Logitech G PRO X – zwykłe słuchawki z profesjonalnym oprogramowaniem (recenzja)

Codzienne użytkowanie

Czas, żeby powiedzieć coś, co kompletnie zbiło mnie z tropu, kiedy zacząłem dłużej zastanawiać się na temat tych słuchawek. Producent niejako wymusza na nas, żebyśmy podczas użytkowania słuchawek korzystali z dołączonej karty dźwiękowej na USB, prawda? W końcu wyłącznie wtedy możemy dobrze zagłębić się w tajniki oprogramowania i dobrze dostosować możliwości słuchawek pod siebie. Cóż, i tu leży pies pogrzebany. Mam wrażenie, że największa zaleta słuchawek w trochę zakręcony sposób przekształca się w ich największą wadę. Oczywiście rozumiem ograniczenia sprzętowe, niemniej, jeżeli zastosowany mikrofon i słuchawki mają taki potencjał, jak zapewnia nas o tym producent, to szkoda, że nie można połączyć tego z możliwościami oferowanymi przez sprzęt zewnętrzny. Z drugiej strony, wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że… tak po prostu musi być – w gruncie rzeczy, gdybyśmy podłączali ten mikrofon przez standardowego jacka, to wszyscy zaczęliby używać tego oprogramowania z mikrofonami typu Zalman ZM-MIC1.

Cóż, i tak postanowiłem pokusić się o małe oszustwo. Oprogramowanie G HUB z powodzeniem łyknęło zwykłe pchełki dołączane do smartfona, które podpiąłem do dongle’a zamiast właściwych Logitechów i również nanosiły efekty Blue VO!CE na nagrywany dźwięk. Co więcej, mam wrażenie, że absolutnie nie poradziły sobie z tym gorzej, niż preferowany przez producenta zestaw. I właśnie to mi nie gra – bo skoro realne serce mikrofonu tkwi w niewielkim dongle’u na USB, to jaki jest sens kupować w tym celu całe słuchawki? Czy nie lepiej byłoby stworzyć niewielką, sprzedawaną osobno kartę dźwiękową – taką, która daje trochę fizycznego wzmocnienia dla brzmienia, a przy okazji udostępnia możliwości oferowane przez oprogramowanie Blue VO!CE wszystkim mikrofonom na jacka? A jeśli nie, to może trzeba było nie próbować łapać wszystkich srok za ogon i uczynić Logitech G PRO X słuchawkami ze zintegrowanym mikrofonem oraz kablem USB tak, aby całość chociaż sprawiała wrażenie jednego, doskonale zestrojonego sprzętu?

Przyznam szczerze, że przez cały – niezbyt długi – okres testów nie mogłem tego przetrawić. Z jednej strony stoi przede mną zestaw słuchawkowy reklamowany jako idealny sprzęt dla gracza z mikrofonem klasy nieomal radiowej, a z drugiej – widzę najzwyklejsze słuchawki z dopinanym mikrofonem przeciętnej jakości, który otrzymuje sporo wsparcia ze strony oprogramowania po podpięciu za pośrednictwem niewielkiej karty dźwiękowej. To gdzie tkwi ten killer feature Logitech G PRO X – w samym mikrofonie, karcie dźwiękowej (która raczej nie dorównuje jakością modelom, które kosztują tyle samo lub więcej co cały zestaw słuchawkowy), czy może oprogramowaniu, które – teoretycznie rzecz ujmując – można by było zastosować do wszystkich wybranych przez siebie mikrofonów?

Przejdźmy jednak do tego, o czym zawsze piszę w kontekście codziennego użytkowania. Myślę, że jakiekolwiek odniesienia do oprogramowania możemy sobie już odpuścić – zwłaszcza, że to ustawiamy w gruncie rzeczy raz. A co z komfortem użytkowania? Z Logitech G PRO X udało mi się spędzić wyłącznie tydzień, ale w tym czasie nie znalazłem zbyt wielu rzeczy, do których mógłbym się przyczepić. Swoją rolę doskonale spełnia pałąk, który dobrze rozkłada względnie wysoką masę słuchawek tak, że te absolutnie nie przeszkadzają, a na dodatek dobrze dociska obie muszle do głowy. Jeżeli chodzi o same muszle, to te wykazują wyłącznie niewielką ruchomość w płaszczyźnie poziomej, ale połączenie wystarczająco dostosowujących się do głowy nauszników i sporego zakresu regulacji góra-dół sprawia, że słuchawki dobrze przylegają do głowy. Jeżeli chodzi o miejsce na uszy, to tego jest zdecydowanie wystarczająco i ani razu nie czułem dyskomfortu spowodowanego zbyt małą ilością miejsca na małżowiny uszne.

