Recenzja iPhone’a X – chyba spłynęło na mnie trochę „emejzingu”

W pierwszych wrażeniach po dobie korzystania z iPhone’a X napisałam, że jest to pierwszy smartfon Apple, którego mogłabym używać na co dzień. Kolejne dni z nim spędzone wyłącznie utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Śmieję się nawet, że spłynęła na mnie jakaś fala emejzingu, której wcześniej opierałam się dużo skuteczniej niż teraz. Spójrzmy zatem, jaki faktycznie jest TEN iPhone X?

Niektórzy bardzo mocno dziwili się czytając moje słowa, do których nawiązałam nieco wyżej. Bo niby dlaczego bezproblemowo mogę korzystać z iPhone’a X, a iPhone 8 Plus (czy iPhone 7 Plus) nie robią na mnie żadnego wrażenia? „Przecież na obu jest ten sam iOS” – pojawiało się najczęściej. A przecież właśnie nie do końca ten sam, bo gesty – przez wzgląd na brak Touch ID, w X są rozszerzone, co z kolei sprawia, że samego telefonu używa się przyjemniej. To, w połączeniu z matrycą OLED i dużo mniejszymi rozmiarami fizycznymi (a zatem wyższym komfortem trzymania w dłoni) oraz – paradoksalne – większym ekranem (5,5” vs 5,8”) dla mnie jest sygnałem, że wreszcie na rynku pojawił się iPhone, który jest mnie sobą w stanie zainteresować. Małe zmiany, ale jakże istotne! To tyle tytułem wstępu – więcej dowiecie się poniżej.

Dla przypomnienia, parametry techniczne iPhone’a X:

  • wyświetlacz Super Retina HD 5,8″ 2436 x 1125 pikseli, 19,5:9, 3D Touch,
  • procesor A11 Bionic z koprocesorem M11,
  • 3 GB RAM,
  • iOS 11.1,
  • Face ID,
  • aparat 12 Mpix z teleobiektywem (f/1.8 + f/2.4), OIS, Live Photos,
  • kamerka 7 Mpix f/2.2,
  • WiFi 802.11 a/b/g/n/ac,
  • Bluetooth 5.0,
  • LTE,
  • NFC (ale tylko do Apple Pay),
  • GPS, Glonass, Galileo,
  • IP67 (odporność na kurz i zanurzenia w słodkiej wodzie na 1,5 metra przez pół godziny),
  • głośniki stereo,
  • akumulator o pojemności 2716 mAh,
  • port Lightning,
  • ładowanie bezprzewodowe (indukcyjne),
  • wymiary: 143,6 x 70,9 x 7,7 mm,
  • waga: 174 g.

Cena wersji 64 GB wynosi 4979 złotych, natomiast 256 GB – 5729 złotych. W sprzedaży dostępne są dwie wersje kolorystyczne: gwiezdna szarość i srebrna.

Wideorecenzja iPhone’a X

Wzornictwo, jakość wykonania

Teoretycznie powinno to być proste – albo nam się coś podoba, albo nie. Z oceną wzornictwa iPhone’a X mam jednak problem. Z całą pewnością nie można mu odmówić tego, że jest elegancki. Tego, że przyciąga wzrok – również. Jakość wykonania to też zdecydowanie najwyższa półka. Ale nieszczególnie widzi mi się ten dość znacznie wystający ponad obudowę moduł aparatu, który – jak słusznie zauważył Szafa – wygląda, jakby został doklejony kropelką. Nie podoba mi się również fakt, że krawędzie, wykonane ze stali nierdzewnej, zbierają odciski palców jak oszalałe, w dodatku w postaci smug – tu zdecydowanie bardziej przekonuje mnie matowa ramka np. z LG G6. I o ile po zastanowieniu, summa summarum, design zaliczam na duży plus iPhone’a X, tak mimo wszystko – gdybym miała go kupić – od razu dostałby „ubranko” w postaci odpowiedniego etui i ochrony na ekran. Raz, że zachowana by była większa estetyka urządzenia (bo przecież plecki też się strasznie palcują), a dwa – zapobiegałoby to zbieraniu odcisków palców i rysowaniu się zarówno obudowy, jak i krawędzi. Zwłaszcza, że X naprawdę wydaje się być bardzo delikatny i wcale nie dziwię się, że osoby kupujące ten produkt, pierwsze, co robią, to dokupują do niego etui i jakąś ochronę na ekran. Nie bez powodu, bo naprawa będzie bardzo kosztowna – zbity ekran będzie można naprawić w Polsce od… 1399 złotych (dane udostępnione przez iMad). Gdyby jednak zdarzyło się, że zbije nam się tylna szyba lub cały telefon się poturbuje na tyle, że będziemy chcieli go naprawiać, będzie go można wymienić na nowy w cenie ok. 2749 złotych (sztuka za sztukę; to już z kolei Cortland).

