Goat Bot Unicut H1 to z pewnością sprzęt zasługujący na uwagę, aczkolwiek mam pewne zastrzeżenia. Zapraszam do lektury moich wrażeń.
To moja pierwsza kosiarka automatyczna
Nie jestem ekspertem od robotów koszących i nie zamierzam udawać, że jest inaczej. Sądzę jednak, że jestem w stanie ocenić, czy dany robot wykonuje swoją pracę poprawnie i czy korzystanie z niego jest wygodne z punktu widzenia zwykłego użytkownika. Dodam, że do samej możliwości sprawdzenia Goat Bot Unicut H1 podszedłem jako osoba, która chce przede wszystkim dowiedzieć się, czy w ogóle taki sprzęt jest jej potrzebny.
Co prawda moje doświadczenie związane z robotami kuszącymi jest dość skromne, ale naprawdę sporo metrów kwadratowych terenu skosiłem pchając kosiarkę spalinową. Może dla Was wydać się to dziwne, ale nawet lubię to robić. Jasne, jeśli miałbym wykonywać taką pracę codziennie, to raczej nie byłbym zachwycony, ale dwa czy trzy razy w miesiącu takie koszenie można uznać za dobre ćwiczenie i zawsze jakiś sposób na oderwanie się od ekranu komputera.
Skoro od czasu do czasu lubię pochodzić ze spalinową kosiarką, to po co mi w ogóle robot koszący? Po pierwsze, mieszkam na wsi, więc koszenie trawy nie jest jedyną fizyczną pracą, którą wykonuję. W związku z tym, podczas pracy robota mógłbym zająć się inną czynnością. Po drugie, nawet mając robota koszącego nadal jestem zmuszony korzystać ze zwykłej kosiarki – na podwórku robot sobie poradzi, wokół domu na mocno nierównym terenie już niekoniecznie.

Założyłem więc, że Goat Bot Unicut H1 może okazać się urządzeniem, które mnie w pełni nie wyręczy, ale jak najbardziej pomoże. Do tego doszła moja geekowska natura, czyli spora chęć sprawdzenia nowego gadżetu. To wszystko sprawiło, że nie mogłem doczekać się paczki z robotem.
Goat Bot Unicut H1 – parametry techniczne:
- szerokość cięcia: 240 mm,
- wysokość cięcia: 25 do 65 mm,
- prędkość cięcia: 0,4 m/s,
- obszar pokrycia: 1500m²,
- maksymalny kąt wspinania: 25 stopni,
- akumulator: 5,1 Ah,
- maksymalny czas pracy: 120 minut,
- czas ładowania: 120 minut,
- klasa wodoszczelności robota: IPX6, stacji dokującej: IPX4, stacji RTK: IPX6,
- poziom hałasu: 59 dB,
- wymiary robota koszącego: 602 x 414 x 260 mm, waga: 10 kg,
- wymiary opakowania: 810 x 525 x 304 mm, waga: 24 kg.
Robota koszącego Goat Bot Unicut H1 możecie kupić w sklepie Geekbuying.pl w cenie 5429 złotych. Mamy jednak dla Was kod promocyjny, który pozwala obniżyć cenę o 400 złotych. Kod to: GoatBot6.
Pierwsze wrażenia
Goat Bot Unicut H1 jest całkiem słusznych wymiarów, ale zdecydowanie nie można go nazwać gigantem. Robot ma bowiem 602 mm długości, jego szerokość to 414 mm, a wysokość wynosi 260 mm. Jego waga z kolei to 10 kg, więc nikt nie będzie miał problemów z rozpakowaniem pudełka i przeniesieniem robota w miejsce stacji dokującej.
Wizualnie bohater tego tekstu prezentuje się poprawnie, chociaż podejrzewam, że wygląd robota koszącego nie ma większego znaczenia dla wielu osób. Dodam, że Goat Bot Unicut H1 dostępny jest w wersji białej i żółtej. Jak łatwo zauważyć na umieszczonych tutaj zdjęciach, na testy trafił do mnie ten pierwszy wariant kolorystyczny.

Na białej obudowie dość szybko pojawiają się zabrudzenia. Szczególnie, gdy robot na swojej trasie ma fragmenty pozbawione trawy. Możliwe, że przez kształt kół, który w założeniach ma umożliwić m.in. wjazd na nieco podniesiony teren (maksymalny kąt wspinania to 25 stopni), robot na piachu potrafi nieźle nakurzyć. Czyszczenie obudowy jest jednak banalnie proste – wystarczy tylko mokra szmatka.
Cała konstrukcja robi dobre wrażenie i wydaje się być solidna. Producent chwali się klasą wodoszczelności IPX6, więc nawet ulewa nie powinna wyrządzić krzywdy, aczkolwiek dotyczy to robota Goat Bot Unicut H1. Należy bowiem zaznaczyć, że stacja dokująca ma już klasę ochrony IPX4, więc raczej nie zostawiłbym jej na większym deszczu. Zwłaszcza, że teraz burze często przynoszą ze sobą naprawdę intensywne opady.
Logicznym wydaje się umieszczenie stacji dokującej w zasłoniętym miejscu, gdzie będzie chroniona przed deszczem. Tylko, że producent nie zaleca takiej praktyki. Według informacji w instrukcji stacja dokująca powinna znajdować się co najmniej 5 metrów od domu, drzew i innych obiektów, które mogą zakłócać łączność bezprzewodową.


