Marka Hama sukcesywnie rozwija portfolio swoich ładowarek. Niedawno w jej ofercie pojawiło się akcesorium, które pozwala ładować trzy urządzenia jednocześnie, a przy tym ma płaską konstrukcję i nie kosztuje przesadnie dużo – powiedziałabym nawet, że wycenione jest wyjątkowo dobrze. Postanowiłam sprawdzić to cudo w codziennym użytkowaniu.
Płaska ładowarka Hama 65 W – co to takiego?
Płaska ładowarka to płaska ładowarka – ot co, po co drążyć temat. W rzeczywistości jednak to coś, czemu zdecydowanie warto poświęcić chwilę. Akcesorium Hama to bowiem konstrukcja, która wymiarami przypomina portfel na karty kredytowe (104 x 59 x 18 mm), a to wszystko dzięki zastosowaniu mechanizmu składania wtyczki.
Swoją drogą, to świetny bajer, dzięki któremu udało się zmniejszyć grubość ładowarki, co ma znaczenie zwłaszcza podczas jej transportowania (podobnie jak waga, która wynosi 180 g). Kompaktowe wymiary ładowarki to też zasługa zastosowania azotku galu (GaN) zamiast krzemu.
Płaska ładowarka Hama wykonana jest z dobrej jakości plastiku – matowego na krawędziach i od spodu, błyszczącego na górze. Gdybym to ja ją projektowała, zdecydowanie poszłabym w stronę matowego wykończenia całości i nie jest to wyłącznie kwestia gustu, ale również użytkowa. Błyszcząca powłoka łatwiej bowiem zbiera odciski palców i kurz, a błyszcząca jest właśnie ta strona, która jest na to najbardziej podatna. Dobrze natomiast, że obudowa jest biała, a nie czarna, bo osadzający się kurz jest widoczny w dużo mniejszym stopniu.
Pisząc o konstrukcji właściwie należy skupić się na składanym wtyku, wysuwanym z użyciem fizycznego przełącznika, znajdującym się na jednej z dłuższych krawędzi oraz jednej z krótszych krawędzi, gdzie umieszczone zostały trzy porty USB: pełnowymiarowy port, obsługujący moc 18 W, oznaczony kolorem pomarańczowym, a także dwa porty USB C (po 65 W), oznaczone kolorem zielonym. Zastosowanie różnych kolorów to dobry pomysł, aczkolwiek nie sądzę, by ktoś miał się pomylić i próbował podłączyć USB C do USB A lub odwrotnie.
Co warto wiedzieć to to, że ładowarka wspiera zarówno technologię Power Delivery, jak i Quick Charge (w wersji 2.0 i 3.0 – przedziwne, że nie 4.0). Problem jednak w tym, że gros smartfonów obsługuje swoje technologie (i nie mam tu na myśli tylko chińskich marek, typu Oppo ze swoim SuperVooc, ale też choćby Samsung Adaptive Fast Charging), z którymi ładowarki mogą, ale nie muszą być kompatybilne – to oczywiście sprawdzę w dalszej części tekstu.



Dlaczego płaska ładowarka ma sens? Mogłabym długo wymieniać
Już kiedyś o tym pisałam, więc jeśli ktoś będzie czytał tę historię ponownie, wybaczcie, ale to idealny przykład sytuacji, w której płaska ładowarka ma ogromny sens. Mam cztery koty, z których zwłaszcza jeden uwielbia zaczepiać wszelkiego rodzaju wystające kable, przez co przestałam ładować telefon na szafce nocnej, bo wszystkie przewody kończyły przegryzione. Zresztą, mój mąż też przyjął podobną taktykę – do czasu, gdy trafiliśmy na płaską ładowarkę.
