samsung galaxy ring pierścionek inteligentny

Recenzja Samsung Galaxy Ring. Nie za te pieniądze…

2024 rok niewątpliwie zapisze się w mojej pamięci jako rok AI i pierścieni inteligentnych. Ajajaj jest wszędzie, a te niewielkie urządzenia noszone pojawiają się na rynku tak szybko jak grzyby po deszczu. Sporą w tym rolę odegrał Samsung z Galaxy Ringiem, którego mam okazję nosić i testować już od końcówki listopada. W związku z tym mam sporo przemyśleń na jego temat.

Problematyczna rozmiarówka i wygoda użytkowania… albo jej brak

Z jednej strony imponujące jest to, jak dużo elektroniki można zamknąć w tak małym sprzęcie (7 mm szerokości, 2,6 mm grubości, 3 g wagi), z drugiej jednak – mimo wszystko pierścionek jest dość gruby, a czujniki (akcelerometr, czujnik optyczny bio-sensor do monitorowania tętna i czujnik temperatury skóry), w postaci wystających wypustek, potrafią drażnić palec i wymagają przyzwyczajenia.

Od kwietnia noszę obrączkę, co po części przyzwyczaiło mnie do noszenia czegokolwiek na palcach, bo generalnie nigdy tego nie lubiłam. Obrączkę mam dość grubą i szeroką (taki styl mi się podoba), ale mimo to szybko okazało się, że Galaxy Ring jest przy niej wręcz ogromny.

porównanie wielkości mojej obrączki i Galaxy Ringa

Pod tym względem konkurencja, z Oura na czele, robi to zdecydowanie lepiej – maskuje czujniki wewnętrzną częścią obudowy pierścieniak tak, by wystające elementy nie podrażniały palca.

Niepełna rozmiarówka

Zacznijmy jednak od tego, o czym już wielokrotnie na łamach Tabletowo pisałam – rozmiarówka Samsunga Galaxy Ring powstała ewidentnie z myślą o rodzimym rynku, na którym to Koreańczycy mają mniejsze dłonie. W efekcie urządzenie dostępne jest w ograniczonej rozmiarówce, tj. od 5 do 13. 

Zresztą, sama zdecydowałam się na wybór pierścienia w rozmiarze 12, a większy jest już tylko 13 – jasne, mam spore dłonie jak na kobietę, ale nie są gigantyczne. Osoby, głównie mężczyźni o większych dłoniach, nie mają szans dopasowania odpowiedniego rozmiaru dla siebie. Nie bez powodu Samsung planuje wprowadzić większe rozmiary Galaxy Ringa.

Z perspektywy ostatniego miesiąca noszenia Galaxy Ringa wiem już, że – gdybym ponownie wybierała rozmiar – zdecydowałabym się jednak na oczko mniejszy, czyli 11. Problemem jest jednak to, że organizm, zwłaszcza kobiety, różnie trzyma wodę, w efekcie czego raz może się wydawać, że pierścień jest za mały (wręcz uwiera), a raz w sam raz. Najważniejsze, by czujniki przylegały do skóry.

Nie traktujcie więc przymierzania ringa i wyboru rozmiaru po macoszemu – warto podejść do tego z głową i nawet ponosić plastikową atrapę przez dzień czy dwa, by być pewnym wyboru.

Wygoda noszenia

Samsung nie precyzuje, na którym palcu najlepiej jest nosić Galaxy Ringa, dając nam dowolność wyboru. W teorii najlepszą precyzję pomiarów ma zapewniać palec wskazujący, i to właśnie na nim nosiłam pierścień przez cały czas. Zmieniałam tylko ręce – raz na prawej, raz na lewej. Dlaczego?

I tu dochodzimy do ważnej kwestii: pierścienie przeszkadzają w codziennym życiu. Kropka. I w ogóle nie ma dyskusji, że jest inaczej.

Korzystanie z myszki komputerowej? Pierścień na palcu wskazującym zmienia kąt, pod jakim kładziemy palec na przycisk czy scrolla. Granie na kontrolerze? Wymusza nieco zmienioną pozycję trzymania pada – podobnie zresztą jest w przypadku korzystania ze smartfona. Jazda samochodem? Smart Ring sprawia, że trzymanie kierownicy staje się mniej komfortowe. Treningi siłowe z Galaxy Ringiem? Zdecydowanie nie polecam (branżowi koledzy sprawdzili – raz, że to niewygodne, dwa – ring się niesamowicie rysuje po kontakcie ze sztangą). Nawet samo mycie rąk nieco się zmienia, a sięganie po kubek… zawsze wiąże się z charakterystycznym brzdęknięciem. Przykładów z życia codziennego można mnożyć. 

