Recenzja słuchawek WH-XB900N. Sony (po raz kolejny) wskazuje konkurencji miejsce w szeregu

Biorąc do ręki pudełko, w którym Sony sprzedaje słuchawki WH-XB900N, w oczy rzuca się sporej wielkości napis Extra Bass. Jego obecność sugeruje, że to, co znajduje się w środku, dedykowane jest zwolennikom ciepłego, rozrywkowego brzmienia, którzy lubią czuć, jak membrany słuchawek wcierają tłuste jak Arnold Boczek bity wprost do uszu, niczym masażystka olejki zapachowe podczas zabiegu. Postanowiłem sprawdzić, czy masaż w wykonaniu słuchawek Sony wywoła uczucie odprężenia i błogi uśmiech na ustach.

Prezentując testowany model, Sony zdecydowało się na ryzykowny skok na główkę do zatłoczonego basenu. Segment nausznych słuchawek bezprzewodowych, charakteryzujących się wzorową jakością wykonania, jest bowiem szczelnie obstawiony przez konkurencję. Od długich kilku lat lideruje w nim Apple i jego Beats Studio. Swoje propozycje przygotował Samsung (dzięki przejęciu grupy Harman ma prawa do marek AKG i JBL), Sennheiser, Marshall i wielu innych. Sony zdecydowało jednak wykorzystać swoją sprawdzoną, niezawodną broń w postaci pracujących dla nich inżynierów dźwięku, potrafiących zaspokoić gusta nawet najbardziej wybrednych użytkowników. Ci postanowili nie rozmieniać się na drobne i po prostu opracować słuchawki, które w swojej kategorii będą najlepsze na rynku. Jak postanowili, tak zrobili. Zapraszam do lektury recenzji słuchawek, które udowadniają, że imprezowe, basowe brzmienie, też potrafi być piękne.

Specyfikacja, zawartość opakowania

Recenzowany model bezprzewodowych słuchawek produkcji Sony wyróżnia się, przede wszystkim, zastosowaną autorską technologią aktywnej redukcji szumów, która przez wielu uznawana jest za najlepszą na rynku. Oprócz tego oferuje wsparcie dla szeregu technologii zapewniających odpowiednio wysoką jakość dźwięku bezprzewodowego. Na swojej stronie internetowej producent podaje następujące dane techniczne:

Waga 254 g
Przetwornik akustyczny Dynamiczny, 40 mm, wykorzystujący magnes neodymowy
Impedancja (dla podłączenia kablowego) 50Ω (słuchawki włączone), 25Ω (tryb pasywny)
Pasmo przenoszenia (połączenie kablowe) 2 – 20 000 Hz (słuchawki włączone)
Pasmo przenoszenia (połączenie bezprzewodowe) 20 – 40 000 Hz (LDAC), 20 – 20 000 Hz (pozostałe)
Rodzaj sterowania Panel dotykowy
Czas pracy akumulatora 30 godzin (włączona redukcja szumów), 35 godzin (wyłączona)
Czas pełnego ładowania około 7 godzin
Obsługiwane profile A2DP, AVRCP, HFP, HSP
Obsługiwane kodeki SBC, AAC, aptX, aptX HD, LDAC
Redukcja szumów Tak, aktywna
Obsługa asystentów głosowych Tak, Asystent Google, Amazon Alexa

Lektura specyfikacji zwraca uwagę, przede wszystkim, na długi czas pracy na baterii oraz szerokie spektrum wspieranych kodeków. Obecność aptX HD oraz LDAC zwiastuje, że brzmienie słuchawek będzie pełniejsze, bardziej szczegółowe niż w przypadku formatów o większym stopniu kompresji, o ile tylko urządzenie źródłowe również je wspiera.

