Recenzja Audictus Adrenaline 2.0 – dwieście złotych muzykalnego szczęścia

Jakiś czas temu stworzyłem dla Was przegląd rynkowej oferty słuchawek, gdzie pojawiło się trochę zakupowych rekomendacji odnośnie sprzętu z tej kategorii. Choć lista składała się z wielu pozycji, to nie sposób było tam umieścić wszystkie modele, o których mówi się dobrze. Najlepszym przykładem są dokanałowe słuchawki Audictus Adrenaline 2.0, które bardzo często w internecie pojawiają się jako rekomendacja zakupowa w półce cenowej rzędu 200 złotych, a mi nareszcie trafiła się okazja, żeby samemu wziąć je na warsztat.

Audictus to relatywnie niszowy producent, który swoje produkty reklamuje jako słuchawki dla ludzi z pasją – dla ludzi aktywnych i dla miejskich podróżników. Nadarzyła mi się okazja, żeby przetestować bodaj najpopularniejszy i często przewijający się w internetowych poleceniach model oferowany przez producenta. Adrenaline 2.0 to bezprzewodowe słuchawki dokanałowe, a więc rozwiązanie powszechnie znane i lubiane – czy wyszły zwycięsko z trudnego pojedynku z konkurencją?

Audictus Adrenaline 2.0

Specyfikacja techniczna

  • średnica przetworników: 9 mm
  • typ głośnika: neodymowy
  • impedancja: 16 Ω
  • dynamika: 98 dB +/-5 dB
  • czułość mikrofonu: -45 dB
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
  • bateria: Li-Ion 90 mAh
  • złącze ładowania: micro USB
  • funkcjonalność: obsługa kodeka aptX, redukcja szumów cVc 6.0, magnesy w kopułkach (magnetic link)
  • waga: 17 gramów
  • materiał: aluminium | ABS
  • łączność: Bluetooth 4.1 + EDR
  • zasięg działania: do 10 metrów
  • czas pracy: do 6 godzin
  • czas czuwania: do 250 godzin
  • czas ładowania: do 2 godzin

Cena w momencie publikacji recenzji: 199 złotych

Audictus Adrenaline 2.0

Zestaw sprzedażowy

Słuchawki Audictus Adrenaline 2.0 trafiają do nabywcy w niewielkim, acz całkiem dobrze wykonanym pudełku. Co znajdziemy w jego środku? Okrągłe etui przenośne wraz ze słuchawkami i… tyle? Nie do końca – po prostu wszystkie akcesoria zostały umieszczone we wspomnianym pokrowcu właśnie. W niewielkim woreczku znajdują się dwa dodatkowe rozmiary gumek silikonowych oraz jedne piankowe, choć o tym, że jest to pianka memory foam raczej możemy tylko mówić – w niczym nie przypominają one referencyjnych tipsów marki Comply. Swoją drogą, producent zdaje się ani przez chwilę nie kryć pochodzenia Audictus Adrenaline 2.0, o czym świadczy duża metka z napisem MADE IN CHINA przyczepiona do siateczki wewnątrz etui. Jeśli chodzi o akcesoria, to warto nadmienić, że na słuchawkach domyślnie umieszczone są skrzydełka poprawiające chwyt w uchu oraz niewielkie plastikowe kółeczko pełniące rolę ściągacza przewodu.

Jeżeli chodzi o jakość zestawu sprzedażowego, to trzeba powiedzieć wprost – odrobinę zalatuje tandetą. O dziwo pewne zaufanie budzi przewód microUSB, jednak zarówno etui podróżne, jak i tipsy nie robią rewelacyjnego wrażenia. Jednak sprecyzujmy jedną rzecz – te słuchawki kosztują niecałe 200 złotych, trudno więc oczekiwać jakości premium, a wcale nie jest źle. Ot, mogłoby być nieco lepiej. Ale w słuchawkach liczą się przede wszystkim słuchawki sensu stricto, więc przyjrzyjmy się nieco bliżej recenzowanym Audictus Adrenaline 2.0.