Dopóki konstrukcja pierścienia będzie wymagała sporej – jak na pierścionek – grubości, dopóty, niestety, komfort noszenia takiego gadżetu będzie dyskusyjny. Sama eksperymentowałam – dlatego też zmieniałam ręce, na których nosiłam Galaxy Ringa. Pierwotnie założyłam go na prawą rękę, po czym jednak stwierdziłam, że jest mi wygodniej, gdy znajduje się na lewej (głównie przez to, że korzystanie z telefonu mając ringa na prawej ręce strasznie mi przeszkadzało). I tak też zostało.

A jak znosi próbę czasu podczas typowego codziennego użytkowania? Jestem pozytywnie zaskoczona, bo praktycznie nie nosi śladów użytkowania, a noszę Galaxy Ringa cały czas (jedynie poza prysznicami). Zdarzyło się, że oberwał przygotowywanym ciastem naleśnikowym i masą potu. Ale dzięki temu, że jest wodoszczelny, nic sobie z tego nie zrobił. Co też ważne, nie zebrał żadnych widocznych rys – po dokładnym przyjrzeniu się dostrzegłam dosłownie jedną, ale tak małą, że trudno ją zobaczyć nie wiedząc gdzie jest. Jak już jednak wyżej wspomniałam, to nie jest reguła – wystarczy zabrać ringa na trening siłowy, by się o tym przekonać. Tytanowa powłoka (bo, jak można przeczytać na stronie Samsunga, tytan nakładany jest tylko na ramkę urządzenia) vs sztanga – 0:1.

Osobiście korzystam z czarnego Galaxy Ringa, który jest matowy i zbiera odciski palców bardzo szybko – na szczęście, aby je dojrzeć, trzeba się przyjrzeć. W sprzedaży są jeszcze dostępne dwie wersje kolorystyczne: matowa tytanowa i błyszcząca złota. Sami musicie zdecydować która podoba Wam się najbardziej.

Co potrafi Samsung Galaxy Ring?

Złośliwi powiedzą: niewiele. Samsung Galaxy Ring bada nasze samopoczucie wskazując wynik energii, monitoruje sen (wraz z nocnym pomiarem nasycenia krwi tlenem i temperatury skóry), mierzy puls i określa poziom stresu. Liczy też kroki i potrafi automatycznie wykrywać dwie aktywności – chodzenie i bieganie. I to właściwie tyle. Nie powiem, bym była oszołomiona teoretycznymi możliwościami Galaxy Ringa. Sprawdźmy jednak jak to wszystko sprawdza się w praktyce.

Wynik energii

Codziennie rano wstaję z łóżka i wiem, jak się czuję i ile mam energii – nie potrzebuję konfrontować tego z danymi, przedstawianymi w aplikacji. Jeśli jednak ktoś ma taką potrzebę, może to zrobić z poziomu Samsung Health i jest to pierwsza rzecz, która pokazuje się po otwarciu tej apki.

Do obliczenia wyniku energii, będącego codziennym pomiarem gotowości fizycznej i psychicznej (tak to określa Samsung), wykorzystywane są: średni czas snu i jego regularność, aktywność poprzedniego dnia, tętno i jego zmienność podczas snu. 

Oznacza to, że – idąc na siłownię ćwiczyć siłowo, zostawiając pierścień w szafce – wynik energii będzie niemiarodajny, bo nie policzy tej aktywności. Chyba, że mamy smartwatch Samsunga (zalogowany oczywiście na to samo konto), to wtedy jak najbardziej oba urządzenia się uzupełnią. Problem w tym, że nie każdy go ma i nie każdy chce mieć – choćby przez konieczność częstego ładowania.

Średni wynik energii z ostatnich 31 dni w momencie pisania recenzji to 78 punktów na 100 możliwych, więc chyba zupełnie znośny. Dwukrotnie udało mi się dobić do 87 punktów – nie kojarzę jednak, by wydarzyło się w te dni cokolwiek wyjątkowego. A może właśnie o to chodzi – po prostu był spokój i zero zapisków w kalendarzu (a to w grudniu rzadkość).

