Recenzja Diablo IV. Czy właśnie poznaliśmy grę roku?

Grafika z Diablo IV (źródło: tabletowo.pl)

Nadszedł długo wyczekiwany moment, gdy wreszcie możemy zaprezentować naszym czytelnikom recenzję Diablo IV. Gry, na którą czeka prawie cały gamingowy świat i która z góry jest pretendentem do miana „gry roku” – czy słusznie?

Diablo IV elektryzuje graczy

Z całą pewnością należy jasno stwierdzić, że Diablo to seria gier, która bardzo mocno elektryzuje graczy. Od legendarnych części, przez po prostu dobrą trójkę, aż po znienawidzony przez społeczność Immortal.

Już 6 czerwca zadebiutuje kolejna część serii, tym razem opatrzona numerkiem „IV”. Nastroje graczy są jasne – wyczekują premiery tego tytułu jak pierwszej gwiazdki za dzieciaka. Jeszcze przed debiutem Diablo w oczach wielu jest mocnym kandydatem do gry roku i to pomimo tego, że dopiero Zelda miała swoją premierę.

Blizzard, tworząc nowe Diablo, na pewno nie miał prostego wyzwania. Po tym, jak fatalnie mu szło z dodatkami do World of Warcraft (kolejno: Battle for Azeroth oraz Shadowlandsy), a także po fatalnym debiucie mobilki Immortal, istniały spore obawy, że i czwórka podzieli los bliźniaczych gier.

Tak się jednak nie stało, a Diablo IV to bardzo dobra gra, o czym przekonacie się niżej.

Mrok, wszędzie widać mrok

Diablo IV pod kątem klimatu jest takie, jak oczekiwali fani. Czuć wszech otaczające graczy zło, mrok, piekielne zastępy potworów, a przede wszystkim tą przeklętą Lilith. Zapewne w sieci znajdą się osoby narzekające na klimat, ale prawdopodobnie będą to ci gracze, którym wiecznie coś nie pasuje i zawsze znajdą jakiś powód do narzekania. Dla mnie stylistyka zbudowanego świata jest po prostu idealna dla tej gry. Tak sobie wyobrażałem następcę trzeciej części.

Przede wszystkim widać, że Diablo IV nie zostało zrobione na jedno kopyto (no, może za wyjątkiem przeciwników, ale do tego wrócimy później). Same krainy różnią się od siebie. Raz zwiedzamy śnieżne szczyty i górskie ścieżki, a innym razem podróżujemy po pustyni lub zapomnianym mieście. Co najważniejsze, to fakt, że wszędzie jest mroczno i prawie za każdą ścianą czeka na nas wróg.

O ile do mrocznej grafiki i stylistyki deweloperzy mocno się przyłożyli, tak pod kątem modelu postaci już nie jest tak kolorowo. Gdy zbliżymy kamerę na naszego bohatera lub po prostu przyjrzymy się uważnie ekranowi wyboru postaci, zauważymy, że tekstury nie wyglądają tak, jak powinny w 2023 roku. Widać tutaj spory krok wstecz o prawie… pół dekady. Trudno tutaj obronić deweloperów, którzy mogli nad tym aspektem bardziej popracować.

Co prawda jest to mały detal i w codziennej grze tego nie widzisz, ale jednak jest to mały kamyczek do ogródka Blizzarda. Na całe szczęście, jeden z niewielu. Jak już przy gameplay’u jesteśmy, warto także poruszyć kwestię optymalizacji, ponieważ ta jest na… wysokim poziomie!

Tytuł ogrywałem na komputerze wyposażonym w AMD Ryzen 5 5600X oraz AMD Radeon RX 6600XT i 16 GB RAM. Na wysokich ustawieniach nie miałem ani jednego dropu FPS!

Klimat z Diablo II, ale gameplay na miarę 2023 roku

Gdyby ktoś miał streścić recenzję Diablo IV tylko do jednego zdania, mógłby się posłużyć podanym tytułem nagłówka. Blizzard odpowiednio podszedł do tematu i wyciągnął najlepsze elementy z legendarnego Diablo II, a także dodał do tego rozwiązania na miarę obecnych czasów. Dzięki temu nie musimy zbierać miksturek na pasie, ponieważ same się dodają do naszej puli. Z gry usunięto także „poty na manę”, ponieważ ta odnawia się poprzez zwykłe ataki (lub inne umiejętności, w zależności od klasy oraz wybranego builda).

Jasne, to wszystko było już w trójce, ale teraz jest to bardzo intuicyjne oraz usprawnione. Tak samo rzeczy w ekwipunku zajmują tyle samo miejsca, a drzewko umiejętności wygląda lepiej (chociaż zapewne znajdzie się masa osób z zupełnie innym zdaniem).