Wzornictwo i jakość wykonania

Zupełnie pozytywne wrażenie robi na mnie sama konstrukcja, poczynając od wzornictwa, na jakości wykonania skończywszy. Po zdjęciu skrzydełek i zamienieniu tipsów na S-ki (o tym później), naszym oczom ukazuje się całkiem masywny aluminiowy korpus zwieńczony eleganckim szlifem z logo, można by było żartobliwie dodać, że podobny do tego ze znacznie droższego modelu Sennheiser Momentum True Wireless. Zastosowany kabelek jest płaski i bardzo delikatny, analogiczny wręcz do tego ze słuchawek Beyerdynamic Byron BT, które miałem okazję swego czasu kupić i użytkować prywatnie. Odnosząc się jednak do wspomnianego modelu, Audictus Adrenaline 2.0 są dużo masywniejsze i myślę, że mogą się pochwalić jednymi z większych korpusów, jeśli chodzi o bezprzewodowe słuchawki tego typu. Na szczęście, kabel jest zabezpieczony, ale tylko na początkowym odcinku, dzięki czemu konstrukcja nie staje się aż tak potężna, choć i tak bardzo trudno byłoby ją nazwać „niewielką”.

Audictus Adrenaline 2.0

Umieszczony na kablu pilot jest średnich rozmiarów i został wyposażony w trzy, nierozdzielone od siebie fizycznie, przyciski, schowaną w otworze z mikrofonem diodę oraz gniazdo microUSB skrywane pod niewielką, gumową zaślepką. Reasumując, jeśli chodzi o wzornictwo – słuchawki są w moim odczuciu po prostu ładne i nie zwracają na siebie uwagi ani negatywnie, ani wybitnie pozytywnie, choć dobre wrażenie pozostawia po sobie wspomniany już okrężny szlif. No, nieco lepiej mogłoby być z pilotem, ale ten jest po prostu przeciętny.

Audictus Adrenaline 2.0

Jeśli chodzi o jakość wykonania konstrukcji, to przez cały okres użytkowania nie miałem do niej żadnych zastrzeżeń – kabel, choć cienki, nie sprawia wrażenia kiepskiego, pilot sprawował się bardzo dobrze, a same kopułki nie zostały wzbogacone o liczne rysy. Niespecjalnie jednak polubiłem się z tipsami i myślę, że nad tym Audictus mógłby jeszcze trochę popracować.

Audictus Adrenaline 2.0

Obsługa i codzienne użytkowanie

Dzięki Bogu mam wrażenie, że producenci coraz częściej odchodzą od irytujących lektorów, będących na ogół kulawą próbą podania angielskich komunikatów. Tym samym Audictus Adrenaline 2.0 oferują nam to, co najlepsze – sygnały dźwiękowe w formie piknięć, które informują nas o aktualnym stanie słuchawek w tandemie z niewielką diodą. Warte odnotowania jest jednak, że dioda nie sygnalizuje normalnej pracy w żaden sposób, więc jeśli zostawimy Audictus Adrenaline 2.0 na biurku, to bez wzięcia ich do ręki nie zorientujemy się, czy przypadkiem nie zostawiliśmy ich w stanie włączonym – na szczęście wyłączanie jest sygnalizowane na czerwono, a włączanie na niebiesko, więc można po prostu na ślepo wcisnąć przycisk Power – najwyżej słuchawki włączymy tylko po to, żeby wrócić do poprzedniego stanu. Drobnostka, ale myślę, że niektórych może nieco irytować, choć tak naprawdę trudno traktować ją jako wadę.

Audictus Adrenaline 2.0

Jeśli chodzi o obsługę Audictus Adrenaline 2.0, to zapewne domyślacie się, że wszystko wykonujemy z poziomu pilota. W tryb parowania wchodzimy trzymając przycisk Power przez 6 sekund, a włączamy słuchawki w celu połączenia z urządzeniem sparowanym poprzez 4-sekundowe wciśnięcie tegoż. Brzmi skomplikowanie, ale tak naprawdę jest zupełnie intuicyjne – przecież działa dokładnie tak, jak w przypadku innych słuchawek. Oprócz tego, podwójne kliknięcie przycisku Power spowoduje wybranie ostatniego numeru telefonu, a przytrzymanie przez dwie sekundy – wywołanie inteligentnego asystenta. Zmianę aktualnego utworu możemy wywołać poprzez dłuższe wciśnięcie przycisków regulacji głośności, a więc wręcz klasycznie. Zwróciłem uwagę, że niektórzy testerzy narzekają na pilot i zwracają uwagę, że trudno po omacku wyczuć aktualnie dotykany przycisk – coś w tym jest, jednak odrobina przyzwyczajenia wystarczy, żeby na podstawie wyżłobień na przycisku Power domyślić się gdzie jesteśmy – choć w istocie lepiej było to rozwiązane w przypadku modelu Adrenaline pierwszej generacji, gdzie każdy z trzech przycisków był odseparowany, większy i w kształcie tego, co aktualnie widnieje na nadruku. Z tego, co mi wiadomo, wybranie aktualnego rozłożenia guzików umożliwiło zmniejszenie pilota, niemniej warto odnotować tę różnicę.

