(Źródło: Bartosz Kaja | Tabletowo.pl)

Pierwsze wrażenia z Elden Ring: Nightreign. Kto nie ryzykuje, ten nie pije estusa?

Zaprezentowany na The Game Awards 2024 Elden Ring: Nightreign po premierze z pewnością podzieli graczy na dwa obozy – zwolenników spin-offa i tych, którzy będą omijali tytuł szerokim łukiem. Niedawne testy były dobrą okazją, aby przekonać się na własnej skórze, czy gra zasługuje na miejsce na liście życzeń na 2025 rok.

Ani dodatek, ani sequel

Tych, którzy spodziewali się, że FromSoftware zaprezentowało w grudniu 2024 roku kolejny wycinek historii związanej z Eldeńskim Kręgiem, czekało niemałe zaskoczenie. Odkąd szesnaście lat temu Demon’s Souls rozpoczęło zmiany gamingowego krajobrazu, którego efekty widzimy jak na dłoni, spod klawiatur zespołu nigdy nie wyszedł tak szalony pomysł jak Nightreign.

Zapomnijcie o limitach odnawiania potworów z Dark Souls 2 czy otwartym świecie Eldena – Junya Ishizaki, osoba, która pracowała m.in. przy Dark Souls i Bloodborne, planuje pożenić soulslike’i z zabawą w sieci, rogalikowym podejściem do rozgrywki i systemem kurczącego się obszaru działań kojarzonym z Fortnitem.

Oczywiście, żeby uniknąć przykrych niespodzianek, 30 maja 2025 roku, czyli w trakcie premiery gry, warto sprawdzić kod sieciowy przygotowany dla gry. W dniach 14-17 lutego odbyły się zamknięte testy sieciowe, które – oprócz wyżej wymienionej funkcji – były pierwszą większą okazją dla wielu osób, w tym mnie, aby spędzić z tytułem kilka godzin.

elden ring nightreign
Elden Ring: Nightreign (źródło: FromSoftware | Steam)

Orzeł, wojownik i czarodziejka wchodzą do baru…

Testy umożliwiły graczom wybranie jednej z czterech postaci (tytuł otrzyma na start ośmiu bohaterów) oraz rzucenie wyzwania Trygłowowi. Aby w ogóle dostąpić zaszczytu walki z cerberem na sterydach, należało przetrwać dwa dni w Limveld – terenie przypominającym Pogrobno, wypełnionym między innymi ruinami, obozami i tunelami. W pełnej wersji gry trzecia doba zostanie rozszerzona o pełen cykl dnia i nocy.

Listę dostępnych klas otwiera Wilczan, reprezentant klasy „miecz robi potworom auć”. Antropomorficzny orzeł – Strażnik – to klasyczny tank z tarczą i włócznią z umiejętnościami kontroli tłumu. Księżną polubią ci, którzy w Soulsach budowali postać pod zręczność, a siła Rekluzy bierze się z magicznych zdolności. Każda postać ma jedną umiejętność pasywną i dwie do wykorzystania w trakcie walki.

elden ring nightreign
Elden Ring: Nightreign (źródło: FromSoftware | Steam)

Postawienie na z góry narzucone postacie wiąże się z dwoma rewolucjami RPG-owej formuły rozwijanej przez FromSoftware, jakich doświadczą gracze Elden Ring: Nightreign, czyli brak kreatora postaci oraz levelowania opartego na podbijaniu atrybutów. Pierwszego fragmentu nie muszę tłumaczyć, jednak drugiej kwestii warto poświęcić kilka chwil.

Jak zatem będzie wyglądać levelowanie w Nightreign? Po zebraniu odpowiedniej liczby runów przy najbliższym miejscu łaski możemy zużyć punkty na awans. Statystyki są przydzielane automatycznie i różnią się między bohaterami – Księżna na 10. poziomie będzie miała mniej HP od Strażnika, ale za to więcej staminy itp. Ze zgonem również wiąże się ciekawy zabieg – kiedy pasek zdrowia spada do zera, postać znajduje się na skraju śmierci i pada na ziemię bez możliwości używania jakichkolwiek przedmiotów oraz broni. Z tego stanu może ją wyrwać inny gracz, który… musi sprzedać jej kilka bęcków – im częściej padamy, tym więcej ciosów od sojusznika będziemy musieli przyjąć.

A co z sytuacją, kiedy towarzysze nie zdążyli z pomocą? Odradzamy się w miejscu łaski, pozbawieni runów i cofnięci o jeden poziom. Odzyskiwanie punktów to już mieszanka Soulsów i Bloodborne’a, ponieważ możemy odzyskać je bezpośrednio z ziemi – najczęściej w przypadku śmierci z rąk mniejszych bossów lub dopiero po ubiciu stwora, który postanowił przywłaszczyć sobie część naszych postępów.

elden ring nightreign
Elden Ring: Nightreign (źródło: FromSoftware | Steam)

