Niezmiennie bawią mnie te przepychanki iPhone kontra reszta świata

Jutro konferencja Apple, na którą – chyba nie będzie przesadne to stwierdzenie – czeka cały świat. O 19 polskiego czasu rozpocznie się wydarzenie, które będą śledzili nie tylko fani i zwolennicy Apple, ale również cała reszta osób choćby w najmniejszym stopniu zainteresowana tym, co dzieje się na rynku nowych technologii. Tymczasem w sieci, na wiele godzin przed prezentacją nowych produktów, już trwa słowna walka pomiędzy fanami iPhone’ów i ich przeciwnikami. A mnie, naprawdę, niezmiennie i niezmiernie to bawi.

Wojenki słowne były, są i będą

Prowadzę Tabletowo od 7,5 roku. W sieci piszę od 9 lat. I raczej nie będziecie zdziwieni, gdy stwierdzę, że wojny w komentarzach pomiędzy użytkownikami iOS i Androida toczą się przez cały ten czas. O ile jednak przez cały rok są one w stanie niepisanego pokoju (z nielicznymi wyjątkami pomniejszych wojenek), tak na kilka dni przed prezentacją nowego iPhone’a standardowo zaczyna się istny boom i naparzanie jednego obozu w drugi. I oczywiście odwrotnie.

Po co? Dlaczego? Jaki w tym sens? Wybaczcie mi, ale nieszczególnie jestem w stanie to zrozumieć – choć staram się, jak mogę. Ale chyba po prostu takie mamy czasy, że musimy się wywyższać i musi panować przekonanie, że posiadany przez nas sprzęt, to najlepszy sprzęt na rynku – nawet, jeśli nim nie jest.

Niezależnie od tego, czy korzystacie z iPhone’a czy jakiegokolwiek innego smartfona z Androidem (wybór aktualnie jest w sumie ograniczony tylko do Androida) – czy to naprawdę sprawia, że musicie się wzajemnie wyzywać? Naprawdę uważacie, że jeśli ktoś korzysta z Samsunga zamiast z produktu Apple, to jest gorszy? Albo że go nie stać na iPhone’a? Bez jaj. Czasy, w których „jabłko” na obudowie jednoznacznie wiązało się z okazywaniem statusu społecznego, już odeszły. Zwłaszcza teraz, gdy poprzednie generacje iPhone’ów, oczywiście z drugiej ręki, są dostępne w dużo bardziej przystępnych cenach. Widok dzieciaków w liceach czy gimnazjach, latających z iPhone’ami w rękach, już raczej nikogo nie dziwi.

Teraz, żeby jeszcze bardziej pokazać swoją zamożność, trzeba kupić iPhone’a RED (bo przecież płacimy wtedy dokładnie za ten sam produkt, tylko że w innym, niestandardowym kolorze; choć jednocześnie mam nadzieję, że w tym przypadku kupujący są świadomi pomagania w szczytnym celu). Albo jubileuszowego iPhone’a X, który – jeśli wierzyć plotkom – będzie urządzeniem mocno limitowanym, bo wiele wskazuje na to że produkowany jest w ilości sztuk tylko tysiąca dziennie. Magia Apple pozostanie więc niezmienna.

iOS vs Android – śmieszna walka, najczęściej bez argumentów

Jestem osobą, która szybko adaptuje się do nowych warunków i rozwiązań. Przez moje ręce przechodzi masa smartfonów od różnych producentów i z różnymi wersjami różnych systemów. Do Androida jestem przywiązana najmocniej, bo jest tu szereg rozwiązań, które mi po prostu odpowiadają. Nie jest jednak tak, że iOS uważam za gorszy i trzymam się od niego z daleka. Jest to system mocno dopracowany, który… po prostu działa. I właśnie za to, w głównej mierze, jest tak lubiany. Ale żeby od razu toczyć wojny o to, który system jest lepszy, bez podawania konkretnych argumentów? Jak sami wiecie – właśnie tak jest najczęściej.

A ja jestem w stanie powiedzieć, czego mi w smartfonach Apple brakuje. A są to głównie trzy rzeczy, które androidowa konkurencja ma nie od dziś: ładowanie indukcyjne (za 24 godziny te słowa mogą być już nieaktualne), możliwość dokonywania płatności zbliżeniowych (niestety, Apple Pay w Polsce wciąż nie działa) oraz prozaiczny przycisk wstecz na dole urządzenia (niezależnie czy mówimy tu o dotykowym, czy fizycznym).

Faktem jest, że z Androida na iOS jest się trudno przestawić. Ale odwrotnie jest równie trudno. I warto mieć tego świadomość.

Co najważniejsze, Apple umie w optymalizację

Nawet, jeśli iPhone 8 i iPhone X faktycznie będą miały po 3 GB RAM-u, co w obliczu rynkowej konkurencji wygląda blado (4-6 GB), jestem przekonana, że nie będzie to miało najmniejszego znaczenia. Wystarczy, że spojrzycie na moje porównanie 11 flagowców, by przekonać się o tym, że iPhone 7 – mimo, że przecież jest zeszłorocznym modelem – jest w czołówce, jeśli chodzi o szybkość działania i wydajność w porównaniu do konkurencyjnych flagowców z roku bieżącego.

Nie, nie mam tu na myśli wyników uzyskiwanych w benchmarkach, bo te #nikogo, a faktyczną, rzeczywistą wydajność urządzenia. Pod tym względem Apple co roku odwala kawał dobrej roboty, więc i tym razem – zwłaszcza w przypadku jubileuszowego iPhone’a – jestem przekonana, że nie będzie inaczej.

Cokolwiek nie powiem, i tak będziecie kontynuować swoje potyczki słowne. Pod tym wpisem zresztą też

Ale wiecie co? Mnie naprawdę nie interesuje, czy korzystacie z iPhone’a, myPhone’a czy innego Phone’a – używajcie tego smartfona i systemu, który Wam odpowiada. Korzystajcie z tego smartfona, który to – DLA WAS – jest idealny.

Tylko nie wciskajcie na siłę każdemu dookoła, że ten konkretny smartfon jest najlepszy.

Bo nie jest. Dla każdego „lepszy” będzie inny.

_
A jutro o godzinie 19 zapraszam Was na Tabletowo – będziemy dla Was na bieżąco relacjonować to, co będzie się działo na konferencji Apple.