Słuchawki douszne to kategoria wciąż traktowana nieco po macoszemu przez niektórych producentów. Są jednak i takie firmy, które chcą sprostać oczekiwaniom wielu klientów, także tych, którzy nie lubią słuchawek z gumkami. Sennheiser Accentum Open to najnowsza propozycja skierowana właśnie do takich osób, a przy tym też, to jedne z najtańszych pchełek TWS w portfolio niemieckiego producenta. Co zatem oferują i jakimi aspektami mogą do siebie przekonać?
Specyfikacja techniczna Sennheiser Accentum Open:
- audio: przetworniki dynamiczne ∅11 mm, pasmo przenoszenia 25 Hz – 15 kHz, poziom zniekształceń harmonicznych THD <0,08%, 109 dB SPL,
- konstrukcja: douszna otwarta,
- 2 mikrofony w każdej słuchawce, formowanie wiązki (beamforming),
- łączność: Bluetooth 5.3 z kodekami SBC i AAC, tryb multipoint,
- bateria: akumulator 35~36 mAh w każdej słuchawce + 380-400 mAh w etui, do 6 h pracy na jednym naładowaniu, do 28 h z etui,
- ładowanie: przewodowe USB-C,
- sterowanie dotykowe + czujniki obecności w uszach,
- waga słuchawek: 4,35 g (jedna),
- waga etui: 29,3 g (cały zestaw 38 g),
- wymiary etui: 51,77 x 50,18 x 25,36 mm,
- wodoodporność: IPX4.
Cena słuchawek Sennheiser Accentum Open na moment publikacji recenzji wynosi 389 złotych. Do wyboru dostępne są dwie wersje kolorystyczne – czarna oraz kremowa.
Wzornictwo i konstrukcja
Sennheiser Accentum Open to słuchawki o dość prostym, ale jednocześnie na swój sposób gustowym wzornictwie, które zdecydowanie powinno przypaść do gustu tym, którzy nie lubią krzykliwego designu, bo to nie on jest dla nich najważniejszy.
Etui jest matowe i ma kwadratową bryłę, ale zwęża się trochę ku dołowi, a wszystkie jego krawędzie są opływowe. Z przodu wyżłobiono połyskujące logo Sennheiser, natomiast na spodzie znalazła się trzykolorowa dioda LED, informująca o stanie naładowania etui i słuchawek oraz złącze USB-C. Osobiście wolałbym, żeby dioda znalazła się na froncie albo wewnątrz, bowiem w tym miejscu jest ona trochę mało widoczna.
Przyczepić mogę się do dwóch rzeczy – jakości wykonania futerału i zawiasu wieczka. Po pierwsze, użyte tu tworzywo sztuczne pozostawia nieco do życzenia i sprawia wrażenie trochę cienkiego. Muszę też wspomnieć, że po kilkunastu dniach użytkowania etui już zdążyło zgromadzić przetarcia / zarysowania na tej matowej powłoce, co zresztą możecie zobaczyć na zdjęciach.
Po drugie, klapka sprawia wrażenie odrobinę chybotliwej, a sam zawias jest niestabilny i najwyraźniej pozbawiony sprężyny, bowiem nie stawia choćby najmniejszego oporu przy otwieraniu i zamykaniu. W efekcie, nie blokuje się on po otwarciu i wystarczy dosłownie minimalne poruszenie etui, by wieczko z impetem opadło na dół. Tak, wiem, trochę się czepiam ;)
Ale zostawmy już etui, przejdźmy do słuchawek. Mamy do czynienia z dość klasyczną, douszną konstrukcją, a więc taką, na którą nie zakładamy gumek. Oznacza to też, że słuchawki nie lądują przesadnie głęboko w uszach i pozostawiają pewną – nazwijmy to – przewiewność oraz pełną kontrolę świata zewnętrznego.
Górna część pchełek Sennheiser Accentum Open jest w pełni owalna, natomiast pionowy pałąk został spłaszczony od zewnątrz i zaoblony wewnątrz. Na dole frontów umieszczono malutkie, bardzo subtelne logo Sennheiser, a od spodu znalazły się styki służące do ładowania w etui.





