.0. Całość podczas typowego użytkowania działa po prostu dobrze – nie zostałam zaskoczona ani na plus, ani na minus, mając na uwadze to, że jest to smartfon za 1500 złotych. Do czasu…

Okazało się bowiem, że – nie wiedzieć czemu – bardzo często, po odblokowaniu telefonu i wejściu w jakąś aplikację (najczęściej był to Facebook lub Messenger), ta wywalała się do pulpitu, wyrzucając błąd na ekranie, że aplikacja została zatrzymana. Kolejna ciekawa sytuacja ma miejsce podczas korzystania z Yanosika w tle, mając odpaloną nawigację w mapach Google – dosłownie co 10 minut (z zegarkiem w ręku), Yanosik się zamyka i trzeba go ręcznie uruchamiać ponownie. Przy innym scenariuszu użytkowania nie zdarzyło się, by jakaś aplikacja zamknęła się ot tak, sama z siebie.

Dodatkowo doświadczyłam również problemu z powiadomieniami z różnych aplikacji – niezależnie od włączonego czy wyłączonego raczej trybu oszczędzania energii. Najbardziej odczułam to przy Slacku, który nie informował mnie o nowych wiadomościach w wątkach nie tylko, gdy ekran był wygaszony, ale również podczas jego działania, co w mojej pracy – jak się domyślacie – jest niedopuszczalne.

Wyniki uzyskane przez Nubię Z11 mini S w testach syntetycznych może na pierwszy rzut oka nie napawają optymizmem, ale czy mają rzeczywiście przełożenie na to, jak smartfon działa, możecie zobaczyć na wideorecenzji z początku wpisu. A do tego warto wspomnieć, że są wyższe niż wyniki uzyskane przez np. Samsunga Galaxy A5 2017 (który kosztuje o 300 złotych więcej).

Benchmarki:
AnTuTu: 62955
Quadrant: 41680
Geekbench 4:
single core: 853
multi core: 4222
3DMark:
Ice Storm: 11369
Ice Storm Extreme: 7514
Ice Storm Unlimited: 13910

Chcecie zagrać na Nubii Z11 mini S? Nic nie stoi na przeszkodzie, by odpalić na nim Asphalt 8: Airborne, GTA San Andreas czy Dead Trigger 2 – testowany smartfon radzi sobie z nimi bez problemów.

Interfejs

Po ostatnich tygodniach z Nubią Z11 mini S wiem już, ze Nubia UI nie zostanie moją ulubioną nakładką. No nie ma szans, żeby tak się stało. W moich oczach jest to oprogramowanie mocno niedoszlifowane. I nie mam tu na myśli samego braku spolszczenia gdzieniegdzie występującego (aczkolwiek w niewielkiej części interfejsu, w większej są natomiast ciekawe odpowiedniki anglojęzycznych słów, np. zamiast GPS – pozycjonowanie), a kwiatków w stylu niemieszczących się w linijce wyrażeń czy słów. Jasne, nie dla każdego to będzie wada, ale osoby bardziej wymagające po prostu zwrócą na to uwagę. Do tego w ustawieniach można się bardzo łatwo zgubić – wierzcie mi, nawet ja miałam problemy, żeby się w nich odnaleźć.

Ale dość tego narzekania, spójrzmy na funkcje, które dostępne są w Nubia UI. A jest ich… naprawdę sporo. W mojej opinii jednak najciekawiej prezentują się funkcje związane z aktywnymi krawędziami, które są znakiem rozpoznawczym smartfonów Nubia. Dla jednych będzie to zbędny bajer, inni natomiast będą wykorzystywać go podczas codziennego użytkowania. Gesty są następujące:

Pozostałe funkcje, jakie możemy znaleźć w ustawieniach:

Zaplecze komunikacyjne:

Test pamięci systemowej – AndroBench:
– szybkość ciągłego odczytu danych: 273,79 MB/s,
– szybkość ciągłego zapisu danych: 199,8 MB/s,
– szybkość losowego odczytu danych: 72,6 MB/s,
– szybkość losowego zapisu danych: 7,38 MB/s

Głośnik

Patrząc na dolną krawędź Nubii Z11 mini S można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia ze smartfonem wyposażonym w głośniki stereo. Niestety, nic bardziej mylnego – pod jedną maskownicą jest mikrofon (po lewej stronie), pod drugą – głośnik (po prawej stronie). Dodatkowo trzeba mieć świadomość tego, że trzymając telefon w rękach w trybie panoramicznym (np. podczas grania lub oglądania wideo), bardzo łatwo jest je zasłonić wewnętrzną stroną dłoni.

