Recenzja Bluboo Dual – smartfona, który fotograficznie chce być jak Huawei P9

Odkąd chińskie smartfony zaczęły naprawdę dobrze wyglądać, ich testowanie stało się dużo przyjemniejsze. Bo o ile jeszcze kilka lat temu ich jakość wykonania i samo wzornictwo pozostawiało wiele do życzenia, tak teraz trudno im cokolwiek zarzucić. Ale to wciąż byłoby nic, gdyby ich działanie wprawiało w permanentny stan irytacji – a jest tak coraz rzadziej, w dodatku w większości przypadków dotyczy to wyłącznie najtańszych modeli. W ostatnich tygodniach pod lupę wzięłam Bluboo Dual – smartfon, który wygląda dobrze, działa całkiem dobrze i kosztuje w sumie niewiele. A do tego jego głównym wyróżnikiem są dwa obiektywy aparatu – w jego cenie niespotykane.

Parametry techniczne Bluboo Dual:

  • wyświetlacz 5,5” 1920×1080 pikseli,
  • czterordzeniowy procesor MediaTek MT6737 1,5GHz z Mali-T720 MP1 650MHz,
  • 2GB RAM,
  • 16GB pamięci wewnętrznej,
  • Android 6.0 Marshmallow,
  • aparat 13 Mpix (IMX135), drugi – 2 Mpix,
  • kamerka 5 Mpix,
  • LTE [B1(2100)/B3(1800)/B7(2600)/B20(800)],
  • dual SIM,
  • WiFi 802.11a/b/g/n,
  • Bluetooth 4.0,
  • GPS,
  • akumulator o pojemności 3000 mAh,
  • wymiary: 151 x 76,3 x 8 mm,
  • waga: 153 g.

Cena w momencie publikacji recenzji: 100 dolarów

Wideorecenzja Bluboo Dual

Wzornictwo, jakość wykonania

Aluminiowa obudowa w smartfonie za 100 dolarów już nikogo nie dziwi. Patrząc na dobrze prezentujący się telefon bardzo trudno jest oszacować ile tak naprawdę kosztuje. Bo może się okazać, że o ile okładka jest ładna, tak wnętrze, cóż, nie za bogate. Warto zatem sięgnąć głębiej niż na samą warstwę wizualną. Ale od niej warto zacząć. Bo jeśli ona nam się nie spodoba, marne szanse, że parametry przypadną do gustu. Ważna jest przecież synergia.

W Bluboo Dual mamy do czynienia ze złotą obudową wykonaną w większości z aluminium – tylko niewielkie jej części przy górnej i dolnej krawędzi są plastikowe. A i to nie bez powodu, bo istotne jest przecież, by zastosowane materiały nie zakłócały pracy anten. Całość jest solidna i nieźle wygląda, choć po kilku tygodniach w moich rękach na telefonie zaczęłam dostrzegać oznaki mijającego czasu – przy łączeniach aluminium z plastikiem w dolnej części, w dodatku na froncie, gołym okiem widoczne są wytarcia farby pokrywającej wspomniane tworzywo sztuczne. Zaznaczę tylko, że telefonem nie rzucałam.

Dual, mimo że 5,5-calowy, nieźle leży w dłoni. Wszystko za sprawą jego zaoblonych krawędzi bocznych, które ułatwiają chwyt telefonu. Jego obsługa jedną ręką jest możliwa, aczkolwiek wymaga przyzwyczajenia i lekkiego manewrowania nim – żeby dotknąć kciukiem ikony w przeciwległym rogu ekranu trzeba umiejętnie zsunąć telefon w dłoni, jak to zawsze przy wyświetlaczu takiej przekątnej.

Choć w tym konkretnym przypadku urządzenie mogłoby być jeszcze mniejszych rozmiarów. Wszystko za sprawą tego, że na froncie pod ekranem zmarnowano sporo miejsca – zostawiona została, nie wiadomo po co, pusta przestrzeń – w dodatku większa niż nad ekranem, gdzie znalazły się: kamerka, głośnik, czujnik światła i dioda powiadamiająca. Tym trudniej to zrozumieć zwłaszcza, że same przyciski systemowe są bezpośrednio na ekranie, a nie pod nim.

Patrząc na front Duala można dostrzec jeszcze jedną rzecz – wąskie ramki okalające ekran. I faktycznie, początkowo może się wydawać, że takie właśnie są. Po włączeniu ekranu okazuje się jednak, że biała otoczka to jeszcze nie wszystko – poza nią jest jeszcze czarna ramka, której na pierwszy rzut oka nie widać. Mimo wszystko jednak ramki wokół ekranu nie są wcale przesadnie duże.