Jakość dźwięku i mikrofon

Przyznam szczerze, że dawno nie miałem tak ambiwalentnego podejścia podczas pisania tej sekcji. Postanowiłem jednak potraktować te słuchawki tak, jakby były sprzętem podłączanym wyłącznie za pośrednictwem dołączonej „przelotki” na USB – w końcu to wtedy są pełnoprawnie sobą. Ze względu na bogate możliwości modyfikacji dźwięku, postanowiłem same odczucia brzmieniowe oprzeć na wersji zupełnie standardowej – pamiętajcie więc, że jeśli ich charakterystyka nie będzie Wam do końca odpowiadać, to możecie z łatwością dostosować ją pod siebie przy użyciu korektora. Nadmienię tutaj, że działa on wręcz idiotoodpornie – można z łatwością dopasować brzmienie pod siebie, ale zakres konfiguracji nie jest na tyle szeroki, żeby coś bardzo mocno zepsuć ;). Jedyną wadą tego rozwiązania jest to, że działa ono z pewnym opóźnieniem, a więc dostrajanie brzmienia może trwać trochę dłużej, niż moglibyście sobie tego życzyć.

Czas przejść do tego, co bardzo ważne – a może nawet i najważniejsze? Logitech G PRO X to słuchawki, które bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie swoim domyślnym brzmieniem. Scena jest wyważona tak, że jest satysfakcjonująco przestrzenna i umożliwia bezproblemowe odróżnianie od siebie pochodzenie poszczególnych ścieżek czy dźwięków, ale jednocześnie względnie wąska – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dlaczego? Ano dlatego, że Logitech G PRO X dają użytkownikowi wrażenie przebywania w centrum akcji, a nie na sali koncertowej, gdzie odgłosy przeciwników są wyłącznie odtwarzane. O tyle, o ile pod aspektem muzycznym wolałbym, żeby scena ta dawała słuchaczowi odrobinę więcej swobody, tak na płaszczyźnie gier sprawdza się to rewelacyjnie.

A jak gra recenzowany zestaw słuchawkowy? Najprościej ująłbym to w słowach – tak, jak wygląda. Jest więc ciemno, dominująco ciemno, ale z jasnymi przebłyskami. Bas jest naprawdę przyjemny i odczuwalny, ale błonę bębenkową wręcz miękko muska, nie atakuje nagłym uderzeniem niskich tonów, nie zalewa innych pasm, a przy tym jest na tyle wyrazisty, żeby dodać dźwiękowi odrobinę „mięsistości”. Średnica jest nieco wycofana, ale to absolutnie nie jest poziom, który przeszkadza – raczej pozwala się nieco skupić na tym, co ważne, czyli niskich tonach. Wśród wszystkich tych cech swoją obecność zaznaczają również wysokie tony, ale mimo wszystko nie na tyle, żebym pokusił się o określenie brzmienia tych słuchawek jako „typowe V-ki” – dominantą wciąż jest bas. Oczywiście brzmienie można zmodyfikować poprzez założenie welurowych padów, ale postanowiłem odpuścić szerokie opisywanie tego aspektu – przygotowałem kiedyś osobny wpis na ten temat.

Słowem należałoby też odnieść się do tego, co znajduje się w zakładce Akustyka, a więc dźwięku przestrzennego. Słuchawki rzeczywiście dosyć nieźle pozycjonują wtedy dźwięki, ale przyznam szczerze, że zdecydowanie wolę je w wersji klasycznej – zdaje się, że podobnie postrzega to producent, bowiem domyślnie tryb Dźwięk przestrzenny jest wyłączony. Niemniej, na ogromny plus zasługuje fakt, że Logitech daje użytkownikowi pole do popisu również w zakresie konfiguracji tego aspektu i jeśli z jakiegoś powodu wolelibyście wyciszyć dane kanały tak, aby lepiej skupić się na innych – śmiało. Oprogramowanie G HUB jest reklamowane hasłem pełna kontrola nad sprzętem i muszę przyznać, że… właśnie tak jest.

Brzmienie naszych przeciwników mamy już za sobą, czas na brzmienie… nas samych. Choć znalazłem swojego faworyta wśród gotowych presetów, a same one nie są wszystkim, co technologia Blue VO!CE może zaoferować, postanowiłem rozwiązać tę sprawę możliwe transparentnie. Odpuściłem sobie samodzielne grzebanie w ustawieniach i nagrałem próbkę swojego głosu bez włączonego trybu Blue Voice, a także po włączeniu każdego z nich. Są one na tyle różne, że osoby zainteresowane słuchawkami powinny wyłapać obecność poszczególnych funkcji, a przy tym nie sprawia to, że czas nagrania próbnego przekroczy sensowną wartość. Oczywistym jest jednak, że mój głos lepiej będzie brzmiał na jednym ustawieniu, a słowa wypowiadane przez kogoś innego – na innym. W końcu trudno, żeby mój, stosunkowo niski, głos równie dobrze zgrywał się z ustawieniami przeznaczonymi dla basów, jak i sopranów. Na wszelki wypadek, podrzucam Wam jeszcze listę wszystkich dostępnych ustawień wstępnych; są to: G2 shox, London Spitfire Profit oraz TSM Myth w sekcji presetów poszczególnych osób, a także AM Radio, Broadcaster 1, Broadcaster 2, FM Station, High Voice – Loud, High Voice – Soft, Low Voice – Loud oraz Low Voice – Soft w przypadku usprawnień przygotowanych przez Blue Micropohones. Sprawdźcie sami:

