To dobry czas, by wrócić do World of Tanks – tryb Zimnej Wojny to wzorowy przykład aktualizacji do gry sieciowej

World of Tanks należy do bardzo wąskiej grupy gier sieciowych, które nadal, pomimo już ponad 10 lat obecności na rynku, cieszą się ogromną popularnością. Gdzie należy więc szukać klucza do sukcesu WoT-a? W wielu miejscach, choć ja dziś skupię się na jednym wątku – wsparciu gry przez twórców, na przykładzie najnowszej, dużej aktualizacji World of Tanks: Modern Armor.

Myślę, że mogę nazwać się weteranem World of Tanks. W grę Wargaming zagrywałem się jeszcze w gimnazjum, czyli ponad dziesięć lat temu, kiedy World of Tanks dopiero zaczynało raczkować na rynku. Niestety, z czasem formuła rozgrywki po prostu mnie znudziła, przez co do WoT-a wracałem już sporadycznie, chociażby przy okazji premiery wersji konsolowej (na Xboksie 360, a potem na Nintendo Switch), jak i ciekawych wydarzeń, pokroju czasowego trybu Gravity Force, w którym to wygrać można było… działkę na księżycu!

Jednak mój „prawdziwy” powrót na dłużej do WoT-a, odbył się dzięki World of Tanks Blitz, w którego zagrywałem się na swoim iPadzie, smartfonie i Nintendo Switch. Ta nieco uproszczona i znacznie przyśpieszona formuła gry, znów rozpaliła moją miłość do wirtualnych czołgów, dzięki czemu wróciłem również do „dużego” World of Tanks na konsolach stacjonarnych.

I właśnie ta duża wersja gry niedawno dorobiła się pokaźnej aktualizacji o tytule Modern Armor.

Wór nowości

Modern Armor to ten typ aktualizacji, który wywraca dotychczasową grę do góry nogami i dzieli graczy na tych, chcących zmiany, jak i na tych bardziej konserwatywnych. Ja sam raczej należałem do tej pierwszej grupy, ponieważ stara formuła World of Tanks nieco mnie już znużyła i dużo częściej wybierałem nowocześniejsze (pod względem rozgrywki, nie technologii) World of Tanks Blitz na Nintendo Switch.

I, cóż, Modern Armor to moim zdaniem prawdziwy strzał w dziesiątkę, bo dodanie nowszych realiów do tego popularnego MMO zaowocowało sporym powiewem świeżości. Przede wszystkim do gry trafiły czołgi, które zostały wyprodukowane po II wojnie światowej, co już znacząco zmienia rozgrywkę. To jednak nie wszystko, bo do gry trafiły też nowe mapy, a także zmieniona rozgrywka, która cechuje się teraz znacznie szybszym tempem.

Nie zapomniano też o nowych przedmiotach, które mogą przechylić szalę zwycięstwa w praktycznie każdej potyczce na naszą stronę. Inteligentne korzystanie z zasłon dymnych czy zestawów naprawczych to klucz do wygranej w pojedynkach 1 na 1. Do gry dodano również w pełni trójwymiarowych dowódców, a także dodatkowy tryb kooperacyjny, gdzie „żywi” gracze zmierzą się ze sztuczną inteligencją.

Dużo nowości widać też w interfejsie, który nie straszy teraz swym skomplikowaniem. Wystarczy spojrzeć na sam garaż, który jest bardziej przyjazny dla oka, nie zasypując nas masą statystyk i zbędnych informacji (choć te oczywiście w samej grze znajdziemy, po wejściu w konkretne zakładki). To samo z HUD-em podczas rozgrywki, na ekranie widnieją teraz tylko najważniejsze informacje, pozwalające bardziej skupić się nam na samej rozgrywce i tym, co aktualnie dzieje się na mapie.

Nieśmiertelna rozgrywka

Jednak te wszystkie nowości i ulepszenia nadal bazują na znanej od ponad dekady rozgrywce, którą pokochały miliony graczy na całym świecie. I nowy tryb Zimnej Wojny tylko to wszystko uwypukla, serwując – moim zdaniem – najlepszą jak do tej pory wersję World of Tanks.

Jak już wspominałem, gra jest od teraz znacznie szybsza – pojedynczy mecz trwać może maksymalnie 15 minut, ale w większości przypadków starcia kończą się po mniej więcej 10-12 minutach. Jest to spowodowane nie tylko tym, że na stosunkowo małych (ale świetnie zaprojektowanych) mapach walczy z sobą 30 czołgistów, ale również tym, że same pojazdy są teraz zauważalnie szybsze.

W tym miejscu pewnie wielu starych wyjadaczy może kręcić nosem, ale w mojej opinii World of Tanks właśnie tego potrzebował, co zresztą wcześniej udowodniła mobilna odsłona Blitz, która cechuje się podobnym tempem rozgrywki. W poprzedniej wersji gry, mecze potrafiły być nużące, tym bardziej, kiedy wybieraliśmy ciężkie czołgi lub niszczyciele, które cechują się mniejszą mobilnością od średnich i lekkich pojazdów.

