Recenzja Honora View 20 – co oferuje poza świetnym designem?

Honor View 20 zadebiutował 22 stycznia. W ciągu nieco ponad miesiąca dostępności sprzedał się w liczbie 1,5 miliona sztuk na całym świecie mimo tego, że jest to najdroższy smartfon marki w historii. Za urządzenie to w Polsce przyjdzie nam zapłacić 2599 złotych. Czas najwyższy odpowiedzieć sobie na pytanie… czy warto.

Parametry techniczne Honora View 20:

  • wyświetlacz IPS 6,4″ 2310 x 1080 pikseli,
  • ośmiordzeniowy procesor Kirin 980 z Mali-G76 MP10,
  • 8 GB RAM,
  • 256 GB pamięci wewnętrznej,
  • Android 9.0 Pie z Magic 2.0.1,
  • aparat 48 Mpix f/1.8,
  • kamerka 25 Mpix f/2.0,
  • LTE,
  • dual SIM,
  • WiFi 802.11 a/b/g/n/ac,
  • Bluetooth 5.0,
  • GPS,
  • NFC,
  • port podczerwieni,
  • USB typu C,
  • czytnik linii papilarnych z tyłu obudowy,
  • akumulator o pojemności 4000 mAh,
  • wymiary: 156,9 x 75,4 x 8,1 mm,
  • waga: 180 g.

Cena w momencie publikacji recenzji: 2599 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Kolorowe obudowy czy powierzchnie załamujące światło w pionie – to wszystko już było. Honor postanowił pójść w nieco inną stronę, dzięki czemu plecki View 20 załamują światło w charakterystyczny wzór fałki (V). Wygląda to doprawdy zjawiskowo i kogo bym się nie zapytała o zdanie, każdy odpowiadał, że bardzo mu się to podoba. Niezależnie zresztą od wersji kolorystycznej, choć w mojej opinii ostatecznie nieco niebieska wygrywa nad czerwoną – ale to już kwestia gustu.

W obudowie można zauważyć trzy charakterystyczne rzeczy. Pierwsza to nieco zaoblone krawędzie, dzięki którym urządzenie nieco lepiej leży w dłoni. Druga z kolei to wystające ponad poziom obudowy moduły aparatów, wokół których lubi zbierać się kurz. Trzecia i ostatnia, na którą chciałam zwrócić Waszą uwagę, kontrastujący do błyszczącej obudowy matowy skaner linii papilarnych, umieszczony w niewielkim zagłębieniu, co sprawia, że łatwo go wyczuć pod palcem.

Niestety, z racji zastosowania świecącego się szkła, wciąż mamy do czynienia z powierzchnią, na której strasznie widać odciski palców. Na temat rysowania się obudowy nie będę się wypowiadać, bo w pudełku z telefonem dostajemy dedykowane etui chroniące plecki, które założyłam na niego już po chwili, tym samym… tracąc trochę uroku samego telefonu.

Warto zaznaczyć, że urządzenie nie spełnia żadnej normy odporności i, co równie istotne, nie ma też ładowania bezprzewodowego, mimo zastosowanej szklanej obudowy.

Na matowych krawędziach smartfona znajdziemy:

  • dolna: USB typu C, głośnik mono, jeden z mikrofonów,
  • górna: 3.5 mm jack audio, IRDA, drugi mikrofon,
  • prawa: regulacja głośności, włącznik,
  • lewa: szuflada z dwoma slotami nanoSIM.

Z przodu 6,4-calowy wyświetlacz z wąskimi ramkami po bokach, podobną na górze (gdzie mamy bardzo mały głośnik do rozmów i diodę powiadomień), a większą na dole. Zagospodarowanie ekranu względem całej przedniej tafli urządzenia jest trochę złudne, bo ramki ekranu faktycznie są wąskie, ale warto zauważyć, że dalej jest jeszcze sama ramka obudowy – w pierwszej chwili tego nie widać, ale wystarczy się bliżej przyjrzeć, by to dostrzec. Oczywiście czepiam się, ale warto mieć to na uwadze. Zwłaszcza, że “dziura” w ekranie sprawia, że ekran wydaje się zajmować całą przestrzeń frontu urządzenia.