Wygoda użytkowania, ergonomia
Skoro wiemy, że mamy do czynienia ze słuchawkami o konstrukcji dousznej, nie ma sensu rozwodzić się nad kwestią braku izolacji, bo jest to absolutnie oczywiste. Zresztą, raczej nikt takowej chyba nie oczekuje po słuchawkach niebędących modelem dokanałowym z gumkami. Ba, wręcz przeciwnie – kupując słuchawki tego typu jest to wręcz cecha pożądana.
Skupmy się nad tym, jak wypada wygoda Sennheiser Accentum Open na co dzień. Tym, co przede wszystkim warto pochwalić, jest lekkość konstrukcji. Jedna słuchawka waży nieco ponad 4 gramy i to naprawdę czuć, bowiem wręcz w ogóle nie ciążą w uszach.
Całościowo wygodę noszenia słuchawek oceniam pozytywnie. Mimo że nie jestem miłośnikiem konstrukcji dousznych (wolę dokanałówki), to jednak nie miałem problemów z użytkowaniem Accentum Open i nie uwierały mnie one przesadnie mocno, nawet podczas korzystania przez dłuższą chwilę. Jasne, potrafiło pojawiać się lekkie uczucie ucisku w okolicy dolnej części małżowiny, ale znikało ono już po wyjęciu słuchawek z uszu na chwilę.
W tym miejscu wspomnę też o jeszcze jednej oczywistości związanej z tym typem konstrukcji – to nie są słuchawki, które przesadnie pewnie zakotwiczają się w uszach. W efekcie, czasem potrafiły mi się wysuwać w momencie nakładania kaptura na głowę czy schylania się. O ile nie wypadają samoczynnie podczas bezruchu czy spaceru, tak biegając i wykonując ćwiczenia będą już wyślizgiwać się z uszu.

Łączność i obsługiwane kodeki
Słuchawki wykorzystują Bluetooth 5.3 ze wsparciem dla kodeków SBC oraz AAC, zatem mamy do czynienia z absolutnie podstawowymi kodekami. Nie ma tu ani zwykłego aptX (jak w modelu Accentum True Wireless), ani tym bardziej aptX Adaptive – szkoda.
Jeśli natomiast chodzi o kwestię stabilności połączenia, tu już trudno mi narzekać. Sprawdzałem je z kilkoma różnymi urządzeniami i przy żadnym nie występowały jakiekolwiek problemy z łącznością czy zasięgiem – ten był na tyle dobry, by swobodnie poruszać się w obrębie mieszkania bez telefonu. Rażąco dużych opóźnień, które powodowałyby rozjeżdżanie się obrazu i dźwięku podczas oglądania wideo, także nie odnotowałem.
Nie brak funkcji połączenia wielopunktowego, czyli multipoint. Pozwala na jednoczesną łączność Accentum Open z dwoma urządzeniami, między którymi słuchawki samoczynnie się przełączają, zależnie od tego, które z nich w danym momencie odtwarza.
W tym miejscu warto wspomnieć, że – w przeciwieństwie do innych modeli słuchawek marki, które przeszły już przez moje ręce – Sennheiser Accentum Open nie współgrają z aplikacją Smart Control. Nie mamy zatem możliwości ingerencji w ich brzmienie, edycji interakcji dotykowych, listy sparowanych urządzeń i tak dalej.
Tym sposobem, producent postawił na maksymalne uproszczenie obsługi słuchawek. Dla niektórych faktycznie może się to okazać swego rodzaju zaletą, choć – będąc stuprocentowo szczerym – mi osobiście trudno rozpatrywać to jako faktyczną zaletę.


