Sześciolatek wydał ponad 16 tys. dolarów na zakupy w aplikacji

Latem bieżącego roku, sześciolatek z USA wydał ponad szesnaście tysięcy dolarów na zakupy w aplikacji „Sonic Forces” na iPadzie. Wszystkie transakcje wykonał w zaledwie kilka miesięcy, skupując wirtualną walutę ze wspomnianej gry.

Doskonale znacie tę sytuację – pobieracie darmową grę na swojego smartfona, nawet trochę się wciągacie, a później dociera do Was, że znaczący progres możecie zrobić wyłącznie, jeśli kupicie konkretny przedmiot w grze. Za prawdziwe pieniądze. Rezultat? W większości wypadków – powolny, darmowy rozwój lub odinstalowanie aplikacji. Chyba że masz na imię George, jesteś z Wilton w USA i korzystasz z konta mamy. Wtedy to zupełnie inna sprawa.

Sonic The Hedgehog 2 za darmo na Steam

Zakupy w aplikacji? Trzeba zapłacić!

Jak donosi New York Post, sześciolatek przez kilka miesięcy, począwszy od lipca bieżącego roku, dokonywał drobnych transakcji w grze. Paczki, jakie kupował, miały różne wartości, od 0,99 USD za sztukę, do takich po 99 dolarów. Łącznie udało mu się obciążyć swoją matkę na sumę 16239,10 dolarów, kupując wirtualne złote krążki dla szybko biegającego jeża.

Kiedy na konto Jessici Johnson, matki George’a, wpłynęło 25 obciążeń o łącznej wartości ponad 2500 USD, uznała to za oszustwo lub pomyłkę. Stwierdziła nawet, że to „prawie niemożliwe”, by ustalić, iż wynikały one z zakupów w aplikacji. Dlatego w końcu skontaktowała się z Apple, aby dowiedzieć się, za co musi zapłacić taką sumę.

W trakcie rozmowy przejrzała listę wszystkich wydatków i ujrzała ikonkę Sonica. To wówczas zdała sobie sprawę, kto jest odpowiedzialny za powstały bałagan. „To tak, jakby mój sześciolatek robił sobie kreskę z kokainy – i to coraz szerszą i szerszą” – powiedziała Johsnon.

Apple jednak nie uznało całego zajścia za żart i odmówiło zwrotu pieniędzy. Powód? Nikt nie zadzwonił w ciągu 60 dni od wniesienia zarzutów. Sposób odmowy? Podobno wsparcie poinformowało panią Johnson, że „istnieją takie ustawienia, o których powinna pani wiedzieć” – mając na myśli oczywiście kontrolę rodzicielską.

zakupy w aplikacji
fot. Pexels

A może by tak kontrolować dziecko w sieci?

Nie jest jasne, dlaczego rodzice nie zostali wcześniej zaalarmowani chociażby mailem z informacjami, że z ich konta regularnie znikają różne sumy pieniędzy. Sama Johnson przyznaje, że nie podjęła żadnych środków ostrożności, by zabezpieczyć swoje konto… a także, że w ogóle nie wie, iż można to zrobić. „Oczywiście, gdybym wiedziała o takich ustawieniach, to nie pozwoliłabym mojemu sześciolatkowi wydać prawie 20 tysięcy dolarów na wirtualne złote krążki” – powiedziała.

Matka George’a wie jednak doskonale, kto jest winny całej tej kosztownej zabawie. To producenci gry, którzy żerują na najmłodszych użytkownikach smartfonów. „Jaki dorosły wydałby 100 dolarów na skrzynkę wirtualnych złotych monet?” – zastanawia się pani Johnson.