Recenzja Lenovo Yoga Book 9i. Laptopowe origami

Na polskim rynku świeżo zadebiutował Lenovo Yoga Book 9i, który jako pierwszy laptop w ofercie marki ma dwa ekrany wykonane w technologii OLED. Miałam okazję korzystać z tego sprzętu na co dzień i o ile jestem zafascynowana samym projektem, tak jednocześnie odnoszę wrażenie, że jest on nieco przekombinowany.

Producenci już od kilku lat pracują nad projektami laptopów wyposażonych w dwa ekrany. Wśród nich zdaje się, że przoduje Asus, który wypuszcza kolejne produkty z wyświetlaczami czy to w touchpadzie, czy nad klawiaturą. W zeszłym roku wypuścił też Zenbooka 17 Fold OLED, który miał jeden 17,3-calowy elastyczny wyświetlacz, ale za to po złożeniu był dość gruby. 

Wspominam o nim, bo Lenovo Yoga Book 9i to konstrukcja z jednej strony podobna, a z drugiej podchodząca do tematu z nieco innej strony. Zamiast jednego, dużego, elastycznego ekranu, mamy dwa mniejsze, przedzielone zawiasem. Coś Wam to przypomina? 

Być może kojarzycie, że w 2017 roku na rynku pojawił się Yoga Book, który miał dwa ekrany IPS i stanowił właściwie protoplastę dla testowanego dziś modelu. Przejdźmy zatem do Lenovo Yoga Book 9i.

Właściwie to z czym my tu mamy do czynienia?

To jest pytanie, które pojawiało się za każdym razem, gdy wyjmowałam Yoga Booka 9i z plecaka. Na pierwszy rzut oka jest to bowiem standardowy laptop – wyglądem przypomina między innymi Lenovo Yoga Slim 7 Pro. Po jego otwarciu okazuje się, jak bardzo myliliśmy się w osądzie – brakuje mu przecież klawiatury. Tą można wyświetlić na ekranie lub… podpiąć magnetycznie, bo jest częścią zestawu sprzedażowego.

Wystarczy bowiem położyć klawiaturę w dolnej części ekranu, by wyżej wyświetliły się aplikacje w dwóch oknach obok siebie: Outlook i wiadomości (póki co nie ma możliwości zmiany tych widżetów – może kiedyś będzie… oby!). 

Można też umiejscowić ją w górnej części, wtedy w dolnej wyświetla się dotykowy touchpad. I fajnie, że jest taka opcja, ale osobiście skorzystałam z niej wyłącznie przez chwilę, by przekonać się, jak bardzo niewygodnie pisze się w takiej pozycji na dołączonej klawiaturze.

Klawiatura łączy się z laptopem magnetycznie, ale jest standardową klawiaturą bezprzewodową – można ją połączyć również z innymi urządzeniami przez Bluetooth. To też oznacza, że ma własny akumulator, który od czasu do czasu trzeba ładować. Jak często? To zależy oczywiście od tego, jak intensywnie z niej korzystamy. Średnio rozładowuje się 1% na kilka-kilkanaście godzin. Serio – trzyma bardzo długo.

Sama klawiatura jest zaskakująco wygodna w użyciu. Napisałam na niej sporo tekstów i mejli, a zatem do tego zastosowania sprawdza się wzorowo. Niestety, ma jedną wadę – nie jest podświetlana, co wieczorami czy nocami może stanowić problem. Ma też inną przywarę – korzystając z niej na płaskich powierzchniach (zamiast podłączenia magnetycznego z ekranem) lubi się ślizgać.

Oczywiście klawiatury fizycznej wcale nie trzeba używać – w zamian na dolnym ekranie laptopa może wyświetlać się klawiatura wirtualna czy też, po prostu, ekranowa. Nie jestem zwolenniczką tego rozwiązania, ale – przyznaję – sprawdza się w swojej roli zupełnie nieźle, choć wymaga poświęcenia czasu, by się do niej przyzwyczaić; niewątpliwie pomaga w tym reakcja zwrotna w postaci wibracji. 

