Recenzja Vivo X300 Pro. Krok w przód, krok wstecz

Ze smartfonami, będącymi następcami bardzo udanych modeli, zawsze jest jeden problem – oczekujemy od nich, by były choć tak samo dobre, a najlepiej… lepsze. Nie zawsze jednak tak jest i premiera nowego modelu przynosi jedynie rozczarowanie. Jak jest w przypadku debiutującego dziś w Europie i w Polsce Vivo X300 Pro, będącego następcą niesamowicie dobrze przyjętego na rynku modelu Vivo X200 Pro?

Vivo X200 Pro vs Vivo X300 Pro – co się zmieniło?

Odnoszę wrażenie, że nie wszystko poszło po naszej myśli. Dużych zmian nie ma zbyt wiele, ale jedna jest widoczna już na pierwszy rzut oka: czterostronnie zakrzywiony ekran zastąpiony został płaskim, co mi osobiście bardzo przypadło do gustu i myślę, że nie tylko mi.

To też wymusiło delikatny lifting konstrukcji i upodobnienie do większości smartfonów na rynku – płaska obudowa, płaskie krawędzie – skądś to znacie? Dodatkowo obudowa schudła – z 8,49 do 7,99 mm.

Inne zmiany to w dużej mierze oczywistości: nowszy procesor, nowsza wersja (nowego) systemu, nowszy obsługiwany moduł Bluetooth czy dodatkowo usprawnione aparaty – również przedni. I ładowanie indukcyjne – już 40 W, a nie 30 W. I akumulator, którego… pojemność zmalała z 6000 do 5440 mAh w europejskiej wersji. Już teraz zaspojleruję, że jest to coś, czego nie potrafię przeboleć – w dodatku nie bez powodu.

Do tego jednak jeszcze wrócimy.

Specyfikacja Vivo X300 Pro:

  • wyświetlacz o przekątnej 6,78”, rozdzielczości 2800 x 1260 pikseli, częstotliwości odświeżania 120 Hz LTPO,
  • ośmiordzeniowy procesor MediaTek Dimensity 9500 z układem graficznym Vivo V3+,
  • 16 GB RAM,
  • 512 GB pamięci wewnętrznej (UFS 4.1),
  • Android 16 z OriginOS 6,
  • główny aparat Sony LYT-828 (50 Mpix, 1/1.28″, f/1.57, OIS, ZEISS T* Coating, CIPA 5.5 + teleobiektyw 200 Mpix (HPB, 1/1.4″, f/2.67, OIS, ZEISS T* Coating, CIPA 5.5) + ultraszeroki kąt 50 Mpix (JN1, 1/2,76″, f/2.0, AF),
  • przedni aparat 50 Mpix (JN1, 1/2,76″, f/2.0, AF, FOV 92°),
  • 5G, dual SIM, eSIM,
  • GPS, BeiDou, GLONASS, Galileo, QZSS, NavIC, A-GPS,
  • NFC,
  • Bluetooth 6.0, 
  • WiFi 6,
  • USB typu C (3.2),
  • akumulator o pojemności 5440 mAh, ładowanie przewodowe 90 W, bezprzewodowe 40 W,
  • głośniki stereo,
  • ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych,
  • wymiary: 161,98 x 75,48 x 7,99 mm,
  • waga: 228 g,
  • IP68 / IP69.

Cena Vivo X300 Pro w momencie publikacji recenzji: 5999 złotych. W ramach oferty premierowej do zestawu dorzucany jest Photo Kit (Vivo ZEISS 2,35x Telephoto Extender Kit oraz Imaging Grip) o wartości 1699 złotych – tylko w Media Expert.

Gdzie kupić?

Vivo X300 Pro

ok. 5999 zł
(Przybliżona cena z dnia: 30 października 2025)
Zawiera linki afiliacyjne.
vivo x300 pro

Wzornictwo, jakość wykonania

Gdyby tak położyć na sobie Vivo X300 Pro, iPhone’a 17 Pro (Max), Pixela 10 Pro (XL) i kilka innych telefonów z tego roku, jest spora szansa, że – patrząc na nie z boku – nie bylibyście w stanie ich odróżnić. Aktualnie panuje bowiem moda na płaskie obudowy i płaskie krawędzie – toż to przecież jedyna słuszna szkoła projektowania smartfonów ;) Tylko wyspy aparatów jeszcze się od siebie jakkolwiek różnią i stanowią element, po którym można łatwo rozpoznać dany model.

To, co w Vivo X300 Pro mi się podoba, to zastosowanie matowego tyłu i matowych krawędzi – dzięki takiemu połączeniu telefon wygląda elegancko, stonowanie, a jednocześnie w pewien sposób intrygująco – zwłaszcza w mojej wersji kolorystycznej „pustynny beż”. Czy mi się podoba? Tak, choć z wielkością wyspy z aparatami ktoś tu ewidentnie zaszalał. Z drugiej strony – jeśli jakość zdjęć z zastosowanych aparatów ma być świetna, niech ona będzie sobie tak duża, jak być musi. Coś za coś.

Patrząc na testowany sprzęt z bliska w oczy rzuca się pewien detal, będący fotograficznym smaczkiem. Obwódka wyspy z aparatami nawiązuje bowiem do obiektywów stosowanych w „dużych” aparatach. Fajne.

Jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju przyciski na obudowie, jestem raczej tradycjonalistką – nie potrzebuję nic poza regulacją głośności i włącznikiem. Stąd też wszelkiego rodzaju przyciski na krawędziach uważam za zbędne (może poza fizycznymi spustami migawki – ale takimi z telefonów Sony, a nie Apple, gdzie niechcący zmienia się poziom zoomu, co strasznie irytuje).

W przypadku Vivo X300 Pro jest jeden nadprogramowy przycisk i znajduje się w górnej części lewej krawędzi. Domyślnie jego dłuższe przytrzymanie zmienia tryb telefonu (z wibracji na dzwonek lub odwrotnie), a podwójne przyciśnięcie – włącza latarkę. Specjalnie użyłam słowa “domyślnie”, bo obie te opcje można dowolnie zmienić w ustawieniach przycisku skrótu. Swoją drogą, te ustawienia jakoś przypadkowo przywołują na myśl ustawienia przycisku z iPhone’a…

Pod względem konstrukcji najbardziej zaskoczyła mnie… masa telefonu. To zdecydowanie jeden z tych sprzętów, po których nie czuć, że waży tak dużo. A naprawdę dużo waży, bo aż 226 g. Dopóki nie sprawdziłam w specyfikacji tuż przed pisaniem niniejszej recenzji, nie sądziłam, że jest aż taką cegłą. Tymczasem ciężar rozkłada się po całości tak dobrze, że – opierając wyspę aparatów o palec wskazujący – nie czuć tego, ile rzeczywiście ten smartfon waży.

Na koniec tej sekcji warto dodać, że całość jest wodo- i pyłoszczelna zgodnie z normą IP68 i IP69.

vivo x300 pro

Wyświetlacz

To, czy telefon ma zakrzywiony ekran, czy płaski, nie ma dla mnie większego znaczenia. Do każdego typu jestem w stanie się szybciej czy mniej szybko przyzwyczaić, przy czym zakrzywione panele mają zawsze tą samą wadę – mniej lub bardziej odbijają światło na swoich krawędziach. Płaskie wyświetlacze są wolne od tego problemu i uważam, że to jeden z głównych powodów, dla których gros osób sięga po smartfony właśnie z płaskimi ekranami. Swoją drogą, ostatnio jest jakiś trend odwrotu z zakrzywionych ekranów do płaskich i w sumie całkiem mi się to podoba (dajcie znać jak to jest u Was).

Zastosowany w Vivo X300 Pro panel to oczywiście AMOLED, którego przekątna wynosi 6,78”, rozdzielczość 2800×1260 pikseli, a częstotliwość odświeżania – 120 Hz. I wiecie co? Nie mam na jego temat zupełnie nic do powiedzenia. I to nie dlatego, że jest tak zły – wtedy pewnie rozpisałabym się na kolejne akapity. Wprost przeciwnie – jest tak dobry, że przy każdym aspekcie mogłabym postawić plusa. Zwłaszcza przy rameczkach, które go okalają – są tak smukłe, że naprawdę cieszy to oczy.

vivo x300 pro

Niezależnie od tego, czy mówimy o jasności (minimalnej czy maksymalnej), czy o kątach widzenia, nasyceniu barw, ślizgu palca po ekranie czy jakości jako takiej – tu naprawdę wszystko gra. Podczas ponad dwóch tygodni testów nie przydarzyła mi się żadna sytuacja, która stawiałaby ekran w negatywnym świetle choć przez moment.

Domyślnie na wyświetlaczu naklejona jest folia ochronna, która dobrze sprawdza się w swojej roli. Nie zauważyłam, by po tych kilkunastu dniach użytkowania zebrała jakiekolwiek rysy, a to już dużo.

Vivo X200 Pro nie potrafił wyświetlać Always on Display z przygaszoną tapetą w tle, ale już jego następca ogarnia ten temat perfekcyjnie. AoD może wyświetlać godzinę, datę, procent naładowania baterii, dzień tygodnia oraz ikony aplikacji, z których oczekują na nas nieprzeczytane powiadomienia.

Czy czegoś ekranowi Vivo X300 Pro brakuje? Jeśli mogłabym stworzyć jakąś listę życzeń, którą następnie producent mógłby rozważyć w następcy iks-trzysetki, to ta lista by była naprawdę krótka. Brzmiałaby: zmatowiony ekran – jak w Samsungu Galaxy S25 Ultra. Pod tym względem koreański flagowiec wygrywa z całą konkurencją (serio, to ta jedna rzecz, która naprawdę robi robotę).

vivo x300 pro

Działanie, oprogramowanie

Vivo X300 Pro to pierwszy smartfon z ośmiordzeniowym procesorem MediaTek Dimensity 9500, który przeszedł przez moje ręce. Jest on wspierany – w testowym egzemplarzu – 16 GB RAM, Androidem 16 z nakładką OriginOS 6 i 512 GB pamięci wewnętrznej w szybkiej odsłonie UFS 4.1.

I, co tu dużo mówić, wydajność tego sprzętu stoi na najwyższym poziomie. Niezależnie od tego, co potrzebowałam zrobić, Vivo X300 Pro był na to gotowy i dotrzymywał kroku zawsze – niezależnie od mojego widzimisię.

Zresztą, testy syntetyczne też mówią same za siebie – podczas gdy X200 Pro w AnTuTu uzyskiwał i tak imponujące 2,5 mln punktów, X300 Pro przebił barierę 3 mln punktów. W pozostałych benchmarkach też bryluje:

  • AnTuTu: 3302753
  • Geekbench 5:
    • single core: 3159
    • multi core: 9305
    • OpenCL: 20933
    • Vulkan: 21636
  • 3DMark:
    • Wild Life Stress Test: 20788 / 9835 / 47,3%
    • Wild Life Extreme Stress Test: 6857 / 3364 / 49,1%

Czy Vivo X300 Pro się grzeje? Tak – podczas ładowania szybką ładowarką Vivo. A czy grzeje się podczas codziennego użytkowania? Tak, głównie podczas korzystania z telefonu na danych mobilnych, ale nigdy nie jest to poziom, który określiłabym, że przebił barierę komfortu. Obudowa staje się ciepła, ale nigdy nie gorąca.

Jeśli chodzi o nowy OriginOS 6, jest to nakładka, z którą polubiłam się od pierwszej chwili. Wizualnie jest przyjemna dla oka, funkcjonalnie wszystko gra – nie daje powodów do narzekania, a przecież dokładnie o to chodzi.

Jedyny problem, jaki notorycznie napotykałam, i właściwie trudno nazwać problemem, bo to tak naprawdę pierdoła, to był brak możliwości otworzenia aplikacji Instagram, gdy próbowałam to zrobić pierwszy raz po jakimś czasie – apka się otwierała na ułamek sekundy i wywalało ją do ekranu głównego. Dopiero ponowne kliknięcie w aplikację powodowało jej poprawne otwarcie. Czy to coś, co uprzykrza życie? Zdecydowanie nie. Ale to jedyna rzecz, która zapadła mi w głowie, gdy myślę o napotkanych błędach.

