(fot. Mateusz Budzeń)

Samochód elektryczny czy 3-litrowy benzyniak? Cóż, jazda tym pierwszym może być droższa

Nie brakuje opinii, że samochód elektryczny pozwala znacznie zredukować koszty podróżowania. Niestety, nie zawsze się to sprawdza. Co więcej, w wybranych scenariuszach przejechanie 100 km może okazać się droższe niż w przypadku dużego silnika spalinowego, o czym ostatnio miałem okazję się przekonać.

Masz ładowarkę w domu? Koszty będą naprawdę niskie

Jeśli mamy możliwość zamontowania ładowarki we własnym garażu, to faktycznie korzystając z elektryka zapłacimy odczuwalnie mniej, niż tankując paliwo. Ceny są naprawdę niskie, ale należy mieć na uwadze, że szczególnie w mieście posiadanie własnej ładowarki jest sporym wyzwaniem. Niestety, nie jest to więc opcja dla każdego potencjalnego właściciela samochodu elektrycznego.

Nie mam zamiaru brać pod uwagę kosztu zamontowania ładowarki w domu. Załóżmy, że należy ją wliczyć do ceny samochodu, jako opcjonalne wyposażone, podobnie jak chociażby większy bak paliwa czy lepszy system audio. Skupmy się wyłącznie na kosztach energii. Owszem, można zawsze skorzystać ze zwykłego gniazdka, ale czekać ponad dzień na naładowanie? Całkowicie bez sensu.

Elektryk Mini Cooper SE
Mini Cooper SE (fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Przyjmijmy, że średnia cena za 1 kWh to 0,6 zł. Koszt trasy przedstawię na przykładzie trzech samochodów, którymi miałem przyjemność jeździć i faktycznie mogę ocenić średnie zużycie energii, bez opierania się o dane producenta lub innych kierowców. Dzięki temu, będę miał dobry odnośnik względem samochodów z większymi silnikami spalinowymi. W końcu, jeżdżąc elektrykiem staram się z niego korzystać podobnie jak ze zwykłego auta, bez bezsensownych prób osiągnięcia jak najniższego zapotrzebowania na energię.

Mini Cooper SE pozwala osiągnąć średnie zużycie energii na poziomie 17 kWh/100 km, BMW iX3 to już 21 kWh, a Audi e-tron Sportback potrzebuje około 27 kWh. Warto zauważyć, że mamy do czynienia z trzema różnymi autami – niewielki, miejski pojazd, średni SUV i dość spory SUV z naprawdę mocarnym silnikiem.

Ile więc zapłacimy za każde 100 kilometrów? Po wykonaniu prostych obliczeń w kalkulatorze, wychodzi odpowiednio:

  • Mini Cooper SE – 8,5 zł,
  • BMW iX3 – 12,6 zł,
  • Audi e-tron Sportback – 16,2 zł.

Trzeba przyznać, że wygląda to naprawdę mega przyjemnie. To taniej, niż korzystanie z auta z instalacją LPG. Co więcej, jeśli mielibyśmy poruszać się głównie po mieście, to koszty byłby jeszcze trochę niższe. Wspomniane średnie, które osiągnąłem, to wartości z jazdy po mieście i w trasie, aczkolwiek na autostradzie starałem się nie przekraczać 120 km/h.

BMW iX3 (fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Idealnie nie jest, bowiem nawet, jeśli posiadamy ładowarkę domową, musimy pogodzić się z dość wolnym uzupełnieniem energii. Zazwyczaj, jeśli posiadamy odpowiedni samochód, będzie to 10-11 kW. Mówimy tutaj jednak o ładowaniu prądem przemiennym, a niektóre auta przyjmują w takim przypadku maksymalnie około 7 kW. Dla przykładu, w BMW iX3 musimy czekać około 2 godzin, aby zyskać 100 km zasięgu i to ładując zakładając ładowanie z mocą 10-11 kW.

Szybkie ładowarki – znacznie szybciej, ale też znacznie drożej

Niestety, nie każdy ma możliwość posiadania ładowarki w domu. Nie można też z niej skorzystać w trasie. Tutaj z pomocą przychodzą publiczne ładowarki, które oferują zarówno wolne ładowanie (zazwyczaj prądem przemiennym AC), jak i także szybkie ładowanie (prądem stałym DC).

Ceny zależą od dwóch głównych aspektów – korzystanie z wolnego lub szybkiego ładowania oraz operatora ładowarki. W drugim przypadku (szybkie ładowanie), czyli tym bardziej komfortowym i według mnie jedynym słusznym, musimy zazwyczaj zapłacić 2-3 zł za każdy 1 kWh. Do tego może dojść opłata postojowa, naliczana za określony czas – zazwyczaj powyżej 40-50 minut postoju przy ładowarce.