No i właśnie, co z tą dziurą, wypada zapytać na początek. Mi ona podczas typowego użytkowania nie przeszkadzała w zupełności. Sytuacja zmieniała się za każdym razem, gdy ściągałam z góry belkę z szybkim dostępem do ustawień i coś mi się tu ze sobą gryzło – belka jest czarna, a ustawienia białe, co wygląda trochę na brak dopracowania tego elementu. Zwłaszcza, że w innych miejscach interfejsu nie zauważyłam takiego zachowania ekranu – fragment ekranu przy “dziurze” zawsze wypełniany jest kolorem adekwatnym do koloru tła danej aplikacji. Jasne, czepiam się, choć już sam rzut oka w ustawienia ekranu daje znać, że działa to w ten sposób jedynie w, tu słowo klucz, kompatybilnych aplikacjach.

W grach typu Asphalt 8 Airborne czy Real Racing 3 treści wyświetlane są na całej powierzchni ekranu, podobnie jest w przypadku YouTube. Niestety, wciąż aplikacja Netfliksa nie jest kompatybilna z dziurą w Honorze View 20, co oznacza, że filmy wyświetlane są na ograniczonym polu ekranu. Niektórzy stwierdzą, że to dobrze, bo “dziura” nie zasłania treści, które w danej chwili są tam wyświetlane, ale ja wychodzę z założenia, że możliwość rozszerzenia widoku jest lepsza.

Oczywiście wcięcie można ukryć, co skutkuje zaciemnieniem przestrzeni na górnej belce systemowej, na której wciąż wyświetlane są ikony powiadomień, godzina i inne tego typu rzeczy, na stałe (tzn. do momentu, w którym tego znów nie odhaczymy w ustawieniach).

Wyświetlacz

Honor View 20 wyposażony jest w duży, bo 6,4-calowy ekran IPS o rozdzielczości 2310 x 1080 pikseli, co przekłada się na zagęszczenie pikseli na cal wynoszące 398 punktów. Część osób zapewne będzie marudzić, że nie zastosowano tu QHD+, ale – bądźmy szczerzy – gros odbiorców tego urządzenia nawet nie zauważyłoby różnicy, a tak naprawdę najwięcej zastosowań miałaby ta rozdzielczość w goglach VR, które to z kolei nie są aż tak znowu popularne. Kółko się zamyka, a rozdzielczość Full HD+ jest całkowicie wystarczająca, zwłaszcza, że nie ma tu mowy o żadnym poszarpaniu czcionek czy nieostrościach.

Pozostając w temacie rozdzielczości ekranu warto wspomnieć, że w ustawieniach ekranu możemy ją jeszcze dodatkowo zmienić na HD+ (1540×720 pikseli) lub włączyć inteligentną, która pozwala zaoszczędzić energię i przełączać się między nimi. Przez cały okres testów miałam włączoną tą opcję i muszę przyznać, że nie zauważyłam, żeby kiedykolwiek rozdzielczość zmieniła się na niższą automatycznie.

Oprócz tego w ustawieniach znajdziemy możliwość zmiany trybu kolorów i temperatury barwowej, co docenią osoby, które nie lubią zimnej charakterystyki ekranu (a taką właśnie ma View 20), ochronę wzroku (czyli nic innego, jak filtr światła niebieskiego przydatny po zmroku), wygaszacz ekranu oraz opcję edycji rozmiaru tekstu i rozmiaru wyświetlacza.

Jasność wyświetlacza, zarówno pod względem tej minimalnej, jak i maksymalnej, pozytywnie zaskakuje. Niezależnie od pory dnia i oświetlenia jesteśmy w stanie komfortowo korzystać z View 20. Do naszej dyspozycji jest też oczywiście czujnik światła odpowiadający za automatyczną regulację jasności ekranu, który działa poprawnie, choć czasem odnoszę wrażenie, że nieco zbyt agresywnie podbija jasność ekranu – ale to może być moje mocno subiektywne odczucie, bo nie lubię, jak ekran mocno świeci.

Działanie, oprogramowanie

Topowe podzespoły, jakimi bez wątpienia są ośmiordzeniowy procesor Kirin 980 z Mali-G76 MP10 i 8 GB RAM, przekładają się na równie topową wydajność. Naprawdę, do działania i szybkości Honora View 20 trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Aplikacje uruchamiają się w mgnieniu oka i długo zostają w pamięci podręcznej, nic się nie przycina i nie zamraża. Podczas kilku tygodni mniej lub bardziej intensywnych testów nie spotkała mnie żadna sytuacja, w której byłabym niezadowolona z działania tego urządzenia.

Zresztą, wysoką wydajność potwierdzają też wyniki osiągane przez Honora View 20 w testach syntetycznych, choć ja akurat nie lubię się nimi kierować.