Jeśli posłuchamy się zaleceń, najpewniej będziemy zmuszeni do demontażu stacji za każdy razem, gdy zapowiadane będą mocniejsze opady deszczu i jej późniejszego montażu. Nie jest to czynność skomplikowana, ale mam pewne zastrzeżenia. Stacja do ziemi „przykręcana jest” z wykorzystaniem sześciu plastikowych śrub z łbem imbusowym. Dodam, że odpowiedni klucz znajduje się w pudełku z robotem koszącym. Plastikowe śruby nie są złej jakości, ale z czasem ich łeb może się wyrobić. Częste wkręcanie i wykręcanie tylko przyspieszy ten proces.
Osobom, którym nie podoba się przedstawiony przed chwilą scenariusz, polecam nagiąć zasady. Nie miałem możliwości, aby sprawdzić, jak Goat Bot Unicut H1 w stacji dokującej zachowa się w zadaszonym miejscu. Jednak stację umieściłem tuż przy domu, w sporo mniejszej odległości niż ta zalecena. Czy przez to pojawiły się jakiekolwiek problemy? Nic się nie wydarzyło.


Cały zestaw składa się jeszcze ze stacji RTK, która odpowiada m.in. za wysoką precyzję GPS. Jej konstrukcja ma klasę ochrony IPX6, ale jeśli zamierzacie chować ją do komórki przed deszczem lub silnym wiatrem, to spieszę dodać, że montaż i demontaż to banalnie proste zadanie. Wystarczy wbić stację w ziemię, a ona sama (stacja, nie ziemia) stoi stabilnie.
W przypadku stacji zalecam jednak posłuchanie się instrukcji, czyli postawienie jej możliwie najdalej od obiektów, których bliska obecność może wpływać na sygnał GPS. Bez obaw, w pudełku znajdziemy 10-metrowy kabel. Ponadto kabel o identycznej długości dostępny jest również dla stacji dokującej.
Skoro już poruszyliśmy temat zawartości pudełka, wypada wspomnieć, że mamy jeszcze zestaw 18 zapasowych ostrzy oraz instrukcję w języku polskim.


Trzeba mu pokazać miejsce pracy
Zanim robot rozpocznie koszenie, trzeba mu wyznaczyć teren, po którym będzie mógł się poruszać. Robimy to poprzez mobilną apkę. Aplikacja jest bezpłatna, dostępna na Androida i iOS oraz sprawia wrażenie niekoniecznie w pełni ukończonej. Zdarzyło się kilka razy, że zostałem wylogowany, a mapa, którą niedawno stworzyłem, zniknęła. Zauważyłem również, że niektóre elementy interfejsu nie są w pełni przetłumaczone na język polski.
Nie jestem fanem tego, jak wygląda początek wyznaczania nowego terenu. Zacznijmy od tego, że robot koszący musi znajdować się w stacji dokującej i być połączony z internetem – do wyboru mamy WiFi lub 4G. Wcześniej napisałem, że stację ustawiłem blisko domu, co było podyktowane m.in. dostępnością sieci WiFi.
Mój smartfon w miejscu stacji dokującej, także tuż przy samej ziemi, nie miał żadnych problemów z połączeniem. Ikonka przedstawiająca siłę sygnału była w połowie zapełniona. Jednak robot nie radził sobie równie dobrze. Z siecią jeszcze potrafił się połączyć, ale po chwili połączenie było zrywane, co nie pozwalało mi przejść dalej i chociażby pobrać aktualizacji oprogramowania.
Tutaj z pomocą przyszedł wbudowany w robota modem 4G, który – co warto zaznaczyć – nie wymaga dokupienia karty SIM. Wszystko jest już w obudowie robota. Wybrałem więc łączność komórkową, zainstalowałem najnowszą wersję oprogramowania układowego i przeszedłem do wyznaczania trasy.




