A czy ty wyobrażasz sobie dzień bez telefonu?

Ostatnio coraz częściej łapię się na tym, że podczas wszelkich prelekcji mówię, że mam „smartfon przyklejony do dłoni”, pokazując tym samym, że pracować można nie tylko z domu czy biura. A jako że telefon, jako urządzenie zapewniające kontakt ze światem, jest dużą częścią mojej działalności, nie mogę sobie pozwolić na „Dzień bez telefonu”.

15 lipca jest właśnie Dniem bez telefonu. A ja uśmiecham się pod nosem, myśląc, jak bardzo chciałabym móc sobie na taki pozwolić.

Telefon a praca

Jestem znana z tego, że nie odbieram telefonów. Jest to swoisty paradoks – zwłaszcza, że przecież smartfon mam zawsze przy sobie. Trudno jest to wytłumaczyć w krótkim tekście, ale najbardziej chodzi o dwie rzeczy: przerywanie pracy, co zazwyczaj skutkuje trudem w ponownym skupieniu się i/lub kontynuowaniu zaczętej myśli oraz fakt, że większość rozmów telefonicznych i tak kończy się tekstem, który bardzo lubię: zmejlujmy temat. Mogłabym zatem spokojnie wyłączyć funkcję rozmów telefonicznych w moim smartfonie.

Ale telefon to nie tylko rozmowy. To o wiele więcej. To poczta elektroniczna, grupy na Facebooku, Slack, Asana, Messenger, WordPress – czyli współczesne narzędzie pracy nowoczesnego człowieka, do których nie sposób mnie nie zaliczyć. Co więcej, telefon już dawno przestał służyć mi do dzwonienia, a stał się narzędziem, które umożliwia szeroko pojęty kontakt ze światem i dostęp do muzyki, bez której nie wyobrażam sobie funkcjonowania (choć audiofilem zdecydowanie nie jestem).

Trzeba liczyć się z tym, że prowadząc działalność w sieci, trzeba mieć dostęp do internetu cały czas – na komputerze, tablecie czy telefonie. Nawet, jeśli odpowiednio zarządza się zespołem i potrafi delegować obowiązki. Więc dzień bez telefonu raczej nie wchodzi w grę – chyba, że akurat cały dzień spędzamy w biurze, gdzie narzędziem pracy pozostaje laptop.

A, mimo wszystko, cenię sobie spokój

Cenię sobie błogi spokój. Brak powiadomień, brak konieczności odpowiadania na mejle czy pilnowania komentarzy. Ostatni prawdziwie wolny dzień miałam w swoje urodziny, po którym okazało się, że psychicznie bardzo odpoczęłam. Tak, wystarczył jeden dzień. Ale dzień bez obowiązków służbowych nie równał się dniowi bez telefonu. Wszystko za sprawą tego, że smartfon stał się moim aparatem, a skoro byłam na wyjeździe w Bergamo, co chwilę nadarzała się kolejna okazja, by zrobić jakieś zdjęcie. Ale miałam ten komfort, że to ja decydowałam, kiedy wyciągam telefon z kieszeni, a nie ktoś inny – ktoś, kto do mnie zadzwonił, wysłał mejla czy inną wiadomość.

Mimo wszystko najchętniej nie korzystałabym z telefonu komórkowego w ogóle. Ale nie mogę. A może nie chcę? Pamiętajmy, wszystko jest kwestią indywidualnych wyborów. Tak samo jak to, z jakich aplikacji mamy włączone powiadomienia, a z których nie. Ja, tych pierwszych, mam bardzo niewiele, co zresztą wiele osób bardzo dziwi. A i skutecznie odsiewam mniej ważne powiadomienia, dzięki opasce lub zegarkowi, który noszę na nadgarstku.