Audi e-tron Sportback (fot. gri_cars)

Do przedstawienia kosztów wybrałem ładowarki GreenWay, czyli jednego z popularniejszych operatorów, który jak na polskie warunki zapewnia (powiedzmy) akceptowalną infrastrukturę. Przy korzystaniu z szybkiego ładowania, niezależnie czy musimy wybrać złącze CCS lub CHAdeMO (obecne standardy), zapłacimy 2,19 zł za każdy 1 kWh (ładowanie z mocą 50 kW i większą). Ponadto, powyżej 45 minut postoju dochodzi opłata 0,4 zł za każdą minutę zajmowania złącza.

Dostarczenie energii, nawet w przypadku Audi e-tron Sportback, pozwalającej na przejechanie 100 km trwa znacznie krócej niż 45 minut, więc obecnie pominiemy opłatę postojową. Wówczas ceny przejechania 100 km przedstawiają się następująco:

  • Mini Cooper SE – 37,23 zł,
  • BMW iX3 – 45,99 zł,
  • Audi e-tron Sportback – 59,13 zł.

Cóż, zrobiło się już niezbyt przyjemnie. Dałem jednak elektrykom małą taryfę ulgową – ładowanie tylko, aby zyskać 100 km. Co, jeśli będziemy chcieli naładować akumulatory do pełna? Tak, dobrze myślicie, zrobi się jeszcze drożej, aczkolwiek różnica nie będzie znaczna, o ile trafimy na naprawdę szybką ładowarkę.

Audi e-tron, czyli duży SUV i szybkie ładowarki

Nie zamierzam od razu zadawać silnego ciosu i przedstawię moje ostatnie doświadczenia z jazdy Audi e-tron Sportback 55 quattro. Miałem przyjemność korzystać z ładowarki GreenWay o mocy 90 kW (87 kW trafiało do auta), która okazała się być najbliżej mojego domu.

Pomijając kwestię tego, że ładowarka jest oddalona o 40 km ode mnie, to pełne naładowanie Audi e-tron Sportback z akumulatorami 95 kWh brutto (około 87 kWh netto) wymaga około 75 minut, więc dochodzi opłata postojowa. Jaki koszt? Około 203 zł za możliwość przejechania około 330 km. W tym scenariuszu wychodzi około 61 zł za 100 km.

Audi e-tron Sportback na ładowarce 90 kW (fot. Mateusz Budzeń, Tabletowo.pl)

Wzrost nie jest duży, ale tak szybkich ładowarek jest w Polsce naprawdę mało. Większość oferuje maksymalną moc 50 kW. W przypadku Audi e-tron Sportback musimy poczekać – optymistycznie zakładając – około 110 minut, czyli odłączając się od ładowarki wydajemy około 215 zł za wspomniane już 330 km. Wówczas za każde 100 kilometrów płacimy w przybliżeniu 65 zł.

W tytule artykułu wspomniałem, że tańszy może być samochód wyposażony w 3-litrową benzynę. Śmiem twierdzić, że przy podobnym stylu jazdy, dość spory SUV, zbliżony do Audi e-tron Sportback, spaliłby 11 litrów benzyny 95, a więc za każde 100 km musieliśmy na stacji zapłacić 56-58 zł.

BMW iX3 – trochę lepiej, ale wciąż nie zachwyca

Odpuścimy sobie Mini Coopera SE, który ze względu na zasięg jest raczej tylko samochodem do miasta i skupmy się na BMW iX3, który potrzebuje mniej energii na każde 100 km niż Audi e-tron Sportback 55 quattro, co wynika m.in. z mniejszych rozmiarów i sporo mniejszej mocy.

Muszę tutaj przyznać, że BMW iX3 potrafi pozytywnie zaskoczyć niskim zapotrzebowaniem na energię, jak na SUV-a. Dodatkowo, wyposażone jest w mniejszy akumulator od elektryka Audi, więc w teorii przy ładowarce o zbliżonej mocy spędzimy mniej czasu. Nie będzie to jednak znaczna różnica, bowiem na pokładzie mamy akumulatory 80 kWh (wartość netto wyniesie kilka kWh mniej, około 75 kWh), ale nawet na wspomnianej ładowarce GreenWay załapiemy się na dodatkową opłatę postojową.

