radość happy super Xiaomi logo
fot. Pexels

#XiaomiLepsze, bo nie zdziera pieniędzy z klientów. I nie będzie. A przynajmniej nie w najbliższej przyszłości

W zeszłym (2017) roku ceny flagowców przekroczyły psychologiczną barierę 4000 złotych, a od tego standardem są okolice 3500 złotych, co jest już czystym szaleństwem. Jedynie Honor stara się jeszcze nie przesadzać, ale prawdziwym mistrzem w oferowaniu wymarzonego stosunku ceny do możliwości bezapelacyjnie jest Xiaomi. Przedstawiciel producenta wytłumaczył, co jest jego sekretem, tzn. jak mu się to udaje.

Nie wszyscy uważają, że flagowce są za drogie, ale zdecydowana większość jest właśnie takiego zdania. Nie zawsze chodzi tu o możliwości finansowe użytkownika – najczęściej odzywa się tu zdrowy rozsądek, który stara się wytłumaczyć, że ceny high-endów są zawyżone. Zresztą, dobitnie o tym świadczą dość szybkie spadki cen oraz liczne promocje, przygotowywane przez producentów, aby zachęcić klientów do zakupu urządzeń właśnie z tej półki.

Wrażenie drożyzny potęguje fakt, że Xiaomi potrafi zaoferować równie świetnie wyposażony smartfon w duuużo niższej cenie. Fakt, jego flagowce miewają słabsze strony, ale czy high-endy znanych przez wszystkich marek ich nie mają? No właśnie. Oczywiście urządzenia tej firmy z oficjalnej dystrybucji w Polsce nie są już tak tanie, ale jest to uzasadnione kilkoma względami. Ściągając je jednak prosto z Chin można sporo zaoszczędzić.

W czym więc tkwi sekret Xiaomi? Przy okazji premiery Pocophone F1 w Indiach przedstawiciel producenta powiedział, że nie zamierzają wypuszczać na rynek smartfona w cenie 50000 rupii indyjskich (699 dolarów; ~2600 złotych), ponieważ taka cena nie byłaby niczym uzasadniona. No chyba, że wyłącznie chęcią zysku. A firma nie zdecyduje się na taki krok, ponieważ już kilka miesięcy temu zadeklarowała, że maksymalna marża (i to w ujęciu rocznym!) może wynieść 5% – a przy powyższej cenie sięgnęłaby nawet 60% i rada nadzorcza by się na to nie zgodziła.

Przedstawiciel Xiaomi tłumaczy również, że obecnie technologia nie pozwala na to, żeby smartfon kosztował 50000 rupii. Fakt, ceny komponentów idą w górę, ale cały czas wzrost nie jest na tyle duży, aby windował rynkową cenę urządzenia do podanego powyżej poziomu. I nawet, gdyby producent wsadził do niego wszystkie bajery i rozwiązania, która aktualnie są dostępne na rynku, to za nic nie dobiłby (doliczając koszty produkcji i marżę) do progu 699 dolarów. A przypomnijmy, że tyle właśnie kosztuje iPhone 8 64 GB w Stanach Zjednoczonych.

Xiaomi nie mówi jednak „na pewno nie”, bowiem nie wyklucza, że kiedyś wypuści na rynek smartfon w takiej cenie, ale wtedy flagowce konkurencji pewnie będą już kosztować 5-6 tysięcy złotych. I to w podstawowej, najuboższej wersji.

Źródło: India Today