Do tego trójwymiarowa grafika, która pozwoliła na nowe animacje oraz ciekawe rozwiązania, a także skalowanie świata. Trudno ostatnią z tych rzeczy nazwać minusem, ale mi się osobiście takie rozwiązanie nie podoba. Wiem jednak, że to kwestia gustu.

Nawet w podziemiach są ci sami przeciwnicy (źródło: tabletowo.pl)

Ja jednak wolę, gdy czuję, jak moja postać rośnie na sile i te same potwory, z którymi miałem problem na 5. poziomie, na 25. powinny umierać na pstryknięcie palcem. Być może deweloperzy zdecydowali się na taki zabieg ze względu na to, że w grze relatywnie nie ma aż tylu różnorodnych przeciwników? Odniosłem nieodparte wrażenie, że mogli postarać się o zrobienie większej liczby rodzajów rywali.

Walka to kluczowy element

Tak, jak na Diablo przystało, w czwórce walka jest kluczowym elementem rozgrywki, a cała reszta to tło dla niej. Diablo IV od np. takiego Immortal różni to, że gra nie jest „automatyczna”, tj. trzeba się skupić na rozgrywce.

Komputer nic nie zrobi za nas, a chwila nieuwagi i można się niemiło zaskoczyć (lub zaczynać dungeon od nowa). Każde uderzenie niedźwiedzia czy kościotrupa tutaj „sporo waży”, a do tego bossy nie są tak łatwe, jak w trójce.

Ogólnie sama walka różni się trochę od poprzedniej części. Dalej mamy tylko kilka umiejętności do wykorzystania, cooldowny i masę potworów, ale nie ma tutaj tylu błyskotek i wybuchów na ekranie. Same animacje skilli są mroczne i idealnie oddają charakter gry. Co więcej, podczas tych prawie 10 dni, gdy testowałem Diablo IV, ani na chwilę walka mi się nie znudziła.

Owszem, bywały trudne momenty, kilka razy umarłem lub musiałem się wycofać, ale w gruncie rzeczy takie wyzwanie sprawiło mi sporo frajdy. Wraz z kolejnymi odblokowanymi umiejętnościami rosła też siła mojej postaci, podobnie jak wrogów, ale dzięki „nowym zabawkom” jeszcze prościej mi się ich eliminowało. Co więcej, w grze nie istnieje „jeden prawilny build”, którym każdy musi grać. Na przykład na 34. poziomie mój mroźny mag siekał rywali na kawałki w ten sposób:

https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2023/05/diablo-iv.mp4
Gameplay z Diablo IV wygląda zacnie (źródło: tabletowo.pl)

Podczas tej kilkudniowej zabawy Diablo IV ogrywałem magiem, który na początku zbudowałem pod ogniste hydry, a później przerzuciłem się na build oparty o mroźne czary – działał tak samo dobrze. W najnowszym Diablo nie ma jednej drogi do sukcesu, a bardziej liczy się to, co sprawia nam wiele frajdy. Szczególnie, że w trakcie kolejnych sezonów balans będzie regularnie zmieniany.

Diablo IV to kilka nowych rozwiązań

Diablo IV ma kilka nowych lub po prostu odświeżonych rozwiązań. Chyba najważniejszym z nich są legendarne zestawy uzbrojenia. Teraz nie korzystamy już z setów odmieniających całkowicie umiejętności, tak jak to było chociażby w trójce, a zamiast tego dostajemy ich lekki tuning wraz z legendarnymi przedmiotami. Te często mają podobne efekty do aspektów, które można zdobyć poprzez przejście dungeona.

Dane podziemie ma aspekt przypisany do konkretnej klasy, dlatego dobrą radą jest odkrywanie jak największego terenu na bieżąco, dzięki czemu będziecie mogli zgarnąć potrzebne Wam aspekty, a zaufajcie mi, warto to zrobić. Poza tym to urozmaica rozgrywkę – tak samo jak wyzwania.

Te podzielono na kilka kategorii, jak np. klasowe czy te związane z potworami, gdzie musimy chociażby zabić 30 potworów w ciągu 5 sekund. Nie jest to nic, co wymagałoby sporo pracy włożonej przez deweloperów, a stanowi ciekawy dodatek do rozgrywki!

Znacząco zmniejszono także drop rate legendarnych itemów. Nie ma już tego tak dużo, jak w trójce i wydropienie potrzebnej nam legendarki faktycznie daje uczucie „wow, to jest to, czego potrzebowałem”, a nie takie „ok, mam to”, jak to było w Diablo III. Niektóre klasy potrzebują więcej elementu buildu, żeby ten jako tako działał, a inne mniej. Nekromantą gra się sama przechodzi, a z kolei magiem trzeba się trochę nagłówkować.