Audictus Adrenaline 2.0

W kwestii codziennego użytkowania i płynącego za tym komfortu – uważam, że Audictus Adrenaline 2.0 w tej kwestii nie są out-of-the-box. Są słuchawki, które od samego początku uznawałem za wygodne i komfortowe, jednak recenzowany model się do nich nie zalicza. Ostatecznie polubiłem się z dołączonymi tipsami w rozmiarze S i po prostu się do nich przyzwyczaiłem, niemniej początki (zwłaszcza z M-kami) były trudne. Czy to za sprawą rozmiaru tulejki, czy może nie najwyższej jakości tworzywa, z którego wykonane zostały nakładki – tego nie wiem.

Krótkie słowo chciałbym poświęcić też tipsom piankowym, które w moim odczuciu są co najwyżej próbą imitowania modeli Comply, aniżeli ich sensownym odpowiednikiem. Myślę jednak, że mogą podpasować wielu osobom, choć nie mają z prawdziwymi piankami zbyt wiele wspólnego – niespecjalnie długo utrzymają kształt po uciśnięciu, ale w obliczu stosunkowo sztywnych tipsów silikonowych, mogą być wybrane jako wygodne. Jaki ostateczny werdykt z tych przemyśleń? Ano taki, że musicie wykazać się odrobiną cierpliwości i niewykluczone, że część z Was zdecyduje się na adaptację tipsów z innego modelu.

Audictus Adrenaline 2.0

 Jakość dźwięku i stabilność połączenia

Czas przejść do tego, co „tygryski lubią najbardziej”. Na tylnej części opakowania producent zamieszcza wykres pasma przenoszenia i już teraz mogę powiedzieć, że nie nakłamał. Audictus Adrenaline 2.0 na pewno nie grają analitycznie, jednak to ciepłe brzmienie trzeba rozpatrywać bardzo pozytywnie. Bas nie zalewa innych pasm, a zestrojenie jest bardzo muzyczne, choć nastawione na przyjemność odsłuchu. Podkreślony bas, ocieplona średnica i odpowiednio przemyślana góra składają się na bardzo przyjemne, żywe brzmienie, któremu daleko do klubowej łupanki. Myślę, że mogę się pokusić o określenie odtwarzanego dźwięku naturalnym, choć podkreślę raz jeszcze, iż nie jest to tożsame z brzmieniem neutralnym, płaskim czy wreszcie analitycznym. Niemniej, Adrenaline 2.0 zdecydowanie chętnie aplikowałem do swoich uszu i nie dziwię się, że w tym budżecie jest to niezwykle często polecana propozycja, bo odsłuch na tych skromnych pchełkach jest naprawdę rewelacyjny. Nie zaburzyły tego nawet tipsy, do których miłością mimo przyzwyczajenia nadal nie pałam czy stosunkowo spore korpusy.

Audictus Adrenaline 2.0

Żadnych zarzutów nie mogę kierować również w stronę sceny, która jak na te gabaryty jest po prostu adekwatna. Dźwięki nie nachodzą na siebie i w naszych uszach zdecydowanie nie robi się zbyt ciasno, choć nadal jest dosyć kameralnie. Reasumując – Audictus Adrenaline 2.0 potrafią swoim muzykalnym brzmieniem urzec i myślę, że można je polecić naprawdę każdemu. Owszem, każdy ma swoje preferencje i poszukujący zupełnej jasności i neutralności nie odnajdą tutaj poszukiwanych przez siebie cech, ale brzmienie zupełnie niekaleczące żadnego z pasm, zupełnie otwarte na słuchacza powinno sobie zaskarbić sympatię każdego, kto szuka dobrej muzycznie konstrukcji. W tym aspekcie o Audictus Adrenaline 2.0 nie można powiedzieć złego słowa, można co najwyżej dyskutować o gustach – niemniej zestrojenie to, anonsowane już na pudełku, zostało wykonane pieczołowicie i wręcz perfekcyjnie.

