Samsung Galaxy Tab S11 Ultra

Recenzja Samsung Galaxy Tab S11 Ultra. Niezmiennie potężny

Na przestrzeni ostatnich lat rynek tabletów z Androidem znacznie urósł. Wciąż jednak wiele z nich to urządzenia ze średniej, ewentualnie wyższej-średniej półki. Tylko garstka może pochwalić się naprawdę mocną, flagową specyfikacją. Linia Galaxy Tab S Samsunga właśnie do tych nielicznych należy. To już kolejny rok z rzędu, gdy w moich rękach zagościł największy przedstawiciel tego rodzeństwa, czyli Samsung Galaxy Tab S11 Ultra. Jakie wrażenie po sobie zostawił?

Specyfikacja techniczna Samsung Galaxy Tab S11 Ultra:

  • wyświetlacz Dynamic AMOLED 2X o przekątnej 14,6″, rozdzielczość 2960×1848 pikseli, adaptacyjna częstotliwość odświeżania 120 Hz, szczytowa jasność do 1600 nitów (HBM do 1000 nitów), powłoka antyrefleksyjna,
  • ośmiordzeniowy procesor MediaTek Dimensity 9400+ z GPU Immortalis G925,
  • 12 GB RAM,
  • 256 GB pamięci wewnętrznej,
  • system Android 16 z nakładką One UI 8,
  • aparat główny 13 Mpix (f/2.0, AF) + ultraszerokokątny 8 Mpix (f/2.2),
  • przedni aparat 12 Mpix (f/2.4, 120°),
  • WiFi 7 (802.11a/b/g/n/ac/ax/be), 2,4 + 5 + 6 GHz, EHT320, MIMO, 4096-QAM,
  • 5G sub-6, nanoSIM + eSIM,
  • Bluetooth 5.4 z kodekami SBC, AAC, aptX, LDAC i SSC UHQ/HiFi (24-bit/96 kHz),
  • GPS, Glonass, Beidou, Galileo, QZSS,
  • slot kart microSD do 2 TB,
  • głośniki stereo z Dolby Atmos,
  • rysik S Pen,
  • optyczny czytnik linii papilarnych w ekranie,
  • USB-C (USB 3.2 Gen 1),
  • akumulator o pojemności 11600 mAh, ładowanie przewodowe 45 W,
  • wymiary: 326,3×208,5×5,1 mm,
  • waga: 692 g,
  • IP68.

Ceny tabletu Samsung Galaxy Tab S11 Ultra w momencie publikacji recenzji startują od 5699 złotych za bazową wersję 12/256 GB z WiFi. Dostępne są jeszcze warianty 12/512 GB (6299 złotych) oraz 16/1 TB (7499 złotych), a każdy z nich można dodatkowo doposażyć w modem 5G, do którego trzeba dopłacić 600 złotych. Galaxy Tab S11 Ultra występuje w dwóch kolorach – srebrnym i ciemnym szarym.

Gdzie kupić?

Samsung Galaxy Tab S11 Ultra

ok. 5699 zł
(Przybliżona cena z dnia: 30 października 2025)
Zawiera linki afiliacyjne.

Ogromny, solidny i smukły

Już na wstępie musimy sobie zaznaczyć, że Samsung Galaxy Tab S11 Ultra to naprawdę potężny tablet. I wcale nie chodzi tutaj o jego moc (do niej przejdziemy nieco później), a o gabaryty. Mamy tu bowiem do czynienia z tabletem z ekranem o przekątnej wynoszącej – bagatela – 14,6 cala. W efekcie, potrafi on być większy od ekranu niejednego ultrabooka (użytkowany przeze mnie Huawei MateBook X Pro ma 14,2″, choć w innych proporcjach).

Sprawia to, że korzystanie z niego w dłoniach nie należy do wybitnie komfortowych czynności, a już z pewnością niełatwo utrzymać go w jednej ręce i zdecydowanie wygodniej jest używać go w pozycji leżącej lub z podstawką.

Z pozytywów – Samsungowi udało się zadbać o smukłość Galaxy Taba S11 Ultra, bowiem ma on zaledwie 5,1 mm grubości, a więc tyle samo, co chociażby 13-calowy iPad Pro. I, gdy już chwycimy go w ręce, tą smukłość rzeczywiście da się odczuć, a dodatkowo sprawia, że nawet w połączeniu z etui i klawiaturą, pozostaje relatywnie cienki.

