Huawei MateBook Fold Ultimate Design - fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl

Miałam w rękach Huawei MateBook Fold Ultimate Design. Jednej rzeczy bardzo żałuję

Będąc geekiem, mając pod ręką wszystkie najnowsze urządzenia – często jeszcze przed ich rynkową premierą – coraz trudniej o przyspieszone bicie serca. A jednak wciąż potrafi pojawić się sprzęt, który – już po chwili – wywołuje błysk w oku. Jednym z nich jest Huawei MateBook Fold Ultimate Design, z którym miałam okazję spędzić, niestety, tylko dłuższą chwilę. Żałuję, że to było tak krótkie spotkanie.

Dokładnie rok temu miałam możliwość zapoznania się z podwójnie składanym Huawei Mate XT. Fajnie było móc obcować z pierwszym tego typu urządzeniem na rynku, którego plan wprowadzenia do sprzedaży w Europie gdzieś tam majaczył na horyzoncie, ale był raczej bardziej mglisty niż jakkolwiek klarowny. Ostatecznie – wszyscy wiemy jak to się skończyło.

Nie inaczej jest w przypadku urządzenia, o którym będzie dziś mowa. A właściwie jest inaczej: planu wprowadzenia na Polski rynek nie ma w ogóle. Z tym większym smutkiem muszę stwierdzić, że to świetny sprzęt, z którym mogłabym się naprawdę mocno zaprzyjaźnić. Wszystko dzięki jego wszechstronności i wielu trybom pracy, które nieco przywiodły mi na myśl testowanego przeze mnie w lutym Asusa Zenbook Duo 2025 UX8406CA. Oba urządzenia przedstawiają jednak nieco inne podejście do tematu.

Kilka trybów pracy i maksymalna elastyczność

Huawei MateBook Fold Ultimate Design to laptop. Choć… to jedno z tych urządzeń, które bardzo trudno przypisać do jednej konkretnej kategorii. I to jest w nim świetne!

Na pierwszy rzut oka sprzęt Huawei przypomina książkę – zresztą, umieszczone na obudowie logo wskazuje na to, że domyślną orientacją dla niego jest właśnie pion (tzn. pion, gdy tablet jest złożony, bo – gdy go rozłożymy – to już poziom, tak, to skomplikowane ;)).

Do jego tyłu obudowy magnetycznie mocuje się klawiaturę. To coś, do czego trzeba się przyzwyczaić, bo… być może mam przyzwyczajenia ze wspomnianego wyżej Zenbooka Duo, ale w pierwszej chwili automatycznie chciałam chować klawiaturę pomiędzy złożonymi częściami ekranu (na szczęście urządzenie daje znać alarmem, że – hej – nie tędy droga).

Tutaj tak się nie da, bo pomiędzy nimi nie ma na nią miejsca – w przeciwieństwie do Asusa, gdzie – pomiędzy dwoma ekranami – jest spora przestrzeń, którą klawiatura uzupełnia.

Wracając do funkcjonalności. Gdy rozłożymy “książkę”, naszym oczom ukazuje się 18-calowy, składany ekran o rozdzielczości 3296 x 2472 piksele, otoczony wąskimi ramkami (screen to body wynosi 92%) – to naprawdę świetnie wygląda. W obudowie umieszczona została nóżka, dzięki której możemy postawić przed sobą tablet jak całkiem spory monitor, a wszelki tekst wprowadzać z użyciem klawiatury.

Trochę szkoda (jasne, że będę się czepiać :)), że producent nie przewidział dodatkowej nóżki, która umożliwiłaby korzystanie z tak dużego ekranu w pionie – to też takie moje przyzwyczajenie z testów Asusa, ale uważam, że taka opcja stanowiłaby dodatkową wartość dodaną (aktualna nóżka nie jest w stanie utrzymać tak sporego urządzenia w pionie i nie do tego została stworzona).

Ale to nie wszystko. MateBooka Fold Ultimate Design można również używać jak standardowego laptopa z ekranem o przekątnej 13 cali – wystarczy klawiaturę położyć na dolnym ekranie. Można też… jej nie używać, decydując się na korzystanie z dwóch ekranów w trybie laptopowym – a, w razie potrzeby, uruchamiać klawiaturę wirtualną. 

Ona sama jest bardzo fajna i wygodna (serio), a do tego daje świetną odpowiedź wibracjami (haptyka stoi tutaj na naprawdę świetnym poziomie). Niestety, jak się pewnie domyślacie, korzystanie z klawiatury wirtualnej wiąże się z masą odcisków palców zostawianych na powierzchni ekranu.

Klawiatura ma własny akumulator, ładowany USB C, a touchpad, umieszczony centralnie, jest responsywny i bezproblemowy. Standardowo też obsługuje gesty, ułatwiające korzystanie z laptopa.

HarmonyOS Next pierwszy raz w moich rękach

Końcówka 2024 roku przyniosła nam jednoznaczne stanowisko Huawei, że firma odtąd będzie skupiać się na laptopach z własnym systemem operacyjnym. Tak oto, w październiku zeszłego roku, zaprezentowany został HarmonyOS Next – autorski OS Huawei, przeznaczony dla tego typu produktów.