Wewnątrz opakowania, jak na słuchawki kosztujące dobre kilkaset złotych, nie znajdziemy nic szczególnie interesującego. Poza niezbędną dokumentacją Sony dołącza kabel jack 3,5 mm do podłączenia urządzeń niewyposażonych w Bluetooth, przewód USB – USB-C służący do ładowania słuchawek oraz materiałowy pokrowiec chroniący przed zabrudzeniem, gdy słuchawki nie są używane. Skromnie, zbyt skromnie. W kwocie, w jakiej oferowany jest testowany egzemplarz, wypadałoby dołączyć chociażby zapasowe pady czy też solidne etui, które mogłoby posłużyć do transportu słuchawek. Brak dedykowanego etui odczuwalny jest zwłaszcza podczas podróży, w której dominującym środkiem transportu jest samochód. Strach wrzucić słuchawki do walizki z pozostałymi rzeczami w obawie przed ich fizycznym uszkodzeniem. Niestety, z tym problemem nabywca będzie musiał sobie poradzić na własną rękę.

Pierwsze wrażenia, budowa

Po wyjęciu WH-XB900N z pudełka, przyciągają wzrok użytkownika stonowanym, spokojnym wzornictwem, stanowiącym zupełne przeciwieństwo modelu Beats Studio, z którym w założeniu mają konkurować. Mnie przyszło testować słuchawki jednolicie czarne, co do których jestem pewien, że w żaden sposób nie będą wyróżniać się z tłumu, przynajmniej wizualnie. Wrażenie robi za to ich spory ciężar oraz jakość wykonania. Bateria, która zapewnia 30 godzin pracy na baterii i zastosowane materiały wykończeniowe swoje ważą. Na szczęście mówimy tutaj o konstrukcji wokółusznej, gdzie waga staje się kwestią drugorzędną. Zastosowane materiały ocenić mogę w samych superlatywach. Sztywny, metalowy pałąk, obszyty delikatną skórą ekologiczną z bardzo dyskretnym, drobnym przeszyciem nadaje słuchawkom wygląd na pozór niezniszczalnych. Poza ekoskórą, z której wykonano nauszniki i obszycie pałąku mamy sporo czarnego plastiku. Zastosowane tworzywo jest odpowiedniej grubości, a przy tym przyjemne w dotyku, przez co nie ma obaw o komfort nawet przy długotrwałym użytkowaniu. Matowa czerń, ozdobiona jedynie dyskretnym logo Sony nad każdym z nauszników, co prawda wygląda monotonnie, jednak bardzo szykownie. W dodatku, jak wiemy, kolor czarny jest kolorem optycznie wyszczuplającym, przez co sama konstrukcja po umieszczeniu na głowie wydaje się być mniejsza, niż jest w istocie.

Wymagane do obsługi słuchawek elementy zostały rozłożone równomiernie między obie muszle. Na lewej znalazło się miejsce dla dwóch przycisków fizycznych – włącznika i aktywującego asystenta głosowego. Są również porty USB-C oraz mini jack, służące odpowiednio do ładowania i przewodowego połączenia ze źródłem dźwięku. Znajduje się tu również tag NFC, upraszczający parowanie słuchawek ze smartfonami pracującymi na Androidzie.

Prawy nausznik pozornie nie zawiera żadnych elementów dodatkowych. Sony ukryło w nim jednak nieoznakowany w żaden sposób panel dotykowy, dzięki któremu możliwa jest kontrola słuchanej muzyki. Dotknięcie górnej części nausznika powoduje zwiększenie głośności, dolnej – zmniejszenie. Lewej – utwór poprzedni, prawej – następny. Krótkie dotknięcie środka muszli wstrzymuje i wznawia odtwarzanie, a w momencie otrzymania połączenia umożliwia jego odebranie i zakończenie. Długie przytrzymanie wycisza mikrofon. Na pozór logiczne i łatwe do zapamiętania, w praktyce – ergonomiczny koszmar.

Obie muszle wyposażono w otwory, w których umieszczono mikrofony do prowadzenia rozmów i aktywnej redukcji szumów otoczenia, a pod pałąkami skryto kratkę, przez którą do membran dopływa odpowiednia ilość powietrza, by dźwięk miał w czym wybrzmieć.