Osobiście jednak nie byłam w stanie pisać dłuższych tekstów na niej – problemem okazywały się próby tapania w ekran wcale nie tak długimi paznokciami, co nie skutkuje reakcją ekranu. Dodatkowo też po prostu nie mogłam przyzwyczaić się do niej – szybkie odpisywanie na wiadomości tak, ale pisanie dłuższych tekstów odpada. 

Dodam jeszcze tylko, że klawiatura może wyświetlać się w dwóch trybach – analogicznie do tego, jak gdy przyłożymy klawiaturę fizyczną. Oczywiście działa też wprowadzanie wszelkich znaków z altem czy akcje z ctrl, a zatem nie ma problemów z odczytywaniem wielu palców jednocześnie.

W zestawie, poza klawiaturą, otrzymujemy folio stand i rysik. Stand ma tu olbrzymie znaczenie, bo to właśnie dzięki niemu możemy swobodnie korzystać z laptopa jak z rozłożonej książki – z dwoma ekranami obok siebie (przy czym jest tylko jeden kąt postawienia urządzenia, o czym warto pamiętać) lub w pozycji wodospadu, gdy oba ekrany umieszczone są na linii wzroku i klawiatura przed nimi. Fajna sprawa!

Początkowo obawiałam się o stabilność folio stand, bo w końcu musi utrzymać prawie 1,5-kilogramowe urządzenie, ale okazało się, że jest dużo bardziej stabilne, niż mi się wydawało. Jasne, urządzenie przechyla się delikatnie w stronę podstawy laptopa, która jest cięższa, ale praw fizyki się nie oszuka.

Inna rzecz, że chcąc zabrać ze sobą w podróż zarówno laptopa, jak i folio stand i klawiaturę, te dwa akcesoria musimy spakować osobno, przy czym folio stand stanowi etui dla klawiatury. Nie ma możliwości zamknięcia jej wewnątrz laptopa. Znaczy… teoretycznie jest, ale laptop nie zamyka się wtedy na płasko, co mija się z celem. Sam rysik z kolei ma swoje miejsce w folio standzie, więc nie musicie się obawiać o jego zgubienie.

Tu warto od razu wspomnieć o gestach, które są niesamowicie przydatne podczas korzystania z Yoga Booka 9i. Wykorzystujemy trzy palce, pięć lub osiem – w zależności od tego, co chcemy w danej chwili zrobić. Przykładając do ekranu trzy palce – uruchamiamy touchpad, którego wielkość możemy dowolnie modyfikować. Pięć palców zmienia nam widok na wodospad – czyli przechodzący przez oba ekrany pionowo. Osiem palców (lub więcej) uruchamia klawiaturę ekranową.

Jak to wygląda w praktyce? Rzućcie okiem: 

Specyfikacja Lenovo Yoga Book 9i Gen 8:

  • dwa dotykowe wyświetlacze PureSight OLED o przekątnej 13,3”, rozdzielczości 2K, proporcjach 16:10, częstotliwości odświeżania 60 Hz, jasności 400 nitów, 100% DCI-P3,
  • procesor Intel Core i7-1355U z Intel Iris Xe,
  • 16 GB RAM LPDDR5X,
  • Windows 11 Home,
  • dysk PCIe SSD Gen 4 o pojemności 1 TB,
  • 2 głośniki o mocy 2 W i 2 głośniki Bowers & Wilkins speakers o mocy 1 W,
  • kamera 5 Mpix ze wsparciem Windows Hello,
  • WiFi 6E,
  • Bluetooth 5.2,
  • 3x Thunderbolt 4,
  • akumulator o pojemności 65 Wh,
  • wymiary: 299,1 × 203,9 × 15,95 mm,
  • waga: 1,34 kg.

Cena Lenovo Yoga Book 9i w momencie publikacji recenzji: 12999 złotych

Lenovo Yoga Book 9i

Wzornictwo, jakość wykonania

Od pewnego czasu nowe laptopy Lenovo mają zaoblone krawędzie, przez co trudno je pomylić z konkurencją. W przypadku Yoga Book 9i producent też postawił na taki design – zarówno w przypadku samej konstrukcji laptopa, jak i dedykowanej mu klawiatury, dzięki czemu całość jest spójna.