Telefon w ręce w towarzystwie

Jestem osobą o dość staroświeckich poglądach, jeśli chodzi o szacunek do drugiego człowieka (dziękuję, Mamo, że tak mnie wychowałaś!). Idąc z kimś na spotkanie, zwłaszcza służbowe, wyciszam telefon. W gronie znajomych również staram się z niego nie korzystać, chyba że faktycznie pojawił się jakiś ASAP, coś nagle wskoczyło, co w danym momencie ma najwyższy priorytet i nie może się obyć bez mojej reakcji. Ale nie jestem w stanie zrozumieć osób, które w gronie znajomych siedzą z nosami w telefonach – na fejsbuku, twitterze czy innym portalu społeczościowym. Będąc ze znajomymi, którzy przez dłuższy czas mają nos w telefonie, często zwracam im uwagę. Bo mnie to po prostu irytuje. Z prostych względów. Telefon rozprasza. Sprawia, że tracimy wątek. Daje rozmówcy poczucie, że się go nie słucha, bo – nawet mając świetną podzielność uwagi – wygląda to po prostu tak, jakbyśmy drugą osobę „olewali”.

Nieco inaczej wygląda jednak sytuacja, w której siedzę w gronie stricte technologicznym, na przykład podczas dziennikarskiego wyjazdu na premierę jakiegoś nowego urządzenia. Będąc poza granicami kraju, bez stałego dostępu do sieci i po sporej dawce obowiązków, normalnym jest, że gdy już siądziemy w czasie wolnym, każdy będzie chciał/musiał sprawdzić skrzynkę, Slacka, grupę na fejsie czy po prostu skontaktować się z drugą połówką czy rodziną. Ale to, znów, nie trwa długo i, co najważniejsze, sytuacja rozumiana jest przez każdego z uczestników tego spotkania.

Pamiętam, jak w zeszłym roku, na jednych z targów, grupka znajomych dziennikarzy podczas spotkania wieczornego (bo przecież wiadomo, że nie samą pracą człowiek żyje!) ustaliła jedną zasadę – nikt nie korzysta z telefonu. Zebrali wszystkie smartfony w jedno miejsce i nagle okazało się, że spotkanie może być o wiele fajniejsze niż gdy każdy patrzy w ekran swojego telefonu. Oczywiście wyolbrzymiam, ale chcę Wam pokazać, w czym rzecz.

Nasze przywiązanie do smartfonów to już całkiem spory problem, a w wielu przypadkach można już mówić po prostu o uzależnieniu. Pytanie tylko czy od telefonu, internetu, ciągłego dostępu do informacji czy wszystkiego po trochu. Inna sprawa to to, czy czujemy się z tym źle. A jeszcze inna – czy przeszkadza to naszym najbliższym.

Zapytałam redaktorów czy są w stanie sobie wyobrazić dzień bez telefonu. Oto, co usłyszałam:

Dzień bez telefonu komórkowego? Nie widzę problemu. Z funkcji telefonu korzystam już coraz rzadziej. :-) Gdyby sieci komórkowe miały awarię jedynie w zakresie możliwości wykonywania połączeń, pewnie zauważyłbym to dopiero po kilku godzinach, jeśli w ogóle. Za to transmisja danych – uuu, tutaj jest inaczej: muzyka, aplikacje, komunikatory, społecznościówki… Bez tego się nie da. Ostatecznie, jeśli miałbym obchodzić dzień bez smartfona W OGÓLE, to dałbym radę. Serio. Za to w nocy… :-D

Nie wyobrażam sobie już dnia bez telefonu. Obecnie jest to jedno z moich głównych urządzeń, które służy mi do komunikacji ze znajomymi i innymi osobami, robienia zdjęć, odtwarzania muzyki oraz wiele więcej. Jego największą zaletą jest to, że mogę je mieć przy sobie w każdych warunkach i to jest główna karta przetargowa. Dlatego dla mnie dzień bez telefonu to prawie jak dzień bez ręki.

Oczywiście, że wyobrażam sobie dzień bez telefonu – bez jednego z kilku, których używam na co dzień. Tak bardziej „na serio” można się obejść bez niego, ale pozostaje pytanie „po co?”. Smartfona używam głównie do komunikacji i sprawdzania informacji w sieci, ale odtwarzacze multimediów oraz aparat też nie są zaniedbywane. Telefon zawsze mam na wyciągnięcie ręki i na nim właśnie został napisany ten tekst.

A czy Ty wyobrażasz sobie dzień bez telefonu?