Ah, no dobra – była jeszcze jedna, ale występowała rzadziej. Czasem zdarzało się, że – chcąc wpisać coś w pasek adresu w Chrome – treść się nie pojawiała, choć normalnie wysuwała się klawiatura i dawała odpowiedź zwrotną wibracjami. I jeszcze jedna rzecz – informacja o nieodebranym połączeniu w postaci licznika na ikonie połączeń nie chciała się zerować pomimo wejścia w nieodebrane połączenia. Ale to tyle.

Kilka słów wypadałoby poświęcić funkcjom AI, których… jest w Vivo X300 Pro jakoś wyjątkowo mało. Co ciekawe, nawet w ustawieniach producent nie wyszczególnił dedykowanej nakładki, która zbierałaby je wszystkie w jednym miejscu, co – jak na końcówkę 2025 roku – jest dość interesujące. Nie, żeby mi to przeszkadzało – po prostu stwierdzam fakt.

I tak, z najważniejszych rzeczy znajdziemy tu przede wszystkim dyktafon, który oferuje transkrypcję mowy na tekst w języku polskim, notatki z opcją podsumowywania, skracania, wydłużania tekstu czy poprawiania gramatyki, jak i gumkę w aparacie czy usuwanie odbić ze zdjęć. Jest też możliwość rozszerzenia kadru zdjęcia i kilka innych bajerów wewnątrz edycji fotek.

Na ile aktualizacji może liczyć posiadacz Vivo X300 Pro? Zanim poznałam szczegóły na ten temat, spodziewałam się – patrząc po długości wsparcia poprzedniego modelu, czyli X200 Pro, co najmniej pięciu dużych aktualizacji i pięciu lat aktualizowania łatek bezpieczeństwa. Tymczasem okazało się, że tylko w jednym przypadku trafiłam – będzie pięć dużych aktualizacji, ale za to siedem lat wsparcia łatkami bezpieczeństwa. Widać zatem wyraźnie, że Vivo bierze sobie ten aspekt do serca coraz mocniej.

Zaplecze komunikacyjne

To właściwie czysta formalność – równie dobrze mogłabym ten akapit pominąć. Wszystko za sprawą tego, że moduły, zastosowane w Vivo X300 Pro, działają bezbłędnie – i tyczy się to każdego.

5G, GPS, NFC, Bluetooth czy WiFi – każdy jeden bezproblemowo sprawdzał się podczas użytkowania, nie dając najmniejszych powodów do narzekania. Niezależnie od tego, czy chciałam korzystać z internetu w domu czy na mieście, zapłacić z użyciem Google Pay czy słuchać muzyki na słuchawkach.

Podobnie jest zresztą z jakością rozmów telefonicznych – nie mam co do niej najmniejszych zastrzeżeń.

Testowany egzemplarz Vivo X300 Pro ma 512 GB pamięci UFS 4.1 z czego do wykorzystania przez użytkownika zostaje 451 GB. Test szybkości przeprowadzony w CPDT pokazał następujące wyniki: 

  • szybkość sekwencyjnego zapisu danych: 488,10 MB/s,
  • szybkość sekwencyjnego odczytu danych: 1,67 GB/s,
  • szybkość losowego zapisu danych: 26 MB/s,
  • szybkość losowego odczytu danych: 20,45 MB/s,
  • kopiowanie pamięci: 11,35 GB/s.

Co raczej oczywiste, ale dodam celem uzupełnienia informacji, testowany telefon nie ma slotu kart microSD.

vivo x300 pro

Zabezpieczenia biometryczne

Tu, względem Vivo X200 Pro, nie zmieniło się nic – do naszej dyspozycji zostało oddane podstawowe rozpoznawanie twarzy (oparte o przednią kamerkę, a nie skan przestrzenny) oraz ultradźwiękowy, ekranowy czytnik linii papilarnych. I, co tu dużo mówić, obie metody odblokowywania telefonu działają bardzo dobrze i szybko.

Skaner odcisków palców w Vivo X300 Pro umieszczony jest dość wysoko, ale jest to świetna lokalizacja – po wzięciu telefonu w dłoń kciuk ląduje w tym miejscu automatycznie. Dodatkowo bardzo rzadko się myli (właściwie nie pamiętam, by taka sytuacja miała w ogóle miejsce).

Kojarzę natomiast kilka momentów, w których rozpoznawanie twarzy miało za mało światła, by zadziałać, ale wtedy automatycznie rozświetla się ekran i sytuację poprawia (można to wyłączyć w ustawieniach, jeśli ktoś tej opcji nie lubi).

vivo x300 pro

Audio, czyli jak gra Vivo X300 Pro?

Znalazłem pierwszą i jak na razie ostatnią większą piętę achillesową Vivo X300 Pro – jest nią audio. Ten smartfon kosztuje 6000 złotych, a gra jak… dobrej jakości średniak. Co przez to rozumieć?

Mamy tu głośniki stereofoniczne, proporcjonalnie rozłożone 50 na 50. Szeroki zakres dźwięków od wysokich po niskie, ale brakuje jakiejkolwiek głębi, przestrzenności dźwięku. Telefon ten gra po prostu płasko. Porównywałem go do konkurencji w podobnej półce cenowej i, cóż, nie ma do niej podejścia.

vivo x300 pro

Czas pracy Vivo X300 Pro

Przechodzimy do chyba największego rozczarowania, jakie zaliczyłam przy okazji korzystania z Vivo X300 Pro. Jest nim, jak już możecie się domyślać, czas pracy.

Strasznie wkurza mnie, że producenci stosują różne pojemności akumulatorów w tych samych smartfonach na rynek chiński i europejski – to fakt. Ale jestem w stanie przejść nad tym do porządku dziennego, jeśli czas pracy danego urządzenia jest wystarczający na dzień pracy na 5G. W tym jednak konkretnym przypadku… no nie jest. A różnica w ogniwie jest ogromna – 6510 mAh w Chinach i 5440 mAh u nas. Te 1070 mAh mogłyby tu zrobić niesamowitą robotę. Ale nie zrobią, bo ich nie ma. 

Czego zatem możecie się spodziewać po Vivo X300 Pro pod względem czasu działania? Na samych danych mobilnych – niczego dobrego, a dodam, że nie korzystałam z Always on Display, który dodatkowo drenowałby baterię. Ale do rzeczy, Kaśka, jakieś konkrety dawaj! No dobra, dobra, już.

Niecałe trzy godziny na włączonym ekranie (SoT) na 5G to jest maks, czego możecie oczekiwać po Vivo X300 Pro. To – serio – poniżej jakichkolwiek oczekiwań. I nie chodzi mi o dni, w których chodzicie po mieście i robicie masę zdjęć – chodzi o normalne użytkowanie, nawet bez sięgania po aparat. 

Oznacza to, że wielu osobom telefon rozładuje się już wczesnym popołudniem. W moich rękach co prawda nigdy tak drastycznie nie było, bo nie zdarzył mi się żaden wyjazd, gdzie siedziałabym z nosem w telefonie zamiast przed monitorem, ale przed 19tą sięganie po ładowarkę to nic fajnego.

Na szczęście tak źle jest tylko na danych mobilnych. Jeśli więcej korzystacie z WiFi, będzie sporo lepiej, choć to raczej marne pocieszenie, bo nie zawsze jest możliwość, by się z taką siecią połączyć, a i nie zawsze jest to bezpieczne. 

Z doskonałej strony pokazuje się szybkość ładowania. Vivo X300 Pro można ładować z mocą 90 W. Uzupełnienie energii od 0 do 100% zajmuje jedynie pół godziny. I to nie tylko z wykorzystaniem oryginalnej ładowarki – podłączając telefon do ładowarki Motoroli (dość uniwersalnej, przyznaję), czas ładowania był bardzo podobny.

Telefon obsługuje też ładowanie indukcyjne – 40-watowe.

vivo x300 pro

A jakie zdjęcia robi Vivo X300 Pro?

Świetne. I pokuszę się nawet o stwierdzenie, że z pewnością jedne z lepszych na rynku. Vivo wsadziło do X300 Pro wszystko, co miało najlepszego. I okrasiło to masą algorytmów i sztucznej inteligencji, o czym zaraz się przekonacie. 

Techniczne aspekty już znacie, ale jeśli przypadkiem ominęliście dane techniczne z początku wpisu, przypomnę, że na możliwości fotograficzne Vivo X300 Pro składa się:

  • główny aparat Sony LYT-828 (50 Mpix, 1/1.28″, f/1.57, OIS, ZEISS T* Coating, CIPA 5.5),
  • teleobiektyw 200 Mpix (HPB, 1/1.4″, f/2.67, OIS, ZEISS T* Coating, CIPA 5.5),
  • ultraszeroki kąt 50 Mpix (JN1, 1/2,76″, f/2.0, AF).

I to jest szalenie istotne, co teraz napiszę: wszystkie zdjęcia, które widzicie w niniejszej recenzji, zostały wykonane w trybie automatycznym (styl: Vivid), bez zmieniania żadnych domyślnych ustawień telefonu – chyba, że są to zdjęcia nocne, to część jest z trybu nocnego, ale wtedy są odpowiednio opisane. Nie były też w żaden sposób przeze mnie obrabiane. Dlaczego to zaznaczam – do tego jeszcze wrócę.

Moja główna uwaga do zdjęć z Vivo X300 Pro jest taka, że momentami są zbyt przeostrzone (Vivo chwali się, że zdjęcia są ostrzejsze względem X200 Pro, więc to całkiem zamierzone), a innymi momentami – przeejajowane. Zresztą, musicie wiedzieć, że za każdym razem, robiąc zdjęcie, zanim pokaże Wam się finalna wersja fotografii, dość długo potrafi trwać jej przetwarzanie – dokładnie w tej chwili idealnie widać, jak algorytmy wysilają się, by wyostrzyć te elementy kadru, które wyostrzenia wymagają. Różnica między pierwotnie zrobionym zdjęciem, a finalnym efektem, czasem naprawdę potrafi zaskoczyć. Czy mi się podobają te efekty końcowe? Tak i zapewne większość osób odpowie na to pytanie w dokładnie ten sam sposób.

Jest jednak jedno “ale” i dotyczy zwłaszcza zdjęć robionych z zoomem. Dopóki oglądamy je na telefonie czy chcemy tylko wrzucić na Insta, wszystko gra, ale gdy zaczniemy je przeglądać na komputerze i przybliżać, nagle okaże się, że ta ostrość jest kosztem jakości. Przy przybliżeniu (czego na zwykłym podglądzie nie widać) kadry potrafią być wręcz pozbawione detali, co objawia się plamami na fotografowanych obiektach czy zwierzętach.

Dobra wiadomość jest taka, że w ustawieniach aparatu (i tu wracamy do tego, co pisałam wyżej, że nic nie zmieniałam, jak większość osób, które sięga po aparat w telefonie) Vivo oddaje w nasze ręce narzędzie, dzięki któremu możemy zdecydować, w jakim stopniu ejajowane mają być zdjęcia z zoomem. Domyślnie poziom ustawiony jest na maksymalny, ale można go zmniejszyć o stopień lub wyłączyć, przy czym producent od razu zastrzega, że:

  • stopień normalny poprawia ostrość teleobiektywu, ale część scen może wydawać się nienaturalna,
  • stopień ekstremalny znacznie poprawia ostrość teleobiektywu, ale – tu podobnie – część scen może wydawać się nienaturalna.

Wszelakich opcji i ustawień w aplikacji aparatu jest ogrom, dlatego – jeśli ktoś chce maksymalnie dostosować zdjęcia robione z użyciem Vivo X300 Pro pod siebie – musi poświęcić trochę czasu, by to wszystko ogarnąć i wszystkiego popróbować, bo opcji jest tu naprawdę masa.

Nie wiem jak do tego doszło, ale Vivo X300 Pro strasznie mnie prowokował nie tylko do robienia zdjęć z zoomem, co uwielbiam zwłaszcza w centrach dużych miast, ale o tym już wiecie, ale też do fotografowania po zmroku. W efekcie zdjęć nocnych, jakimś cudem, na kilka dni przed publikacją tej recenzji miałam sporo więcej niż dziennych i musiałam specjalnie je dorabiać. 