Na drugim biegunie są dwa dni, kiedy miałam po 62 – 64 punkty. I tu z kolei nie kojarzę, by były to jakkolwiek wymagające energetycznie dni. Ale skoro aplikacja tak podpowiada, to być może ma rację. Najniższy wynik natomiast (45) uzyskałam… 1 stycznia, bo pierścionek nocą się ładował, przez co wynik energii nie zliczył danych na temat snu – logiczne. Ale sami zatem widzicie jak ważne jest noszenie pierścionka zawsze i wszędzie – w przeciwnym razie wyniki energii, pokazywane w aplikacji, będą miały niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Dodam jeszcze, że każdego dnia, tuż obok wyniku energii, otrzymujemy krótkie podsumowanie tegoż, dzięki wykorzystaniu Galaxy AI – ale oczywiście tylko, gdy połączymy pierścień ze smartfonem Samsunga (w przeciwnym razie widoczny jest wyłącznie wynik energii). Kilka przykładowych załączam:

Stres i pomiar pulsu

Najbardziej stresujący dzień, według wskazań Samsung Health, miałam 6 grudnia, choć pomiary pulsu wahały się między 49 a 112 uderzeń na minutę. Mimo to średnia dzienna punktów energii wyniosła 78 (bo, jak już wiecie, nie bierze pod uwagę stresu), a ocena snu – 84.

W rzeczywistości jednak najbardziej stresującym dniem grudnia był dla mnie 16 grudnia, kiedy rankiem obudził mnie sąsiad alarmujący, że u sąsiadki, z którą dzielę ścianę, prawdopodobnie się pali. Takich emocji nie da się oszukać – co na to Galaxy Ring?

Rzeczywiście pokazuje, że między 8:20 a 8:50 byłam maksymalnie zestresowana – co ciekawe jednak, pomijając 8:40, kiedy chwilowo wyluzowałam (może to był moment, w którym strażacy ogarnęli sytuację, ale po co zaczęłam się stresować jeszcze chwilę później? nie wiem).

Co na to automatyczny pomiar pulsu? Ciekawostka jest taka, że… jakby w ogóle nie zauważył, że sytuacja jest nietypowa, a moje serce szaleje. Między 8:20 a 9, kiedy rozgrywała się akcja, zanotował pomiary 51-83 ud / min. Dopiero o 9:00 wzrosło do 106 ud / min, kiedy już właściwie było po wszystkim. Dla porównania, smartwatch Huawei pokazał peak do 149 ud / min o 8:25. 

Mam zatem uzasadnione wątpliwości co do dokładności pomiarów pulsu dokonywanych przez Galaxy Ringa w ciągu dnia.

Dodam jeszcze tylko, że same pomiary dokonywane są automatycznie w różnych odstępach czasu podczas spoczynku lub na żądanie – można wymusić pomiar w aplikacji Samsung Health.

samsung galaxy ring pierścionek inteligentny

A w ogóle, by korzystać z Galaxy Ringa, trzeba mieć dwie aplikacje – Galaxy Wearable i Samsung Health. Testowałam tego ringa w połączeniu z Pixelem 9 Pro i Samsungiem Galaxy Z Flip 4.

Aktywności i kroki

Jak już wiecie, Samsung Galaxy Ring potrafi automatycznie wykrywać aktywności, przy czym tylko dwie – chodzenie i bieganie. Nie ma jednak modułu GPS, więc (jeśli nie macie przy sobie telefonu) nie zapisze przebytej trasy i nie pokaże jej na mapie, szacując tylko przebyty dystans na podstawie akcelerometru. Niestety, ten potrafi przekłamywać wyniki.

Jak zobaczycie po screenach, któregoś razu postanowiłam porównać podczas spaceru dokładność automatycznie wykrytego chodu do ćwiczenia zarejestrowanego z poziomu Huawei Watch GT 5 Pro i Amazfit Helio Ring (tu trening włączony w aplikacji).

Podczas gdy zegarek wskazał dystans 2,08 km, a Amazfit Helio Ring 2,09 km, Samsung Health zatrzymał się na równych 2 km. Jako ciekawostkę dodam, że zegarek policzył przy tym mniej kroków – 2599 vs 2738 (co ciekawe, Amazfit Helio Ring wskazał 2551 kroków).

I przy tym liczeniu kroków bym się na dłuższą chwilę zatrzymała, bo… Galaxy Ring liczy je strasznie dziwnie – raz zaniża, raz zawyża. Zresztą, zobaczcie sami podsumowania przykładowych dni:

W pewnym momencie myślałam nawet, że to kwestia ręki, na której noszę Galaxy Ringa – po przeanalizowaniu sporej liczby dni byłam bliska postawieniu tezy, że nosząc go na palcu wskazującej lewej ręki wartość zawyża, a gdy na prawej – zaniża. Postanowiłam wykonać test, który tę tezę ostatecznie… obalił. 