Ptaki zamiast autobusów

Po zbadaniu, co robi każda postać na placu treningowym, możemy ruszać na ekspedycję. Ta odbywa się w trzyosobowym zespole z możliwością utworzenia grupy ze znajomymi – wystarczy, że członkowie drużyny ustalą wspólne hasło, które następnie wpiszą w odpowiedniej rubryce – wtedy system matchmakingowy zbierze Was do kupy. Jeżeli natomiast gracie tylko w parach, mam dobrą i złą wiadomość. Dobra – można ograniczyć poszukiwania do dwóch osób i wtedy – tutaj zła wiadomość – trzeci gracz zostanie do Was przypisany losowo. W wersji testowej nie spotkałem się z systemem dobierania członka ekspedycji w trakcie rozgrywki po opuszczeniu drużyny.

elden ring nightreign pierwsze wrażenia
Elden Ring: Nightreign (źródło: FromSoftware | Steam)

Kiedy już powietrzna eskadra zrzuci Was na mapę, wtedy zaczyna się właściwa zabawa. Czyścimy zatem obozy z przeciwników, zbieramy przedmioty jednorazowego użytku i otwieramy skrzynie w poszukiwaniu lepszej broni. Ekwipunek jest ograniczony do kilku slotów z opcją drobnego rozszerzenia, więc możecie zapomnieć o torbie bez dna. Pokonując pomniejszego bossa możemy podnieść z niego jedną nagrodę – najczęściej do wyboru są dwie bronie o większej rzadkości oraz pasywna zdolność.

Aby postać umiała posługiwać się orężem, zgodnie ze wspomnianym wcześniej systemem rozwoju, nie musimy martwić się o siłę czy zręczność – bohater zdobywa zdolność obsługi mocniejszych broni na trzecim, dziewiątym i dwunastym poziomie.

Po pewnym czasie pojawia się deszcz zmniejszający areał, po którym możecie się poruszać bez utraty zdrowia. Wraz z nadejściem nocy strefa bezpieczeństwa ponownie się kurczy, a w miejscu docelowym czeka na nas fala wrogów oraz boss. Jeżeli jednak cała drużyna padnie podczas starcia, przegrywamy i wracamy do Twierdzy Okrągłego Stołu. Przetrwanie trzech dób pozwala nam wznieść się do odrębnej strefy i przygotowania się na głównego niemilca. Pełen „mecz” powinien zająć maksymalnie 60 minut.

W kupie raźniej?

Pomimo problemów pierwszego dnia z jakimkolwiek uruchomieniem serwerów, stabilność sieci i jakość połączenia w trakcie pozostałych sesji prezentowała się nie najgorzej. Kilka razy rozłączyło innych graczy w losowych momentach, a po terenie skakały i obracały się modele postaci. Były to jednak wydarzenia mocno sporadyczne. Drugi najważniejszy warunek dobrej zabawy, czyli ataki dosięgające przeciwników – został spełniony. Na pierwszym miejscu w nowym Elden Ringu jest oczywiście granie w tercecie.

elden ring nightreign pierwsze wrażenia
Elden Ring: Nightreign (źródło: FromSoftware | Steam)

Trzeba przyznać, że zmuszenie trzech graczy do współpracy w Nightreign to pomysł, na który czekała część fanów soulslike’ów. Klasycznie w tym gatunku możemy bowiem skorzystać z pomocy towarzyszy, jednak system stara się dobierać ludzi na podobnym poziomie, a współpraca najczęściej ogranicza się do pomocy podczas walki z bossem. Wiele osób chciało jednak czegoś więcej niż okazjonalnej pomocnej dłoni i czekało na możliwość wyruszenia na epicką przygodę w liczniejszej grupie. No to się doczekali.

Jak to wygląda w praktyce? Jeżeli nie gramy ze znajomymi, to trzy osoby o ograniczonej możliwości komunikacji (brak czatu głosowego czy możliwości wysyłania wiadomości) będą musiały zadecydować, czy warto skierować się w stronę obozu z bossem, czy może lepiej zacząć od mniejszych grupek przeciwników. „Czy 6. poziom wystarczy, aby pokonać smoka – niewykluczone, że stracimy na niego kilka minut, a pod koniec dnia zabraknie nam dobrego oręża lub poziomów, żeby poradzić sobie z bossem.” – najprawdopodobniej takie dylematy będą stanowić kość niezgody pomiędzy osobami grającymi bez stałej ekipy.

Jednym ze sposobów komunikacji oprócz gestów jest na szczęście postawienie znacznika na mapie. Członkowie drużyny nie muszą jednak uznać wskazanego kierunku za właściwy. Choć przez kilka godzin zdarzyło mi się tylko raz, abym spotkał kogoś nieoglądającego się na drużynę i przechodzącego ekspedycję po swojemu, to brak wyraźnego lidera i póki co niejasny system dobierania graczy bez możliwości oceniania ich może w dalszej perspektywie sprawić, że po porażce będziemy zwalać winę nie tylko na łupy, które nam nie podpasowały, ale też na niewspółpracujących towarzyszy. A przecież nie po to promuje się trzyosobowe doświadczenie, aby ludzie zniechęceni tym podejściem przechodzili grę solo, prawda?

elden ring nightreign
Elden Ring: Nighreign (źródło: FromSoftware | Steam)

Podróż w nieznane

Przez ostatnich piętnaście lat, oprócz pojedynczych wyskoków pokroju VR-owego Deracine i spin-offu Monster Huntera na PSP i 3DS, FromSoftware zajmowało się głównie dwoma rzeczami – tworzeniem kolejnych soulslike’ów lub zaspokojaniem fanów mechów nowymi odsłonami Armored Core i Mobile Suit Gundam. Elden Ring: Nightreign wygląda jak chęć stworzenia czegoś świeżego i nieszablonowego, jednak wciąż wpisującego się w DNA studia.