Podoba mi się, że obudowa urządzenia jest matowa, ale jednocześnie siedzą we mnie dwa wilki, bo zbiera odciski palców jak oszalała, co może doprowadzać do szału. A to jeszcze nie wszystko, bo większe powody do irytacji sprawiają wspomniane krawędzie, które są błyszczące i mocno rzucają się w oczy. Po co? Nie wiem i, nie ukrywam, nie rozumiem tego zagrania, bo nie dość, że mogą się łatwo rysować, to jeszcze odbijają w sobie wszystko. No nie wiem, nie jestem fanką tego rozwiązania.

Biorąc jednak pod uwagę samą jakość wykonania, tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń – jest doskonale. Oba ekrany zostały połączone jednym, długim zawiasem, w środku którego umieszczony został soundbar. Nie dość, że dobrze wygląda, to jeszcze ma równie dobrze grać. Czy tak jest?

Lenovo Yoga Book 9i stawia przed sobą duże wymagania. Cena tego sprzętu jest niemała, więc też użytkownik niemało będzie od niego oczekiwał. Jeżeli chodzi o sprawę audio, muszę stwierdzić, że współpracą Lenovo z Bowers & Wilkins przebiegła pomyślnie.

Cienki i niepozorny zestaw głośników przebiegający przez środek urządzenia wraz z dodatkowymi głośnikami od spodu przy bocznych krawędziach dają mylne wrażenie niskiej mocy i małej jakości dźwięku. Ale to wrażenie zanika po odpaleniu pierwszego utworu czy filmu. Jak się bowiem okazuje, dostajemy naprawdę wydajny zestaw, który jak na konwertowalnego laptopa jest w mojej ocenie jednym z lepszych na rynku.

Głośniki budują fajną scenę muzyczną. Mamy tu donośny i głośny dźwięk, nawet mocne basy, jak na tak niepozorne urządzenie, i nieźle wypozycjonowane tony średnie i wysokie. 

Jak już mówiłem, wysoka cena, to i wysokie wymagania. Stwierdzam jednak, że Lenovo podołało temu zadaniu w kwestii audio. 

Wracamy do Kasi.

Ramki wokół ekranu, zwłaszcza górne, są dość sporych rozmiarów. W jednej z nich umieszczona jest kamerka 5 Mpix, którą można wykorzystać zarówno do odblokowywania urządzenia z pomocą Windows Hello, jak i do połączeń wideo. Sama jakość mogłaby być lepsza – w oczy rzucają się liczne prześwietlenia kadru, jak i zaszumienia. 

Co ważne, na prawej krawędzi laptopa umieszczony jest przełącznik, który pozwala fizycznie blokować dostęp do podglądu z kamery – super sprawa zwłaszcza dla osób, które dbają o swoją prywatność (a mam nadzieję, że jest takich coraz więcej).

Osobiście brakuje mi czytnika linii papilarnych, ale samo rozpoznawanie twarzy, które jest szybkie, jest w stanie go skutecznie zastąpić.

Jeśli chodzi o porty i złącza, Yoga Book 9i rozczarowuje. Znajdziemy tu wyłącznie trzy porty Thunderbolt 4 – jeden po lewej stronie, dwa po prawej. I to tyle – nic więcej. Tak, dobrze czytacie – nie ma tu ani gniazda 3.5 mm jack, ani slotu na karty choćby microSD.

Wyświetlacze to klasa sama w sobie

Lenovo miało już w swojej ofercie dwuekranowe laptopy. Dotychczas były to jednak jednostki wykonane w technologii IPS. Nadszedł czas, w którym nawet w relatywnie tanich laptopach zaczęły pojawiać się panele OLED, więc kwestią czasu było wprowadzenie na rynek modelu z dwoma ekranami OLED-owymi właśnie. 

Lenovo zaprezentowało takie urządzenie na targach CES 2023 i z miejsca stało się hitem – mówiono nawet, że to produkt z przyszłości. Coś w tym rzeczywiście jest, zwłaszcza patrząc na możliwości ustawień, w jakich można z niego korzystać, jak i… ceny ;)

A skoro już o ustawieniach mowa, musicie wiedzieć, że Lenovo Yoga Book 9i ma obracany o 360 stopni ekran. To oznacza, że można z niego korzystać zarówno w trybie laptopa, ale też namiotu, prezentacji czy tabletu. Możliwości jest tu od groma, a gdy do tego dodamy jeszcze opcje związane z folio stand – jest ich jeszcze więcej. 

