oko banknot pieniądze dolar money
fot. Pexels

Google wycenia Polaków wyżej niż Facebook. Ile warte są twoje dane?

Informacje, które pozostawiamy w sieci są bardzo cenne dla gigantów technologicznych, takich jak Google czy Facebook. Dzięki nim, mogą precyzyjniej dobierać dla nas reklamy oraz, po prostu, zarabiać. Ile warci są polscy internauci dla tych firm?

Ile warte są nasze dane w sieci?

Odpowiedź na pytanie ze śródtytułu, jak na większość tego typu, brzmi: to zależy. Ruch internetowy jest tak złożony, że wycena danych, które użytkownicy poszczególnych platform pozostawiają w postaci czasu poświęconego na przeglądanie konkretnych witryn i profili, jest dość trudna. Polski Instytut Ekonomiczny podjął się jednak tego zadania i postarał się określić, jak cenne są dane użytkowników Google i Facebooka w Polsce.

(źródło: wirtualnemedia)

Szacunki PIE wskazują, że w 2020 roku miesięczny przychód z danych pojedynczego polskiego użytkownika Google wynosił 10,16 zł. W przypadku Facebooka, taki przychód wynosił 8,52 zł. Przychód z wszystkich użytkowników tych platform w ciągu całego roku, wynosił więc odpowiednio 4,025 mld zł oraz 2,196 mld zł. Cały czas mówimy o wyliczeniach Instytutu, a nie raportach podatkowych polskich oddziałów Google i Facebooka w Polsce.

Polacy nieufni wobec gigantów tech

W Polsce widoczny jest brak zaufania do Google czy Facebooka. Czasem przejawia się to w łańcuszkach, przeklejanych chętnie przez użytkowników platform społecznościowych, w stylu „Nie zgadzam się na wykorzystywanie moich postów i zdjęć do celów reklamowych Facebooka”. Oczywiście takie publikacje zdradzają nieznajomość zasad działania sieci społecznościowej, na której regulamin użytkownicy zgadzali się, zakładając w niej konto. Wskazuje to jednak na pewien rodzaj strachu przed tym, że firmy technologiczne wiedzą o nas za dużo.

(źródło: wirtualnemedia)

Wielu Polaków jest zdania, że działalność firm, którym powierzamy swoje dane, powinna podlegać większej kontroli. Część z tych osób byłaby nawet skłonna zapłacić za wersje platform społecznościowych, w której reklamy nie byłyby profilowane na podstawie naszej aktywności w sieci. Przeciętny badany zgodziłby się uiszczać abonament rzędu 17,07 zł miesięcznie za Facebooka i/lub 14,10 zł miesięcznie za pozbawionego reklam Google’a.

Co ciekawe, aż 77 procent respondentów jest świadomych, że za bezpłatny dostęp do usług w sieci płaci swoimi danymi. Jednocześnie Facebook jest pełen prywatnych zdjęć małych brzdąców, których to prywatność Polacy starają się ponoć bronić najbardziej. Jak podkreślił Krystian Łukasik, analityk z zespołu gospodarki cyfrowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym, objawia się tutaj pewna niekonsekwencja. Jednak widzi on też możliwość wypróbowania alternatywnego modelu zarządzania usługami oferowanymi przez platformy pokroju Google i Facebooka.

Teoretycznie, wszyscy byśmy chcieli internetu bez reklam, ale to wywróciłoby sposób korzystania z niego do góry nogami. Prawda jest taka, że to giganci technologiczni łatwiej pogodziliby się z tego typu zmianami niż ci, którzy deklarują płacenie za usługi, na które do tej pory nie wydawali złamanego grosza.

Stanowisko Google

O komentarz powyższego raportu pokusiło się polskie biuro Google. Słowa wyjaśnienia poddają w wątpliwość metodologię gromadzenia danych przez PIE oraz błędne założenia, będące podstawą wyliczeń.

Informacje nam powierzane umożliwiają oferowanie lepszych, bardziej pomocnych funkcji naszych produktów, a korzystanie z wielu z nich nie wymaga opłaty, tak jak np. z wyszukiwarki czy Map Google. Zachowujemy prywatność użytkowników i dbamy o bezpieczeństwo ich danych. Produkty i usługi w internecie, których działanie jest możliwe dzięki reklamom, pozwalają wszystkim na znajdowanie potrzebnych im informacji, a firmom, nawet tym najmniejszym, na znalezienie nowych klientów. Metodologia tego raportu nie daje się obronić. W efekcie raport wykorzystuje liczby, które wprowadzają w błąd po to, by być może wygenerować nagłówki w gazetach, ale nie pomaga wcale milionom Polek i Polaków zrozumieć tego, jak gospodarka cyfrowa może dla nich działać lepiej.Adam Malczak, Google Polska