Poszłam na spacer wokół jednego z warszawskich osiedli – dwukrotnie pokonując dokładnie tą samą trasę, starając się iść swoimi śladami, zapamiętanymi w głowie. Najpierw pętelka z pierścieniem na lewej dłoni, później na prawej. Za pierwszym razem Samsung Health pokazał 1637 kroków, za drugim – 1607, przy czym, co ciekawe, w obu przypadkach policzył taką samą odległość – 1,35 km. Dla porównania, Huawei Watch GT 5 Pro pokazał, odpowiednio, 1634 i 1620 kroków i, dystans, 1,38 i 1,35 km, natomiast Huawei Watch GT 4 – 1634 i 1601 kroków oraz – dwukrotnie – 1,35 km.

Można zatem uznać, że dłoń, na której nosimy Galaxy Ringa, nie ma najmniejszego znaczenia, gdy mówimy o liczeniu kroków. I że to liczenie jest całkiem skuteczne. Przy czym testy swoje, a typowe liczenie kroków w ciągu dnia daje zupełnie inne wnioski.

W większości przypadków trudno bowiem mówić o pokrywaniu się wartości kroków z tymi, które pokazują smartwatche. Naprawdę rzadko zdarzają się dni, w których liczba kroków z pierścionka pokrywa się choćby jako-tako z tą ze smartwatcha.

Wracając jeszcze do mojej pętelki, z ciekawości postanowiłam raz jeszcze przebyć tą samą trasę, ale z automatycznie wykrytym treningiem na Galaxy Ringu i z dwoma zegarkami – Huawei Watch GT 5 Pro i Mobvoi TicWatch Pro 5 Enduro. Wyniki wyglądały następująco: 1,13 km i 1570 kroków vs 1,33 km i 1604 kroków vs 1,41 km i 1650 kroków. To wyłącznie potwierdziło, że automatycznie wykrywane treningi charakteryzują się ogromną różnicą dystansu względem rzeczywistego pomiaru – 200 metrów na tak niewielkim odcinku to naprawdę sporo. 

Nie ma zatem mowy, by spokojnie wyjść na spacer bez telefonu (i bez uruchomionego na nim ćwiczenia w Samsung Health), chcąc mieć precyzyjny pomiar odległości. A jeśli chodzi o typowe całodzienne liczenie kroków, to… niestety – też trudno uznać je za miarodajne. Raz różnica względem zegarka potrafi być minimalna, innym razem – wręcz drastyczna.

Monitorowanie snu

To jest największa zaleta Galaxy Ringa – zwłaszcza dla osób, które nie lubią spać w zegarku. Spanie z pierścieniem na palcu jest zdecydowanie bardziej wygodne – waży mniej, dzięki czemu praktycznie go nie czuć. Nie przeszkadza też współspaczowi, gdy położymy na nim rękę, etc. A jak jest ze skutecznością pomiarów?

Zacznę może od tego, że miesiąc temu adoptowaliśmy czwartego kota. 3-miesięczny maluch z Fundacji Maciupkowo jest niesamowicie energiczny, przez co lubi bawić się ze starszym bratem i… jeść, gdy tylko słońce wstaje. Efekt tego jest taki, że w pierwszych dniach obecności u nas bardzo często budziła mnie ok. 6 rano, co pozwoliło mi sprawdzić skuteczność wykrywania przebudzeń. 

Strasznie dziwi mnie obecność na linii czasu snu niesamowicie dużej ilości kresek wskazujących czuwanie. To, że mam lekki sen i wszystko jest w stanie mnie obudzić, to fakt, ale mimo wszystko wtedy śpię, a nie czuwam, co zresztą potwierdza monitorowanie snu z Huawei Watch GT 5 Pro.

Od momentu rozpoczęcia testów czas zaśnięcia i pobudki rejestrowany był w kratkę, a sam czas snu nie pokrywał się z rzeczywistością. Galaxy Ring potrafił moment położenia się do łóżka wykrywać jako zaśnięcie (podaję kotom leki w godzinnym odstępie czasu i zdarza mi się na tą godzinę położyć na łóżku i siedzieć w telefonie – ale zdecydowanie wtedy nie śpię). Zdarzały się też kilkuminutowe opóźnienia w wykryciu tego, że już nie śpię lub w drugą stronę – wykrywał pobudkę zanim rzeczywiście ta nastąpi. Zresztą, zobaczcie sami:

Po napisaniu tej części recenzji pod koniec grudnia 2024, analizując ostatnie noce zauważyłam, że pomiary stały się bardziej dokładne – postanowiłam to jeszcze zweryfikować, odsuwając publikację tej recenzji w czasie o kilka dni, by mieć pewność swojego osądu sytuacji.