Dotykowe sterowanie odtwarzaniem
Bez większego zaskoczenia, Sennheiser Accentum Open zostały wyposażone w panele dotykowe zintegrowane z frontami słuchawek. Z racji, że nie mamy tutaj dostępu do aplikacji, wszystkie interakcje pozostają ustawione na sztywno. Do dyspozycji mamy pojedyncze, dwukrotne i trzykrotne dotknięcie, a także przytrzymanie.
Ich działanie prezentuje się następująco:
- jedno dotknięcie – wstrzymanie/wznowienie odtwarzania, odebranie połączenia,
- dwukrotne dotknięcie – lewa: poprzedni utwór, prawa: następny utwór, odrzucenie/zakończenie połączenia,
- trzykrotne dotknięcie – włączenie/wyłączenie czujników automatycznego wstrzymywania,
- dłuższe przytrzymanie – lewa: ciszej, prawa: głośniej.
Co do funkcjonowania paneli nie mam większych zastrzeżeń. Zazwyczaj poprawnie reagowały na stuknięcia, choć sporadycznie zdarzało się, że np. zamiast dwóch dotknięć rozpoznawane było jedno.
Są też wspomniane czujniki obecności w uchu odpowiadające za tak zwaną funkcję Smart Pauza, czyli automatyczne wstrzymywanie odtwarzania po wyjęciu którejkolwiek ze słuchawek z uszu i wznawianie, gdy ponownie zostanie ona umieszczona w uchu. Sensory reagują bez zwłoki, praktycznie od razu po wyjęciu.

Czas pracy Sennheiser Accentum Open
Producent deklaruje, że zastosowane tu baterie mają pozwolić na nawet 6 godzin ciągłego działania słuchawek na jednym naładowaniu, a etui powinno wydłużać ten czas do łącznie 28 godzin.
Uzyskiwane przeze mnie wyniki były wręcz podręcznikowe, niemalże dokładnie takie, jak z danych technicznych. Podczas ciągłego odtwarzania, Sennheiser Accentum Open były w stanie działać przez przeszło 5 godzin, mając jeszcze zapas energii bliski około 20%.
Wliczając w to kolejne cykle po doładowaniach w etui, sumaryczny czas pracy oscylował – w moim przypadku – w granicach 26-28 godzin. Zatem ponownie możemy powiedzieć, że to w zasadzie dokładnie tyle, ile obiecuje producent.
Całość naładujemy przewodowo, poprzez złącze USB-C. Czas uzupełniania energii od niemal rozładowanego etui do pełna trwa około 2,5 godziny, a więc dość standardowo. Zabrakło ładowania indukcyjnego.

Jakość dźwięku Sennheiser Accentum Open i brzmienie, czyli basu Ci pod dostatkiem
Za brzmienie słuchawek Sennheiser Accentum Open odpowiadają pojedyncze przetworniki dynamiczne o średnicy 11 mm. Firma chwali się dźwiękiem zestrojonym przez Sennheisera, a ma on być bogaty i szczegółowy.
Bas, dużo soczystego basu – tak w dużym skrócie mógłbym opisać to, jak wygląda profil brzmienia Sennheiser Accentum Open. Innymi słowy, miłośnicy sporych ilości basu i ciepłego dźwięku poczują się tu jak w domu.
Niskie tony pełnią rolę absolutnego fundamentu dźwięku. Basy są bardzo mięsiste, energiczne i wręcz wszechobecne. I, mówimy tu zarówno o masywnym środkowym basie, jak też mocnym zejściu w niższe partie sub-basowe. Niemniej jednak, kontrola dołu wypada dobrze, przez co słuchawki absolutnie nie dudnią nadmiernie i nie zagłuszają całkowicie reszty dźwięków.
Średnica jest ciepła w barwie, co stanowi oczywiście pokłosie tak silnie wyeskponowanego dołu. Mimo to, prezentuje się ona nieźle i jest podawana relatywnie blisko. Wokale brzmią dośc gładko, a rozdzielczość oraz ilość detali jest na całkiem dobrym poziomie. Jasne, mogłoby być ich więcej, ale i tak spodziewałem się, że będzie ich jeszcze mniej, a tymczasem zostałem miło zaskoczony.
Wbrew pozorom, wysokich tonów wcale nie brakuje i nie zostały nadmiernie wycofane. Są one podawane jednak dość selektywnie, w umiarkowanych ilościach i – przede wszystkim – brzmią bardzo łagodnie. Z racji, że pchełki douszne dają nam trochę odczucie obcowania ze słuchawkami o otwartej konstrukcji (niczym testowane jakiś czas temu nauszne Sennheiser HD 550), dobrze wpływa to na scenę dźwiękową. Ta jest bowiem naprawdę spora i dobrze napowietrzona.
W ogólnym rozrachunku, Sennheiser Accentum Open grają naprawdę solidnie, ale jednocześnie to nie będzie brzmienie dla fanów zrównoważonego strojenia, a zdecydowanie bardziej dla tych, którzy preferują dźwięk pełny w basie i nastawiony na rozrywkowość.