Przyczepić nie mogę się również do ogólnej jakości wykonania. Samsung Galaxy Tab S11 Ultra został zbudowany z jednego kawałka aluminium o zmatowionej fakturze i sprawia wrażenie wprost nienagannie solidnego urządzenia. Muszę jedynie pomarudzić, że korpus tabletu jest podatny na gromadzenie smug oraz zabrudzeń, przez co raczej dość często będziemy musieli go czyścić.

Co do wzornictwa – jego opis mógłby w zasadzie skończyć się na jednym zdaniu, bo Galaxy Tab S11 Ultra wygląda wręcz identycznie, jak testowany przeze mnie w zeszłym roku Galaxy Tab S10 Ultra. Bryła jest niemalże całkowicie pozbawiona obłości, ramki są płaskie i jedynie narożniki są zaokrąglone.

Imponująco wygląda front. Ramki wokół wyświetlacza są (prawie) symetryczne, a przede wszystkim bardzo smukłe, co robi naprawdę świetne wrażenie. Jedynym, co nieco psuje efekt symetrii ramek, jest wcięcie na aparat, które ulokowano na środku górnej krawędzi. Przy czym jest ono jednak widocznie mniejsze niż w zeszłorocznym modelu.

Na tylnym panelu nie znajdziemy wielu elementów. Można tu dostrzec paski antenowe bliżej krawędzi, dwa obiektywy aparatu w lewym górnym rogu i grawerowane logo Samsung z prawej. Na samym dole plecków swoje miejsce znalazły magnetyczne piny pogo do komunikacji z klawiaturą.

A co znalazło się na samych ramkach? Patrząc na tablet w pozycji poziomej, na lewej ulokowano dwa głośniki, na prawej kolejne dwie, a między nimi – standardowo – złącze USB typu C. U dołu znalazły się tylko zaczepy do klawiatury, z kolei na górze, bliżej lewej krawędzi, umieszczono przycisk regulacji głośności oraz drugi, służący do wybudzania, a bardziej z prawej widzimy slot na kartę microSD i (opcjonalnie) nanoSIM, o ile nasz wariant ma 5G.

Wyświetlacz

Wspomniałem już o tym, że Samsung Galaxy Tab S11 Ultra cechuje się ekranem o przekątnej 14,6 cala, pora więc pomówić o jego pozostałych parametrach. Będąc precyzyjnym, jest to panel Dynamic AMOLED 2X, którego rozdzielczość wynosi 2960×1848 pikseli, częstotliwość odświeżania to adaptacyjne 120 Hz, a jasność szczytowa dobija do 1600 nitów.

Nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem, że mam do czynienia z wysokiej jakości ekranem, który – podczas użytkowania – spisuje się wprost świetnie. To zdecydowanie jeden z najlepszych (choć nie najlepszy) wyświetlaczy, spośród wszystkich tabletów dostępnych na rynku.

Ubolewam jedynie, że nie ma matowej powłoki, takiej jak w tabletach Huawei (PaperMatte) czy w iPadzie Pro (nazwanej szkłem nanostrukturalnym). W teorii jest jakaś powłoka antyrefleksyjna, ale nie daje ona jakichś kolosalnych efektów. Niemniej jednak, w pozostałych aspektach ekran ten wypada absolutnie bez zarzutów.

Samsung Galaxy Tab S11 Ultra

Jasność minimalna potrafi zejść bardzo nisko, a maksymalna pozwala na pełną czytelność ekranu także w bardzo jasnym otoczeniu. Kolorystyka – jak na AMOLED Samsunga przystało – jest nasycona, kąty widzenia świetne, a rozdzielczość odpowiednio wysoka.

Innymi słowy, ekran Samsunga Galaxy Tab S11 Ultra doskonale spisuje się w praktycznie każdym scenariuszu użytkowania – od pracy na dokumentach, przeglądania sieci czy – wreszcie – konsumpcji wszelkiej maści treści wideo, ale i montażu filmów.

W ustawieniach możemy – przede wszystkim – zmienić sposób wyświetlania barw, wybierając spośród podstawowych trybów żywy i naturalny (domyślnie ustawiony jest żywy) i dostosować balans bieli. Są też ustawienia zaawansowane, w których możemy za pomocą suwaków ustawić balans dla barw RGB i poziom nasycenia.