Jej główną zaletą jest fakt, że przewód USB nie jest podłączony pod kątem 90 stopni (i przy okazji nie zgina przewodu w tej pozycji), a pozwala mu swobodnie zwisać pionowo. Dla mnie oznacza to możliwość puszczenia przewodu za szafką nocną tak, by żaden z czworonogów się nim nie interesował. I wiecie co? To działa. Przewód biegnący tuż przy ścianie nie interesuje ich właściwie w ogóle – w przeciwieństwie do tego, który zawsze z gniazdka wystawał.
A to tylko jedno z takich praktycznych zastosowań. Płaska ładowarka sprawdzi się w trudno dostępnych miejscach, czyli np. za meblami czy telewizorem, gdzie klasyczne akcesorium tego typu by się nie zmieściło. Najważniejszą jej zaletą, dzięki nie tylko płaskiej, ale składanej konstrukcji, jest kompaktowość – zajmuje tak mało miejsca, że można ją schować nawet do kieszeni.

Płaska ładowarka Hama 65 W w praktyce
Na wszelkie wyjazdy staram się zabierać jedną ładowarkę, którą jestem w stanie ładować wszystkie urządzenia – smartfon, laptopa, zegarek i pierścień inteligentny. Przyzwyczaiłam się już do tego, że zwyczajowo są to akcesoria dość duże (zajmują sporo miejsca w plecaku) i, co gorsza, ciężkie.
Co więcej, standardowe ładowarki, dołączane np. do laptopów, z reguły mają tylko jeden port USB, więc nie ma opcji ładowania kilku sprzętów jednocześnie. To jeden z argumentów, by zaopatrzyć się w ładowarkę uniwersalną, wyposażoną w więcej niż jeden czy nawet dwa porty, która idealnie sprawdzi się w opisywanej sytuacji (zwłaszcza do ładowania kilku urządzeń nocą, gdy szybkość uzupełniania energii nie ma większego znaczenia, są idealne).
W przypadku ładowarki Hama, jak już wiecie, mamy dostępne trzy porty: pełnowymiarowy port USB A (18 W) i dwa porty USB C (po 65 W). Podczas ich jednoczesnego wykorzystania, moc ładowania jest rozdzielana pomiędzy gniazda. Jest to, odpowiednio:
- USB A + USB C1: 18 W + 45 W,
- USB C1 + USB C2: 45 W + 18 W,
- USB A + USB C2: 7,5 W + 7,5 W,
- USB A + USB C1 + USB C2: 7,5 W + 45 W + 7,5 W.
W praktyce oznacza to, że – co oczywiste – chcąc jak najszybciej naładować dany sprzęt, warto podłączyć go jako jedyny do portu USB C. Jeśli jednak nie zależy nam na czasie, a po prostu na tym, by np. przez noc naładować smartfon, laptopa i słuchawki / zegarek / pierścień inteligentny, rozdzielenie mocy pomiędzy trzy porty nie będzie miało większego znaczenia – przy czym laptopa należy podłączyć pod USB C, by ciągnął 45 W (7,5 W to niewystarczająco dla tego typu sprzętu).
Co warto mieć na uwadze to fakt, że ładując np. tylko słuchawki z wykorzystaniem portu USB C (65 W), zostanie im udostępniona maksymalnie przyjmowana przez nie moc – ładowarka automatycznie rozpoznaje podłączane urządzenia i dostosowuje parametry ładowania. Dodatkowo, jak zaznacza producent, ładowarka zabezpieczona jest przed przeciążeniem, przepięciem, przegrzaniem i zwarciem.
Jeśli chodzi o dostępne napięcia na wyjściach, prezentują się następująco:
- USB C 1: 5 V / 3A, 9 V / 3 A, 12 V / 3 A, 15 V / 3A, 20 V / 3,25 A,
- USB C 2: 5 V / 3A, 9 V / 3 A, 12 V / 3 A, 15 V / 3A, 20 V / 3,25 A
- USB A: 5 V / 3 A, 9 V / 2 A, 12 V / 1,5 A.


No dobrze, a jak płaska ładowarka Hama 65 W sprawdza się na co dzień?
