Recenzja Oppo Enco Q1 – tak wygląda pozytywne zaskoczenie

Sięgam pamięcią do początków swojej recenzenckiej przygody i jestem wręcz przekonany, że słuchawki, których recenzję właśnie czytacie, są dla mnie drugie w swoim rodzaju. Nieco ponad dwa lata temu testowałem dokanałowe Bose QuietComfort 30, a wiele miesięcy później nastał czas na sprzęt identyczny funkcjonalnie, choć sprofilowany zupełnie inaczej. O czym mowa? O słuchawkach Oppo Enco Q1, które – jak możecie się domyślić – zostały wyposażone w aktywną redukcję szumów.

Na samym początku pragnę sprecyzować coś, co mogło nie zostać zrozumiane dokładnie. Oczywiście Oppo Enco Q1 nie są jedynymi kompaktowymi słuchawkami wyposażonymi w aktywną redukcję hałasów. Przecież nie dalej jak we wrześniu Andrzej testował dla Was Sony WF-1000XM3, które – jego zdaniem – realizowały tę funkcję rewelacyjnie, a przy okazji były true wireless, a ja w ubiegłym miesiącu sprawdzałem w praktyce Huawei FreeBuds 3, które na dodatek do tego wszystkiego są jeszcze douszne. A tym razem mamy do czynienia ze słuchawkami, które co prawda są wyposażone w technologię ANC, ale jednak zostały wykonane wedle nieco starszej idei, która zmusza nas do noszenia pałąka na szyi. Muszę jednak przyznać, że w tym wydaniu taka konstrukcja sprawdza się wyśmienicie. Dość jednak tego enigmatycznego wstępu i przejdźmy do szczegółów dotyczących Oppo Enco Q1.

Specyfikacja techniczna

Część z Was być może zna już specyfikację techniczną Oppo Enco Q1, bo informowaliśmy o premierze słuchawek mniej więcej w połowie października, jednak warto byłoby ją tu zebrać w formie przejrzystej listy wypunktowanej.

  • oznaczenie modelowe: EWN00
  • warianty kolorystyczne: Midnight Black, Sunny Orange, Silver White
  • przetwornik: dynamiczny, 11,8 mm
  • impedancja: 32 Ω
  • czułość: 99 dB @ 1kHz
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
  • Bluetooth: 5.0, zasięg 10 metrów
  • czas pracy na jednym ładowaniu: 15 godzin przy włączonym ANC, 22 godziny przy wyłączonym ANC (przy 50% głośności)
  • czas czuwania: 22 godziny przy włączonym ANC, 300 godzin przy wyłączonym ANC
  • ładowanie: przez port USB typu C, ok. 2 godziny
  • wodoodporność: IPX4
  • waga: 42 gramy

Cena w momencie publikacji: 399 złotych

W ramach ciekawostki dodam tylko, że według informacji prasowych słuchawki Oppo Enco Q1 miały wejść do sprzedaży 22. października w cenie 359 złotych, tymczasem mamy połowę grudnia, a ta jest ewidentnie wyższa. No, ale nie to nas interesuje.

Wzornictwo i jakość wykonania

Pozwoliłem sobie opuścić dosyć częsty akapit o zestawie sprzedażowym, ale zrobiłem to nie bez powodu. Niejednokrotnie w słuchawkach pełnowymiarowych czy niektórych konstrukcjach true-wireless zawartość opakowania wprawia w osłupienie, tymczasem tutaj jest raczej krótko i zwięźle. W pudełku znajdziemy oczywiście same słuchawki, a po zdjęciu dna naszym oczom ukażą się dwa pudełeczka – jedno z dwiema parami wymiennymi tipsów oraz króciutkim kablem USB typu C, a w drugim tona papierologii wyglądająca na pierwszy rzut oka na zupełnie zbędną. Jest nieco inaczej i już teraz powiem, że trochę szkoda, że producent nie zdecydował się na Quick Start Guide w formie przejrzystej kolorowej ulotki, ale z drugiej strony – kto czyta, nie błądzi… czy jakoś tak? ;)

Zacznę od krótkiego słowa odnośnie samej konstrukcji. Osobiście jestem, mimo wszystko, zwolennikiem modeli typu true wireless, jednak trzeba przyznać, że Oppo Enco Q1 dosyć sprawnie poradziły sobie ze swoją konwencją. Tego typu słuchawki bywają często złośliwie nazywane chomąto i w gruncie rzeczy… jest w tym sporo podobieństwa, ale producent nie kłamie na swojej stronie internetowej zapewniając nas, że o części noszonej na szyi bardzo łatwo zapomnieć.