Wydajność i kultura pracy

To już drugi raz z kolei, gdy Samsung stawia na procesory MediaTeka w swoich flagowych tabletach. Konkretniej, Galaxy Tab S11 Ultra napędzany jest przez wykonany w litografii 3 nm układ MediaTek Dimensity 9400+. W testowanym (podstawowym) wariancie, współgra z nim 12 GB RAM i 256 GB pamięci masowej, z kolei najwyższa dostępna wersja wyposażona jest w 16 GB RAM i 1 TB przestrzeni dyskowej.

W zasadzie już rzut oka na wyniki testów syntetycznych daje nam do zrozumienia, że sprzęt ten cechuje się wysoką wydajnością. Płynność działania stoi na absolutnie nienagannym poziomie, przez co Galaxy Tab S11 Ultra nie boi się w zasadzie żadnego wyzwania, które wymaga większej mocy obliczeniowej.

Szybkość uruchamiania aplikacji jest fantastyczna, a interfejs cały czas błyskawicznie reaguje na zadane polecenia. Tablet – dosłownie – ani na moment nie spowalnia, niezależnie od tego, co na nim robimy i czy korzystamy z jednej, dwóch czy trzech aplikacji jednocześnie. Problemów nie sprawiają mu także bardziej wymagające zadania, jak montaż wideo (tu poleca się np. LumaFusion), także w 4K oraz obróbka kilkunastu zdjęć pod rząd.

Przez przeszło półtora miesiąca testów nie przydarzyła mi się ani jedna sytuacja, w której Samsung Galaxy Tab S11 Ultra jakkolwiek by spowolnił czy wyrzucił choćby najmniejsze przycięcie animacji. Zatem, śmiało mogę powiedzieć, że był on dla mnie w tym czasie wręcz niezawodnym kompanem codzienności.

A co z kulturą pracy? W przypadku tabletów zwracamy uwagę na ten aspekt zdecydowanie rzadziej, bo i – mimo wszystko – nie trzymamy ich w dłoniach cały czas, a jeśli już to robimy, to nie obejmujemy ich w całości, tylko z reguły chwytamy za dół obudowy. Niemniej jednak, w tym aspekcie również – choćbym chciał – nie mam na co narzekać.

Nawet podczas najbardziej wymagających benchmarków, czyli AnTuTu oraz 20-minutowego testu Wild Life Extreme w 3DMark, pierwotna temperatura tabletu wzrosła maksymalnie o 3°C. Stanowiło to zaledwie marginalne podniesienie odczuwalnego ciepła, a i to miało miejsce tylko w górnej części obudowy, której – siłą rzeczy – praktycznie nie dotykamy.

I dokładnie tak samo nienagannie Galaxy Tab S11 Ultra spisuje się na co dzień. Czy to montaż (i późniejszy rendering) wideo, czy praca na dwóch aplikacjach w tym samym czasie, tablet nie wykazuje żadnych większych wzrostów temperatury i – co za tym idzie – nie widać też spadków wydajności związanych z przegrzewaniem.

Samsung Galaxy Tab S11 Ultra

Oprogramowanie, Galaxy AI

Samsung Galaxy Tab S11 Ultra działa pod kontrolą Androida 16 z nakładką OneUI 8, zatem z najnowszą obecnie wersją systemu i interfejsu. W wariancie smartfonowym, nieco szerzej omawiałem go w recenzji Galaxy Z Flip 7, ale jest to moja pierwsza styczność z jego tabletową wersją.

I, podobnie jak w przypadku OneUI 8 na smartfony, tak i tutaj, nie ma zbyt dużej liczby nowych funkcji i zmian wizualnych, żeby nie powiedzieć, że sprowadzają się one wręcz tylko do kosmetyki. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż jest to naprawdę bardzo udany i funkcjonalny interfejs.

Jedną z najbardziej docenianych przeze mnie funkcji OneUI na tabletach Samsunga jest pasek zadań, który mocno ułatwia multitasking, czyli uruchamianie więcej niż jednej aplikacji. Wyświetla on przejście do menu wszystkich aplikacji, ikony kilku wybranych apek oraz te, które ostatnio uruchamialiśmy. Przechodzenie do dzielenia ekranu wymaga od nas tylko przytrzymania ikonki i przesunięcia jej na wybraną z połówek ekranu.

O ile jednak w poprzedniej wersji, pasek zadań wyświetlany był na dole ekranu na stałe, tak teraz może również pokazać się dopiero po przesunięciu palcem od samego dołu wyświetlacza i z powrotem schować, co zwiększa nam przestrzeń roboczą.