Wnioski są co najmniej interesujące. Po nieco ponad miesiącu użytkowania Galaxy Ring zaczął pokazywać dużo bardziej precyzyjne godziny zaśnięcia i pobudek – do tego stopnia, że często czas snu wręcz pokrywa się z tym, co pokazuje smartwatch, z którym oczywiście też śpię. Do tego stopnia, że ostatniej nocy przed publikacją niniejszej recenzji lepiej wykrył moment zaśnięcia niż zegarek – ten zaczął liczyć sen od momentu położenia się.

Zmianie, niestety, nie uległo monitorowanie samych faz snu – tu odnoszę wrażenie, że jest wręcz losowo i nijak nie ma się to do rzeczywistości.

Ciekawostką są drzemki. Odsypiałam po świętach. Obudziły mnie koty o 7:33, dałam im jeść, usnęłam ok. 8:38. Obudził mnie budzik o 9, ale przestawiłam go o godzinę – usnęłam ok. 9:12. Obudził mnie budzik o 10 i na tym zakończyłam moją przygodę ze snem tego dnia. 

Co pokazał Galaxy Ring? Że – owszem – obudziłam się o 7:34, a następnie drzemałam między 8:31 a 10:01, zaliczając w tym czasie jednak tylko 7 minut czuwania. Trochę mało.

Gesty

Po sparowaniu Galaxy Ringa ze smartfonem z serii Galaxy, dostajemy ekskluzywną możliwość korzystania z gestów. Przy czym odnoszę wrażenie, że nie za bardzo jest się czym jarać, bo – choć fajne – to są tylko dwa. I wymagają noszenia ringa na palcu wskazującym.

Dwukrotnym zsunięciem i rozsunięciem palca, na którym nosimy pierścień, z kciukiem, możemy odrzucić alarm lub zrobić zdjęcie / nagrać film – oczywiście, gdy włączona jest aplikacja aparatu. 

Działa to zupełnie nieźle – na dziesięć prób zrobienia zdjęcia, tylko jedna była nieudana. Jasne, trzeba ten gest zsunięcia palców odpowiednio zaakcentować, ale to nie jest nic nienaturalnego. Fajna ciekawostka. 

Czego Galaxy Ring nie potrafi? 

Wibrować. I to jest, moim zdaniem, jego największa wada. Po tego typu urządzeniu ubieralnym oczekiwałabym, by informował mnie chociaż o połączeniach przychodzących (ogólnie o powiadomieniach niekoniecznie) – przydałoby się to, gdy telefon znajduje się np. w drugim pokoju. 

A jeszcze bardziej, gdy chcemy znaleźć pierścień, bo np. kot go zrzucił z szafki. Aktualnie, korzystając z funkcji “Znajdź mój pierścień” ten… świeci. W sporej części warunków nie ma szans, że to świecenie cokolwiek pomoże w szukaniu ringa.

Nico Inaczej, ale nieszczególnie lepiej, sytuacja ma się po połączeniu ringa ze smartfonem Samsunga – wtedy z poziomu usługi Find My możemy zobaczyć lokalizację, w której Galaxy Ring był ostatnio sparowany. Oznacza to, że nie śledzi bieżącej lokalizacji pierścienia – w wielu sytuacjach zatem na niewiele nam się to zda (zwłaszcza, gdy ktoś go znajdzie i przeniesie w inne miejsce).

Nie ma też NFC do ewentualnych płatności zbliżeniowych – a to by było akurat niesamowicie wygodne. Tyle że pewnie im więcej nowych funkcji zostanie dodanych, tym bardziej negatywnie wpłynie to na czas pracy.

A skoro już o tym mowa…

Czas pracy Samsunga Galaxy Ring

Pod względem czasu działania jest nieźle. O ile smartwatche Samsunga wymagają częstego ładowania, tak Galaxy Ring (przy moim leniwym użytkowaniu i w rozmiarze 12) – z akumulatorem o pojemności 22,5 mAh – wytrzymuje około pięciu dni.

