Sennheiser GSP 550 – zderzenie autorytetu producenta z gamingowym 7.1 (recenzja)

W świecie audio bardzo często mówi się o tym, aby wystrzegać się sprzętu oznaczonego jako gamingowy. I nic dziwnego, bowiem ten często cechuje się znacznie gorszym stosunkiem ceny do jakości niż ich odpowiedniki dedykowane muzyce, które, jak na ironię, równie dobrze lub jeszcze lepiej radzą sobie w grach. Są jednak chlubne wyjątki, jak chociażby popularny headset Kingston HyperX Cloud I. Pytanie brzmi tylko, czy do tego zaszczytnego grona dołączy również najnowszy gamingowy nabytek Sennheisera, słuchawki GSP 550? Postanowiłem to sprawdzić.

Sennheiser GSP 550 to słuchawki bardzo świeże, gdyż ich zapowiedź miała miejsce 31 sierpnia, a w Polsce oficjalnie zadebiutowały 29 listopada. Już następnego dnia rozpocząłem testy, więc jestem gotowy, żeby podzielić się z Wami wrażeniami na ich temat. Ale po co w ogóle ten wstęp? Istnieje spora szansa, że nieodłączna część GSP 550 – oprogramowanie – zostanie wraz z biegiem czasu zaktualizowana, co może mieć pozytywny wpływ na ostateczny wydźwięk słuchawek. No, ale nie uprzedzajmy faktów, tylko przejdźmy do recenzji właściwej.

Specyfikacja techniczna

Przewodowe/bezprzewodowe Przewodowe
Słuchawki/zestaw słuchawkowy Zestaw słuchawkowy
Rodzaj słuchawek Wokółuszne
Rodzaj przetwornika Dynamiczny, otwarty
Pasmo przenoszenia 10–30000 Hz
Poziom ciśnienia akustycznego (SPL) 107 dB
Impedancja 28 Ω
Redukcja szumów Mikrofon z redukcją szumów
Kompatybilność PC
Magnesy Neodymowe
Pasmo przenoszenia mikrofonu 10–18000 Hz
Złącze USB
Waga 358 g
Mikrofon Uchylany
Przewód 1,7 m kabel z kartą dźwiękową / 1,2 m kabel USB

Cena w momencie publikacji recenzji: 1049 złotych

Zestaw sprzedażowy

Sennheiser GSP 550 trafiły do mnie w pudełku o stylistyce klasycznej dla tego producenta. W schludnym kartonie wyłożonym pianką znalazłem słuchawki, stosowne przewody oraz trochę papierów, które z najwyższą uwagą należy przeczytać.

Myślę, że to dobry moment, żeby powiedzieć kilka słów o kablach, które trafiają do nas wraz ze słuchawkami, bowiem Sennheiser GSP 550 to headset, który do naszego komputera podłączony za pośrednictwem USB. Sam przewód jest, można powiedzieć, dwuczęściowy. Pierwsza z nich jest podłączana do słuchawek za pośrednictwem jacka 2,5 mm, przy czym konstrukcja samej wtyczki jest na tyle specyficzna, że nie ma co liczyć na dostępność kabli zastępczych w przypadku uszkodzenia oryginalnego. Zresztą, to i tak nie jest główny powód, gdyż po drugiej stronie mierzącego 170 cm kabla odnajdziemy, używając słów producenta, 3D Dongle wraz z diodą oraz przyciskiem. Do tego pilota wrócimy później, na ten moment chcę jeszcze dodać tylko, że ma on gniazdo microUSB.

No i stąd z drugą częścią będzie łatwiej – jest to klasyczny przewód microUSB o długości 120 cm. Razem otrzymujemy niemal trzy metry, które powinny wystarczyć do połączenia naszej głowy z niemal każdą budą ;). W ramach ciekawostki dodam jeszcze, że przewód podłączany od strony słuchawek trzeba wcisnąć całkiem mocno – na początku wydawało mi się, że wszystko „zaskoczyło” i byłem zdziwiony, czemu słuchawki się tak dziwnie zachowują.