Muszę też wspomnieć o rzeczy, której – nie wiedzieć czemu – zabrakło, a mianowicie trybu desktopowego. W poprzednikach można było uruchomić go jako Samsung DeX i pozwalało to wówczas na korzystanie z systemu niczym z Windowsa – z paskiem na dole i okienkami aplikacji, które dało się dowolnie ustawiać oraz zmieniać ich rozmiar.

W Galaxy Tab S11 Ultra co prawda jest tryb DeX, ale da się go włączyć tylko po połączeniu z zewnętrznym ekranem (przewodowo lub bezprzewodowo). Skoro wcześniej możliwe było zaimplementowanie tej opcji, to dlaczego teraz jej nie ma? Nie wiem, a szkoda.

W tym miejscu wypada też wspomnieć, że – dokładnie tak, jak w przypadku smartfonów – Samsung deklaruje bardzo długie wsparcie. Konkretniej, mowa tu aż o siedmiu latach wsparcia w zakresie nowych wersji systemu oraz poprawek bezpieczeństwa.

Oczywiście, nie mogło zabraknąć sztucznej inteligencji Galaxy AI. Przy czym, względem Galaxy Taba S10 Ultra, nie ma tu żadnych nowych rozwiązań. Toteż, pominiemy szersze opisy każdej z poszczególnych funkcji – te znajdziecie właśnie w recenzji zeszłorocznego modelu.

Przejdźmy pokrótce przez to, co tutaj znajdziemy. Po pierwsze, z racji integracji z Gemini, jedną ze sztandarowych (i przy tym najczęściej używanych przeze mnie) funkcji AI jest Circle to search, będące maksymalnie uproszczonym wyszukiwaniem w Google poprzez zaznaczenie interesującego nas elementu, który widzimy na ekranie. Pozwala to też np. szybko tłumaczyć wyświetlany tekst.

Z pozostałych funkcji, mamy – między innymi – asystenta notatek (podsumowuje i formatuje notatki), transkrypcję nagrań głosowych na tekst, podsumowywanie i tłumaczenie stron internetowych (ale tylko w przeglądarce Samsung Internet), generowanie grafik ze szkicu lub opisu, tłumaczenie połączeń oraz edycję zdjęc z użyciem AI (usuwanie, przesuwanie elementów i generowanie dodatkowych).

Głośniki

Spory tablet, to i sporo głośników. Samsung Galaxy Tab S11 Ultra ma ich bowiem cztery – po dwa na krótszych krawędziach. Oferują obsługę dźwięku przestrzennego Dolby Atmos, ale – znów – domyślnie jest on wyłączony, zatem warto pamiętać o jego aktywacji w ustawieniach.

W ogólnym rozrachunku, głośniki Galaxy Taba S11 Ultra oferują bardzo wysoką jakość, choć – będąc szczerym – nie są one bezwzględnie najlepszymi wśród wszystkich flagowych tabletów i, chociażby te w iPadzie Pro czy MatePadach Pro, brzmią – w moim odczuciu – lepiej.

Po pierwsze, nie mogę odmówić im bardzo dużej donośności (w domowych warunkach wystarczało mi maksymalnie 50% głośności), a przy tym, nawet przy najwyższych poziomach, brzmienie wciąż pozostaje klarowne. Dźwięk wydobywa się z nich w pełni symetrycznie.

Samsung Galaxy Tab S11 Ultra

Brzmienie jest bardzo zrównoważone. Basu jest dość dużo, choć jak na urządzenie o tych gabarytach z czterema głośnikami, mógłby być jeszcze trochę bardziej wyróżniający się. Środek pasma wybrzmiewa blisko, głosy są wyeksponowane, a tony wysokie odpowiednio wysunięte, ale przy tym są czyste i nie szeleszczą. Słychać tu również rewelacyjną przestrzenność i głębię, co po części jest dodatkową zasługą obecności Dolby Atmos.

Wracając do kwestii Dolby Atmos, oferuje on cztery tryby dźwięku – automatyczny, film, muzyka i głos. Ten pierwszy – jak można się domyślić – samodzielnie optymalizuje brzmienie zależnie od tego, jakie treści odtwarzamy.

Poza Dolby Atmos, dźwięk możemy dostosować także z pomocą korektora. Składają się na niego 9-zakresowy equalizer (przy czym manipulować możemy siedmioma suwakami) oraz sześć gotowych presetów brzmienia, z czego jeden z nich to domyślnie wypłaszczony.