Sama jakość odtwarzanego dźwięku nie rozczarowuje, ale też nie jest imponująca – jest po prostu w porządku. Najlepiej podejść do niej bez wygórowanych oczekiwań, których najnormalniej w świecie nie będzie w stanie unieść.

Jakość na wyjściu słuchawkowym jest OK, mogę stwierdzić nawet, że lepsza niż na wbudowanym głośniku.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośniki
3. Czytnik linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Czytnik linii papilarnych

Skaner odcisków palców w Nubii Z11 mini S ulokowany został w górnej części tylnej obudowy, czyli bezpośrednio pod palcem wskazującym. Nie dla wszystkich jednak to miejsce jest idealne, zwłaszcza, gdy chcieliby odblokować telefon leżący na stole bez jego podnoszenia czy w uchwycie samochodowym. Ale dyskusję o najlepszym miejscu dla czytnika zostawmy na inny czas.

Sam czytnik działa przy każdej próbie skorzystania z niego – pod warunkiem jednak, że palec nie jest mokry. Odblokowanie telefonu jest szybkie i naprawdę trudno mieć zastrzeżenia do jego działania; w moim przypadku działał niezawodnie.

Poza ochroną dostępu do naszego telefonu, skaner linii papilarnych możemy wykorzystać jeszcze w celu robienia zrzutu ekranu (wystarczy w dowolnej chwili dłużej przytrzymać palec na czytniku), wykonania zdjęcia (mając otwartą aplikację aparatu trzeba dotknąć czytnika) oraz blokady dostępu do wybranych aplikacji (np. mejla, Facebooka czy Messengera – wybrać możemy dosłownie każdą zainstalowaną na telefonie aplikację).

Akumulator

Pierwsze zetknięcie z Nubią Z11 mini i bardzo pozytywne zaskoczenie – na WiFi smartfon wytrzymał trzy dni, z czego na włączonym ekranie 7 godzin. Później kolejny cykl – samo LTE, ogólny czas działania dwa dni, SoT – 5 h. Po zerknięciu w ustawienia oszczędzania energii wszystko stało się jasne. Okazało się, że domyślnie smartfon miał włączony tryb niskiego zużycia energii, który między innym ograniczał działanie sieci, co z kolei skutkowało na przykład rozłączaniem Messengera po zablokowaniu ekranu i ponownym łączeniem po odblokowaniu. A przynajmniej tak sądziłam. Okazało się bowiem, że po wyłączeniu wspomnianego trybu, powiadomienia ze Slacka, gdy smartfon znajdował się w trybie uśpienia, w dalszym ciągu nie przychodziły, podobnie jak z Messengera. Co ciekawe jednak, z powiadomieniami z poczty mejlowej nie było żadnych problemów i przychodziły natychmiast.

W trybie mieszanym (średnio pół na pół LTE z WiFi), bez żadnego trybu oszczędzania energii, telefon w moich rękach wytrzymywał 1,5-2 dni, z czego na włączonym ekranie ok. 7 godzin.

Aparat

Dożyliśmy pięknych czasów, w których smartfony nie tylko ze średniej, ale też z niższej półki cenowej, robią bardzo dobre zdjęcia w dobrych warunkach oświetleniowych – i nie inaczej jest w przypadku Nubii Z11 mini S. Powiem więcej, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona zdjęciami, które robi Nubia Z11 mini S. Ale wiecie jak to jest, o jakości aparatów w telefonach świadczą głównie zdjęcia nocne, z którymi – niestety – nie jest już aż tak bajecznie.

