Chrome (fot. Tabletowo.pl)

To przerażające, jak Google Chrome podchodzi do prywatności użytkowników

Google Chrome to obecnie najpopularniejsza przeglądarka internetowa na świecie, która zdominowała zarówno smartfony, jak i komputery. Okazuje się jednak, że ma poważną wadę, związaną z prywatnością użytkowników.

Prywatność? Cóż, coraz trudniej o zachowanie anonimowości

Dopiero co dowiedzieliśmy się, że aplikacje Facebooka zbierają mnóstwo wrażliwych danych na temat ich użytkowników, robiąc to bez wyraźnej zgody zainteresowanych czy wysłania im choćby prostego komunikatu. Eksperci wskazali wówczas, że firma Marka Zuckerbega regularnie wykorzystuje dane pozyskane za pośrednictwem obecnego na pokładzie każdego współczesnego iPhone’a akcelerometru.

Niestety, Facebook nie jest jedynym uczestnikiem tego procederu. Google Chrome to kolejna aplikacja, chociaż bardziej pasującym określeniem może być „kolejne narzędzie do zbierania danych”, która chętnie sięga po czujniki ruchu wbudowane w smartfon.

Nie ukryjemy się za pomocą trybu prywatnego

Badacz Tommy Mysk poinformował, że czujniki ruchu są domyślnie dostępne dla wszystkich stron internetowych, gdy korzystamy z Google Chrome na Androidzie. Warto tutaj podkreślić, że w przypadku Safari na iOS witryna musi poprosić użytkownika o udzielenie dostępu do akcelerometru.

W Safari witryna musi poprosić o dostęp do czujników (fot. Tabletowo.pl)

Zastanawiacie się już nad zmianą domyślnej przeglądarki internetowej? Jeśli tak, to należy jeszcze dodać, że strony internetowe mogą korzystać z dostępnych czujników także po włączeniu trybu incognito.

Mysk, powołując się na przeprowadzone testy, zwraca uwagę na kolejną ważną kwestię. Co prawda, Facebook ma dostęp do akcelerometru w iPhonie, aczkolwiek sytuacja na Androidzie wygląda jeszcze gorzej. Okazuje się, że aplikacje mogą odczytać dane w tle. Jego zespół wprowadził taką funkcję do testowej aplikacji, które została uruchomiona jako usługa, co z kolei pozwoliło na m.in. liczenie liczby kroków w tle.

Wróćmy jeszcze do Google Chrome. Należy mieć na uwadze, że Facebook zbiera w opisany powyżej sposób dane „dla siebie”. Natomiast w przeglądarce Google są one od razu udostępniane wszystkim zainteresowanym – w teorii każda witryna ma do nich dostęp.

Nie można oczekiwać, że każdy zmieni domyślne ustawienia

Firma z Mountain View, w odpowiedzi na wymienione zarzuty, zaznaczyła, że celowo ogranicza możliwości czujników w Google Chrome. Ponadto, od około dwóch lat przeglądarka wyposażona jest w rozwiązania, które zapewniają użytkownikom opcję całkowitego zablokowania stronom internetowym dostępu do czujników.

Google Chrom czujniki ruchu
Ustawienia czujników ruchu w Google Chrome (fot. Tabletowo.pl)

Owszem, Google pozwala zablokować dostęp do określonych danych, co należy uznać za krok w dobrym kierunku. Niestety, w przeciwieństwie do podejścia Apple, domyślnie każda witryna ma prawo gromadzić informacje o aktywności użytkownika. Co więcej, podczas zmiany ustawień przeglądarki, wyświetla się informacja wskazująca, że warto pozostawić funkcję włączoną.

Bardziej świadomi użytkownicy nie będą mieli żadnego problemu z wyłączeniem dostępu do akcelerometru. Tylko co z resztą osób? Wymaganie od każdego zrozumienia mechanizmów związanych z prywatnością w Chrome jest błędnym podejściem. Po drugie, oczekiwanie, że każdy wejdzie do ustawień i zmieni domyślną konfigurację jest jeszcze bardziej pozbawione logiki.

Zdaję sobie sprawę, że model biznesowy Google w dużym stopniu jest oparty na dostarczaniu spersonalizowanych reklam. Mimo tego, firma powinna wykazać zdrowsze podejście do prywatności swoich użytkowników, chociażby poprzez wyjaśnienie stosowanych mechanizmów i łatwą możliwość ich wyłączenia.