Zaplecze komunikacyjne

W skład podstawowych, dostępnych w Samsungu Galaxy Tab S11 Ultra modułów łączności, wchodzi trzyzakresowe WiFi 7, Bleutooth 5.4 z kodekami SBC, AAC, aptX, LDAC i SSC UHQ/HiFi (ten ostatni zapewnia wyższą jakość dźwięku na słuchawkach Galaxy Buds 3 Pro) oraz GPS.

Wybierając model z obsługą 5G, zyskujemy dodatkowo nie tylko opcję korzystania z transmisji danych po 5G, ale również wysyłania i odbierania SMS-ów oraz prowadzenia połączeń telefonicznych. Tablet może wykorzystywać wówczas zarówno fizyczną kartę nanoSIM, jak i wirtualną eSIM. Można też używać obu – w trybie dualSIM.

Działanie każdego z obecnych na pokładzie modułów było przez cały okres testów bez najmniejszych zarzutów. Ani razu nie miałem problemów ze stabilnością i prędkością internetu (zarówno po WiFi i 5G), a i pozostałe moduły działały w pełni poprawnie.

W razie, gdyby komuś brakowało pamięci, nie zabrakło możliwości jej rozbudowania – ulokowany na górnej ramce slot pozwala na umieszczenie karty microSD o pojemności do 2 TB.

Zabezpieczenia biometryczne

Podobnie jak poprzednie generacje, Samsung Galaxy Tab S11 Ultra został wyposażony w ekranowy, optyczny czytnik linii papilarnych, umiejscowiony (z perspektywy poziomej) blisko prawej krawędzi wyświetlacza.

Jego działanie oceniam dobrze. Nie jest on co prawda błyskawiczny, ale – w ogólnym rozrachunku – sprawdza się bez większych zarzutów. Cechuje się wysoką bezbłędnością i niezłą sprawnością działania, choć odblokowanie nie następuje po szybkim dotknięciu, a dopiero po nieco mocniejszym i dłuższym, około sekundowym przytrzymaniu. Nie jest to więc szybkość wysokiej klasy skanerów z flagowych smartfonów.

Samsung Galaxy Tab S11 Ultra

Drugą metodą blokady dostępu do urządzenia jest rozpoznawanie twarzy. Wykorzystuje ono wyłącznie przedni aparat, co oznacza, że jest to skan 2D.

Jeśli tylko nasza twarz jest dobrze oświetlona, proces weryfikacji i odblokowania postępuje naprawdę szybko. Jednak – bez zaskoczenia – im ciemniej, tym bardziej się on wydłuża, a niekiedy po prostu kończy niepowodzeniem, co wówczas sprawia, że i tak musimy sięgnąć do skanera odcisków palców albo wpisać kod.

Czas pracy

Za zasilanie wszystkich komponentów odpowiada akumulator o pojemności wynoszącej 11600 mAh. Mamy więc relatywnie dużą baterię, choć – trzeba przyznać – jest ona po prostu adekwatna do wielkości samego tabletu. Przy tym, warto wspomnieć, że doszło do lekkiego zwiększenia wielkości ogniwa względem poprzednika, w którym miało ono 11200 mAh.

Realny czas pracy tabletu w dużej mierze zależy od tego, w jaki sposób go wykorzystujemy. Za każdym razem, gdy w moich testach pojawia się tablet (zwłaszcza z klawiaturą), na tyle, na ile to możliwe, staram się używać go jakby był moim komputerem. Oznacza to, że musi on wówczas znosić co najmniej kilka godzin intensywnego użytkowania, w tym multitasking, pracę z WordPressem i edytorami tekstu, a w tle często też muzykę albo wideo.

Niemniej jednak, dosłownie ani razu nie udało mi się go całkowicie rozładować jednego dnia. Nawet po intensywnej, całodziennej pracy biurowej, przy wykorzystaniu wielu aplikacji, często w trybie dzielonego ekranu i z wysoką jasnością wyświetlacza, późnym wieczorem Galaxy Tab S11 Ultra miał jeszcze co najmniej 20% baterii. Śmiało pozwalało to jeszcze na wieczorne oglądanie wideo – jak ja to mówię – na dobicie.