Jeśli na smartfonie mamy dostęp do internetu, a także stacja dokująca jest połączona z siecią, to jesteśmy już w połowie drogi. Teraz należy przejść w aplikacji do sekcji, w której tworzymy nową trasę. Zanim jednak będziemy mogli wyjechać robotem ze stacji, musimy jeszcze połączyć się z siecią WiFi robota koszącego. Tutaj też zdarzają się problemy z połączeniem, ale występują stosunkowo rzadko.
Teraz znów muszę ponarzekać, bo taki scenariusz zdarzył mi się kilkukrotnie. Załóżmy, że smartfon jest już połączony z kosiarką poprzez WiFi, ale przykładowo chcemy na chwilę cofnąć się w aplikacji, aby sprawdzić jedną z opcji tuż przed wyznaczeniem nowego terenu do koszenia. Musimy wówczas odłączyć się od WiFi kosiarki, połączyć z normalną siecią, wykonać tę jedną czynnością, a potem znów trzeba poszukać WiFi robota. Zbyt częste przechodzenie pomiędzy aplikacją, a menu z ustawieniami łączności w smartfonie potrafi być irytujące. Przełączanie między sieciami powinno dziać się automatycznie, bez naszego udziału – dziwne, że tak nie jest.
Samo wyznaczanie terenu przebiega już sprawnie. Przypomina to nieco jazdę zdalnie sterowanym samochodzikiem, do którego pilotem jest mobilna aplikacja. Zaznaczamy teren, po którym ma poruszać się robot, a następnie możemy opcjonalnie w środku tego terenu zaznaczyć miejsce wyłączone z koszenia – np. lokalizację z kwiatami.




Dodatkowo mamy możliwość wyznaczenia kilku stref znajdujących się obok siebie, pomiędzy którymi robot będzie poruszał się po wyznaczonej drodze. Masz trawnik oddzielony chodnikiem? To żaden problem dla Goat Bot Unicut H1. Co więcej, przed koszeniem możemy wybrać, w których strefach ma kosić – może to być jedna strefa, ale możemy mu kazać pracować we wszystkich.
Szkoda tylko, że same strefy nie są precyzyjniej opisane – zone0 czy zone1 niewiele mi mówi. Przydałaby się również opcja, aby po prostu na mapie palcem zaznaczyć interesującą nas strefę, bowiem obecnie wybieramy strefę z listy składającej się z nazw stworzonych na wzór tych przed chwilą wymienionych.
Czy Goat Bot Unicut H1 dobrze kosi trawę?
Średnica cięcia wynosi 240 mm, a wysokość od 25 do 65 mm. Wysokość możemy ustawić z poziomu mobilnej aplikacji lub korzystając z niewielkiego ekranu i przycisków umieszczonych na górze obudowy robota koszącego. Ten ekran pozwala jeszcze włączyć/wyłączyc czujnik deszczu oraz ustawić godzinę i datę, co zrobimy też z mobilnej aplikacji. Wypada jeszcze wspomnieć, że Goat Bot Unicut H1 porusza się z prędkością 0,4 m/s, a podczas pracy wydaje dźwięk dochodzący do 59 dB.
Na szczęście nie musimy tutaj męczyć się z WiFi robota i innymi podobnymi historiami. Odpalamy aplikację, wybieramy wcześniej utworzony teren do koszenia i klikamy na przycisk startu. Goat Bot Unicut H1 wyjedzie ze stacji dokującej i rozpocznie proces koszenia.
Co ciekawe, nie zawsze jeździ jak po sznurku i potrafi większy obszar podzielić w bardziej nietuzinkowy sposób. Nie zmienia to jednak faktu, że zazwyczaj kosi dokładnie, trawa nie jest pognieciona czy w brzydki sposób poszarpana.

Goat Bot Unicut H1 bez problemów poradził sobie z trawą mającą trochę ponad 10 cm długości. Producent deklaruje, że sprawdzi się on przy długości sięgającej do 15 cm, co jak najbardziej wydaje się realne. Zauważyłem jednak, że zdarza mu się ominąć małe chwasty, które błędnie rozpoznawane są jako przeszkoda i raz nie skosił kępki trawy. Takie błędy nie występują jednak często.
W kwestii wysokości koszenia, przez delikatnie nierówny teren musiałem ograniczyć się do ustawienia pracy na 60 mm. Spodziewałem się, że jednak z tymi 50 mm sobie radzi, ale się myliłem. Otóż, gdy robot był niżej ustawiony, czasami się blokował, a dokładniej opierał na osłonie, w środku której pracują ostrza. Wówczas starał się wybrnąć z tej sytuacji, kręcąc się w miejscu, co nie przynosiło żadnych rezultatów. Owszem, walczył dzielnie, ale tylko niepotrzebnie marnował energię.