No WOW, serio, jestem pod wrażeniem. To takie laptopowe origami, dzięki któremu jesteśmy w stanie korzystać z urządzenia tak, jak tylko zapragniemy. Chyba nie ma na rynku bardziej elastycznego pod tym względem laptopa.

Jeśli chodzi o technikalia wiecie już, że Lenovo Yoga Book 9i ma dwa dotykowe wyświetlacze OLED-owe o przekątnej 13,3” i rozdzielczości 2880×1800 pikseli. Ich proporcje to 16:10, częstotliwość odświeżania 60 Hz (szkoda, że nie choćby 90 Hz, bo – zwłaszcza w tej cenie – aż się o to prosi) i jasność na poziomie 400 nitów. 

W pełnym słońcu z błyszczącymi ekranami będziecie walczyć, ale gdy znajdziecie odrobinę cienia na tarasie czy w kawiarnianym ogródku, korzystanie z urządzenia będzie jak najbardziej możliwe. Spędziłam tak kilka dni (więcej się nie dało, bo dotarły do nas upały) i zdecydowanie nie mogłam narzekać. Inna rzecz, że błyszczące ekrany odbijają w sobie wszystko, a to już jest kwestią przyzwyczajenia.

Co istotne, jasność wyświetlaczy można zmieniać niezależnie – jeśli zatem nie używamy dolnego ekranu, bo na przykład leży na nim klawiatura (a z moich obserwacji wygląda na to, że ekran pod nią się nie wygasza), to możemy jasność dolnego ekranu zmniejszyć do minimum, co powinno pozwolić zaoszczędzić nieco baterii. Choć… czy tak jest – sprawdźcie w odpowiedniej sekcji poniżej.

Lenovo Yoga Book 9i

Działanie, oprogramowanie

Choć kosztuje kilkanaście tysięcy złotych, jak porządny laptop gamingowy…, nie jest to tego typu maszyna. Nie oczekujcie od niej najwyższej wydajności czy możliwości ogrywania najnowszych tytułów na maksymalnych detalach. Yoga Book 9i to pokaz siły producenta, który przede wszystkim ma udowodnić światu, jak ciekawy projekt można wdrożyć w życie – choć o parametrach, które znajdziemy w sporo tańszych (ale po prostu zwykłych) laptopach.

Wspominam o tym, bo to nie jest tak, że kupując sprzęt za kupę siana zawsze otrzymujemy speckę z najwyższej półki. W tym przypadku wszystkie moce postawiono na ekrany OLED i ich możliwości, a nie podzespoły. Inna rzecz, mam wątpliwości czy osoby, będące w gronie odbiorców tego sprzętu, oczekują lub oczekiwałyby czegoś więcej. Zwłaszcza, że to raczej sprzęt na pokaz, na spotkania biznesowe, do biura, kawiarni, etc., a nie do wyższych celów… ;)

Przechodząc jednak do sedna – z Lenovo Yoga Book 9i korzystałam typowo do pracy biurowej. Oznacza to przeglądarkę Chrome z otwartymi kilkunastoma kartami (podczas przełączania się pomiędzy nimi nie było przeładowań zawartości stron), pracę na plikach, jak i w Wordzie i Excelu. Z każdym tym zadaniem urządzenie poradziło sobie bezproblemowo.

Kultura pracy też stoi na bardzo dobrym poziomie. Wydajnościowo mamy do czynienia z urządzeniem, które idealnie sprawdzi się w pracy biurowej, a po niej pozwoli odpocząć przeglądając newsy czy portale społecznościowe. Jeśli chodzi o głośności pracy, Lenovo Yoga Book 9i jest właściwie bezgłośny – podczas użytkowania go przez kilka godzin dziennie nie słyszałam, by włączyły się wentylatory. 

To też jednak sprawia, że obudowa – zwłaszcza od dołu – lubi stać się ciepła. Nie doświadczycie tego dopóki nie będziecie pracować z laptopem na kolanach lub po dłuższej sesji użytkowania sprzętu nie dotknięcie jego spodu. Jest jeszcze jeden moment, gdy to możecie poczuć – pisząc na ekranowej klawiaturze, gdy ta umieszczona jest w górnej części dolnego ekranu (to właśnie w tamtej okolicy obudowa robi się odczuwalnie ciepła).