Z racji tego, że mój iPhone X to tak naprawdę, w co wielu z Was nie chce uwierzyć, smartfon pożyczony od bardzo dobrego znajomego, przez cały czas testów noszony był w etui (Gear4 Windsor) i chroniony szkłem (eStuff Titan Shield). Nie jestem przez to w stanie powiedzieć Wam, czy i jak po kilkunastu dniach intensywnego użytkowania porysowana będzie obudowa oraz krawędzie. Domyślam się jednak, że – jak każda szklana powierzchnia – prędzej czy później będzie zbierać mniejsze lub większe zarysowania. Zwłaszcza, że Konrad z RootBlogIT już po dobie użytkowania swojego egzemplarza zauważył syndrom iPoda, a mianowicie znaczne rysowanie się dolnej krawędzi iPhone’a X, spowodowane wyłącznie wkładaniem go do kieszeni. Warto mieć to na uwadze i śledzić temat.

Dla mnie kluczową rolę, korzystając z telefonu, odgrywa sama jego wielkość. Można odnieść wrażenie, że do słownika Apple wreszcie wpisane zostało słowo: poręczność. Nie każdy bowiem ma wielkie dłonie, przez co bardzo trudno obsługuje mu się takie kolosy, jak iPhone’a 8 Plus czy poprzednika. A iPhone X, poprzez wzgląd na zastosowanie ekranu o proporcjach 19,5:9 i wąskich ramek dookoła niego, to złoty środek (143,6 x 70,9 x 7,7 mm) pomiędzy 4,7-calowym iPhonem (który wcale nie jest mały): 138,4 x 67,3 x 7,3 mm, a 5,5-calowym: 158,4 x 78,1 x 7,5 mm. Można psioczyć na usunięcie klawisza Home (o czym w dalszej części recenzji), ale dzięki temu – wreszcie – o iPhonie mogę powiedzieć, że stał się wygodny w obsłudze i nie przesadnie wielki w porównaniu do konkurencji. Nie miałam trudności, podczas korzystania z niego jedną ręką, ani dosięgnięcia palcem do górnego rzędu ikon czy też paska adresowego w przeglądarce.

Jeszcze szybki rzut oka na krawędzie telefonu. Na dolnej umieszczono port Lightning i dwie maskownice – pod jedną (prawą) mamy jeden z głośników (drugi nad ekranem) oraz mikrofon; dolna pozostałe niezagospodarowana. Prawy bok skrywa w sobie jedynie włącznik i slot kart nanoSIM, natomiast lewy – przełącznik trybów (tryb cichy / dźwięk) oraz klawisze głośności. Z tyłu obudowy, w lewym górnym rogu dość znacznie wystaje z obudowy moduł podwójnego aparatu z diodą doświetlającą. Z kolei z przodu, nad ekranem, mamy drugi z głośników, kamerkę, czujnik światła i pozostałe czujniki. Standardowo zabrakło diody powiadomień (jej rolę może pełnić dioda aparatu) oraz 3.5 mm jacka audio (w zestawie ze smartfonem otrzymujemy słuchawki EarPods na port Lightning).