Z racji tego, że póki co urządzenia z nim na pokładzie sprzedawane są wyłącznie w Chinach, obcowanie z Huawei MateBook Fold było dla mnie pierwszą okazją do bliższego zapoznania się z HarmonyOS Next.

Platforma ta to takie trochę pomieszanie Androida i Windowsa – z jednej strony mamy dostęp do szuflady z aplikacjami, widżetów i fajnego widoku ustawień, z drugiej – z dockiem z przypiętymi programami i folderami plików, żywcem wyjętymi z okienkowego systemu. Wszystko podane w przejrzystej formie, w której bardzo łatwo można się odnaleźć.

Z racji zastosowanego składanego ekranu, dodatkowym wyzwaniem musiało być dostosowanie oprogramowania do działania z takowym. Tu jednak widać od razu, że zostało to przemyślane tak, jak trzeba. Każde zgięcie ekranu w pół, trzymając sprzęt pionowo w formie tabletowej, automatycznie dzieli ekran na dwie części.

Niestety, brakuje danych na temat zastosowanego w urządzeniu procesora, ale faktem jest, że – w połączeniu z 32 GB RAM – MateBook Fold działa naprawdę sprawnie. Wszystkie aplikacje uruchamiane są w mgnieniu oka, bez żadnej zawiechy czy chwili zastanowienia. Płynności mu nie brakuje nawet uruchamiając kilka programów bezpośrednio po sobie. A do tego jest to system po prostu przyjemny dla oka.

Dodam też, że na tym sprzęcie można postawić – w ramach wirtualnej maszyny – Windowsa i przełączać się między nim a HarmonyOS Next jednym gestem. Ot, taki bajer.

Co jeszcze warto wiedzieć o Huawei MateBook Fold?

MateBook Fold był w moich rękach zaledwie kilka godzin, ale to wystarczyło, bym zdążyła polubić go za możliwość rozłożenia przed sobą 18-calowego monitora (bo tak to trzeba nazwać) i pracowania na tak dużej przestrzeni roboczej, mając de facto urządzenie wielkości laptopowej.

To też dobry moment, by wspomnieć, że Huawei MateBook Fold nie jest przesadnie ciężki, ale podczas pierwszego kontaktu nie powiedziałabym wcale, że jest też lekki, na co jednak paradoksalnie wskazuje jego waga – to zaledwie 1,16 kg (bez klawiatury, ale ta waży naprawdę niewiele). Po rozłożeniu obudowa laptopa ma 7,6 mm grubości.

Z racji zastosowanego składanego ekranu warto choć słowem wspomnieć o 28,5-centymetrowym zawiasie. Jego działanie jest stanowcze, momentami wręcz toporne, ale to dobrze – nie sprawia wrażenia, jakbyśmy musieli mieć wątpliwości czy obawy co do jego jakości. 

Na uwagę zasługują też głośniki, których w sumie jest sześć, dzięki czemu muzyka dosłownie nas otacza – i to nie są puste słowa. Mając laptopa otwartego w pozycji typowo laptopowej, dwa głośniki grają prosto na nas (umieszczone są na dolnej krawędzi), a pozostałe świetnie to dopełniają – jeden jest na lewej krawędzi, drugi na prawej, a ostatnie dwa – na górnej. Ktoś to naprawdę dobrze przemyślał.

Niestety, na klawiaturze nie udało mi się wymusić języka polskiego (samo oprogramowanie było chińsko-angielskie, więc wybaczam), przez co miałam ograniczone możliwości pisania na nim. Na tyle jednak, na ile miałam cierpliwość pisania bez znaków diakrytycznych, uznaję klawiaturę fizyczną za wygodną. Zresztą, wirtualna stanowi dla niej sensowną alternatywę – gdy klawiatura się rozładuje czy z jakiegoś powodu nie chcemy korzystać z tej fizycznej – nie ma problemu.

Ile kosztuje Huawei MateBook Fold Ultimate Design?

To teraz czas przejść do tej mniej przyjemnej części niniejszego tekstu. Huawei MateBook Fold Ultimate Design, w konfiguracji, z którą miałam do czynienia (tj. 32 GB RAM, 1 TB pamięci), kosztuje 24 tysiące juanów, czyli nieco ponad 12 tysięcy złotych. Gdyby trafił na polski rynek, jego cena prawdopodobnie byłaby jeszcze wyższa.

Cóż, osobiście ubolewam, że tego sprzętu w Polsce nie będzie, ale jestem osobą o specyficznych potrzebach – i lubię pracować wszędzie, gdzie znajdzie się kawałek blatu, a MateBook Fold do tego dodatkowo zachęca, bo po rozłożeniu oferuje taką przestrzeń roboczą, że praca na nim to czysta przyjemność.

Dzięki, Huawei. Tych kilka godzin z MateBook Foldem to była czysta przyjemność.