 

Słowo lub dwa poświęcić by należało również jakości połączenia za pośrednictwem Bluetooth. To nie sprawiło mi żadnych, ale to bezwzględnie żadnych problemów i mam nieodparte wrażenie, że Audictus Adrenaline 2.0 łączą się z moim smartfonem z odległości większej, niż niejeden recenzowany wcześniej model tych gabarytów. Kolejny plus. Jeżeli chodzi o jakość połączeń głosowych, to rozmówcy zwracali uwagę na fakt, że mój głos raczej był zniekształcony i nieco nienaturalny (co w konstrukcjach tego typu zdarza się właściwie zawsze), niemniej nie skarżyli się na jakiekolwiek przerwania, trzaski czy inne artefakty. Nie zakładałbym więc, że Audictus Adrenaline 2.0 to konstrukcja idealna do wielogodzinnych rozmów czy telekonferencji, ale jeśli ktoś do Was zadzwoni, kiedy będziecie je użytkować, to nie będzie trzeba martwić się o wyciąganie ich z uszu. W gruncie rzeczy, to lepiej, niż przeciętnie mają się te sprawy w bezprzewodowych słuchawkach dokanałowych – a w każdym razie tak twierdzili moi rozmówcy.

Audictus Adrenaline 2.0

Bateria

Producent deklaruje pięciogodzinny czas pracy na baterii na pudełku, sześciogodzinny na swojej stronie, lecz bez względu na to wydaje mi się, że jest to wartość nieco zaniżona. Nie mam pojęcia, skąd to zamieszanie i w gruncie rzeczy, chyba nie ma co tu dodawać – może poza tym, że w porównaniu do konkurencji wcale nie są to zbyt duże wartości. Skromne gabaryty, 17 gramów wagi i rewelacyjnie muzykalność wręcz nalegają, żeby kwestii tej nie uwzględniać w ocenie końcowej, pozwólcie jednak, że ostrzegę Was przed tym, że baterię dokarmić będziecie musieli co kilka, bo pięć-sześć, a nie kilkanaście godzin odtwarzania muzyki.

Audictus Adrenaline 2.0

Podsumowanie

Chciałbym, żeby to podsumowanie było dłuższe niż jedno słowo, które brzmi rewelacja. Audictus Adrenaline 2.0 to słuchawki po prostu absolutnie zasługujące na rekomendację i szczerze żałuję, że nie miałem okazji przetestować ich przed opublikowanym niedawno przeglądem rynkowej oferty słuchawek – na pewno by się tam znalazły. Owszem, nie są pozbawione wad – w moim odczuciu głównie konstrukcyjnych, a nawet takich opartych na przyzwyczajeniach możliwych do przezwyciężenia, ale wszystkie one są rekompensowane brzmieniem. Czy muszę dodawać coś więcej? Jeśli szukacie bezprzewodowych słuchawek dokanałowych w cenie poniżej 200 złotych, to… śmiało. Po prostu będziecie zadowoleni, zwłaszcza po zaprzyjaźnieniu się z topornymi tipsami.

Audictus Adrenaline 2.0

Polecamy również:

(Nie)krótki przegląd rynkowej oferty słuchawek, czyli jakie modele są warte polecenia?

Recenzja Audictus Adrenaline 2.0 – dwieście złotych muzykalnego szczęścia
Wnioski
Audictus Adrenaline 2.0 to rewelacyjne pod kątem brzmienia, co do których zastrzeżenia można mieć głównie symboliczne. Bardzo muzykalny charakter sprawia, że wbrew nazwie odsłuchy dostarczają nie adrenaliny, a endorfin - jest to zdecydowanie godna rozważenia propozycja w granicach 200 złotych
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
konstrukcja, choć duża, jest dobrze wykonana
wzornictwo
magnetyczne korpusy
obsługa aptX
są komfortowe, ale nie od razu
fantastyczny stosunek brzmienia do ceny
stabilne połączenie
atrakcyjna cena
Wady
zestaw sprzedażowy jest bogaty, ale mógłby być lepszej jakości
konkurencja oferuje dłuższy czas pracy na baterii
8.5
OCENA