Aplikacja towarzysząca, ergonomia użytkowania

Oprócz funkcjonalności dostarczanych przez oprogramowanie telefonu, Sony dołącza dedykowaną aplikację mobilną Headphones Connect, której podstawowe funkcje to współpraca z asystentem głosowym w telefonie oraz konfiguracja słuchawek w zakresie korekty brzmienia i pracy technologii ANC. Co przydatne, można ją tak skonfigurować, by automatycznie dopasowywała redukcję szumów do miejsca, w którym aktualnie się znajdujemy. Ma również wbudowane algorytmy symulujące korzystanie z słuchawek do dźwięku przestrzennego. Aplikacja dostępna jest w Sklepie Google Play oraz AppStore – producent deklaruje pełną zgodność urządzenia z tymi systemami operacyjnymi.

Samą aplikację równie szybko odinstalowałem, co zainstalowałem, ponieważ, z jakiś względów, po prostu mnie wkurzała. Być może tym, że nie zawsze zamykała się w momencie zakończenia łączności z słuchawkami. Być może tym, że była stale obecna na belce powiadomień. Osobiście nie odczułem żadnych negatywnych skutków jej odinstalowania, zapewne dlatego, że na co dzień nie korzystam z asystentów głosowych. To jednak tylko moja opinia, z pewnością znajdzie się gro osób, którym apka Headphones Connect do gustu przypadnie.

Ciągła obecność tego powiadomienia potrafi irytować

Sprawa ergonomii i przyjemności użytkowania to dużo plusów i jeden, za to spory, minus. Słuchawki świetnie leżą na głowie, nie męczą uszu nawet przy kilkugodzinnych odsłuchach w pociągu czy podczas pracy. Odchylane nauszniki pozwalają na swobodne noszenie ich wokół szyi, kiedy akurat nie używamy ich do słuchania. W dalszym ciągu podtrzymuję opinię, że Sony mogło pokusić się o dołączenie do zestawu sprzedażowego twardszego opakowania transportowego, wspomnę jednak że słuchawki są, po złożeniu, na tyle małe, że bez problemu gdzieś je upchniemy.

Wspomniany wyżej minus dotyczy tego, o czym również wcześniej pisałem, czyli panelu dotykowego. Na myśl o jego obecności wulgaryzmy same usiłują wydobyć się z ust. Nie rozumiem, jak można było, tak świetne słuchawki, tak okaleczyć?! Każde przypadkowe dotknięcie, większość prób skorygowania położenia słuchawek na głowie, kończą się reakcją panelu. Pół biedy, jeśli w trakcie ulubionego utworu lekko zmienimy głośność. Gorzej, gdy akurat odgrywana jest piosenka, której słucha się ze szczególnym zaangażowaniem, a ni stąd ni zowąd zostanie wyłączona lub przełączona. Przyciski fizyczne, stosowane chociażby przez Jabrę w ich Elite 85h, są ZNACZNIE lepszym rozwiązaniem.

Prowadzenie rozmów, komunikacja z asystentem głosowym

Dzięki odpowiednio czułym mikrofonom i fizycznemu przyciskowi aktywacji asystenta, wydawanie mu poleceń nie stanowi żadnego problemu. Wystarczy jeden ruch ręką, by poprosić asystenta o przedstawienie bieżącej pogody, wyniku meczu czy nawiązanie połączenia z danym kontaktem. Proste, wygodne, a co istotne, nie wymaga sięgania po telefon. Bardzo przydatne zwłaszcza, gdy relaksujemy się słuchając muzyki, a telefon ładuje się w zupełnie innym miejscu pokoju.