Oppo Enco Q1 są zadziwiająca komfortowe, zupełnie nie przeszkadzają na szyi, a sama część douszna/dokanałowa jest taka niewielka, że bardzo łatwo zapomnieć o tym, że w ogóle mamy w uszach jakieś słuchawki i przypominają o tym chyba tylko wydobywające się z nich dźwięki.

Jeśli chodzi o wzornictwo, to wersji Midnight Black nie mogę zarzucić tak naprawdę nic. Całość jest stonowana i dobrze wykonana, relatywnie niewielkie pola, w których matowa czerń została piano black, przyjemnie ożywają całość, a odrobinę sportowego sznytu dodają czerwone elementy na tulejki umieszczone w półprzezroczystych tipsach. Całość jest wykonana rewelacyjnie i na podstawie samej konstrukcji, słuchawki sprawiają wrażenie jakby kosztowały co najmniej dwa razy tyle, a są przy tym zgrabne i niewielkie.

Bardzo ważne jest jednak to, że w pogoni za zgrabnością nie postawiono nadmiernie na delikatność, przez co przewody są odpowiednio grube (ale nie masywne), wszystkie łączenia precyzyjne i nie ma mowy o jakichkolwiek zastrzeżeniach odnośnie jakości wykonania. Warto w tym momencie jeszcze nadmienić, że na kopułkach znajdują się niewielkie magnesiki, dzięki którym po wyjęciu słuchawek z uszu nie jesteśmy skazani na niewygodne „dyndanie”. Cóż, w chomąto-podobnych konstrukcjach bardzo ważna jest dbałość o to, jak zachowują się słuchawki po wyjęciu z uszu, ponieważ ta swoboda jest jednym z głównych argumentów które przemawiają za tak dużymi słuchawkami bezprzewodowymi, zamiast modeli true wirelesso modelach tak mikroskopijnych jak Nokia True Wireless Earbuds.

Obsługa i codzienne użytkowanie

W tej sekcji przekonacie się, dlaczego narzekam na brak czytelnej instrukcji Quick Start Guide. Okazuje się bowiem, że przyciski mają nie takie całkiem intuicyjne funkcje, to znaczy – są bardzo wygodne i banalnie proste w zapamiętaniu, pod warunkiem, że choć raz pozna się ich przeznaczenie. Tym samym przycisk służący do włączania pozwala nam również na pauzowanie muzyki oraz wywołanie inteligentnego asystenta przez podwójne kliknięcie. Dla odmiany przycisk, którego działanie szybko przypiszemy zmianie trybu ANC, umożliwia także zmienianie trybu odtwarzanego dźwięku (dostępne są trzy: Muzyka, Kino oraz Gry, przy czym dwa ostatnie skracają czas pracy na baterii).

Oppo chwali się, że trzyprzyciskowa kontrola ma być dla użytkownika czystą przyjemnością i… w gruncie rzeczy się z tym zgadzam. Po zapoznaniu się z wszystkimi oferowanymi przez nie przyciskami (oczywiście nie wspomniałem tutaj o kontroli połączeń oraz intuicyjnej zmianie odtwarzanego pliku przy użyciu przycisków do kontroli głośności), nie miałem żadnego problemu żeby sterować w pożądany przez mnie sposób.

Bez żadnego kłopotu otrzymywałem od słuchawek dokładnie to, czego chciałem i rzadko się zdarzało, żebym przed wykonaniem danej akcji nie musiał ani przez ułamek sekundy nie zastanawiać, gdzie sięgnąć palcem. Błogosławieństwem jest też brak aplikacji, dzięki czemu nie trzeba zastanawiać się nad niczym odnośnie do konfiguracji, kiedy chcemy skorzystać z Oppo Enco Q1. Warto przy okazji nadmienić, że posiadaczom nowszych smartfonów tego producenta pojawi się automatyczne okno sugerujące sparowanie, kiedy słuchawki zostaną po raz pierwszy włączone w pobliżu, a więc może zdarzyć się tak, że Oppo Enco Q1 będą dla użytkownika w 100% bezobsługowe.