Co ważne, w zestawie sprzedażowym otrzymujemy bardzo ładne etui ładujące. Tak, też nie sądziłam, że będzie dla mnie ważny wizualny aspekt tego pudełeczka, ale nie dość, że może się podobać, to jeszcze jest funkcjonalne bardziej, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka.

Etui to tak naprawdę etui ładujące, czyli właściwie powerbank, którego pojemność to 361 mAh. Od 7% do 100% ładuje Galaxy Ringa w dwie godziny, zostawiając w zapasie jeszcze 46% na kolejne ładowanie. To z kolei, kilka dni później, umożliwia jeszcze doładowanie pierścienia o 75% w kolejne 70 minut. No i fajnie, podoba mi się takie rozwiązanie.

Co więcej, energię w etui można uzupełniać zarówno przewodowo (z użyciem USB C), jak i bezprzewodowo (indukcyjnie).

Po otworzeniu wieczka etui z użyciem podświetlenia jesteśmy informowani o stanie jego naładowania – pełen okrąg to 100%, a im mniej paska wokół środkowej części etui, tym mniej %.

Podsumowanie

Inteligentne pierścienie zdecydowanie nie są dla każdego – tu nawet nie ma co na ten temat dyskutować, to niepodważalny fakt. Nie każdy potrzebuje dodatkowego urządzenia, noszonego nie zamiast, a oprócz smartwatcha. Bo prawda jest taka, że pierścień inteligentny to uzupełnienie zegarka na co dzień, a nie jego zamiennik – a odnoszę wrażenie, że sporo osób chciałoby, by było odwrotnie.

Rozumiem, miniaturyzacja musi kosztować. Problem w tym, że 1849 złotych za coś, co dla wielu osób będzie tylko gadżetem, to strasznie dużo pieniędzy. Gdyby dokonywane pomiary aktywności, tętna i snu cechowały się rzeczywiście niesamowitą dokładnością – jeszcze może bym była w stanie zrozumieć ten wydatek (dla porównania Oura Ring 4 kosztuje od 399 euro), choć wciąż to strasznie dużo pieniędzy. 

Testy wykazały jednak, że tej precyzji (zwłaszcza liczenia kroków i pomiarów pulsu) niestety brakuje, a – skoro tak – poddaje to w wątpliwość sens użytkowania takiego dodatkowego urządzenia. Zwłaszcza, że i do wygody noszenia można mieć spore zastrzeżenia.

Jednocześnie cieszę się, że postanowiłam wydłużyć testy Galaxy Ringa o dodatkowy tydzień, bo wpłynęło to na moją opinię na temat monitorowania snu i nieznacznie podniosło ogólną ocenę urządzenia. Przy czym, jeśli ktoś kupi sprzęt i w pierwszych dniach zobaczy niesatysfakcjonujące go dane na temat czasu snu, to czy poczeka tych kilkadziesiąt dni na unormowanie się wyników? Tego nie wiem. Co więcej, nie musi to być przecież reguła – to, że u mnie wyniki się ogarnęły, nie oznacza, że będzie tak u każdego.

Wiem natomiast, że czekam na drugą generację Samsunga Galaxy Ring. Pierwsza stanowi wejście Samsunga w świat inteligentnych pierścieni, po którym osobiście – jak możecie wnioskować po przeczytaniu niniejszej recenzji – spodziewałam się sporo więcej…

Gdzie kupić?

Samsung Galaxy Ring

ok. 1849 zł
(Przybliżona cena z dnia: 29 grudnia 2024)
Zawiera linki afiliacyjne.
samsung galaxy ring pierścionek inteligentny
Recenzja Samsung Galaxy Ring. Nie za te pieniądze…
Zalety
czas pracy - ładowanie co kilka dni
ładne i funkcjonalne etui - powerbank, który można ładować bezprzewodowo
pomiar czasu snu (po unormowaniu się po miesiącu noszenia)
niska waga
trzy wersje kolorystyczne do wyboru, w tym dwie matowe i błyszcząca
brak wymaganej subskrypcji (np. Oura takowej wymaga)
obsługa gestów to fajny bajer
Wady / braki
precyzję pomiarów (liczby kroków, pulsu) poddaję w wątpliwość
brak większych rozmiarów w ofercie
brak wibracji
brak GPS
gesty tylko po połączeniu ze smartfonami Galaxy
kompatybilność tylko z Androidem (z iOS nie)
mimo wszystko - wielkość
jeśli zgubisz, to już raczej nie znajdziesz
zdecydowanie przesadzona cena
6.5
Ocena