Wyświetlacz

iPhone X jest przełomowym smartfonem w ofercie Apple. Nie dość, że wreszcie pozbawiono go wielkich ramek otaczających ekran, pozbyto się Touch ID czy też wycięto w ekranie miejsce na głośnik i czujniki, to zastosowano tu – pierwszy raz w telefonach tej marki – matrycę  OLED. I muszę przyznać, że był to świetny ruch. Podczas pierwszego uruchomienia iPhone’a X jego ekran wydał mi się aż nierzeczywisty – wyglądał jak świetnie zrobiona makieta. Jeśli miałabym podsumować wyświetlacz iPhone’a X jednym słowem, byłoby to: doskonały. Naprawdę, trudno jest znaleźć jego słaby punkt (chyba, że mówimy o wypalaniu ekranu, które może nastąpić po dłuższym czasie, a którego Apple nie będzie naprawiać na gwarancji). Czernie są świetne, biele również. Widoczność w słońcu (którego ostatnio jakoś mało) doskonała, a jasność minimalna nie zawodzi (czy ja pisałam już, że wciąż dziwi mnie, dlaczego automatyczną jasność można włączyć jedynie z poziomu ustawień – w dodatku nie ekranu, a przez przejście dojść długiej ścieżki: Ustawienia > Ogólne > Dostępność > Udogodnienia wyświetlacza?). Dodatkowo mamy tryb nocny Night Shift, ograniczający wyświetlanie światła niebieskiego i zmieniający temperaturę barwową na cieplejszą. Największą rolę jednak odgrywa tu True Tone, czyli funkcja, która dostosowuje odcień i intensywność obrazu wyświetlacza do światła w otoczeniu, dzięki czemu obrazy wyglądają bardziej naturalnie, a przy okazji też nie męczy wzroku.

W marketingowym języku Apple ekran ten nazwany został Super Retina HD. Ma przekątną 5,8” i rozdzielczość 2436 x 1125 pikseli, co oznacza zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 462 ppi. To z kolei przekłada się na fenomenalną ostrość czcionek i brak możliwości doszukania się poszarpania ikon. Ekran ma proporcje 19,5:9 i wcięcie w górnej części, przez co, jak się domyślacie, są spore problemy z dopasowywaniem się aplikacji. Od momentu opublikowania moich pierwszych wrażeń, nic się w kwestii skalowania nie zmieniło. W dalszym ciągu gros programów wyświetla na górze czarny pasek. Z mojej listy apek must-have problemu z nowym ekranem nie mają: Instagram, Facebook, Messenger, YouTube, Twitter, Netflix, Jakdojade, mytaxi, Booking, ToDoIst, Chrome, Flipboard, Listonic, Discord, Slack i Google Drive. A czarny pasek znalazł się w:  SkyCash, Google Maps, Yanosik, ING, Feedly, Endomondo czy Spotify.

Reakcja na dotyk świetna, warstwa oleofobowa obecna – wszystko gra, jak należy. Głęboko w ustawieniach smartfona znajdziemy swego rodzaju udogodnienia w postaci możliwości obniżenia punktu bieli lub odwrócenia kolorów.

Koniecznie muszę wspomnieć też o tym, że iPhone X jest kolejnym smartfonem Apple z ekranem obsługującym siłę nacisku. 3D Touch działa na dokładnie tej samej zasadzie, co w poprzednich modelach – np. lżejsze przytrzymanie palca na mejlu wyświetla jego podgląd bez konieczności wchodzenia w niego, a mocniejsze otwiera; w galerii lżejszy gest odpowiada za powiększenie, a mocniejszy – otwarcie w widoku całego ekranu. Działa to oczywiście również z poziomu ekranu domowego, gdzie mocniejsze przytrzymanie palca na danej ikonie powoduje wyświetlenie szybkich opcji.

Spis treści:

1. Wideorecenzja. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Głośniki. Face ID
3. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

iPhone’a X kupicie oczywiście w Komputroniku, ale tym razem za użyczenie smartfona do testów WIELKIE PODZIĘKOWANIA dla mojego znajomego!