Benchmarki

AnTuTu: 279581
Geekbench 4:
single core: 3292
multi core: 9686
3DMark:
Ice Storm: 39871
Ice Storm Extreme: max

View 20 pracuje pod kontrolą systemu Android w wersji 9.0 Pie z nakładką Magic 2.0.1. Nawigacja po systemie jest prosta i wygląda tak, jak w każdym smartfonie z Androidem bez app drawera, czyli szuflady z aplikacjami. Po ekranach domowych poruszamy się prawo – lewo, belkę systemową ściągamy z góry, a pierwszy ekran z lewej to zakładka Google Discover.

Co ważne, telefon możemy obsługiwać zarówno standardowo za pomocą trzech przycisków Androida, tj. wstecz, home i otwarte aplikacje, ale także wykorzystując gesty. Te są identyczne jak we wszystkich pozostałych smartfonach Honora i Huawei, czyli:

  • wstecz przez przeciągnięcie palcem od prawej lub lewej krawędzi do środka ekranu,
  • przejście do ekranu głównego przez przeciągnięcie palcem z dołu ekranu ku górze,
  • ostatnie zadania przez przeciągnięcie palcem z dołu ekranu ku górze i zatrzymaniu przez chwilę,
  • asystent Google – przeciągnięcie palcem od dolnego prawego lub lewego rogu ku górze.

Osobiście preferuję właśnie gesty, bo gdy raz się z nich skorzysta, później przyzwyczajenie mocno wchodzi w krew i nie chce się z nich rezygnować.

Jak przystało na smartfon Honora, w oprogramowaniu jest masa bardziej lub mniej przydatnych funkcji. Według mnie największą uwagę należy poświęcić głównie następującym z nich:

  • tryb projekcji, który pozwala niejako przekształcić telefon w komputer po bezprzewodowym lub przewodowym podłączeniu do telewizora,
  • tryb prosty, zwiększający ikony i cały interfejs, dzięki czemu wygodniej korzysta się z niego osobom starszym i o słabszym wzroku,
  • aplikacja bliźniacza, czyli możliwość zalogowania się do dwóch różnych kont w tej samej aplikacji (np. na Facebooku czy Messengerze),
  • higiena cyfrowa – funkcja pozwalająca ograniczyć czas spędzany w konkretnych aplikacjach na telefonie, przydatna zarówno dla naszych pociech, jak i dla nas samych.

Jak wspominałam podczas pierwszych wrażeń, jedyne zastrzeżenie mam do współpracy Google Maps z Yanosikiem – często Yanosik nie chciał działać w postaci bąbla, gdy mapy były na pierwszym planie i odwrotnie – gdy Yanosik działał na pierwszym planie, mapy nie chciały się utrzymywać w małym oknie. I, co ciekawe, działa to w moim przypadku zupełnie losowo.

Łączność

Jednym z głównych atutów Honora View 20 jest bogate zaplecze komunikacyjne, które – co ważne – nie sprawia najmniejszych kłopotów z działaniem. Mamy tu przede wszystkim LTE, dual SIM, WiFi, GPS i, co ważne, NFC, którego jednak nie wyobrażam sobie, by mogło zabraknąć w smartfonie z tej półki cenowej.

Do kompletu mamy jeszcze USB typu C, dzięki któremu możemy ładować telefon (niestety, nie ma ładowania indukcyjnego) oraz, co też warto wiedzieć, port podczerwieni, dzięki któremu możemy wykorzystać go jako pilot do telewizora czy innych urządzeń.

Rzeczą, która rzuca się w oczy po wysunięciu szufladki z lewego boku telefonu, jest fakt, że jest tu miejsce wyłącznie dla dwóch kart nanoSIM – bez slotu kart microSD. Pytanie brzmi jak bardzo brak ten należy oceniać w skali negatywów, skoro na pokładzie View 20 znajdziemy aż 256 GB szybkiej pamięci wewnętrznej. Zrozumiem natomiast osoby, które lubią mieć archiwum multimediów na karcie pamięci, bo mam sporo takich znajomych, których bardzo trudno jest przekonać, że chmura to też nie jest zła rzecz.

A oto test pamięci systemowej, przeprowadzony w aplikacji AndroBench:
– szybkość ciągłego odczytu danych: 853,38 MB/s,
– szybkość ciągłego zapisu danych: 252,18 MB/s,
– szybkość losowego odczytu danych: 166,14 MB/s,
– szybkość losowego zapisu danych: 158,04 MB/s.

Spis treści:
1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie. Łączność
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie