W kwestii wyświetlaczy od lat można mówić o pewnym konsensusie – do czytania książek i tworzenia notatek najlepiej sprawdzają się czytniki wyposażone w ekrany E ink. Pewien producent chce jednak zmienić zasady gry i zaproponować stare-nowe rozwiązanie w swoim urządzeniu.
Czym jest Paper 2.0?
Wbrew temu, co sugeruje nazwa, nikt nie próbuje wymyślić nowej generacji masy wykorzystywanej od ponad dwóch tysięcy lat. Biorąc pod uwagę specyfikację, mamy tu do czynienia z tabletem o budżetowej specyfikacji. Jego sercem jest bowiem układ mobilny MediaTek Helio G99, wspierany przez 8 GB RAM-u z nakładką Eazyeye OS, opartą na Androidzie 14. Do dyspozycji użytkownika oddano 128 GB miejsca na dane z opcją rozszerzenia przy pomocy czytnika kart microSD. W środku zastosowano także akumulator o pojemności 6000 mAh, pozwalający urządzeniu – według deklaracji producenta – na maksymalnie 67 godzin pracy.
Oprócz tego Paper 2.0 wspiera dedykowany rysik, obsługuje zarówno łączność poprzez Wi-Fi, jak i Bluetooth, a na oficjalnej stronie producent chwali się między innymi wbudowanym mikrofonem z fizycznym przyciskiem prywatności czy integracją z AI w takich zadaniach, jak transkrypcja, podsumowywanie, robienie notatek czy prowadzenie Q&A na żywo.
Zapewne już domyślacie się, czym w takim razie tablet różni się od innych rozwiązań na rynku.

Czym jest ekran rLCD?
Jeżeli nie macie z tyłu głowy zalet i wad poszczególnych rozwiązań dotyczących współczesnych ekranów, na potrzeby tekstu musicie wiedzieć, że:
- LCD to obecnie najtańsza i najbardziej dopracowana technologia,
- OLED opiera się na organicznych diodach i nie wymaga osobnego podświetlenia (w przeciwieństwie do LCD),
- E Ink to drogie rozwiązanie, ale bardzo energooszczędne i nie męczy oczu użytkownika.
Aby przybliżyć pierwsze dwa rozwiązania do tego, aby przypominały e-papier, często stosuje się matowe powłoki antyrefleksyjne. Znacie to m.in. z testowanych na łamach Tabletowo urządzeń pokroju TCL Nxtpaper 11 Plus. Niestety, nawet przy ustawieniu najniższej jasności ekran wciąż jest podświetlany, a różnicę między nim a czytnikiem z panelem E Ink jest widoczna gołym okiem.


Eazyeye, producent odpowiedzialny za Paper 2.0, proponuje wyjątkowe podejście do wyświetlacza LCD. Zamiast podświetlać ciekłe kryształy od spodu (tzw. backlight), ekran wykorzystuje panel odblaskowy, odbijający światło otoczenia, przechodzące przez warstwę ciekłokrystaliczną. Oprócz tego – podobnie jak w czytnikach e-booków – w warunkach słabego oświetlenia zastosowano diody doświetlające przed matrycą.
Efekt? 10,3-calowy ekran rLCD oferuje rozdzielczość 1920 x 1440 pikseli i częstotliwość odświeżania 60 Hz i – pomimo niewielkiej baterii – urządzenie jest w stanie pracować do 15 godzin z dodatkowym światłem lub 67 godzin bez doświetlania. Dla porównania – typowy panel E Ink o takiej przekątnej oferują odświeżanie rzędu 20-30 Hz i są podatne na smużenie poprzednich klatek obrazu (tzw. ghosting).
A jak Paper 2.0 prezentuje się cenowo? Pomijając koszt wysyłki do Polski, wynoszącej 149 złotych, producent wycenił urządzenie na 1407 złotych – w zestawie pojawia się etui ochronne oraz rysik. Tymczasem zakup gołego czytnika e-booków z tak dużym ekranem i podświetleniem zaczyna się w naszym kraju od około 1800 złotych.
Czy ekrany E ink mają się czego obawiać? Wszystko zależy od tego czy Paper 2.0 okaże się godnym rywalem tradycyjnych czytników w praktyce. Technologia wielokrotnie udowadniała, że to, co napisano w specyfikacji a to, co czują użytkownicy, może być od siebie zupełnie różne.