Z reguły, czas działania oscylował w okolicach półtora dnia, a gdy w danym cyklu dużo mniej było pracy, a znacznie więcej przeglądania sieci i oglądania filmów, w zasięgu było osiągnięcie ponad dwóch – nawet blisko trzech dób bez konieczności ładowania.

Przy tym, uzyskiwane przeze mnie wyniki SoT, czyli czas włączonego ekranu (Screen On Time) – zależnie od wspomnianych sposobów użytkowania – mieściły się w pułapie od niespełna 9 do nawet prawie 13 godzin. To naprawdę bardzo, bardzo solidne efekty.

Tym, co się nie zmieniło, jest moc ładowania. Niezmiennie, Samsung Galaxy Tab S11 Ultra oferuje ładowanie o maksymalnej mocy 45 W. Niemniej jednak, jak na to, ile potem tablet jest w stanie nam towarzyszyć, czas uzupełniania baterii wcale nie wypada aż tak źle.

Rozpoczynając od 5% lub mniej, na pełne naładowanie trzeba poczekać około godzinę i 35 minut, z czego pierwsze 50% pojawia się po upływie 39 minut, natomiast po godzinie tablet wskazywał 76% baterii.

Samsung Galaxy Tab S11 Ultra

Aparat

Aparaty w tabletach to dodatek, do którego – zazwyczaj – sięgamy dość rzadko, raczej w awaryjnych sytuacjach, by szybko zrobić nieskomplikowane zdjęcie dokumentu czy jakiegoś przedmiotu. Nie będziemy tu zatem przesadnie rozwodzić się nad możliwościami fotograficznymi, bo nie ma to zbyt dużego sensu.

Samsung Galaxy Tab S11 Ultra został wyposażony w dwa aparaty – główny o rozdzielczości 13 Mpix z autofocusem (f/2.0) oraz ultraszerokokątny 8 Mpix (f/2.2). Z kolei na froncie umieszczono aparat 12 Mpix z szerokim polem widzenia wynoszącym 120° (przysłona f/2.4).

Najważniejsze jest to, że zastosowane aparaty są – po prostu – w zupełności wystarczające. Główny obiektyw robi zdjęcia o niezłej szczegółowości i odpowiednio wyostrzone na całej powierzchni, przez co dobrze spisuje się do robienia zdjęć (tudzież skanów) wszelkiej maści dokumentów. Ultraszeroki kąt zachowuje już nieco mniej detali i niekiedy potrafi pokazywać zaszumienie.

Kamerka z przodu w sam raz nadaje się do wideorozmów, jak i do okazjonalnego strzelenia selfie.

Nowy S Pen stał się wyraźnie uboższy

Jak zawsze na koniec zostawiam omawianie aspektu akcesoriów, bowiem – choć bezapelacyjnie podnoszą komfort użytkowania – to przecież wcale nie jesteśmy zobligowani do korzystania z nich, a tym bardziej do ich zakupu.

Od lat wielu rysik stanowi integralną część zestawu sprzedażowego tabletów Samsunga, przynajmniej tych z wyższej półki. Tak też jest i teraz, zatem w pudełku wraz z Galaxy Tabem S11 Ultra znalazł się doskonale znany rysik S Pen. Na przestrzeni generacji, S Pen przechodził wiele większych lub mniejszych zmian, jednakże – niestety – w tym roku jest regres. Już tłumaczę dlaczego.

W ubiegłorocznych flagowych tabletach Samsunga, czyli Galaxy Tab S10+ i Galaxy Tab S10 Ultra, S Pen był rysikiem aktywnym, wyposażonym w baterię, przez co wymagał ładowania na brzegu tabletu, ale też – co za tym idzie – oferował bardziej rozbudowane funkcje.

Bo, poza tym, że pozwalał po prostu pisać i rysować, jego przycisk mógł służyć jako pilot oraz reagował na gesty wykonywane w powietrzu. Zrobieniem ruchu w górę, dół, lewo, bądź prawo można było – chociażby – regulować głośność odtwarzanych materiałów lub je przewijać, bez dotykania ekranu. Tu kwestią sporną pozostaje, czy rozwiązanie to rzeczywiście było potrzebne szerszemu gronu użytkowników, czy – tak, jak mi – niekoniecznie.