Wracając jeszcze do papierologii – w prywatnych sprzętach na ogół odpuszczam sobie czytanie instrukcji, jednak w testowanych urządzeniach wolę nie ryzykować i zaglądam w celu sprawdzenia, czy nie znajdę tam czegoś rewolucyjnego. Tak też było w przypadku Sennheiser GSP 550 – nie traktowałbym tych słuchawek jako sprzęt typu Plug & Play – przy pierwszym podłączeniu należy pobrać stosowne oprogramowanie oraz zmienić kilka ustawień systemowych. Nikt nie powinien mieć z tym problemu, oczywiście pod warunkiem zajrzenia do instrukcji.

W ramach ciekawostki dodam jeszcze, że według odnalezionych przeze mnie informacji, w Stanach Zjednoczonych do słuchawek dołączany był uchwyt Sennheiser GSA 50 o wartości mniej więcej 150 złotych. Szkoda, że polski dystrybutor nie pokusił się o podobny ruch – słuchawki, za które trzeba wydać cztery cyfry, zasługują na trochę lepsze miejsce niż zwykłe położenie na biurku.

Wzornictwo i jakość wykonania

Jeżeli chodzi o wzornictwo, to nietrudno się domyślić, że to będzie dosyć specyficzne – w końcu Sennheiser GSP 550 to słuchawki gamingowe. Muszę przyznać, że jest dużo lepiej, niż mogłoby się wydawać – producent odpuścił sobie jakiekolwiek czerwone akcenty i diody LED, a postawił na futurystyczny i agresywny design. I wiecie co? To do mnie trafia! Skoro słuchawki z założenia nie nadają się na miasto, bo nikt nie słucha muzyki z przenoszonego w plecaku laptopa (chyba… ;)), to można pokusić się o coś w miarę oryginalnego.

Pałąk jest szeroki, a w widocznych przestrzeniach poruszają się specjalne „suwaki” odpowiedzialne za regulację docisku. Nieco dalej znajduje się zielona klapka opatrzona logo producenta (którą, według moich informacji, można wymienić na inny kolor). A stamtąd już niedaleko do muszli, z którą pałąk jest połączony za pomocą specyficznej konstrukcji. „Rusztowanie” oczywiście jest sztywne, ale jego połączenie zarówno z muszlą, jak i pałąkiem, cechuje się swoją osiową ruchomością, dzięki czemu słuchawki dopasowują się do naszej głowy w dwóch płaszczyznach.

W muszlach dopatrzeć możemy się specyficznej „kraty” ukrytej za pałąkiem, która ma pełnić rolę wentylacyjną, ale oprócz tego dzieje się już niewiele. Na prawej zlokalizowany jest mikrofon oraz wyjście na przewód, zaś na lewej odnajdziemy pokrętło analogiczne do tego, na którym umieszczony został mikrofon, które służy do włączania słuchawek oraz regulacji głośności.

Jeśli chodzi o jakość wykonania, to jest dużo lepiej, niż się spodziewałem. Cała konstrukcja jest plastikowa (no, oprócz zawiasów), ale Sennheiser zadbał, żeby każdy element był wykonany z największą starannością i z bardzo dobrych materiałów. Pałąk jest wyłożony całkiem wygodnym welurem, w którym skrywa się trochę pianki, tak samo skonstruowane są pady. Jednak znajdująca się w nich pianka jest dosyć twarda, co wpisuje się w ogólną charakterystykę słuchawek i ich agresywną konstrukcję, ale na dłuższą metę ma też swoje wady. Dodam jeszcze tylko, że podobnie jak zieloną „pokrywkę”, pady również można wymieniać – można ściągnąć je z zatrzasków razem z plastikowym elementem mocującym.

Na ten moment, nie mam zbyt wielu uwag. Uważam jednak, że Sennheiser GSP 550 są nieco zbyt ciężkie – 358 gramów to więcej niż niejedne nauszne słuchawki bezprzewodowe, a już zdecydowanie więcej niż używane przeze mnie na co dzień Brainwavz HM5. Rozumiem, że konstrukcja słuchawek na USB rządzi się swoimi prawami, ale lepiej by było przełożyć trochę masy na dongle’a i sprawić, żeby ten był nieco bardziej stacjonarny.

Nie do końca rozumiem, dlaczego gamingowe słuchawki muszą mieć koniecznie kartę dźwiękową zintegrowaną z konstrukcją i kablem, skoro odbywa się to kosztem komfortu użytkownika. No bo nie uwierzę, że aż tyle waży solidna niemal-w-całości-plastikowa konstrukcja! Niemniej muszę przyznać, że wraz z masą idzie naprawdę solidne wykonanie, które nie powinno nas zawieść nawet po setkach godzin i licznych upadkach spowodowanych złością po przegranej rozgrywce ;).

Obsługa

Większość informacji, które należy dodać w sekcji Obsługa pojawią się na następnej stronie, pod hasłem Oprogramowanie, wraz z krótkim opisem dotyczącym tego, jak wygląda Codzienne użytkowanie słuchawek Sennheiser GSP 550. Tutaj należały dodać wyłącznie co nieco na temat pokręteł oraz regulacji nacisku pałąków.

Na lewej muszli znajduje się mikrofon umieszczony na pokrętle, analogiczny do tego, który służy sterowaniem dźwięku. Dzięki temu możemy ustawić mikrofon w dogodnej dla nas pozycji kiedy rozmawiamy i niemalże go schować w sytuacjach, kiedy czas przed komputerem spędzamy bez radosnej kompanii. Warto dodać, że zakres ruchu mikrofonu jest duży – w przypadku mojej, i tak sporej, głowy może on sięgać do wysokości brody, dzięki czemu każdy powinien ustawić go w wybranym przed siebie miejscu – niekoniecznie przed ustami, co tylko potęguje zgłoski wybuchowe słyszane przez naszych znajomych.

Nie sposób nie wspomnieć o dodatkowej funkcji, którą przygotował producent – mikrofon jest aktywny dopiero od momentu, kiedy kąt między pałąkiem a nim wynosi mniej więcej 90 stopni. Oznacza to, że kiedy podniesiemy go, to jesteśmy sprzętowo wyciszeni na wszystkich komunikatorach. Rozwiązanie proste, ale bardzo skuteczne – kiedy musimy chociażby odebrać telefon i nie chcemy zaburzać naszym znajomym rozgrywki, po prostu chowamy mikrofon i żyjemy dalej. Oczywiście większość komunikatorów oferuje skróty klawiszowe umożliwiające wyciszanie, ale rozwiązanie sprzętowe podoba mi się dużo bardziej – również dlatego, że kiedy odchodzimy od komputera, mamy zawsze pewność, że nikt nas nie słyszy.

Jeżeli chodzi o drugie pokrętło, to tutaj sprawa jest prosta – powiedziałbym wręcz, że na prawej muszli umiejscowiony jest po prostu potencjometr. Obracając go w lewo (czyli w stronę naszej potylicy) ściszamy dźwięk aż do całkowitego wyłączenia słuchawek, zaś obracanie w prawo najpierw skutkuje włączeniem słuchawek, a potem stopniowym zwiększaniem głośności.

Pełny obrót wynosi 180 stopni, ale przyznam szczerze, że mam co do niego pewne zastrzeżenia – co prawda *klik* przy włączaniu słuchawek jest wyczuwalny, ale potem pokrętło stawia coraz mniejszy opór, zamiast jednolitego. Co prawda to tylko drobnostka, która niespecjalnie utrudnia ustalenie pożądanego poziomu głośności, ale zwróciła moją uwagę. Dodam jeszcze, że podczas regulacji natężenia dźwięku nie zwróciłem uwagi na żadne trzeszczenia ani na nierówną kontrolę nad lewą i prawą słuchawką.

Ostatnim już aspektem w kategorii „obsługi” jest regulowany nacisk muszli na naszą głowę. Służą temu dwa niezależne suwaki, jeden dla prawej muszli, drugi dla lewej. Ogólny docisk słuchawek jest dosyć mocny, dlatego ja cały czas używałem GSP 550 w trybie „najluźniejszym”, również ze względu na to, że większy docisk skutkował ciągnięciem muszli w górę, co w moim przypadku obniżało komfort użytkowania.

Niemniej, to dosyć miły dodatek ze strony producenta i przyznam szczerze, że pierwszy raz spotykam się z takim rozwiązaniem. Osoby o nieco mniejszych głowach niż ja na pewno docenią fakt, że mogą komfortowo ułożyć słuchawki na swojej głowie, podobnie jak ci, którzy po prostu lubią duży docisk. Ostatecznie jednak w subiektywnym odczuciu funkcję tę traktowałem raczej jako „miły dodatek”, aniżeli „must have„.