Na potrzebny gear trzeba poczekać (źródło: tabletowo.pl)

Diablo IV nie poszło także na skróty jeśli chodzi o względy fabularne i wreszcie przygotowało opowieść, która niesamowicie wciąga. Z wiadomych względów nie zdradzę tutaj nic więcej na ten temat. Mogę jedynie napisać, że poziom pierwszego aktu został utrzymany, jak nie pobity, w kolejnych. No i wreszcie zadania poboczne są ciekawie skonstruowane i aż chce się je robić!

Twórcy pozostawili nam także standardową możliwość dostosowania ustawień graficznych i dźwiękowych. Podane wymagania sprzętowe nie są wysokie, dzięki czemu większość komputerów powinna odpalić ten tytuł na wysokich nastawach w rozdzielczości Full HD.

Diablo IV pozostawia sporo pytań

Na ten moment stan Diablo IV pozostawia po sobie nie tylko same super wrażenia, ale także sporo pytań. Pierwszym z nich, który automatycznie się nasuwa, to w jaki dokładnie sposób produkcja będzie rozwijania w kolejnych sezonach. W końcu ma to być „gra-usługa”, z regularnym wsparciem, a zyski z Item Shopu mają być przeznaczone na rozwijanie Diablo.

Do tego Blizzard stoi przed nie lada wyzwaniem – musi zapewnić nie tylko nowe, standardowe aktualizacje, ale także regularnie rozwijać end game, co – patrząc na Diablo III – wcale nie jest takie proste. W gruncie rzeczy w trójce rozgrywka sprowadzała się do dwóch-trzech aktywności, co jest dość słabym rozwiązaniem, a na pewno w tego typu grach można to rozwiązać lepiej, a także znacząco rozwinąć system PvP.

Diablo IV jest wielkie – dosłownie i w przenośni

Diablo IV jest po prostu wielką grą i to pod każdym tego słowa znaczeniem. Przejście kampanii to około 35-40 godzin, z kolei dobicie maksymalnego poziomu ma nam zająć aż ponad 100 godzin. To jednak nie będzie koniec zabawy, ponieważ wtedy będziemy mogli się zajmować jeszcze end gamowym contentem, a do tego wszystkiego dochodzi fakt, że jest to po prostu dobrze zrobiona produkcja.

Sama kampania fabularna jest warta wydania tych ponad 300 złotych, a jak weźmiemy pod uwagę dodatkowe dungeony, wydarzenia w otwartym świecie, poboczne questy czy wreszcie end gamowy content, okazuje się, że możemy spędzić w tej grze kilkaset godzin i dalej się dobrze bawić.

Niewątpliwie Diablo IV ma o wiele więcej plusów niż minusów. Blizzard odrobił lekcje z Diablo III oraz poprzednich dodatków do World of Warcraft i oferuje nam dopracowany tytuł. Nie jest to rewolucja względem trójki, a bardziej ewolucja, ale zrobiona z głową i przez pasjonatów, którzy wiedzą, co należało poprawić lub przebudować.

Diablo IV jest 9/10 (źródło: tabletowo.pl)

No i na koniec jeszcze jedna kwestia – trzecia część gry była grywalna dopiero po wyjściu dodatku Reaper of Souls, gdzie dodano Szczeliny. Wcześniej był to nudny tytuł, który po wbiciu maksymalnego poziomu nie dawał graczom nic specjalnego.

Diablo IV od samego początku ma oferować content w end gamie, który ma być rozwijany co kilka miesięcy (wraz z kolejnymi sezonami). To znacząca różnica i nie trzeba będzie czekać dwa lata na dodatek. Zresztą nie wiem, co mogliby w nim dodać – chyba tylko lepszy system PvP!

Na koniec dodam tylko jedno – w moim osobistym rankingu na ten moment Diablo IV jest grą roku. Nie jest to idealny tytuł, ale na solidne 9 na 10 zasługuje i jest warte każdej złotówki, którą przyjdzie nam zapłacić.

Mam tylko nadzieję, że Blizzard nie zepsuje tego po premierze – tak, jak było chociażby w przypadku Shadowlandsów…

Recenzja Diablo IV. Czy właśnie poznaliśmy grę roku?
Zalety
Świetny, mroczny klimat
Dobra optymalizacja
Przyjemny gameplay
Świetnie zaprojektowany system walk
Niesamowicie wciągająca fabuła
Znowu ta przeklęta Lilith :)
Setki godzin dobrej zabawy
Wady
Brak rozwiniętego PvP
Mała różnorodność wśród rywali
9
Ocena
Exit mobile version