W kwestii prowadzenia rozmów telefonicznych nie mam żadnych zastrzeżeń. Dźwięk rozmówców dobywający się z słuchawek jest wystarczająco głośny i pozbawiony szumów, a aktywna redukcja dźwięków otoczenia tylko pomaga prowadzić dialog w komfortowych warunkach. Mikrofony również spisują się bez zarzutu, co może się przydać w pracy biurowej – możliwość wyłączenia mikrofonu bez konieczności dotykania telefonu i wzorowa słyszalność rozmowy z pewnością uprzyjemnią kolejne nudne, ciągnące się godzinami webexy, które z produktywną pracą mają cokolwiek wspólnego wyłącznie w oczach organizatora.

Jakość odtwarzanego dźwięku

Właśnie dobrnęliśmy do miejsca, które powinno być, przynajmniej w teorii, najważniejszym elementem każdego testu urządzenia audio, czyli opisania wrażeń odbieranych przez uszy słuchającego. Zanim jednak to uczynię, dwa zdania wyjaśnienia. Po pierwsze, Sony WH-XB900N to słuchawki przeznaczone do odtwarzania dźwięku w wysokiej rozdzielczości. Jeżeli telefon, z którym mają zostać sparowane, nie wspiera chociażby aptX, nie warto ich kupować. Uważać powinni, przede wszystkim, posiadacze smartfonów Samsunga, w których producent zastosował autorskie procesory Exynos. Wiele z nic nie oferuje wsparcia dla żadnej technologii lepszej od SBC czy AAC, a to dla tego modelu słuchawek zdecydowanie za mało. W moim przypadku jednym z urządzeń testowych był Samsung Galaxy S9+, z którym słuchawki grały dużo gorzej niż z wszystkimi pozostałymi, w tym sporo tańszym Xiaomi Mi A3.

Po drugie, słuchawki oceniam z perspektywy typowego miłośnika muzyki, który uwielbia korzystać z fajnie grających sprzętów, jednak nie ma pojęcia o czarnej magii, zwanej w pewnych kręgach audiofilią. Opiszę te słuchawki w taki sposób, w jaki je odbieram.

A odbieram je tak, że brzmieniowo są po prostu rewelacyjne. Po sparowaniu z Xperią 5, która ma wsparcie dla kodeka LDAC i odtworzeniu materiału w jakości Tidal Masters, szczęka opadła mi na ziemię i wylądowała na podłodze. Kilka pięter niżej. Ich charakterystykę brzmieniową producent streszcza następującymi słowami: overwhelmingly deep bass and clear vocal – dominujący, głęboki bas i czyste wokale. Przyznam, że takie brzmienie po prostu uwielbiam, a w wykonaniu WH-XB900N to najwyższej klasy miód na uszy. Istotnie, basu jest tu dużo, bardzo dużo, ale mimo to, pozostaje na swoim miejscu, nie wylewając się bez ładu i składu na pozostałe pasma. Słuchawki są wprost skrojone do muzyki rockowej, elektronicznej, rapu czy metalu (zwłaszcza symfonicznego). Miłośnicy muzyki klasycznej, jazzu i wszystkich tych gatunków, gdzie perkusja, gitara basowa czy elektroniczne bity nie występują lub są jedynie dodatkiem, raczej nie odbiorą WH-XB900N pozytywnie, jednak dla nich Sony przygotowało sporo innych modeli o zrównoważonej charakterystyce dźwięku.

Średnicy również nie brakuje, wszak poza basem recenzowany model ma za zadanie odtwarzać wokal wyraźnie i czysto. W praktyce dokładnie tak jest. Nabywcy tych słuchawek mogą być spokojni o brzmienie głosu ulubionych wokalistów – z pewnością będą co  najmniej usatysfakcjonowani, a w większości bardzo zadowoleni.