Jakość rozmów
Każda ze słuchawek została wyposażona w dwa mikrofony z formowaniem wiązki, które odpowiada za izolowanie głosu od dźwięków otoczenia, co zresztą dodatkowo ma być wspierane algorytmami AI. Tyle, jeśli chodzi o aspekty techniczne.
Podczas połączeń, Sennheiser Accentum Open spisują się nieźle, ale wszystko zależy od warunków panujących dookoła nas. O ile jest w pełni cicho, głos przekazywany jest do rozmówcy w naprawdę dobrej jakości, bez większych problemów z rozumieniem.
Schody zaczynają się w momencie, gdy tylko przekroczymy próg domu, biura czy innej zacisznej przestrzeni. Algorytmy próbują redukować niepożądane dźwięki, ale wychodzi im to z różnym skutkiem, często – niestety – dość przeciętnym.
Większy gwar komunikacji miejskiej czy galerii handlowej potrafi przebijać się w pewnym stopniu do rozmówcy, a hałasy przy ulicy, tudzież nawet podmuchy wiatru, powodują duże zakłócenia. W efekcie, niejednokrotnie podczas rozmów poza domem druga strona rozmowy zgłaszała mi, że słyszy mnie bardzo niewyraźnie albo wręcz wcale.

Podsumowanie – jakie są słuchawki Sennheiser Accentum Open?
Sennheiser Accentum Open to naprawdę solidne słuchawki, dobrze wpasowujące się w tą wciąż dość wąską niszę dousznych pchełek. Stanowią one dobry wybór dla osób, które nie chcą słuchawek TWS bez wkładek dokanałowych, ale jednocześnie szukają czegoś uniwersalnego, prostego w użytkowaniu i w rozsądnej cenie.
Zdecydowanie dobrze wypada tutaj brzmienie, które przypadnie do gustu fanom rozrywkowego dźwięku z mocnym, ale nie dudniącym basem. Pozytywnie oceniam również lekkość słuchawek, wygodę użytkowania, kompaktowość etui oraz bardzo dobry czas pracy na baterii, zarówno samodzielnie, jak i łącznie z futerałem. Nie brak też łączności multipoint, a także funkcjonalnych gestów dotykowych.
To, co producent uważa za zaletę Sennheiser Accentum Open, dla mnie jest jednak trochę wadą. Mam na myśli oczywiście brak obsługi aplikacji. Jasne, znacznie upraszcza to korzystanie ze słuchawek, ale jednocześnie odbiera możliwość chociażby dopasowania brzmienia czy edycji interakcji dotykowych. Ponarzekać mogę też na co najwyżej przyzwoite wykonanie etui i słabą jakość rozmów w gorszych warunkach.
Czy są to jednak wady, które skreślają Sennheiser Accentum Open? Absolutnie nie. Wciąż bowiem uważam, że są to słuchawki, które potrafią przekonać do siebie klientów. Zwłaszcza, że rynek słuchawek dousznych naprawdę nie jest przesadnie szeroki, a gdy mamy niższy budżet, wybór zawęża się jeszcze bardziej. Tymczasem, tu otrzymujemy pchełki w niezłej cenie z paroma naprawdę dobrymi cechami.
_
Materiał zawiera lokowanie słuchawek Sennheiser. Producent nie miał wpływu na treść niniejszej recenzji ani opinię autora na temat produktu.