Nigdy mi się taka sytuacja nie zdarzyła, co może świadczyć o dwóch rzeczach – możliwości fotograficzne po zmroku są więcej niż satysfakcjonujące i… wcześniej robi się ciemno, co wręcz rozumie się samo przez się. Tylko że te zdjęcia nocne robiłam przed zmianą czasu, więc jednak ten pierwszy argument raczej wygrywa ;)

Zresztą, możecie jakość zdjęć nocnych ocenić sami, oglądając załączone przeze mnie przykłady. Zdecydowaną większość fotek cykałam w trybie automatycznym, bo uzyskiwany efekt był zbliżony do tego, co widziało moje oko. Tryb nocny ma tendencję do zbytniego rozjaśniania kadrów, co jednak też ma swój urok i, co ważniejsze, może się podobać.

Zoom optyczny jest tu 3,5-krotny, a maksymalnie do naszej dyspozycji jest 100-krotny, przy czym trudno uznać go za cokolwiek innego niż ciekawostka. 10- i 20-krotny w wielu sytuacjach potrafią dać dobre efekty, ale cokolwiek wyżej to już raczej nic, nad czym warto by było się rozwodzić.

A na deser… coś, nad czym nie będę się rozwodzić w recenzji telefonu, ale – jeśli chcecie – mogę przygotować osobny tekst. Photo Kit autorstwa Vivo w praktyce daje takie rezultaty:

A tu jeszcze cały zakres ogniskowych (200, 400, 800 i 1600 mm) w ramach tego samego kadru:

Przedni aparat to nigdy nie jest coś, czemu poświęcam jakąś szczególną uwagę i nie inaczej będzie tym razem. Choć na jedną rzecz muszę Was nakierować – tryb portretowy nie tylko odcina osobę na pierwszym planie od tła, ale też domyślnie zmienia balans bieli. Jest to jednak sensowny zabieg – zwłaszcza, gdy rzeczywiście trafia w punkt i w efekcie oddaje nam zdjęcie, które wygląda naprawdę dobrze.

Jeśli chodzi o wideo, Vivo X300 Pro pozytywnie mnie zaskoczył. Do tego stopnia, że nawet Tiktoki na nasze tabletowe konto zaczęłam nagrywać właśnie nim. Oddaje nam bardzo dobrą jakość – również przy 3,5-krotnym zoomie, jak i stabilizację na świetnym poziomie. Ostrość jest też zawsze w punkt.

Maksymalna dostępna jakość to 8K 30 FPS. Co ważne, nagrywając w 4K 60 FPS można się przełączać pomiędzy głównym aparatem a ultraszerokim kątem, a maksymalny dostępny zoom to wtedy 20x. Jest też dostępny np. tryb ultrastabilizacji, ale w 2,8K 60 FPS. Przednim aparatem wideo nagramy maksymalnie w 4K 60 FPS. Co więcej, dostępne jest też nagrywanie w 10-bitowym LOG-u w 4K 120 FPS

vivo x300 pro

Podsumowanie

No dobrze, czas to wszystko jakoś podsumować – ale krótko, bo sam tekst już wyszedł maksymalnie długi. I chyba najlepsze stwierdzenie zawarłam w tytule: krok w przód, krok wstecz. 

Z jednej strony bowiem Vivo X300 Pro zyskał płaski wyświetlacz, dzięki czemu stał się bardziej uniwersalną propozycją dla większości potencjalnych klientów, jak i dłuższe wsparcie, z czego ucieszy się chyba każdy. Z drugiej jednak – cofnął się w czasie pracy baterii, a na X200 Pro pod tym względem naprawdę nie można było narzekać. Coś tu poszło nie tak.

Całościowo nie mam najmniejszych wątpliwości, że Vivo X300 Pro jest świetnym smartfonem. I właściwie tylko ta jedna wada stanowi dla mnie największy problem – nad całą resztą, którą wymieniam poniżej, ja, jak i większość z nas, będzie w stanie przejść do porządku dziennego.

Recenzja Vivo X300 Pro. Krok w przód, krok wstecz
Zalety
fantastyczny aparat
nienaganna, wysoka wydajność
świetny wyświetlacz
bardzo dobre głośniki i wibracje
solidna konstrukcja z IP68/IP69
ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych
szybkie ładowanie 90 W + indukcyjne i zwrotne
Wady
czas pracy na 5G
głośniki dobre, ale płaskie względem konkurencji z tej półki cenowej
ogromna wyspa z aparatami
rozpoznawanie twarzy 2D
9
Ocena