Niskonapięciowy procesor Intel Core i7-1355U wyłącznie ze zintegrowaną grafiką, bez dedykowanej karty graficznej, średnio sprawdzi się w grach. Jasne, możecie odpalić na nim mobilne tytuły i z tymi poradzi sobie nieźle, ale gdy mowa jest o grach AAA – może być sporo gorzej. Jeśli po pracy zamierzacie pograć w gry w chmurze, to Yoga Book 9i jak najbardziej Wam to umożliwi.

A pozostając jeszcze w temacie gamingu, są trzy gry, które wspierają widok dwóch ekranów jednocześnie – na górnym gramy, na dolnym pojawiają się ważne informacje związane z grą, jak np. zarys toru w grze wyścigowej. Wspierane tytuły to Asphalt 9, Modern Combat 5 i Dungeon Hunter 5. Chyba się ze mną zgodzicie – trochę mało.

Zostając jeszcze w temacie dodatkowych funkcji ekranu… przechodząc samouczek, dostępny na testowym egzemplarzu, natknęłam się na kilka opcji, które mają zostać udostępnione wkrótce. Wśród nich Smart Reader – do wykorzystywania obu ekranów do czytania książek.

Nie wiadomo jednak co to “wkrótce” konkretnie oznacza, ale coś czuję, że raczej „wkrótce”, a nie „w bliżej nieokreślonej przyszłości”. Wszystko przez to, że inna opcja na początku testów nie była dostępna, a teraz jest – a mowa o Smart Note. Do niej przejdę jednak przy omawianiu rysika.

Czas pracy 

W Lenovo Yoga Book 9i zastosowano akumulator o pojemności 65 Wh. Czas zweryfikować, jak długo jesteśmy w stanie na nim pracować.

Testy zaczęłam od pracy biurowej w normalnym trybie, czyli używając urządzenia jak laptop z podłączoną klawiaturą, leżącą na dolnym ekranie, z jasnością obu ekranów na 50%. W takim scenariuszu użytkowania sprzęt pozwolił na pracę biurową przez zaskakująco długi czas – 8 godzin i 15 minut.

W podobnym zastosowaniu, tyle że z jasnością ekranów ustawioną na 100%, czas pracy skrócił się do i tak dobrych 6 godzin. A co w momencie, gdy główny ekran zostawimy na 100%, a jasność dolnego ustawimy na minimalną? Co ciekawe… nic. Uzyskałam… nieco krótszy czas pracy, do 6 godzin zabrakło kwadransu. Żeby to jednak potwierdzić, przeprowadziłam drugi podobny cykl pracy i… czas pracy zamknął się w 5 godzinach, czyli był jeszcze krótszy, choć praca wciąż była typowo biurowa.

Jako ciekawostkę mogę dodać jeszcze cykl przeprowadzony na typowym binge-watchingu, czyli oglądamy Netfliksa z jasnością ekranów na 100%. W takim trybie laptop wytrzymał, uwaga… 8 godzin i 20 minut. To wręcz rewelacyjny czas, jak na tego typu konstrukcję.

W zestawie sprzedażowym otrzymujemy 65-watową ładowarkę, która w godzinę ładuje Yoga Booka 9i do 70%, w półtorej godziny do 90%, a w dwie godziny – do pełna.

Lenovo Yoga Book 9i

Rysik

Rysik zasilany jest baterią AAA, czyli tak zwanym małym paluszkiem, co uznaję za wadę – magnetyczny system ładowania sprawdziłby się lepiej. Bo, hej!, kto będzie miał pod ręką zapasową baterię, gdy ta się rozładuje? Ale nie tylko o to chodzi – w sporej części tabletów wystarczy przyłożyć rysik do obudowy, by szybko naładować jego akumulator i by zawsze był gotowy do pracy. Jasne, bateria nie rozładuje się zbyt szybko, ale jakoś tak mam wewnętrzne opory przed takim rozwiązaniem.