Na nic zdałaby się niniejsza recenzja, gdyby nie zawierała testów praktycznych opisywanej ładowarki. Do testów porównawczych wykorzystałam miernik Juwei i kabel Essager z watomierzem (by podwójnie zweryfikować moc ładowania) i różne ładowarki producentów smartfonów – wszystkie z USB C. Do ładowania używałam gniazda USB C 1, czyli środkowego w ładowarce Hama.
Na pierwszy ogień powędrował Samsung Galaxy Z Flip 4, który maksymalnie przyjmuje 25 W. W momencie ładowania miał zaledwie kilka procent naładowania. Tutaj remis – zarówno ładowarka Hama, jak i ładowarka TurboPower 125 W Motoroli, podawały dokładnie tyle samo – ok. 20 W.
Drugi w kolejce był laptop Huawei Matebook 14s (naładowany do 62%), który maksymalnie ładuje się z mocą 90 W. Dedykowaną ładowarką Huawei laptop ładował się w danej chwili z mocą ok. 60 W, podczas gdy ładowarka Hama (z wykorzystaniem przewodu Huawei) podawała… tyle samo – ok. 60 W.
Schody zaczynają się, gdy do gry wchodzą smartfony obsługujące niestandardowe technologie ładowania, czyli np. Xiaomi Redmi Note 14 Pro+ 5G z HyperCharge 120 W czy Honor Magic 7 Pro z SuperCharge 100 W. W pierwszym przypadku w momencie testu ładowarka Hama podawała 25 W, a Moto – 80 W, natomiast w drugim – odpowiednio – 28 W vs 44 W. Żeby to porównanie miało większy sens, sprawdziłam oba telefony z inną ładowarką, tą Huawei – podawała, odpowiednio, 11 W i 10 W.
To może jeszcze jeden test, bo pod ręką miałam też Asusa ROG Phone 9 Pro (z obsługą HyperCharge 65 W). Oryginalną ładowarką ładował się w chwili testu z mocą 36 W, podczas gdy wszystkie pozostałe – Motoroli, Huawei i oczywiście Hama podawały smartfonowi po 18 W.
Usystematyzujmy to w tabeli:
Xiaomi Redmi Note 14 Pro+ 5G HyperCharge 120 W | Honor Magic 7 Pro SuperCharge 100 W | Asus ROG Phone 9 Pro HyperCharge 65 W | Huawei Matebook 14s90 W | |
płaska ładowarka Hama | 25 W | 28 W | 18 W | 60 W |
ładowarka Motoroli 120 W | 80 W | 44 W | 18 W | 60 W |
ładowarka Huawei 90 W | 11 W | 10 W | 18 W | 60 W |
płaska ładowarka Baseus (z dwoma portami) | 41 W | 44 W | 23 W | 60 W |
Co to oznacza dla użytkownika? Ano to, że takiego Honora Magic 7 Pro z użyciem ładowarki Motoroli naładowałam w 33 minuty (w dokładnie tyle, ile deklaruje producent z wykorzystaniem oryginalnej kostki obsługującej SuperCharge 100 W), natomiast korzystając z ładowarki Hama w takim czasie udało się uzyskać 70% naładowania – do 100% dobił po kolejnym kwadransie, czyli w sumie po 50 minutach.
To wciąż bardzo dobry wynik, ale należy mieć na uwadze, że stosowanie różnych technologii szybkiego ładowania przez producentów to wyzwanie dla nas, klientów, by odpowiednio dobrać ładowarkę – zwłaszcza pod urządzenia z różnym logo na obudowie. Droga Unio, może po zabraniu ładowarek z pudełek smartfonów to jest kolejna rzecz, nad którą warto się w końcu naprawdę mocno pochylić?
