Smartfon zamiast aparatu – w moim przypadku to już fakt

Uwielbiam podróżować. Przed każdą krótszą czy dłuższą wycieczką zastanawiam się, dość długo, jaki smartfon ma mi robić za mobilny aparat. Lecąc w kwietniu do Nowego Jorku postawiłam na nowość Samsunga, czyli Galaxy S7. To była bardzo dobra decyzja – nie zawiodłam się.

Czasy, w których na każdą wyprawę brałam ze sobą lustrzankę, minęły. Biorąc aparat trzeba liczyć się z koniecznością zmieszczenia go w bagażu (co w przypadku lotów z serii #cebuladeal często jest nierealne), większą troską o niego i koniecznością wzięcia dedykowanej ładowarki, jeśli mowa jest o dłuższym wyjeździe… Tymczasem, mając smartfon ze świetnym aparatem, cała masa problemów znika. Telefon mieści się do kieszeni spodni, nie trzeba się o niego jakoś specjalnie troszczyć. Ładowanie? Wystarczy standardowa ładowarka. Jedyne, co może się zdarzyć, to zapełnienie pamięci wewnętrznej, ale i tu jest wyjście – karta microSD.

Decydujemy się zatem na rozwiązanie wygodniejsze, choć wiążące się z pewnym kompromisem. Wygrywa większa wygoda, a może po trosze też lenistwo? Ale w erze smartfonów zapewniających jakość fotografii na poziomie całkowicie akceptowalnym nawet w przypadku wydruków małoformatowych, trudno dziwić się takiemu stanowi rzeczy.

Co przemawia za aparatami w smartfonach? Na przykładzie Galaxy S7

Przy okazji podejmowania decyzji o przerzuceniu się z aparatu na smartfon w głowie kotłuje się sporo myśli, a wśród najważniejszych argumentów przemawiających za tym ruchem trzeba wymienić:

  • jakość zdjęć – spokojnie nadają się do publikacji na portalach społecznościowych i do domowego archiwum, pod warunkiem oczywiście, że nie planujecie robić z nich wydruków wielkoformatowych – tu lustro jest nie do pokonania,
  • błyskawiczne uruchamianie aparatu podwójnym kliknięciem w Home,
  • szybkość robienia zdjęć i samego ostrzenia,
  • smartfon zawsze pod ręką, dzięki czemu można złapać zaskakującą sytuację w mgnieniu oka (odpada wyjmowanie aparatu z torby, włączanie go, łapanie ostrości, itd.),
  • smartfon można ładować z powerbanku każdą standardową ładowarką,
  • również ma możliwość zapisywania w formacie RAW i późniejszej obróbki,
  • ustandaryzowane karty pamięci (w aparatach różnie to bywa).

Aparat w Galaxy S7

Żeby spełnić kronikarski obowiązek, najpierw najważniejsze dane na jego temat: 12 Mpix, Sony IMX260, 1,4 mikrona, f/1.7, zapis w .jpg i RAW (tryb profesjonalny), OIS (optyczna stabilizacja obrazu), format 4:3 – 4032 x 3024 pikseli.

Sama aplikacja odpala się w mgnieniu oka, a zdjęcia robione są błyskawicznie. Na ogromną pochwałę zasługuje autofocus, który jest naprawdę bardzo szybki. Widać, że nowa technologia robi robotę. Bardzo jasny obiektyw świetnie sprawdza się tam, gdzie brakuje światła. Fotografie wychodzą ostre zarówno w dobrych warunkach oświetleniowych, jak i w słabych – są one pozbawione szumów. Optyczna stabilizacja obrazu najbardziej widoczna jest w filmach, kiedy podczas ich kręcenia przemieszczamy się. Wszystko działa naprawdę jak w szwajcarskim zegarku. Już aparat w Galaxy S6 oceniałam bardzo dobrze, tymczasem kolejna generacja przyniosła nam kolejny wzrost jakości. Ciekawe czym zaskoczy na Samsung w następnym flagowcu ;).

Aparat w smartfonie czy standardowy aparat?

Rozpoczęły się wakacje, a wraz z nimi – sezon urlopowy. Jestem szalenie ciekawa czy na swoje wyjazdy zdecydujecie się wziąć smartfon czy jednak zostaniecie wierni sprzętowi, który faktycznie został stworzony do robienia zdjęć, czyli aparatom? Koniecznie zagłosujcie w poniższej ankiecie!

Na urlopie zdjęcia będę robić...

Smartfonem
67.02%
Aparatem
32.98%

Tekst powstał przy współpracy z Samsung Polska