W takich sytuacjach brakuje wyraźnego komunikatu z aplikacji o utknięciu, co uważam za sporą wadę. Niby jest sekcja o nazwie Wiadomości, w której takie informacje potrafią się pojawić, ale wolałbym dostać powiadomienie na smartfonie, bez grzebania w aplikacji, aby dowiedzieć się, czy przypadkiem nic się nie stało. Ponadto nie każde utknięcie jest raportowane nawet w ten sposób.
W każdej chwili możemy przerwać pracę robota koszącego – z poziomu aplikacji lub naciskając duży, czerwony przycisk na obudowie. Przerwana praca nie oznacza, że po chociażby pomocy w wydostaniu się Goat Bot Unicut H1 będzie musiał kosić wyznaczony teren od początku. Może on bowiem dalej kontynuować dotychczasową pracę.
Robot na skoszenie trawy na terenie o wielkości około 81 m2 potrzebował około 26 minut. Przez ten czas poziom naładowania akumulatora spadł z 49% do 28%. Dodam, że trawa nie była wysoka. W pełni naładowany akumulator powinien pozwolić na pracę do 2 godzin. Jego naładowanie do 100% również zajmuje około 2 godzin.


Goat Bot Unicut H1 nie pracuje nigdy do poziomu zbliżającego się do 0%. Zazwyczaj, gdy ma jeszcze kilkanaście procent poziomu naładowania (12-15%), wraca do bazy, aby się naładować. Byłbym zachwycony, gdyby ładował się do poziomu wystarczającego, aby po prostu skosić pozostałą resztę trawnika. Niestety, nie zachowuje się w ten sposób. Nawet, gdy został niewielki kawałek powierzchni, to i tak spędzi sporo czasu w stacji dokującej i uzupełni energię do ponad 90%.
Wydarzyło się to tylko jednego dnia, ale muszę o tym wspomnieć. Zostawiłem robota w stacji dokującej – był wyłączony i odłączony od prądu. Mimo tego, akumulator w kilka godzin prawie się rozładował. Naładowałem go wówczas do 53% i postanowiłem sprawdzić, co się stanie po godzinie przy identycznym scenariuszu. Zaskoczyło mnie, że ponownie się rozładował – wówczas z 53 do 44%. Zdarzenie jest tym dziwniejsze, że ani wcześniej, ani później identyczny błąd się nie pojawił. Robot przez resztę dnia utrzymywał 44% poziomu naładowania.




Oczywiście, Goat Bot Unicut H1 ma system wykrywania i omijania przeszkód. W tym zadaniu wypada ponad zadowalająco. Przez cały okres testów nie zdarzyło się, aby robot uderzył w jakikolwiek przedmiot, czy to w postaci specjalnie pozostawionej piłki czy kamienia przyniesionego przez mojego psa i zostawionego na środku podwórka (tak, mój pies ma naprawdę nietypowe zabawki).
Próbowałem również dość szybkim krokiem wejść przed robota i za każdym razem mnie wykrywał. W takiej sytuacji nie zatrzymuje się w miejscu, nie wiedząc, co ma dalej zrobić. Goat Bot Unicut H1 skutecznie omija przeszkodę. Co ciekawe, po ominięciu i skoszeniu kawałka trawnika obok, robot stara się wrócić we wcześniej pominięte miejsce, aby ponowić próbę skoszenia trawy. Zauważyłem, że taka próba podejmowana jest raz, a następnie robot odpuszcza ten kawałek terenu.


Goat Bot Unicut H1 – podsumowanie testu
Jeśli mamy spory, równy trawnik, to Goat Bot Unicut H1 powinien okazać się interesującą propozycją. Tym bardziej, że kosi naprawdę dobrze, robi to dokładnie i całkiem sprawnie. Niektóre elementy powinny zostać jednak poprawione. Przykładowo mobilna aplikacja wymaga jeszcze poprawy, a także zdarzają się problemy związane z łącznością WiFi oraz czasami inne wpadki.
Odnoszę wrażenie, że wystarczyłaby tutaj aktualizacja aplikacji i oprogramowania układowego robota, aby finalna ocena była o co najmniej jeden punkt wyższa. Możliwe, że producent wkrótce o to zadba i wówczas Goat Bot Unicut H1 stanie się sprzętem jeszcze ciekawszym.

Na początku napisałem, że moja przygoda z Goat Bot Unicut H1 będzie odpowiedzią na to, czy w ogóle potrzebuję robota koszącego. Chyba jednak zostanę tylko przy spalinowej kosiarce. Po prostu robot nie ułatwia mi pracy na tyle, abym był w stanie wydać na niego kilka tysięcy złotych.
Tak, to fajny gadżet, ale chociażby to, że wolę schować stację dokującą i RTK przed burzą sprawia, że później całość trzeba ponownie rozkładać. W tym czasie na spokojnie mogę skosić już połowę podwórka w bardziej tradycyjny sposób. Najwidoczniej nie należę do grupy docelowej, do której przeznaczone są tego typu roboty.
Nie oznacza to jednak, że odradzam zakup Goat Bot Unicut H1 – po prostu to nie jest sprzęt dla mnie.