Psst! Próbkę dźwięku nagrałem w programie Audacity, na domyślnych ustawieniach i bez żadnej postprodukcji – wyciąłem tylko kilka zbyt długich przerw. Jestem świadomy, że w tle pojawiło się kilka artefaktów, jak skrzypnięcie krzesła, ale to dobrze obrazuje to, jak „zbiera” mikrofon Logitech G PRO X ;)

Jakieś wnioski? Odczucia mam mieszane – oprogramowanie w istocie daje potężne możliwości konfiguracji i umożliwia dostosowanie brzmienia naszego głosu w naprawdę zaawansowanym stopniu, jednak mam wrażenie, że same możliwości techniczne oferowane przez kartę dźwiękową oraz mikrofon są… po prostu przeciętne. Wiecie, oprogramowanie oprogramowaniem, ale sam sprzęt nie daje tutaj chyba zbyt wiele do popisu. Z jednej strony, nastawiło mnie to bardzo krytycznie – no hej, przecież te słuchawki miały wspaniale nagrywać nasz głos. Z drugiej strony, podchodząc do produktu całościowego, oferowane przez niego możliwości komunikacyjne są ogromne. Niemniej, mówienie tutaj o niesamowitym radiowym brzmieniu zapewnianym przez gamingowy zestaw słuchawkowy wydaje mi się być… marketingową wydmuszką. Ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć – włączenie technologii Blue VO!CE w wyraźny sposób poprawia to, jak słyszą nas inni.

Podsumowanie

Przyznam szczerze, że testy Logitech G PRO X były dla mnie bardzo trudne. Po pierwsze, sprzęt jest bardzo świeży, więc nie mogłem przez długie tygodnie analizować możliwości zaoferowanych przez Blue Micropohnes, bo w kolejce stoją już inne redakcje (tym samym dziękuję Logitech za to, że mogliśmy sprawdzić je jako jedni z pierwszych :)). Po drugie, moje oczekiwania wobec tego sprzętu były… ogromne, a pól do rozczarowań co najmniej kilka. Ostatecznie jednak postanowiłem kierować się tym, co moim zdaniem jest najważniejsze – stosunkiem cena/jakość oferowanym przez dany produkt.

Logitech G PRO X to kawał solidnego sprzętu – to po prostu bardzo dobry zestaw słuchawkowy, który pod kątem ceny nie ustawia się w górnej stawce rynku. Biorąc pod uwagę, że oferowane przez słuchawki brzmienie stoi na bardzo wysokim poziomie, a możliwości konfiguracyjne są wręcz nieskończone, oceniam je bardzo dobrze. Niemniej, trudno byłoby mi przemilczeć tutaj rozminięcie się moich oczekiwań z rzeczywistością – Logitech G PRO X nie są wyposażone w niesamowity mikrofon o niespotykanej technologii, a oferowane przez słuchawki możliwości w głównej mierze zależą od oprogramowania. Ale przecież… to radzi sobie wyśmienicie, prawda?

Myślę zatem, że ocena 8/10 będzie tutaj jak najbardziej adekwatna – pod warunkiem, że oderwiecie się trochę od roztaczanych przez producenta wizji i spojrzycie na ten produkt raczej przyziemnie. Z tego punktu widzenia jest naprawdę, naprawdę dobrze.

Na samym końcu warto byłoby zostawić słowo dla tych, którzy zakupem Logitech G PRO X mogą być zainteresowani. Słuchawki zostały wycenione na 499 złotych, a realizacja zamówień ma rozpocząć się od 9 sierpnia 2019 roku.

Spis treści:

  1. Specyfikacja techniczna. Wzornictwo i jakość wykonania.
  2. Codzienne użytkowanie.  Jakość dźwięku i mikrofon. Podsumowanie
Logitech G PRO X – zwykłe słuchawki z profesjonalnym oprogramowaniem (recenzja)
Wnioski
Zaskoczenie roku? Tak, ale w zupełnie niespodziewany sposób. Logitech G PRO X to dobry, gamingowy zestaw słuchawkowy, który w istocie oferuje sporo - jednak w głowie nadal pozostaje wrażenie, że to robota dobrego oprogramowania, a nie rzemieślniczej, brzmieniowej roboty.
Zalety
design
jakość wykonania
komfort użytkowania
bogaty zestaw sprzedażowy
mnogość opcji podłączenia
dowolność konfiguracji oferowana przez oprogramowanie
brzmienie
Wady
z techniczno-konstrukcyjnego punktu widzenia, słuchawki nie są tak rewolucyjne, jak mogłoby się wydawać
oprogramowanie jest świetne, ale w gruncie rzeczy całkiem uniwersalne
8
OCENA