Jak najbardziej BMW iX3 może obsłużyć ładowanie z mocą 90 kW (a nawet wyższą – 150 kW), ale należy mieć na uwadze, że chociażby pod sam koniec ładowania przyjmowana moc jest znacząco obniżana, aby oszczędzać akumulatory. Przyjmijmy optymistycznie, że na ładowarce 90 kW pełne naładowanie trwa około 65 minut. Wówczas wydamy 172 zł. Oznacza to, że każde pokonane 100 km, po takim ładowaniu, będzie kosztowało około 49 zł. Tylko nieznacznie mniej niż w przypadku auta z 3-litrową benzyną – stawiam, że takim spalinowym X3 udałoby się osiągnąć 10 litrów na każde 100 km, czyli około 52-53 zł.

Co natomiast ze znacznie popularniejszymi stacjami o mocy 50 kW? Cóż, tutaj wyjdzie porównywalny koszt do większej benzyny. Czas ładowania to około 90 minut, musimy dostarczyć około 75 kWh, za każdy 1 kWh płacimy 2,19 zł, a opłata postojowa w wysokości 0,4 zł zaczyna się po 45 minutach. Łączny koszt naładowania to około 182 zł, więc za każde 100 km płacimy 52 zł.

Należy mieć jednak na uwadze, że spalinowym odpowiednikiem BMW iX3, zarówno pod względem mocy, jak i osiągów, nie jest wersja z 3-litrową benzyną, ale x3 30i, czyli 2-litrowa benzyna. Bez większego problemu, przy dość ekologicznym sposobie poruszania się, udałoby się osiągnąć wynik 8-9 litrów, więc 42-48 zł. Tutaj wygrywa już silnik benzynowy.

Pamiętaj o aplikacji lub karcie RFID

Dla właścicieli elektryków, które wciąż zazwyczaj są nowymi i drogimi samochodami, dodatkowe kilka złotych na każde 100 km raczej nie będzie dużym problemem. Bardziej irytować będzie infrastruktura, która obecnie w Polsce jest na słabym poziomie rozwoju, a także konieczność założenia konta w aplikacji lub wyrobienia karty RFID.

Na rynku dostepnych jest kilku większych operatorów. Na większości stacji ładowania nie możemy po prostu zapłacić gotówką czy nawet kartą płatniczą. Operatorzy często wymagają posiadania dedykowanej aplikacji lub ewentualnie wyrobienia specjalnej karty RFID, co w obu przypadkach wiąże się z założeniem konta i dodania własnej karty płatniczej.

Mój zestaw aplikacji do ładowania – Orlen Charge i GreenWayPL. Aplikacja PlugShare służy do wyszukiwania ładowarek (fot. Tabletowo.pl)

Szczególnie podczas dłuższych podróży, aby móc komfortowo uzupełniać energię, będziemy musieli posiadać 2-3 oddzielne aplikacje/karty RFID. To za ich pomocą będziemy mogli w ogóle rozpocząć proces ładowania, a także za niego zapłacić. Niestety, nie jest to zbyt wygodne.

Czyli elektryki to zło? Oczywiście, że nie

Mini Cooper SE, BMW iX3 czy Audi e-tron Sportback to świetne samochody, jedne z najlepszych, jakimi miałem przyjemność jeździć. Mają sporo zalet oferowanych przez auta elektryczne, ale także cierpią na ich podstawowe wady, które wynikają z obecnej technologii akumulatorów, jak i słabej infrastruktury.

Osobiście nie chciałbym elektryka jako główne auto. Wolałbym model wyposażony w benzynę lub diesla, bowiem byłby odczuwalnie bardziej praktyczny. Jeśli jednak mógłbym kupić drugi samochód, to jak najbardziej rozważyłbym elektryka z opcją posiadanie własnej ładowarki w domu. Przy pokonywaniu krótszych dystansów, zwłaszcza, jeśli większość trasy byłaby w mieście, taki samochód sprawdziłby się idealnie.

Audi e-tron Sportback (fot. gri_cars)

Nie skreślam elektryków i czuję, że to właśnie do nich należy przyszłość i to przyszłość równie komfortowa, jak obecne używanie auta spalinowego. W końcu samochody elektryczne rozwijają się aktualnie w szybkim tempie i z pewnością niebawem pokonamy chociażby problemy z zasięgiem i szybkim dostarczaniem energii.

Mimo wszystko, patrząc na obecne warunki, nie traktowałbym elektryków identycznie jak modeli z silnikami spalinowymi. Owszem, są one interesującą alternatywną opcją, ale tylko w określonych scenariuszach.

Ponadto, nie zawsze, jak miałem okazję się przekonać, odczujemy niektóre z ich zalet – np. niskie koszty podróżowania.