Recenzja Lenovo Yoga 720-13IKB – mały, ale wariat

Nie tak dawno MacBook Pro małżonki zaczął zdradzać wyraźne objawy starości i nadchodzącego zawału. Ponieważ komputer służył do pracy, postawiło nas to przed koniecznością zorganizowania szybkiej wymiany na nowy sprzęt. Kolejny Mac odpadł w przedbiegach, z powodu zdecydowanie zbyt wysokiej ceny i problematycznej klawiatury. Postanowiliśmy, że będziemy szukać sprzętu z dotykowym ekranem, możliwie lekkiego i długo pracującego na baterii. Przez chwilę flirtowaliśmy z myślą o zakupie zgrabnego Microsoft Surface Laptop, który był dostępny z okazji Czarnego Piątku w bardzo dobrej cenie, jednak jego całkowita nienaprawialność (0/10 pkt w rankingu iFixit) stała się powodem, dla którego zrezygnowaliśmy z już złożonego zamówienia. Pozostało nam się wybrać do zaprzyjaźnionego salonu Komputronik (pozdrowienia dla Tomka i Eweliny) i zobaczyć kilka maszyn na miejscu. Po dłuższym oglądaniu i zastanawianiu się wybór padł na najnowszy model Lenovo Yoga 720-13IKB w kolorze grafitowym.

Parametry Lenovo Yoga 720:

W zestawie z laptopem otrzymujemy skromną dokumentację, zasilacz z wtyczką USB-C i – tu miła niespodzianka – piórko Lenovo Active Pen 2.

Cena w momencie publikacji recenzji wynosi 4399 zł, dostępne warianty to szary i platynowy. Sprzęt, jako się rzekło, nabyłem w salonie Komputronik w Koninie.

Konstrukcja i wzornictwo

Yoga jest przedstawicielem komputerów typu 2-in-1, co oznacza, że jej konstrukcja umożliwia obrócenie ekranu o 360 stopni i użycie maszyny w roli tabletu. Obudowa jest całkowicie aluminiowa, dotykowy ekran z cienką ramką jest przykryty taflą szkła Gorilla Glass 4 generacji. Klawiatura jest podświetlana białym światłem o regulowanym natężeniu. Po lewej stronie maszyny znajdują się dwa porty Thunderbolt 3/USB-C oraz przycisk recovery (do jego wciśnięcia potrzebny jest cienki drucik) i mini jack audio. Po prawej jest pojedyncze gniazdo USB 3.0 i włącznik. Wykończenie jest w kolorze grafitowym, miłym akcentem wizualnym jest zeszlifowanie krawędzi obudowy i pozostawienie rantu w kolorze aluminium. Wygląda to bardzo elegancko i dodaje nieco agresywności stylistyce maszyny. Całości dopełnia duży touchpad i umieszczony po prawej stronie pod klawiaturą czytnik linii papilarnych. Pewnym minusem konstrukcji są szczeliny chłodzące na spodzie maszyny – na szczęście osłonięte tkaniną przeciwkurzową, ale i tak bardzo łatwo je będzie zasłonić podczas trzymania maszyny na kolanach. Lepszym rozwiązaniem byłoby umieszczenie wlotu i wylotu powietrza na krawędzi obudowy.

Ekran

Ekran powstał we współpracy z firmą Wacom, obsługuje dziesięciopunktowy multitouch i piórko Lenovo Active Pen 2, będące w rzeczywistości również konstrukcją tej firmy. Za obraz odpowiada matryca IPS o rozdzielczości 1920 x 1080 punktów. Przy rozmiarze ekranu 13,3″ jest to bodaj najlepszarozdzielczość, choć wymaga dla dobrej czytelności użycia systemowego skalowania. Jasność maksymalna mogłaby być odrobinę większa – o ile nie stanowi ona problemu, jeśli korzystamy z laptopa w warunkach domowych lub biurowych, o tyle nie wiem jak będzie wyglądać czytelność ekranu w trybie tabletu na zewnątrz, zwłaszcza latem.

Kąty widzenia ekranu są bardzo dobre, również reprodukcja kolorów jest na wysokim poziomie – nie mam wprawdzie do dyspozycji kolorymetru, by przeprowadzić własne testy, jednak te dostępne w sieci wskazują na zdolność do odwzorowania około 90% przestrzeni barwnej sRGB (~58% AdobeRGB), przy współczynniku ΔE dla koloru w okolicach 5 bez kalibracji. Nie jest to co prawda wynik, który zadowoli osoby profesjonalnie zajmujące się zdjęciami i obróbką grafiki, ale jest lepszy od większości konkurencji w podobnym, jak i nawet nieco wyższym przedziale cenowym. Ekran niestety lubi się palcować – trzeba zaprzyjaźnić się bliżej ze szmatką.

