Rower elektryczny od producenta spoza Unii Europejskiej to w teorii dobry sposób na niedrogą elektromobilność. Ostatnia akcja na granicy przypomina jednak, że w trakcie tego typu zakupów należy być ostrożnym.
Coraz więcej elektryków
Dawno temu hulajnogi i rowery kojarzyły się z prostym i niedrogim sposobem na szybszy sposób transportu niż własne nogi. W końcu wystarczyło wsiąść, wprawić koła w ruch i – w zależności od kondycji fizycznej – pokonać z umiarkowanym wysiłkiem kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów.
Wśród młodzieży znaczenie miało nie tylko to, czy jeździsz, ale też „czym” jeździsz. Pamiętam, jak jeszcze w okresie gimnazjum, posiadanie roweru polskiej marki typu Kross czy Romet było powodem do dumy – ot, taki dziecięcy patriotyzm gospodarczy.
Czasy się zmieniły, podobnie jak technologia, i elektryczne rowery stały się w ostatnich latach o wiele bardziej kuszącym wyborem. W końcu wystarczy tylko lekko pedałować, aby pokonać 50-100 kilometrów i nie wydzielić ani kropli potu. Do tego dochodzi cena, która – w przypadku maszyn spoza Unii Europejskiej – często oznacza, że e-rower jest tańszy niż polski czy holenderski produkt.
Druzgocąca kontrola e-rowerów
Wraz z Inspekcją Handlową i Krajową Administracją Skarbową, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przeprowadził akcję na granicy, której celem było sprawdzenie elektrycznych rowerów sprowadzanych do Polski. Kontroli poddano 29 modeli, co przełożyło się na 1139 sztuk.
Po takiej informacji spodziewałbym się, że część z nich była niezgodna ze standardami. Jest jeszcze gorzej – żaden rower nie miał deklaracji zgodności i instrukcji lub dokumenty były nieprawidłowe. Co więcej, każdy sprzęt był błędnie oznaczony lub w ogóle brakowało odpowiedniej dokumentacji, co oznacza automatycznie brak potwierdzenia, że rowery spełniają wymagania bezpieczeństwa.
Inspekcja Handlowa podpowiedziała importerom, co należy zrobić, aby wszystkie formalności się zgadzały. Następnie firmy mogły wystąpić o zgodę KAS na działania umożliwiające usunięcie niezgodności. Pomimo korekty 963 rowery nie mogły zostać wpuszczone do Polski – oznacza to, że po kontroli prawie 85% rowerów nie nadawało się do tego, aby wprowadzić je do obrotu na terenie Polski.





Jeżeli jesteście w trakcie procesu zakupu roweru, UOKiK przypomina, abyście sprawdzali, czy sprzęt ma znak CE (potwierdzenie, że produkt spełnia wymagania dyrektyw UE dotyczących zdrowia, bezpieczeństwa i ochrony środowiska), zawiera dane dostawcy, seria lub typ roweru są poprawnie oznaczone i pojawia się informacja o bezpiecznym użytkowaniu.