Spis treści:

  1. Wzornictwo i jakość wykonania. Obsługa
  2. Oprogramowanie i codzienne użytkowanie. Jakość dźwięku i mikrofon. Podsumowanie

Oprogramowanie i codzienne użytkowanie

Dosyć istotnym elementem Sennheiser GSP 550 jest oprogramowanie, które umożliwia nam pełne wykorzystanie wbudowanej karty dźwiękowej. Po przejściu procesu instalacji, w systemowym trayu odnajdziemy niewielką ikonę z logo producenta. Po kliknięciu w S-kę, ukazuje się niewielkie czarno-czerwone okno.

Oprogramowanie jest bardzo proste i składa się z trzech sekcji. Pierwszy symbol symbolizuje Equalizer, w którym do wyboru mamy cztery opcje – brak modyfikacji, ustawienia do muzyki, esportu lub gier. Przyznam, że jestem bardzo ciekawy czym spowodowany jest rozdział tych dwóch ostatnich ;).

Jak zapewne się domyślacie, preferowałem tryb wyłączony – również ze względu na charakterystykę dźwiękową słuchawek, o której powiem nieco później. Niemniej – tryb Music bardzo spłyca scenę, co dla mnie jest zaprzeczeniem ustawień do tego zastosowania, Esport bardzo uwydatnia przestrzeń, co w przypadku muzyki daje efekt delikatnego echa, ale może nadać się do nasłuchiwania nadchodzących przeciwników, zaś Game bardzo wzmacnia basy, co na pewno nada charakteru strzałom i wybuchom.

Mimo wszystko, z dużą przyjemnością korzystałem z udostępnionej przez producenta funkcji Off – brzmiała najbardziej naturalnie, a przy tym wystarczająco wyraziście, wystarczająco, żeby nie trzeba było tego wzmacniać oprogramowaniem.

Druga sekcja to Noise Reduction – redukcję szumów możemy włączyć lub wyłączyć. I tyle. Na wszelki wypadek dodam, że to ustawienie tyczy się mikrofonu, a nie ANC. Ostatnia zakładka to Sidetone, gdzie możemy ustawić coś, co muzycy określiliby jako odsłuch. W czterostopniowej skali (wyłączone, niska, średnia oraz wysoka) ustalić możemy słyszenie własnego głosu w słuchawkach.

Na dole znajduje się przycisk Dolby, który umożliwia włączenie tego, czego wszyscy fani muzyki nienawidzą – symulowanego dźwięku 7.1. Dodam jeszcze, że to ustawienie można zmienić również z poziomu pilota. Zarówno na nim, jak i w obrębie oprogramowania, kolor biały oznacza status włączony, a czerwony – wyłączony.

No, ale to dobry moment, żeby powiedzieć kilka słów o technologii 7.1. Słuchawki wyposażone są w dwa przetworniki, więc tak naprawdę są systemem 2.0. Jednak Sennheiser przy współpracy z Dolby Surround zadbał, aby GSP 550 mogły systemowo symulować obecność siedmiu głośników oraz subwoofera, a więc systemu 7.1. Jak to się sprawdza?

Pod kątem wierności przekazu dźwięku w muzyce – fatalnie i nieakceptowalnie. Jednak podejrzewam, że system ten został dedykowany graczom, więc w obrębie gier postanowiłem sprawdzić jego działanie, o czym powiem kilka słów potem. Warto jednak dodać w tym momencie, że komputer rozpoznaje GSP 550 jako dwa urządzenia do odtwarzania – jedno z nich należy ustawić jako urządzenie komunikacyjne, a drugie domyślne. Oznacza to, że komunikatory i gry stają się na swój sposób dźwiękowo niezależne. Również w tym zakresie, że wypowiadane przez naszych znajomych słowa obędą się bez equalizera oraz symulacji przestrzeni.

Jeżeli chodzi o komfort użytkowania, to muszę przyznać, że jest dobrze, choć do „bardzo dobrze” jest bardzo daleko. Sennheiser zadbał o to, aby uszom nie było ani przez chwilę gorąco (mimo zamkniętej konstrukcji!), a sam docisk słuchawek nie jest uporczywy. Niemniej, pewnym kłopotem było dla mnie to, że GSP 550 są tak ciężkie. Użytkowanie słuchawek nie męczy, ale ani na chwilę nie pozwala nam zapomnieć, że mamy coś na głowie. Uwagę zwracają również twarde pianki, które może nie są niewygodne, ale gdyby nausznice były nieco głębsze i delikatniejsze, to użytkowanie na pewno byłoby przyjemniejsze.

Jakość dźwięku i mikrofon

Na samym początku skupię się na samej charakterystyce dźwiękowej, a dopiero potem dodam kilka słów na temat zachowania słuchawek w gier oraz dorzucę parę wrażeń dotyczących mikrofonu. Dlaczego? Dlatego, że tak naprawdę słuchawki do gier nie mają jakiś magicznych cech, których nie mają inne słuchawki. Po prostu powinny być zamknięte w celu możliwości precyzyjnego namierzania przeciwnika, bardzo wygodne (w końcu podczas grania meczów trudno zrobić sobie przerwę na „oddech dla uszu”), wyposażone w dobry mikrofon, a do tego wszystkiego najlepiej trwałe.

Jeżeli chodzi zaś o same aspekty dźwiękowe, a nie konstrukcyjne, to skupiłbym się na dobrym lokalizowaniu i separacji dźwięków (czyli dokładnie tak, jak… wszystkie słuchawki ;)) oraz „ciemnej” charakterystyce brzmieniowej. Nie dlatego, że wtedy lepiej się strzela – ot, wybuchy, eksplozje, wystrzały czy też inne nagłe, gamingowe wydarzenia brzmią wtedy bardziej soczyście. A wraz z dopiskiem gaming na ogół do słuchawek „dochodzi” również kilka(dziesiąt) procent ceny. Jak jest w tym przypadku?

Czas przejść do najważniejszego, czyli jakości dźwięku. Warto w tym momencie pamiętać, że słuchawki mają wbudowaną kartą dźwiękową, więc żadnego znaczenia nie ma źródło – to musi być po prostu komputer z kompatybilnym systemem. Nie do końca wiem, jak do tego się odnieść – w końcu osobom z kiepskim źródłem, takie rozwiązanie powinno (mimo wszystko) posłużyć, zaś w przypadku osób z porządną kartą dźwiękową, rozwiązanie tego typu tylko utrudni sytuację i być może zapewni gorszą jakość odtwarzanego dźwięku?

Słuchawki mają ciemną charakterystykę i to nie ulega żadnej wątpliwości. Na każdym pasmie wyczuwalne są mroczne klimaty, bas jest bardzo wyrazisty i trochę zalewa pozostałe dźwięki, ale przy głośnym odtwarzaniu zaczyna być dosyć uporczywy. W takim momentach bas staje się zbyt intensywny i wręcz odcina pozostałe tony, niemniej przy słuchaniu w zakresie 50-80% jest po prostu nieco uwydatniony, nacechowany, bez nadmiernego entuzjazmu i wyolbrzymiania.

Scena i lokalizacja dźwięku jest bardzo zadowalająca (moim zdaniem sprawdza się dużo lepiej bez trybu Dolby Surround…) i w ogólnym rozrachunku słuchawki grają bardzo przyjemnie i jestem w stanie pokusić się o stwierdzenie, że nadają się również do słuchania muzyki. Z tym, że dla tych, którzy lubią bas przypominający… wystrzał w grze?

Niemniej, to nie jest tak, że GSP 550 nie prezentują sobą żadnej wartości pod kątem muzykalnym. One są po prostu wystrojone tak, żeby dobrze radzić sobie w grach, równie dobrze będzie oczywiście w filmach akcji. Ale, mimo wszystko, czy jest to jakość dźwięku, za którą warto zapłacić ponad 1000 złotych? Moim zdaniem nie – Sennheiser GSP 550 po prostu kosztują za dużo, jak… niemal każdy sprzęt gamingowy ;).

Nadszedł ten czas, kiedy warto powiedzieć słów kilka o grach i nieszczęsnym systemie 7.1. Przyznam szczerze, że tej części recenzji bałem się najbardziej – nie jestem graczem, a efekt ten w muzyce jest po prostu nieakceptowalny. Niemniej, podjąłem się wyzwania i przyznam szczerze, że… nie było czego się bać.