Jeśli chodzi o codzienne użytkowanie, to równie ważny jest komfort. O komforcie samego noszenia i używania już wspomniałem, ale jedno słowo chciałbym poświęcić przenoszeniu. Moim zdaniem, słuchawki o konstrukcji tego typu mają jedną zasadniczą wadę, jaką jest kompletna nieustawność względem bagaży. Za duże do kieszeni, zbyt bezwładne na noszenie luzem w torbie. Przydałoby się, żeby Oppo dorzucił do słuchawek jakiś miękki woreczek, który ochroni trochę słuchawki, kiedy zabierze się je w podróż, ale z drugiej strony – jeszcze się nie spotkałem, żeby urządzenie o takiej budowie miało jakikolwiek pokrowiec w zestawie sprzedażowym. Tyle dobrego, że element noszony na karku jest bardzo giętki i nie ma żadnej mowy o jego złamaniu czy uszkodzeniu.

Jakość dźwięku i stabilność połączenia

Zgodnie z tradycją, zacznijmy od stabilności połączenia, wobec której nie mam żadnych zastrzeżeń. Jedyne, co zaobserwowałem, to nieodczytanie odpowiedniego poziomu głośności, które wystąpiło kilka razy – to znaczy zdaniem telefonu poziom został ustawiony na maksymalny, przy czym słuchawki nadal grały cicho. Wystarczyło jednak zmienić głośność z poziomu Oppo Enco Q1, aby wskazanie smartfona stało się zgodne z tym, co słyszymy. Niemniej, to żadna wada, bo jak możecie się domyślić, głośność słuchawek nie jest niezależna, co moim zdaniem jest ogromną zaletą. Myślę, że to dobry moment, żeby powiedzieć to, co kłębi mi się w głowie od początku pisania tego tekstu. Naprawdę nie spodziewałem się, że Oppo Enco Q1 wypadną tak dobrze i  będę oceniał je aż tak pozytywnie.

Zacznijmy może od trybów dźwięku. Zarówno Cinema Surround, jak i Gaming Surround są moim zdaniem zupełnie bezużyteczne, zwłaszcza podczas słuchania muzyka (dziękuję, kapitanie Oczywisty!). Trzeba jednak przyznać, że wzmocnienie z  nich płynące jest odczuwalne, choć po prostu tego typu efekty do mnie nie przemawiają. A co z klasycznym trybem przeznaczonym do słuchania muzyki, tym bez żadnych modyfikacji?

Jeżeli miałbym zawrzeć brzmienie Oppo Enco Q1 w jednym słowie, to nazwałbym je czystym. Charakterystyka jest dosyć zrównoważona i satysfakcjonująca na każdym polu, ale pokuszę się o stwierdzone, że jednak zestrojona w delikatną V-kę, być może trochę bardziej na kształt mniej zadziornej litery U. Potrafią zagrać zarówno górą, jak i zaskoczyć nas przyjemnym basem, nie zaniedbując nadmiernie średnicy.

Powiedziałbym, że to bardzo bezpieczny wybór, bo to jedne z niewielu słuchawek, które nie zalewają całego pasma uporczywymi niskimi tonami. Słucha się tego po prostu dobrze. Nie miejcie jednak wątpliwości – słuchawki nie są flagship killerami, a pod kątem brzmienia dałoby się znaleźć w tej cenie coś lepszego. To jednak niezwykle poprawny wybór, który nie zawiedzie swoim dźwiękiem przeciętnego Kowalskiego, a przy tym kusi innymi cechami, które przecież w cenę także się wliczają. Jakimi? Ano przede wszystkim aktywną redukcją hałasów.

Aktywna redukcja hałasów

Zacznijmy od tego, co nie dla wszystkich może być oczywiste. Aktywna redukcja hałasów w tym sprzęcie nawet do pięt nie dorasta temu, co oferują pełnowymiarowi i cztery razy drożsi konkurenci. W analizie tej musicie więc uwzględnić gabaryty Oppo Enco Q1 i ich cenę. I na tym polu jest wyśmienicie.

Słuchawki przyciszają nieco tony z wszystkich pasm, najlepiej radząc sobie po prostu z szumem otoczenia. Właściwie odpowiednie byłoby tu określenie aktywna redukcja szumów, bo to wyciszają najskuteczniej. Warto mieć na względzie, że włączenie ANC nie generuje żadnych artefaktów typu uczucie garnka założonego na głowę, ale jednak cichy szum słyszalny przy braku muzyki się pojawia. Ot, mało inwazyjna technologia, która wnosi wystarczająco dużo, żeby w tej półce cenowej zakwalifikować ją jako plus.

Nie ma mowy o całkowitej izolacji od otoczenia, ale funkcja ta zapewnia nieco lepsze skupienie się na muzyce. Właściwie, w podobnym wymiarze, jak miało to miejsce w przypadku Huawei FreeBuds 3, ale w nieco lepszym wykonaniu – niestety, nie mam teraz możliwości, żeby przyrównać te dwa modele do siebie bezpośrednio. Wiem jednak, że ja wybrałbym Oppo Enco Q1, choć technologia chomąto jest dla mnie, subiektywnie, chyba jeszcze gorsza niż konstrukcje douszne ;).

Bateria

Sporą zaletą słuchawek dociążonych dodatkowym elementem nakarkowym jest czas pracy na jednej baterii. Nie inaczej jest w tym przypadku – o ładowaniu bardzo łatwo zapomnieć i nawet przy włączonym ANC możecie liczyć na solidne kilkanaście godzin odsłuchów. Za to Oppo należy się, po raz kolejny, bardzo duży plus.

Warto jeszcze tylko dodać, że deficyty energii uzupełniamy przy pomocy gniazda USB typu C, a producent chwali się, że w przypadku całkowitego wyładowania słuchawek wystarczy dziesięć minut dostępu do prądu, aby cieszyć się dwoma godzinami odsłuchu.

Podsumowanie

Po raz pierwszy od dawna do tej sekcji podchodzę ze sporym uśmiechem na twarzy, bo już dawno testowany sprzęt nie plasował się powyżej moich oczekiwań w aż takim stopniu, jak zrobiły to słuchawki Oppo Enco Q1. To po prostu dobry sprzęt, którego stosunek ceny do jakości jest niemalże mistrzowski.

Oczywiście, jak można się domyślić, nie są one skupione na brzmieniu – i bardzo dobrze. W relatywnie niskich pieniądzach jest ono jak najbardziej satysfakcjonujące, prawidłowo zestrojone i wystarczająco muzykalne, ale producent nie zapomniał o skupieniu się na innych detalach.

Słuchawki są bardzo komfortowe, intuicyjnie się nimi steruje (no, po przejrzeniu instrukcji), długo grają na jednym ładowaniu, a braki w energii szybko uzupełnimy za pomocą gniazda USB typu C. Pokuszę się o stwierdzenie, ze Oppo Enco Q1 to wzór dla innych producentów. Nie dlatego, że są perfekcyjne (choć trudno dopatrzeć mi się licznych wad), ale odpowiadają na potrzeby wielu przeciętnych konsumentów.

Grają niezwykle poprawnie (a więc miłośnicy odtwarzania muzyki ze Spotify czy YouTube, którzy po prostu oczekują jakości i nie są zagłębieni w temat będą zadowoleni), są wyposażone w nowoczesne technologie, miłe konstrukcyjne, przemyślane, a przy okazji są całkiem przystępne cenowo.

To nie znaczy, że zastąpiłbym nimi propozycje, takie jak Audictus Adrenaline 2.0 (czyli budżetowy model o rewelacyjnym brzmieniu w zamian za ułomności konstrukcyjne) czy kompletnie flagowe Sony WF-1000XM3. Ale to oznacza, że to sprzęt bardzo uniwersalny, z którego każdy – kto nie ma precyzyjnych wymagań odnośnie charakterystyki odtwarzanego dźwięku – z pewnością będzie zadowolony.

Muszę podkreślić to na samym końcu raz jeszcze – jestem w ogromnym szoku, jak rewelacyjne słuchawki przygotowało Oppo.

Recenzja Oppo Enco Q1 – tak wygląda pozytywne zaskoczenie
Wnioski
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
prawidłowe, muzykalne brzmienie adekwatne do ceny
bardzo wygodne i lekkie
wygodne sterowanie (po zapoznaniu się z nim)
dobry czas pracy na jednym ładowaniu
niewielki element dokanałowy
funkcjonalność
certyfikat IPX4 zapewniający podstawową ochronę przed wilgocią
Wady
przy pierwszym odpakowaniu trzeba zagłębić się w krótką, ale głęboko ukrytą, instrukcję
spora konstrukcja noszona na karku - choć rewelacyjnie zrobiona, to... do czegoś trzeba się przyczepić
9.5
OCENA