Inna rzecz jest taka, że większość producentów przyzwyczaiła nas do umieszczania przycisków do regulacji głośności i włącznika raczej na prawej krawędzi telefonu niż na lewej. Tymczasem w Bluboo Dual mamy je na lewej, przez co nie korzystamy z nich za pomocą kciuka, a palca wskazującego. Na początku mi osobiście było się trudno do tego przyzwyczaić (zwłaszcza, że w innym testowanym modelu Bluboo, Picasso 4G, jest na odwrót), ale po jakimś czasie się udało. Na prawym boku jest natomiast szuflada mieszcząca w sobie gniazdo na kartę microSIM oraz microSD zamiennie z nanoSIM.

U góry mamy 3.5 mm jacka audio, na dole – głośnik, port microUSB i maskownicę skrywającą mikrofon. Z tyłu naszym oczom ukazuje się podwójny obiektyw aparatu (więcej na ten temat pod koniec recenzji), obok – dioda doświetlająca, natomiast nieco niżej na środku – czytnik linii papilarnych.

Zatrzymam się jeszcze na chwilę przy diodzie powiadomień. Świeci zawsze, gdy na belce systemowej znajduje się jakiekolwiek powiadomienie. W tym… gdy włączony jest tethering czy podczas pobierania aplikacji. W dodatku świeci bardzo mocno, przez co trudno przeoczyć przychodzące powiadomienie. Żeby było ciekawiej, poświata rozlewa się po całym froncie telefonu, przez co nocą wygląda to trochę tak, jakby świeciła cała ramka Duala, a nie sama dioda znad ekranu.

Wyświetlacz

Bez wątpienia aktualnie najpopularniejszą przekątną w smartfonach jest 5,5”, co nie każdemu przypadło do gustu. Osobiście preferuję modele 5-5,2-calowe, ale znam też sporo osób wychodzących z założenia, że im większy ekran, tym lepszy. Niemniej – im większy wybór urządzeń dostępnych w sprzedaży, tym dla nas, potencjalnych klientów, zdecydowanie lepiej.

W przypadku testowanego Bluboo Dual mamy do czynienia z matrycą IPS o przekątnej właśnie 5,5” i rozdzielczości takiej, jakiej można oczekiwać od produktu w tej cenie – 1920×1080 pikseli. Zastosowanie wyższej nie miałoby sensu ze względu na trzy czynniki: podwyższenie końcowej ceny produktu, zwiększoną prądożerność oraz, w końcu, brak scenariuszy wykorzystania jej poza goglami rzeczywistości wirtualnej. Z kolei niższa rozdzielczość odbiłaby się na czytelności czcionek, która aktualnie jest bardzo dobra. W mojej opinii mamy do czynienia z optymalną rozdzielczością przy tej przekątnej, o czym zresztą powtarzam przy okazji testu każdego smartfona 5,5” Full HD.

W testowanym modelu największe zastrzeżenia względem ekranu mam do jego jasności minimalnej – przy ręcznych ustawieniach jest ona strasznie wysoka, wynosi aż 19 nitów. Na szczęście wystarczy zmienić ustawienia na automatyczne (działające dzięki czujnikowi światła), by jasność została obniżona, ale znów… do wysokiej wartości 9 nitów. Zatem o komforcie korzystania z telefonu przy słabym świetle trudno mówić, bo ten świeci nam w oczy. Jasność maksymalna natomiast wynosi 360 nitów i nieźle sprawdza się podczas pracy w słoneczne dni. Sam czujnik światła reaguje z delikatnym opóźnieniem względem zmiany oświetlenia otoczenia, ale w tej cenie jest to całkowicie naturalne i trudno zaliczyć do wad.

W ustawieniach ekranu znajdziemy Miravision, funkcję znaną ze smartfonów z procesorami Mediateka. To właśnie tutaj możemy zdecydować, z jakiego trybu ekranu chcemy korzystać: standardowego, żywych kolorów czy trybu zdefiniowanego przez użytkownika (tu mamy następujące parametry: kontrast, nasycenie, jasność obrazu, ostrość, temperaturę kolorów oraz kontrast dynamiczny). Przydatne narzędzie.

W ogólnym rozrachunku ekran mogę ocenić na plus.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośnik
3. Czytnik linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Smartfon kupicie w sklepie Aliexpress