Od teraz o ślimaczym tempie możemy zapomnieć, w „nowym” WoT dzieje się dużo więcej i szybciej. Tak naprawdę już po paru chwilach możemy natrafić na przeciwnika, co powoduje, że ciągle musimy być czujni.

Spora w tym zasługa wspomnianych już map, które zachęcają do drużynowych akcji, takich jak flankowanie czy zastawianie pułapek na przeciwnika. Nie ma tu też mowy o camperach – na żadnej z map nie zauważyłem, by ktokolwiek stosował tę taktykę, ponieważ budowa terenu i rozłożeniu budynków nie sprzyja zostawaniu w jednym miejscu.

Kwestii różnorodności i liczby czołgów nawet nie będę tu poruszał, bo nie mam pojęcia, od czego miałbym zacząć. Napomknę tylko, że w trybie Zimnej Wojny spotkać mogą się wszelakie czołgi z przeróżnych epok i nacji, co jest chyba największą nowością w grze, która obecnie może swą skalą wręcz przytłoczyć.

Tu jednak uspokajam – jeśli zależy Wam tylko na niczym nieskrępowanej zabawie, bez zaglądania w ulepszenia i sklep, to WoT również to umożliwia, ponieważ interfejs jest tu niezwykle prosty i pozwala na kompletne pominięcie większości tego typu dodatków.

Solidna oprawa graficzna

Jak na darmową grę, World of Tanks wygląda bardzo dobrze i to na każdej dostępnej platformie. Niezależnie od tego, czy mówimy o smartfonie, tablecie, Nintendo Switch, PlayStation 4, Xbox Series X, mocnym czy słabym PC, wszędzie WoT prezentuje się powyżej przeciętnej, przy okazji oferując zaskakująco niskie wymagania sprzętowe i bardzo dobrą stabilność, nawet podczas rozgrywki na słabszym internecie.

I to niewątpliwie kolejna zaleta produkcji Wargaming.net, która sprawia, że dosłownie każdy gracz może World of Tanks sprawdzić – czy to w formie „dużej” wersji na PC i konsoli, jak i w postaci odsłony Blitz na urządzeniach mobilnych i Nintendo Switch (a także PC, bo w przypadku bardzo słabych komputerów, możemy posiłkować się wersją Blitz WoT-a!).

Choć ja nie w stronie technologicznej dopatrywałbym się głównych atutów oprawy graficznej World of Tanks, a w różnorodności. W całej grze (czyt. nie tylko w trybie Zimnej Wojny, ale i poza nią) znajdziemy ponad 800 modeli czołgów i każdy z nich zachwyca swoją szczegółowością.

Również mapy zasługują na pochwałę – znajdziemy tu zarówno pustynne tereny, jak i miasta, góry, dżungle, małe wsie czy skute lodem obszary górskie. I nie ma tu mowy, o jakimś tam prostym kopiuj-wklej, bo zarówno każdy pojazd, jak i mapa, są starannie przemyślane, dzięki czemu nie ma mowy o jakimkolwiek złym balansie rozgrywki, który psułby wrażenia z gry.

Żałuję tylko, że konsole nowej generacji nadal nie doczekały się żadnych specjalnych ulepszeń w World of Tanks. Liczyłem, że jakiś czas po premierze PlayStation 5 i Xbox Series X|S, do „Czołgów” zaimplementowany zostanie chociażby tryb 120 FPS czy wyższa rozdzielczość w przypadku Xbox Series S. Niestety, na ten moment nic takiego się nie wydarzyło – może twórcy przygotowują znacznie więcej ulepszeń graficznych i dlatego musimy jeszcze poczekać? Mam taką nadzieję.

Podsumowanie – to co, wracać?

Aktualizacja Modern Armor to idealne miejsce zarówno na powrót do World of Tanks po latach, jak i na dopiero co rozpoczęcie swojej przygody z tą grą. Znacznie ciekawszy i szybszy początek od „oryginału” sprawia, że jeszcze trudniej odbić się od tej gry na starcie – tak więc jeśli mieliście już jedno nieudane podejście do WoT-a, to w mojej opinii warto dać grze tej drugą szansę.

Tym bardziej, że nadal, niezmiennie od swojej premiery, World of Tanks pozostaje darmowy, niezależnie od wybranej przez Was platformy. W grze są dostępne oczywiście mikropłatności, zwiększające nasze szanse podczas gry i przyśpieszające nasz rozwój, ale przyznam, że ja sam nigdy nie odczułem, by było to jakoś szczególnie uciążliwe, jak chociażby w Hearthstone, w którym to co chwila natrafiałem na sporo mocniejszego przeciwnika, któremu nie mogłem nic zrobić – co było niezwykle frustrujące.

Dlatego też nadal tak cenię World of Tanks, bo – pomimo tak wielu zmian i tylu lat na karku – tytuł ten nadal ma w sobie „to coś”, za co polubiłem go w tym 2011 roku. I właśnie to jest moim zdaniem jeden z kluczowych elementów sukcesu WoT-a – przemyślany i niezwykle dopracowany rozwój gry, który nie boi się radykalnych zmian czy uproszczeń, by dostosować produkt do obecnie funkcjonujących standardów rynku.

Oby tak dalej!

Exit mobile version