W pełnej wersji gry ma pojawić się osiem różnych bossów do pokonania trzeciego dnia i o wiele większa randomizacja niż ta widziana w trakcie testów – oprócz zmieniającego się położenia punktów wartych odwiedzenia, pojawią się także zjawiska w postaci erupcji wulkanu czy deszczu meteorytów, które mogą nieco pokrzyżować plany ekspedycji.

elden ring nightreign
Elden Ring: Nightreign (źródło: FromSoftware | Steam)

Aby graczom żyło się trudniej wystarczy kilka miesięcy aktualizacji balansujących bronie i przeciwników, a zabawa już teraz wyciąga z soulsów to, co najlepsze. Dzięki ograniczonemu ekwipunkowi chomikowanie przedmiotów na czarną godzinę nie ma sensu, bo ta często może czaić się już za rogiem. Rozbudowany arsenał sprawia natomiast, że próba ukończenia ekspedycji startowym mieczem może być bardzo trudna i niewykluczone, że w połowie drogi będziemy musieli spróbować rzadkiej glewii, która wypadł ze skrzyni. Jeżeli więc chodzi o poziom trudności, rdzeń rozgrywki i wydarzenia losowe, nie mam w tym miejscu żadnych zastrzeżeń.

Nie jestem jednak pewien czy decyzje obrane przez zespół pozwolą grze odnieść sukces marketingowy i otworzyć drogę na więcej eksperymentów. Moje obawy dotyczą głównie dwóch elementów. Pierwszy z nich to rozmiar drużyny. FromSoftware zasłania się, że na premierę będzie możliwa gra wyłącznie solo lub trójkami ze względu na balans całego systemu. Choć kilku znajomych nie stanowi jeszcze grupy reprezentatywnej, spotkałem się z głosami irytacji ze względu na taki stan rzeczy. Jedni chętnie zagraliby w parze, inni mają tylu chętnych, że bardziej odpowiadałaby im czteroosobowa ekspedycja.

Oczywiście można powiedzieć, że nigdy nie da się dogodzić każdemu i sieciówki pokroju League of Legends czy Marvel Rivals wymagają konkretnej liczby graczy w drużynie – nie mniej, nie więcej. Tyle, że w grach kooperacyjnych możliwość dostosowania rozmiaru drużyny nie jest czymś niesamowitym – Risk of Rain 2 smakuje równie dobrze w pojedynkę, jak i w grupie od 2 do 4 osób, Sea of Thieves oferuje trzy kategorie statków w zależności o rozmiaru drużyny, a kultowy Left 4 Dead pozwalał zapełnić lukę za pomocą AI.

Największym zagrożeniem dla sukcesu gry jest jednak to, jakie wrażenie sprawia Nightreign. Stosując recykling assetów z Eldena i tworząc główną oś zabawy wokół krótkich ekspedycji cały czas nie mogę uwierzyć, że mamy do czynienia z osobną grą, a nie dużym DLC do podstawki. Z jednej strony tytuł jest niezależnym produktem, więc do zabawy mogą wskoczyć nawet ci, którzy nie są posiadaczami Elden Ring.

Z drugiej strony wiemy już, że Elden Ring: Nightreign będzie kosztować 169 złotych. Na obecne standardy jest to złoty środek pomiędzy pełnoprawnymi tytułami za ponad 300 złotych, a grami o mniejszym budżecie, które kupicie za ok. 80 złotych. Czekając na połączenie w trakcie pierwszego okienka uciąłem sobie z redakcyjnym kolegą Konradem małą pogawędkę dotyczącą Nightreign. Całość można streścić następująco – na papierze wszystko fajnie, tylko nie wiem, czy to nie powinno kosztować maksymalnie 100 złotych.

Jako że u Pana Boga stałem w kolejce głównie po ogromne ilości ciekawości, z chęcią sprawdzę, czy moje obawy wobec Elden Ring: Nightreign okazały się bezpodstawne. Niewykluczone jednak, że ciekawskich jak ja jest w tym przypadku mniej niż tych, którzy zwyczajnie odpuszczą sobie sieciowy spin-off – czy to ze względu na ograniczenia w rozgrywce wieloosobowej czy strach przed szybko wkradającą się nudą związaną z deja vu.

Na trzy miesiące przed premierą FromSoftware otrzymało zatem niełatwe zadanie do wykonania – przekonać tych, którzy kupują ich fantasy RPG od piętnastu lat, że Nightreign to nie skok na kasę, a dopracowany tytuł, oferujący unikalne doświadczenie, przy którym można spędzić setki godzin.