Surface Book to przede wszystkim laptop

Kurz po wtorkowej konferencji, na której zaprezentowano nowe urządzenia od Microsoftu, powoli opada i czas na pierwsze analizy i opinie.

Firma z Redmond zrobiła coś, od czego od dłuższego czasu się odżegnywała. Stworzyła laptopa. Coś więcej niż laptopa, ale głównie laptopa. Dlaczego się odżegnywała? Bo to bezpośrednio godzi w producentów urządzeń z Windowsem, takich jak HP, Dell, Asus czy Lenovo. Jesteśmy już po konferencjach tych dwóch pierwszych firm i można powiedzieć jedno – premiera Surface Booka całkowicie je przyćmiła. Mimo tego, że pokazano tam bardzo ciekawe urządzenia, które najprawdopodobniej budziły wielkie zainteresowanie gdyby nie… właśnie – gdyby nie Surface Book. Ich bezpośredni konkurent. Konkurent laptopów. „Ostateczny laptop”. Microsoft nie miał wyjścia. Skoro producenci OEM od dekad nie potrafili stworzyć urządzenia, które nie tylko jest mocne w specyfikacji, ale też budzi emocje i zainteresowanie jak sprzęto od Apple’a.

SurfaceBook (8)

Microsoft chce, żeby linia Surface tworzyła nowe kategorie. Tak jest niewątpliwie z linią Surface Pro, która doczekała się „kopii” w postaci produktów od Lenovo, HP czy nawet Kruger&Matz. Surface Book to jednak laptop i tak ma być głównie używany. Jest również hybrydą. Urządzeniem, które rozkłada się na „tablet” z procesorem i klawiaturę z baterią i dodatkowymi portami (w tym przypadku również z dodatkowym GPU). Ale to też nic nowego. Urządzenia 2 w 1 są dostępne od kilku lat – w bardzo podobnej formie. Choćby popularny w Polsce Asus Transformer T100. „Nową kategorią” nie jest również rysik.

Dlaczego więc Surface Book wzbudził takie zainteresowanie, również wśród mediów, które do tej pory nie były przesadnie przychylne Microsoftowi? Moim zdaniem chodzi o przywiązanie do detali, jakość wykonania i integrację sprzętu z oprogramowaniem. Zawias, który rozwija się w sposób, żeby jak najbardziej obniżyć środek ciężkości. Magnetyczne przypinanie rysika do obudowy. Magnezowa obudowa. Zaledwie niespełna ponad 7 mm grubości i 700 g wagi części tabletowej. Dobry i duży gładzik (zmora pecetów od OEM-ów). Te i wiele innych szczegółów składają się na efektowną całość. Tworzą coś, czego nie udało się stworzyć większości zewnętrznych producentów – „pożądania”. Surface Book to sprzęt, obok którego raczej nie można przejść obojętnie.

Portal Mashable w ciekawym wywiadzie z Panosem Panayem (szef działu urządzeń) i Ralphem Groene (szef wzornictwa przemysłowego działu urządzeń) wskazuje na pewne różnice, które sprawiają, że Book jest inny. Po pierwsze środek ciężkości. Kolejna zmora hybryd 2 w 1. Cześć klawiaturowa jest cięższa od tabletowej, a zawias, który rozwija się „na płasko” zwiększa powierzchnię podstawy ograniczając wysokość otwartego urządzenia. Po drugie, Book ma być „przez 80% czasu wykorzystywany jako laptop”. I z takim założeniem został stworzony. Wygodna klawiatura i gładzik, stabilna podstawa. Po odpięciu, ekran staje się tabletem. Ale Panay unika słowa tablet. Celowo podczas konferencji nie padło to słowo. Według Panosa, urządzenie to nie staje się tabletem, a „clipboardem”, czyli notesem do konsumpcji treści i odręcznych notatek. Na pewno celem nie było stworzenie tabletu, który używany będzie trzymany w jednej dłoni. I na tę różnicę obaj panowie mocno zwracają uwagę. Chcą, żeby ludzie zrozumieli po co i do jakiego zastosowania stworzony został Surface Book.

https://www.youtube.com/watch?v=XVfOe5mFbAE

Patrząc na specyfikację, do czynienia mamy z bardzo mocnym laptopem. Ale chcąc procesor i7, zewnętrzną grafikę Nvidii (w klawiaturze), duży dysk SSD i 16 GB pamięci RAM, zapłacić musimy fortunę. Ale właśnie tyle (i więcej) profesjonaliści płacą za MacBooki Pro. Jeśli chodzi o baterię, 1/3 pojemności znajduje się w tablecie, a dwie trzecie w klawiaturze. Całość ma zapewnić 12 godzin odtwarzania wideo na dotykowym ekranie o rozdzielczości 3000 x 2000 pikseli.

Do szerszej analizy będziemy musieli poczekać, ale na dzień dzisiejszy ciekawi mnie jak zachowają się producenci OEM. Według analityków, część z nich jest „obrażona” na Microsoft. Ale winić mogą tylo siebie. Przez tyle lat nie potrafili stworzyć urządzenia, które zdobyłoby nie tylko umysły, ale i serca użytkowników. Kto o zdrowych zmysłach, szukając laptopa klasy premium, kupi coś od OEM-ów – ze śmieciowym oprogramowaniem, gorszą jakością wykonania i gorszą integracją z Windowsem? Być może już niedługo Microsoft zdominuje górną półkę sprzętów z okienkami, pozostawiając średnią i niską półkę dla Asusa, Lenovo, Della, HP czy Acera…

zdjęcia: materiały prasowe, Mashable