Tymczasem, nowy S Pen został pozbawiony jakiejkolwiek aktywnej elektroniki i zasilania, przez co nie obsługuje już żadnych dodatkowych bajerów. Jest on zupełnie pasywnym rysikiem, w efekcie jego funkcje sprowadzają się po prostu do pisania. Wciąż jest on wykrywany już około 1 cm nad ekranem, co powoduje np. wyświetlanie dodatkowych opcji w aplikacjach czy podglądu zawartości kart w przeglądarce. Z kolei znajdujący się na nim przycisk może – przykładowo – aktywować gumkę podczas pisania.

I, z jednej strony, lwia część użytkowników zapewne nieprzesadnie zasmuci się pozbawieniem rysika funkcji dodatkowych, z drugiej jednak, czyniły one S Pena – w pewnym sensie – unikatowym, oferującym coś więcej niż konkurencja. Szkoda, bo przypomina to sytuację z Galaxy S25 Ultra, którego rysik został w identyczny sposób pozbawiony wielu funkcji znanych z poprzednika i stał się zwykłym patykiem do pisania.

Diametralnie zmienił się też kształt samego rysika, choć tu akurat pokuszę się o subiektywne stwierdzenie, że jest to zmiana na plus. W poprzednikach, S Pen był w dużej mierze prostym, cylindrycznym stylusem, z jedną spłaszczoną krawędzią, którą wykorzystywaliśmy do magnetycznego mocowania do tabletu.

Teraz, S Pen swoim kształtem mocno przypomina klasyczny ołówek, bowiem jest kanciasty i składa się z sześciu boków. Niemal cały rysik jest biały, natomiast jedna ze ścian jest zaakcentowana szarym kolorem – to ona ma magnesy, służące do przyczepiania rysika do korpusu urządzenia. I, śmiem twierdzić, że za sprawą tego kształu, jego chwyt w dłoni jest jeszcze pewniejszy, a przy tym, wciąż pozostaje bardzo wygodny i lekki. Przy okazji wygląda to po prostu ciekawiej na tle innych rysików na rynku.

A, prawie zapomniałem – rysik odkładamy na górną krawędź tabletu, czyli tą, na której ulokowane są przyciski, tyle że po przeciwnej, prawej stronie. Jest to jedyne przeznaczone na niego miejsce, ale na plus odnotowuję, że trzyma się on na nim wystarczająco pewnie i – dosłownie – tylko raz odpadł mi podczas transportu tabletu w plecaku.

Klawiatura Book Cover Keyboard Slim

Akcesorium opcjonalnym, ale z mojej perspektywy znacznie bardziej przydatnym niż rysik, jest etui z klawiaturą – Samsung Book Cover Keyboard Slim. I, w gruncie rzeczy, jest ona bardzo przemyślana, ale nie obyło się bez pewnych braków i potknięć.

Całościowo, Book Cover Keyboard zbudowana jest z dobrej jakości tworzyw sztucznych, przez co nie sprawia wrażenia tandetnej, ale zawsze mogłoby być jeszcze lepiej. Składa się ona z dwóch elementów, choć – tak na dobrą sprawę – stanowią jedną całość, bowiem nie możemy oddzielić części etui od części klawiaturowej – są one na stałe zespolone.

Górna część, czyli ta, do której mocujemy tablet, jest sztywna, ale z obu stron pokryta delikatnie miękkim, gumowym tworzywem. W efekcie, nic się nie rysuje, ale pojawiają się na tym lekkie zabrudzenia. Nie ma tu żadnej ramki na krawędzie, bowiem mocowanie odbywa się magnetycznie, do plecków tabletu. Magnesy są bardzo mocne, przez co tablet nie odpada samoczynnie od etui.

Dolną część wykonano z plastiku, a jej najważniejszą część stanowi oczywiście sama klawiatura. Tuż nad nią ulokowano wyżłobienie na tablet, z kolei nad nim, na środku znalazło się magnetyczne złącze do komunikacji tabletu z klawiaturą. Przy czym, ciekawym zabiegiem jest fakt, że działa ono na zawiasie – domyślnie jest w pozycji leżącej, natomiast w chwili montażu tabletu we wspomnianym wyżłobieniu, odskakuje i przyczepia się do odpowiedniego miejsca na urządzeniu.

Koniec końców, cała konstrukcja tworzy dość zwartą i zazwyczaj stabilną formę namiotu, co pozwala nawet na użytkowanie sprzętu na kolanach. Na plus odnotowuję też, że z racji smukłego profilu, po zamknięciu tworzy nam się naprawdę relatywnie cienki ultrabook.