Zacznę jednak od samych trybów dostępnych w aparacie, bo jest ich naprawdę cała masa. Są to: zdjęcie zwykłe, ładne (czyli tryb upiększania ze skalą od 1 do 10), PRO (z opcją zmiany migawki, balansu bieli, ISO i ostrości), a także „Camera Family” – pod tą nazwą skrywa się zbiór dodatkowych trybów (nazwy oryginalne): ekspozycja wielopunktowa, luminografia, przesłona elektroniczna, wolna migawka, smuga gwiazdy, kreator wideo, trajektoria, DNG, klon, poklatkowa, zwolnione tempo, pano (panorama) oraz makrofotografia. Są też filtry: mucha, rybie oko, stary film, lomo, negatyw, miniatura, szkic i czarnobiały. Niestety, tryby te działają w kratkę, a uzyskiwane efekty są raczej marne.

Jeśli chodzi o parametry aparatów w testowanym produkcie, wystarczy spojrzeć – 23 Mpix z tyłu, 13 Mpix  przodu – na papierze obie wartości wyglądają dumnie. A na jaką jakość przekłada się w rzeczywistości?

W dzień, jak wspomniałam, efekty są wręcz zaskakująco dobre – kolory są nieźle odwzorowane (ale nie idealnie), ostrość w porządku, szczegółowość na dobrym poziomie, jedynie do przejść tonalnych można mieć większe zastrzeżenia i do samego HDR-u, który nie zawsze radzi sobie tak, jak bym tego od niego oczekiwała, ale w tej cenie raczej w normie. Jak na smartfon z tej półki cenowej bardzo ładnie wypada też rozmycie tła przy wcale nie tak niskiej przecież wartości przysłony – f/2.0.

Niestety, gdy słońce zajdzie aparat przestaje sobie tak dobrze radzić – kolory stają się dużo bardziej wyblakłe, a same zdjęcia są zdecydowanie zbyt ciemne w porównaniu do rzeczywistych warunków. Tu na szczęście z pomocą przychodzi tryb profesjonalny z opcją długiego naświetlania – wtedy jednak pamiętajcie o statywie – efekty są całkiem niezłe.

Selfie:

W przypadku zdjęć z przedniego aparatu jest analogicznie. Tu jednak nie ma diody LED, a jej funkcję niejako pełni podświetlenie całego ekranu w momencie, gdy chcemy doświetlić zdjęcie.

Nubia Z11 mini S nagrywa wideo maksymalnie w 4K i muszę przyznać, że jestem zaskoczona, bo oferowana jakość jest naprawdę dobra, a mikrofony nieźle zbierają dźwięk. Przednia kamerka natomiast nagrywa w Full HD (1080p).

Podsumowanie

Jeśli zastanawiacie się nad Nubią Z11 mini S, muszę stwierdzić, że mimo pierwotnych uprzedzeń co do tego modelu, po jego testach mogę stwierdzić, że jest to model warty zainteresowania. Ale wyłącznie mając świadomość jego wad, do których – w mojej opinii – przede wszystkim trzeba zaliczyć problemy z powiadomieniami i samoistnym zamykaniem się aplikacji, a także jakość zdjęć po zmroku, do której można mieć zastrzeżena. Do tego trzeba mieć na uwadze brak NFC (co w dzisiejszych czasach może być dużym minusem), głośnik mono oraz hybrydowy dual SIM standby (prawda jest jednak taka, że znalezienie nie hybrydowego i aktywnego rozwiązania graniczy z cudem…).

Na plus w mojej ocenie na pewno wzornictwo Nubii Z11 mini S, zwłaszcza ze szczególnym uwzględnieniem czerwonych wstawek, dobry czytnik linii papilarnych, gesty krawędziowe ułatwiające korzystanie z telefonu (jak już się do nich przyzwyczai – początkowo można uznawać je za totalnie niepotrzebne), jakość aparatu, a także 64 GB pamięci wewnętrznej.

Nubia Z11 mini S to smartfon, któremu warto dać szansę. Zwłaszcza, że jest jednym z niewielu smartfonów z ekranem o przekątnej 5,2” w cenie wynoszącej ok. 1500 złotych.

A Wy co myślicie na temat Nubii Z11 mini S? Może mieliście okazję się z nim zapoznać, a może już go kupiliście? Chętnie poznam Waszą opinię – jak zawsze zapraszam do komentarzy poniżej.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośniki
3. Czytnik linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Exit mobile version