Przed przejściem dalej wypadałoby jeszcze choć potwierdzić, że gniazdo USB A wykorzystuje swój pełen potencjał (18 W). I rzeczywiście tak jest, bo po podłączeniu do niego praktycznie rozładowanego powerbanku Hama PD20HD podawał dokładnie tyle, ile powinien – 18 W (moc wejściowa wynosiła 21 W).


Ładowanie kilku urządzeń jednocześnie
A co z jednoczesnym ładowaniem trzech urządzeń? Zacznijmy od tego, że podczas podłączania kolejnego sprzętu do ładowarki ta na chwilę odcina zasilanie dla wszystkich urządzeń, które są podłączone – pewnie w celu zapobiegnięcia przepięciom. Warto jednak wiedzieć, że to całkowicie normalna i często spotykana w ładowarkach taktyka, a nie problem z akcesorium.
A oprócz tego ładowanie trzech urządzeń naraz to jest ciekawa historia. Zarówno na opakowaniu produktu, jak i na stronie Hama, widnieje przywołany przeze mnie podział mocy na poszczególne gniazda, pozwólcie, że przywołam: USB A + USB C1 + USB C2: 7,5 W + 45 W + 7,5 W. A ma to szalenie istotne znaczenie, bo… moje testy wykazały, że w rzeczywistości podział dla portów USB C 1 i 2 jest odwrotny.

Zaczęłam od ładowania powerbanku Hama PD20HD z USB A (14 W – tak, to wartość wyższa niż teoretycznie możliwa podczas jednoczesnego ładowania trzech urządzeń), Pixela 9 Pro z USB C 1 (7 W) i Matebooka 14s z USB C (41 W). Coś Wam tu nie pasuje? Powinno – wyraźnie widać, że USB C 2 podaje dużo wyższą moc niż USB C 1. Zresztą, potwierdziła to zamiana urządzeń miejscami ze sobą – Matebook ładował się wtedy z mocą tylko 9 W, a Pixel 9 Pro – 15 W. W pierwszym scenariuszu moc wejściowa (mierzona Voltcraft SEM5000) wynosiła 72 W, w drugim – już tylko 46 W.
Warto zatem mieć to na uwadze, chcąc np. ładować notebooka, który ośmioma watami po prostu się nie zadowoli – zwłaszcza podczas używania.

Podsumowanie
Płaska ładowarka Hama to akcesorium, które już od wyjęcia z pudełka “kupiło” mnie swoją formą – kompaktowość, niska waga, chowana wtyczka i podłączanie przewodu bez potrzeby jego zaginania to cechy, które są nie do przecenienia. Do tego obecność trzech gniazd ładowania sprawia, że jest maksymalnie praktyczna – zwłaszcza podczas wszelkiego rodzaju wyjazdów.
Brakuje mi jednak wsparcia dla większej liczby technologii szybkiego ładowania – Power Delivery i Quick Charge to jednak, jak wykazały moje testy, momentami nieco za mało. Muszę też wyrazić niewielkie obawy o rysowanie się górnej części ładowarki, której powierzchnia jest błyszcząca – o ile będziecie z niej korzystać stacjonarnie, nie powinna się zarysować, ale już podczas jej transportowania jak najbardziej może. Druga rzecz to obawa o wyłamanie się wtyczki – jakkolwiek świetne jest to, że jest chowana, to jednak każdy element ruchomy ma to do siebie, że jest podatny na wszelkie uszkodzenia mechaniczne, więc po prostu warto brać to pod uwagę.
Jak wspomniałam na wstępie, Hama niespecjalnie zaszalała z wyceną płaskiej ładowarki. Jej cena wynosi 179 złotych, czyli podobnie do rynkowej konkurencji. A ciekawostka jest taka, że akcesorium w Polsce jest tańsze niż w Niemczech, gdzie można je kupić za 55 euro (ok. 230 złotych w prostym przeliczeniu).
Materiał zawiera lokowanie ładowarki Hama. Producent nie miał wpływu na moją opinię na temat testowanego produktu.