Obudowa stylusa skrywa dwa przyciski – dolny i górny. Do każdego z nich można przypisać dedykowane działanie, jak np. kopiowanie, uruchamianie przeglądarki internetowej, wstecz, dalej, etc.

Sam rysik może służyć głównie do zaznaczania tekstu na stronach internetowych czy w dokumentach, robienia notatek czy wreszcie rysowania. Obsługuje 4096 poziomów nacisku, a w dłoni czuć, jakby był normalnym długopisem, co z kolei jest sporą zaletą.

Co jednak szalenie istotne, jak już wiecie, w trakcie trwania testów, urządzenie otrzymało aktualizację, a wraz z nią szereg możliwości związanych ze Smart Note. Dzięki temu rysik zyskał mnóstwo dodatkowych opcji, jak na przykład szybkie robienie screenshotów przesuwając rysik od lewego rogu ekranu ku jego środkowi, które wykorzystywałam najczęściej, czy na przykład otwieranie Smart Note analogicznym ruchem, ale z prawego dolnego rogu.

Podsumowanie

Laptopowe origami – to według mnie najlepsze określenie Lenovo Yoga Book 9i. Trudno roztrząsać czy warto go kupić, czy nie, bo kwestia jest inna – jeśli kogoś na niego stać i będzie miał zachciankę, by wejść w jego posiadanie, to po prostu to zrobi.

To doskonały pokaz sił Lenovo. Yoga Book 9i jest laptopem, który ma wskazać kierunek, w którym dwuekranowe jednostki będą zmierzały w najbliższym czasie. To projekt, który ma w nas wzbudzić emocje. I wreszcie to sprzęt, który nie jest jedynie prototypem, a urządzeniem, po które można wejść do sklepu i po chwili z nim z niego wyjść. Drogim, ale to bez znaczenia.

Wierzcie mi, że znam sporo osób, które kupią ten sprzęt tylko po to, by móc zaszpanować przed publicznością na spotkaniu biznesowym, prezentacji przed klientami czy po prostu wśród ludzi w kawiarni. Gdy kiedyś projekt dwuekranowego laptopa wejdzie pod strzechy i stanieje, i będzie można mówić o masowym produkcie, jego postrzeganie się zmieni. 

Póki co jednak po to ten sprzęt powstał – by się pokazać, ale też by się wyróżniać z tłumu. Przyznacie jednak, że potencjał ma ogromny. Liczba sposobów jego użytkowania i zastosowań (łącznie z funkcjami, które jeszcze nie są dostępne) dają obraz wszechstronnego urządzenia, które każdy z nas będzie wykorzystywał na swój sposób. 

I to jest właśnie piękne w takim sprzęcie.

Wybierając jednak zdroworozsądkowo trzeba pamiętać, że Lenovo Yoga Book 9i kosztuje 12999 złotych – w tej cenie można mieć dużo wydajniejszego, aczkolwiek “standardowego” laptopa z dedykowaną kartą graficzną, który będzie bardziej uniwersalny pod względem zastosowań dla wymagających. Co więcej, ten sprzęt ma tylko trzy porty Thunderbolt – a zatem żadnego USB A, gniazda jack 3.5 mm czy slotu kart microSD). Do tego dołączona klawiatura nie jest podświetlana.

Nie można mu jednak odmówić innowacyjności – a to właśnie o nią w tym projekcie chodzi najbardziej.

Recenzja Lenovo Yoga Book 9i. Laptopowe origami
Zalety
OLED-owe ekrany
gesty ułatwiające użytkowanie sprzętu
konstrukcja 360 stopni
bardzo dobra jakość audio
zaskakująco dobry czas pracy jak na dwuekranową konstrukcję
uniwersalność dzięki folio stand
wygodna klawiatura i rysik w zestawie
Windows Hello
eleganckie wzornictwo (choć te błyszczące krawędzie doprowadzają do szału...)
jakość wykonania
Wady / braki
ubogie zaplecze portów i złączy
brak podświetlenia klawiatury
brak czytnika linii papilarnych
rysik zasilany baterią AAA zamiast ładowany magnetycznie
trochę szkoda, że ekrany nie mają wyższego odświeżania niż 60 Hz
cena jak za wypasionego laptopa gamingowego o świetnych parametrach, którym nie jest
8
Ocena