(fot. Google One)

Tuzin nowych filtrów do edycji filmów w Zdjęciach Google – ale nie dla wszystkich

Google ostatnimi czasy nie szczędzi dodatkowych funkcji użytkownikom swoich aplikacji. Kolejne nowości w aplikacji Zdjęcia zachęcają do używania jej jako głównego narzędzia do gromadzenia i przeglądania albumów z wakacji, ale także do… płacenia za te nowe możliwości.

Przebitki z wakacji jak malowane

Prawdopodobnie bezpowrotnie minęły już czasy żmudnego przerzucania filmów ze smartfona na komputer, by stworzyć na desktopie zabawny klip z wycieczki wartej zapamiętania. Rolę szybkich edytorów przejęły mobilne aplikacje, które niemal w lot sklecą dla nas przyjemny zestaw przebitek przypominających przyjemne letnie dni.

Ba, w tym celu nie trzeba już pobierać jakichś dziwnych aplikacji spoza sklepu Google Play czy App Store – często sami producenci urządzeń integrują w systemowych edytorach filmów odpowiednie narzędzia. Taką drogą poszedł też gigant z Mountain View, wyposażając aplikację Zdjęcia w najbardziej podstawowe funkcje.

Choć osobiście wolę inne aplikacje do edycji wideo na Androidzie, to Zdjęcia Google powinny wystarczyć do bazowych zastosowań – zwłaszcza po najnowszej aktualizacji aplikacji.

Zdjęcia Google Photos funkcja Magic Eraser
Funkcja Magicznej gumki w Zdjęciach Google (źródło: Google)

12 nowych filtrów Google, ale nie za darmo

Dwanaście nowych filtrów wideo czeka na właścicieli Pixeli i subskrybentów Google One. Tak, świeżo dodane efekty co prawda powinny być wkrótce widoczne w aplikacji Zdjęć, ale myli się ten, kto twierdzi, że Google da nam coś za darmo. Jeśli nie opłacamy subskrypcji dodatkowego miejsca na Dysku, możemy sobie na dodatki popatrzeć przez twitterową szybkę:

Wśród dostępnych opcji są takie imitujące rozrywanie kadru niczym starego drukowanego zdjęcia, wywołujące aberrację chromatyczną i inne mdłości graficzne, a także efekt rybiego oka czy „meksykanizowania” materiału przez nałożenie przeżółkniętego filtra. Zupełnie jak w Interstellarze podczas sceny pogoni za dronem na polu kukurydzy.

Zabawny jest fakt, że mimo posiadania Pixela oraz subskrypcji One, nijak nie byłem w stanie wywołać dodatkowych efektów w panelu edycji filmu. Można się spodziewać, że wspomniane funkcje będą pojawiać się w aplikacji oraz w wersji desktopowej Zdjęć Google stopniowo i zdążą się w nich zadomowić, zanim wrócimy z wakacji. Ktoś te filmy będzie musiał przecież składać.