OnePlus 7 Pro (fot. Tabletowo)

Zoom optyczny w OnePlus 7 Pro, czyli marketing na styku z fotografią

Działy marketingu zawodowo zajmują się upiększaniem rzeczywistości. Jeśli biel, to tylko Vizir (bielsze nie będzie), jeśli piwo to tylko Lech (i płynie opowieść o Leszku w podróży), a jeśli… sami możecie dopisać ciąg dalszy. Co jakiś czas marketingowy granat odpala jednak producentom w twarz. Dlaczego o tym piszę w powiązaniu z OnePlus 7 Pro? Otóż także i tutaj producent naciągnął rzeczywistość, by lepiej wyglądała w sprzedaży. Jak donosi serwis Android Police, użytkownik przedstawiający się na Reddicie jako ImKuya odkrył niezgodność rzeczywistych parametrów aparatu odpowiedzialnego za zdjęcia wykonywane z długą ogniskową z jego deklarowanymi.

Przypomnę może, jak wygląda – według deklaracji producenta – układ optyczny w tym modelu. Składa się on z trzech aparatów:

  • aparat główny: matryca 48 Mpix, 1/2″, obiektyw szerokokątny o jasności f/1,6 i ekwiwalencie ogniskowej 26 mm,
  • aparat UWA: matryca 16 Mpix, obiektyw szerokokątny o jasności f/2,2 i ekwiwalencie ogniskowej 13 mm,
  • aparat tele: matryca 8 Mpix, teleobiektyw o jasności f/2,4 i o ekwiwalencie ogniskowej 78 mm (co daje dokładnie trzykrotnie większą ogniskową niż w głównym aparacie).

Zostawmy na chwilę temat tego, że producenci namiętnie deklarują, że ich produkty mają zoom optyczny. Nie mają. Zoom oznacza możliwość płynnej zmiany ogniskowej obiektywu, realizowanej przez przemieszczanie zespołów soczewek. Żaden z aparatów w smartfonach (pomijając może dawne eksperymenty Samsunga) nie ma obecnie takiej możliwości. Nowe modele oferują w zamian zestaw kilku ogniskowych i elastyczne przełączanie się między nimi. Wszelkie pośrednie wartości „zoomu” realizowane są dzięki cyfrowej obróbce obrazów uzyskiwanych z kilku obiektywów i z definicji są w mniejszym lub większym stopniu stratne, choć dzięki postępom w algorytmach przetwarzania obrazu różnica może być trudna do zauważenia.

A co to ma wspólnego z OnePlus 7 Pro? Otóż tryb portretowy korzysta z tego samego aparatu, co tryb tele. Sęk w tym, że fotografując ten sam obiekt, z tego samego miejsca, uzyskuje się zupełnie inne pole widzenia w trybie portretowym niż w trybie tele. Zobaczcie sami poniżej:

Różnica jest wyraźna, co więcej, aparat w trybie portretowym pracuje z rozdzielczością 13 Mpix, a w trybie tele tylko 8 Mpix. Skoro zaś w użyciu jest ten sam zespół matryca – obiektyw, to jedyna możliwość jest taka, że tryb tele powstaje w wyniku wycięcia centralnej części obrazu z większej całości. Porównując zdjęcia można ustalić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że aparat tele ma w rzeczywistości „zoom” bliższy x2,2, co daje ekwiwalent ogniskowej 57 mm.

Zdjęcia powyżej potwierdzają taki scenariusz, jednak ilustrują go od innej strony. Mój redakcyjny kolega wykonał drugą parę zdjęć tak, by krzak na obu miał możliwie identyczne rozmiary. Ponieważ zmieniało się pole widzenia, wymagało to zmiany miejsca, skąd wykonywane było zdjęcie. Wpłynęło to rzecz jasna także na perspektywę i to, co widać w tle.

Aby dopełnić zamieszania, choć zarówno tryb tele, jak i portretowy, korzystają z tego samego aparatu, to tylko w trybie tele możemy skorzystać z optycznej stabilizacji obrazu. Budzi to moje wątpliwości co do sposobu realizacji stabilizacji – czy to jest prawdziwa stabilizacja optyczna i tylko oprogramowanie z niej nie korzysta przy portrecie, czy też raczej na bazie danych z czujnika bezwładnościowego przesuwany jest obszar matrycy, z którego pobierany jest obraz?

Jak właściwie ocenić takie potraktowanie tematu przez producenta? Zasadniczo przecież nie okłamał nabywców. Deklaracje mówią o możliwości wykonywania trzykrotnych zbliżeń przy 8 Mpix. Tak też jest w istocie. Osobiście odczuwam jednak niesmak. Podobny odczuwałbym, gdyby ktoś mi sprzedał do mojego aparatu teleobiektyw, który może dobrze pracować tylko przy użyciu centralnej części sensora, zapomniawszy mnie o tym fakcie poinformować przed zakupem. Nie widziałbym problemu, gdyby jasno stało w danych, jakie zabiegi producent zastosował, by uzyskać efekt. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby ostateczną decyzję o tym jak fotografować zostawił fotografującemu. W końcu wybór czy skorzystać z całej matrycy czy z cropu nie różni się w swojej istocie niczym od wyboru formatu kadru między 4:3, 3:2, a 16:9 – matryca ma określone rozmiary i wszystkie zdjęcia różniące się proporcjami muszą powstać przez odrzucenie części użytecznych danych. Tylko żaden z producentów nie zapomniał poinformować użytkowników jak to się robi…

Za wykonanie zdjęć do tekstu dziękuję Denisowi Żakowi – wkrótce będziecie mogli przeczytać pełną recenzję OnePlus 7 Pro jego autorstwa.