Porty

Jak wspominałem wcześniej, komputer jest wyposażony w dwa porty Thunderbolt 3/USB-C i jeden pełnowymiarowy USB 3.0. Znalazło się także dość miejsca, by pozostawić jacka 3,5 mm na potrzeby słuchawek. Nie jest to wyposażenie zbyt bogate, lecz powinno być w większości wypadków wystarczające. Złącza Thunderbolt służą także jako gniazdo zasilania – niestety, oznaczenia na obudowie są nieco mylące, gdyż sugerują, że tylko jedno z nich może do tego służyć, podczas gdy w rzeczywistości oba mogą pełnić taką rolę.  Zabrakło dedykowanego złącza do monitora czy projektora – są wprawdzie monitory ze złączami Thunderbolt/USB-C, jednak należą one do rzadko spotykanych, a co dopiero mówić o projektorach. W razie potrzeby można się posiłkować oczywiście stosowną przejściówką, szkoda jednak, że producent nie dołączył takiej do zestawu – u konkurencji wygląda to lepiej. Nie ma niestety również czytnika kart – także i tu nie obejdzie się bez zewnętrznego na USB. Cieszy z kolei fakt, że producent nie zdecydował się na całkowitą rezygnację z dużego USB – oszczędzi to noszenia kolejnej przejściówki, by podłączyć starsze urządzenia. Port ten ma też dodatkową funkcję – można w nim umieścić plastikowy uchwyt na piórko.

Lenovo Active Pen 2

Ten miły dodatek odnalazłem prawie trzy tygodnie po zakupie maszyny, przetrząsając pudełko na potrzeby recenzji – w instrukcji mowa była, że jest to akcesorium opcjonalne i właściwie nie przyszło mi do głowy, że może być w najbardziej niepozornym z pudełek. Jak już wcześniej pisałem, choć produkt ten ma Lenovo w nazwie, w praktyce urządzenie jest konstrukcją firmy Wacom. Piórko jest bezprzewodowe i – inaczej niż w stylusach do tabletów graficznych tej firmy – wymaga własnego zasilania i połączenia z komputerem przez Bluetooth. Co ciekawe, urządzenie ma łącznie 3 baterie – pojedyncze ogniwo typu AAAA odpowiada za zasilanie piórka, a dwa pastylkowe ogniwa SR527SW zasilają moduł odpowiedzialny za komunikację. Według producenta żywotność baterii wynosi 2 tysiące godzin. Do dyspozycji są trzy przyciski – dwa klasycznie na korpusie, odpowiadające lewemu i prawemu przyciskowi myszy oraz konfigurowalny na górze piórka, domyślnie uruchamia on notatnik – zrzut ekranu funkcji Windows Ink.

Piórko rozpoznaje 4096 poziomów nacisku, a ekran reaguje już na zbliżenie stylusa na około 5 mm. Opóźnienie czasu reakcji jest minimalne, choć da się je zauważyć. Nie powinno ono jednak stanowić problemu zarówno przy pracy w programach graficznych, jak i przy pisaniu. Gdy korzystamy z piórka, ekran nie będzie reagował na dotknięcie dłoni – można spokojnie położyć ją na ekranie jak na zwykłej kartce papieru podczas robienia notatek.

Spis treści

  1. Parametry, wzornictwo, ekran, porty, piórko
  2. Klawiatura i touchpad, wydajność, czas pracy, podsumowanie

Testowane urządzenie możecie kupić u naszego Partnera, tj. w Komputroniku.

Klawiatura i touchpad

Klawiatura jest pełnowymiarowa, podświetlana światłem białym o regulowanym natężeniu. Lenovo już dość dawno na szczęście zrezygnowało z umieszczania klawisza Fn w miejscu przeznaczonym dla Ctrl. Ponieważ komputer był kupowany dla żony właśnie z myślą o długodystansowym pisaniu, wygodna klawiatura była jednym z podstawowych kryteriów wyboru. Po kilku tygodniach należy podtrzymać pierwsze wrażenie – jest bardzo dobrze. Nie męczy, klawisze mają zaznaczone odstępy i niebudzący wątpliwości co do wciśnięcia skok. Bezwzrokowe pisanie na nie stanowi problemu. Małżonka oceniła, że klawiatura jest znacznie wygodniejsza od tej z jej starszego modelu MacBooka Pro i moja ocena się z tym pokrywa. Touchpad z kolei jest nieco słabszy i choć w świecie laptopów z Windows jest to zupełnie niezłe urządzenie, z obsługą gestów i multidotyku, to do touchpadów z Haptic Engine z nowych MBP na pewno nie ma co porównywać. Słowo jeszcze o czytniku linii papilarnych pod klawiaturą – jest, pracuje dobrze i szybko, współpracując z Windows Hello.