Jak to w życiu, coś kosztem czegoś. Ciepła charakterystyka, połączona z koniecznością maksymalnego zamknięcia słuchawek celem redukcji dźwięków otoczenia, musiały negatywnie odbić się na sopranach. Te co prawda są i nawet łatwo je dostrzec mimo przestrzeni zdominowanej niższymi pasmami, jednak z pewnością nie można nazwać ich ostrymi jak maczeta i precyzyjnymi jak skalpel. Są raczej złagodzone, dlatego smyczki, trąbka czy saksofon mogą nie wybrzmieć perfekcyjnie, a zaledwie dobrze. W typowo rozrywkowym odsłuchu w ogóle to nie przeszkadza, w dodatku rekompensowane jest czytelną, przejrzystą sceną sprawiającą wrażenie, że źródło dźwięku znajduje się gdzieś po środku głowy. Tak, jak ma być w tego typu słuchawkach.

Krótko podsumowując, wiedziałem, że po tym modelu od Sony mogę się spodziewać fajnego, basowego grania. Jednak to, jak nieprawdopodobnie przyjemny, cieszący uszy dźwięk dobywa się z zastosowanych membran, zaskoczyło mnie do tego stopnia, by móc powiedzieć, że są to najlepsze słuchawki bezprzewodowe, jakie kiedykolwiek testowałem. A jeśli nie najlepsze, to na pewno najfajniejsze.

Lepsze od Beats Studio?

Biorąc pod uwagę pozycjonowanie i charakter Sony WH-XB900N, to pytanie po prostu musiało się w tym miejscu pojawić. Pokuszę się o krótkie porównanie. Zarówno Beatsy jak i Sony wykonane są po prostu wzorowo, obaj zawodnicy otrzymują więc po jednym punkcie. Wzornictwo: słuchawki Sony występują tylko w dwóch wersjach kolorystycznych, w Beatsach można wybrzydzać do wyboru, do koloru. Punkt dla Apple Beats. Wygoda parowania z urządzeniami: Beatsy wchodzą w skład ekosystemu Apple, przez co dzięki zastosowanej technologii sparowane z jednym urządzeniem dostępne są na wszystkich jabłkowych sprzętach danego użytkownika. Sony bardzo łatwo paruje się z urządzeniami na Androidzie – wystarczy przyłożyć je do miejsca, w którym zlokalizowano tag NFC. 3:2 dla Beats. Jakość dźwięku: Beats Studio słyną z rażącego przeszacowania możliwości do ceny, w dodatku to chyba jedyne słuchawki, gdzie zdarzało się znaleźć podróbki grające lepiej od oryginałów. Sony właśnie stało się dla mnie ikoną bezprzewodowego, rozrywkowego brzmienia. Mamy więc remis. 3:3.

O wyniku konfrontacji zadecyduje zatem dogrywka: kwestia ceny. Sony WH-XB900N kosztują ok. 649 złotych. Beats Studio startują od 1129 zł, w zależności od wersji kolorystycznej. Wynikiem 4:3 wygrywa Sony.

Zbyt fajne, żeby nie kupić

Recenzowany model słuchawek Sony – WH-XB900N to bardzo udana konstrukcja. Jej największymi atutami są zastosowane materiały wykończeniowe, wygoda użytkowania i zachwycająco miłe dla ucha brzmienie. Mają swoje mankamenty, jak chociażby panel dotykowy zamiast przycisków fizycznych, ubogi zestaw sprzedażowy czy irytująca aplikacja towarzysząca. Zdaję sobie sprawę z tego, że przytoczone cechy mogą przeszkadzać mnie, a ktoś inny nawet nie zwróci na nie uwagi, dlatego moja nota to 9,5/10.

Recenzja słuchawek WH-XB900N. Sony (po raz kolejny) wskazuje konkurencji miejsce w szeregu
Wnioski
Dużo tłustego, mięsistego basu i soczyste partie wokalne sprawiają, że słuchawki cechują się bardzo przyjemnym w odbiorze brzmienie. Zakochałem się od pierwszego utworu.
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
materiały wykończeniowe
bardzo przyjemny w odbiorze dźwięk
komfort użytkowania, nawet podczas dłuższych odsłuchów
mocna bateria
Wady
irytujący panel dotykowy
irytująca aplikacja
brak typowo podróżnego etui
9.5
OCENA