Google ciśnie bekę z patetycznych reklam Apple, ale samo wcale nie jest lepsze

Jest coś, o co firmy technologiczne walczą nadzwyczaj zaciekle: rozpoznawalność. Apple udało się wyrobić opinię producenta pożądanych urządzeń premium, a Google przez lata kojarzyło się z prawdziwym luzem i przyjazną komunikacją. Google nie obawia się też stroić żartów z najgroźniejszych konkurentów.

Żarty z braku gniazda słuchawkowego

Apple nie było pierwszym producentem smartfonów, który odważył się pozbawić swoich produktów portu słuchawkowego. Jednak po tym ruchu giganta z Cupertino, większość firm technologicznych poszła w ślady Tima Cooka i spółki. Od 2016 roku coraz mniej urządzeń – a zwłaszcza tych flagowych – oferuje możliwość podpięcia słuchawek przez złącze audio jack 3,5 mm.

Obecnie brak portu słuchawkowego to praktycznie standard. Dlatego w reklamie Pixela 5a Google czuje się wyjątkowe, podkreślając fakt, że w smartfonie tym nie zabrakło tak ważnego dla niektórych gniazda.

Ważniejsze jednak od tego, co przedstawia reklama, jest to, w jaki sposób przekazywany jest komunikat. Styl klipu ewidentnie nawiązuje do prezentacji Apple, w których nagromadzenie określeń pokroju „magiczny”, „niesamowity” czy „rewolucyjny” potrafiło swego czasu rozbawić niejednego fana technologii. Dopracowane spoty reklamowe Apple, z urządzeniami wyłaniającymi się z mroku i dużymi, białymi literami wręcz atakującymi widza, to niemalże znak rozpoznawczy marki. Google nabija się i z tych elementów.

Google obrywa rykoszetem

Google, publikując powyższy spot, musiało liczyć się z jedną konsekwencją. Otóż zbliża się premiera flagowego Google Pixel 6, który nie będzie miał gniazda słuchawkowego. W komentarzach do reklamy Pixela 5a na YouTube już mnożą się komentarze, że skoro średniopółkowy smartfon firmy zyskał ten element, to i w wyższym modelu powinno znaleźć się dla niego miejsce. W przeciwnym wypadku żarty z Apple wypadają naprawdę blado.

Pixel 6 będzie droższy od poprzedników
Google Pixel 6

Pixel 6 ma być wspierany znacznie lepszym marketingiem niż jego poprzednicy, więc po raz pierwszy od lat smartfon Google może stać się rzeczywistym kandydatem na urządzenie dla większego grona ludzi. Szkoda tylko, że w Polsce wciąż nie będzie można go kupić w oficjalnej dystrybucji – sprzedaż bezpośrednia ograniczy się tylko do Stanów Zjednoczonych i Japonii.