 Wydajność

Oceniając wydajność należy pamiętać, że recenzowana maszyna to nie jest urządzenie do wymagających obliczeń, obróbki wideo czy programów graficznych. Jej przeznaczeniem jest praca biurowa, prezentacje, mobilność, czyli warunki, gdzie bardziej niż czysta moc liczy się komfort, kultura pracy, czas pracy na akumulatorze i czasem… stylistyka. Mimo tego połączenie niskonapięciowego procesora i5-8250U, jednostki czterordzeniowej i ośmiowątkowej, 8GB pamięci operacyjnej i bardzo szybkiego dysku SSD pracującego na magistrali PCIe, dało w efekcie maszynę o dużej wydajności, okupionej niestety koniecznością użycia dość wyraźnie słyszalnego aktywnego chłodzenia w chwilach wysokiego obciążenia.

Wykresy wykresami, ogólny komfort pracy jest znakomity. Maszyna startuje i budzi się błyskawicznie – jest to przede wszystkim zasługa bardzo szybkiego dysku. Nie ma żadnych zacięć, typowe programy uruchamiają się w mgnieniu oka. Karta WiFi w standardzie AC także pracuje sprawnie – podczas prób umożliwiła wykorzystanie pełnej przepustowości łącza internetowego (SpeedTest na światłowodzie 300 Mb/s) i to nie tylko blisko routera. Rezerwa wydajności procesora jest na tyle duża, że w typowych zastosowaniach Yoga jest bezszelestna – wentylator albo nie pracuje, albo kręci się na tyle wolno, że pozostaje niesłyszalny.

Postanowiłem także – trochę z przekory – sprawdzić czy da się na Yodze grać. Uruchomiłem Wiedźmina 2 – wentylator natychmiast ożył i zaczął szumieć, dało się też wkrótce odczuć termiczny throttling. Niestety, w natywnej rozdzielczości grać się nie dało nawet na ustawieniach minimalnych – na to Intel UHD 620 okazał się zbyt wolny, natomiast zmniejszenie rozdzielczości do 1366 x 768 umożliwiło uzyskanie wystarczająco płynnej rozgrywki przy ustawieniach średnich, co jak na grafikę zintegrowaną jest zupełnie niezłym wynikiem.

Czas pracy

Producent deklaruje do 10,5 h działania na baterii. W praktyce aż takiego czasu nie udało się osiągnąć. W typowym, codziennym użytkowaniu (Word, przeglądarka z kilkunastoma kartami, komunikatory, muzyka lub wideo w tle) osiągalne bez problemu okazało się 7 h, co jest zupełnie niezłym wynikiem. Pełne ładowanie dołączoną do zestawu ładowarką zajmuje około 2,5-3 h. Nie udało mi się uzyskać od Lenovo informacji, jak wygląda kwestia ładowania innymi ładowarkami USB-C (w tym takimi o innym napięciu). Jest to pytanie o tyle istotne, że oryginalna ładowarka niestety dość mocno piszczy podczas ładowania.

Podsumowanie

Lenovo Yoga 720-13IKB okazała się bardzo udanym zakupem. Niewymuszona elegancja i wysoki komfort pracy, dobra wydajność, a także ekran i piórko (efekty eksperymentów z nimi zdobią także tą recenzję) powstałe w wyniku współpracy Lenovo z Wacomem, wpływają na wysoką ocenę ogólną. Szkoda trochę, że zabrakło przejściówki do zewnętrznego monitora lub projektora – w przypadku użytkowania przez moją żonę nie jest to żaden problem, ale ktoś, kto kupi Yogę w celu prowadzenia prezentacji, będzie bardzo szybko zmuszony do zakupu stosownej przejściówki. Zupełnie niepotrzebne utrudnienie.

Spis Treści

  1. Parametry, wzornictwo, ekran, porty, piórko
  2. Klawiatura i touchpad, wydajność, czas pracy, podsumowanie

Testowane urządzenie możecie kupić u naszego Partnera, tj. w Komputroniku.

Recenzja Lenovo Yoga 720-13IKB – mały, ale wariat
Zalety
Dobre wykonanie
Stylistyka
Wydajność
Ekran współpracujący z piórkiem rozpoznającym siłę nacisku
Piórko w zestawie
Niezłe odwzorowanie kolorów
Czas pracy na baterii
Czytnik linii papilarnych
Porty Thunderbolt 3
Wady
Ekran mógłby być jaśniejszy
Ekran mocno łapie odciski palców
Brak w zestawie przejściówki Thunderbolt-HDMI/DisplayPort
Piszczący zasilacz
Szczeliny chłodzenia na spodzie obudowy.
9
OCENA
Exit mobile version