Tu mam jednak dwa zarzuty. Po pierwsze, zdarza się, że gdy chcemy przenieść tablet trzymając za klawiaturę wypada on z tego wgłębienia, a wówczas ten – z reguły – stabilny namiot rozpada się. Po drugie, niekiedy to magnetyczne złącze nie chce wskoczyć za pierwszym razem – wówczas musimy bardziej energicznie umieścić tablet na miejscu.

Klawisze mają niski skok, ale jest on wystarczająco dobrze wyczuwalny pod palcem, a przede wszystkim słyszalny, bowiem stukot podczas pisania jest dość głośny. Niemniej jednak, ich rozmiar i odstępy między nimi są w punkt, przez co pisanie na niej należy do wygodnych. Niech dobrym dowodem na to będzie fakt, że cała ta recenzja powstała właśnie na tej klawiaturze, ale nie tylko ona, bo także spore części dwóch poprzednich moich materiałów.

Brakuje mi przede wszystkim dwóch rzeczy – touchpada, który pozwalałby na nieporównywalnie wygodniejszą pracę bez konieczności sięgania palcem (albo rysikiem) do ekranu oraz podświetlenia klawiszy. Patrząc na to, że nie jest to tanie akcesorium, są to rzeczy, które powinny się tu pojawić.

No właśnie, bo musicie wiedzieć, że klawiatura ta, niestety, nie należy do przesadnie tanich. Jej regularna cena to około 799 złotych. Przy czym, w okolicach premiery serii Galaxy Tab S11, była ona dołączana w ramach gratisu. Niewykluczone, że wkrótce Samsung przygotuje jako zachętę jeszcze jedną, podobną promocję.

Samsung Galaxy Tab S11 Ultra

Podsumowanie – jaki (i dla kogo) jest Samsung Galaxy Tab S11 Ultra?

Tak oto dotarliśmy do finału tego materiału, zatem pora odpowiedzieć sobie na kluczowe pytanie – jaki jest Samsung Galaxy Tab S11 Ultra? Całą konkluzję mógłbym sprowadzić do jednego zdania, bo mamy tu do czynienia z naprawdę świetnym, bardzo solidnym tabletem, w którym flagowość czuć na wielu polach.

Świetny ekran, nienaganna wydajność i kultura pracy, wysoce zadowalający czas pracy na baterii, bardzo dobre głośniki i dopracowane oprogramowanie z masą przydatnych funkcji, w tym tymi związanymi z Galaxy AI. Wypada też wspomnieć o obietnicy długiego wsparcia aktualizacjami oraz solidnej konstrukcji z IP68, co w tabletach się wręcz nie zdarza.

Mogę ponarzekać na brak matowej powłoki wyświetlacza, wykastrowany względem poprzedników rysik i pewne mankamenty opcjonalnej klawiatury, zaś samo ładowanie – mimo wszystko – mogłoby być jeszcze szybsze (choć 65 W byłoby tu wskazane).

Finalnie, Samsung Galaxy Tab S11 Ultra nie zmienił się drastycznie względem poprzednika, ale jednocześnie to po prostu kolejny, bardzo udany i solidny flagowy tablet z ogromnym ekranem. Stanowi on wręcz wyróżnik tego modelu, bowiem innych tabletów z wyświetlaczami o przekątnej powyżej 14 cali praktycznie nie ma. Tanio, niestety, nie jest, ale solidnie już zdecydowanie tak.

Poszukując flagowego tabletu z równie topową (a nawet jeszcze lepszą) wydajnością, warto spojrzeć na OnePlus Pada 3, kosztującego sporo poniżej 3000 złotych, napędzanego przez Snapdragona 8 Elite. Przy czym, ma on mniejszy i nieco gorszy, bo wykonany w technologii IPS ekran.

Samsung Galaxy Tab S11 Ultra
Recenzja Samsung Galaxy Tab S11 Ultra. Niezmiennie potężny
Zalety
świetny wyświetlacz
nienaganna wydajność i kultura pracy
solidny czas pracy na baterii
bardzo dobre głośniki z Dolby Atmos
rysik S Pen w zestawie
7 lat wsparcia aktualizacjami
dopracowane oprogramowanie, Galaxy AI
IP68
Wady
ekran bez matowej powłoki
wykastrowany (względem poprzedników) S Pen
klawiatura bez touchpada i podświetlenia
ładowanie mogłoby być szybsze
9
Ocena
Redaktor, recenzent