Symulacja 7.1 daje dosyć ciekawy efekt przestrzeni, który nieco zbliża się do echa – momentami miałem wrażenie, jakby kierowana przeze mnie postać miała hełm na głowie. Ale czy ta wirtualizacja w ogóle ma sens? Początkowo wydawało mi się, że nie. Słuchawki bardzo dobrze radzą sobie z lokalizacją przestrzeni bez tego efektu, a przy tym nie mamy do czynienia z dziwnym pogłosem i echem. Wciąż miałem jednak poczucie, że za bardzo bagatelizuję kluczową wręcz cenę tych słuchawek. W końcu GSP 550 to aktualnie flagowy przedstawiciel gamingowej rodziny Sennheisera i to jeden z jego aspektów, którym producent chwali się najbardziej.

Porobiłem więc trochę testów dla systemów Dolby Surround, które można znaleźć w obrębie Windowsa oraz w sieci. W tej sytuacji bardzo wyczuwalne było to, że uruchomienie trybu 7.1 ogromnie powiększa scenę – zapewne właśnie to powoduje ten efekt echa. Trochę więcej minut w obrębie strzelanek i zwykłe przyzwyczajenie sprawiło, że przyjemniej grało mi się na 7.1. Ale czy to ma realne przełożenie na możliwości lokalizowania przeciwnika? Nie, po prostu tryb 7.1 jest bardziej efektowny. Warto dodać jednak, że przyzwoity efekt osiągniemy dopiero po zaznaczeniu w ustawieniach gry, że korzystamy z systemu wielokanałowego, a nie słuchawek stereo.

https://www.youtube.com/watch?v=-TdLTe_yckY

Jaki zatem jest werdykt odnośnie 7.1? Mimo wszystko, polubiłem się z tym systemem. Nie dlatego, że lepiej słyszałem przeciwników. Nie dlatego, że wierniej odwzorowywał muzykę. Wręcz przeciwnie – dlatego, że jest zwyczajnie efektowny. Uruchomienie odtwarzania wielokanałowego w obrębie strzelanki wiąże się z pewnym wypaczeniem, ale nie na tyle wyraźnym, by musieć się tym przejmować. Wirtualizacja daje jednak jakieś poczucie bycia w centrum akcji.

I wiecie co? Jeżeli mam ochotę pobiegać trochę z karabinem dla rozrywki, to Dolby Surround 7.1 właśnie tę rozrywkę zapewnia. Owszem, to tylko symulacja, która nijak się ma do prawdziwego, pełnowymiarowego systemu audio. Ale miejmy na względzie, że to tylko słuchawki.

Jeżeli chodzi o mikrofon, to muszę przyznać, że jest rewelacyjnie. Pierwsza rzecz, jaką usłyszałem podczas rozmowy przy użyciu tych słuchawek, to „ale cię dobrze słychać”. Wszyscy inni rozmówcy nie narzekali, mówili, że dźwięk jest czysty i niezakłócony. To, jak działa odszumianie, możecie usłyszeć na poniższym nagraniu.

Funkcja odsłuchu… jest i nie ma co się nad nią rozwodzić. Chciałbym jednak po raz kolejny zwrócić uwagę na fizyczne wyłączanie mikrofonu przy jego odchylaniu, bo to po prostu bardzo przydatna funkcja. W połączeniu z możliwością wygodnego umiejscowienia oraz dobrą jakością przekazywanego głosu, mamy idealne połączenie na mikrofon do graczy.

Dodam też, że rozmówcy nie skarżyli się na to, że słyszą wszystko, co dzieje się poza moim pokojem, co zdarzało się kilka dobrych lat temu w przypadku Zalmana ZM-MIC1. Sennheiser GSP 550 wiedzą co zbierać, jak to robić i dobrze spełniają swoje zadanie. Uwierzcie mi, nie sądziłem, że słuchawkowy mikrofon zrobi na mnie w ogólnym rozrachunku aż tak dobre wrażenie! Zresztą, posłuchajcie sami.

https://www.tabletowo.pl/wp-content/uploads/2018/12/recenzja-sennheiser-gsp-550-tabletowo-mikrofon.mp3?_=1

Podsumowanie

Sennheiser GSP 550 wywołały we mnie bardzo skrajne emocje. Z jednej strony, ich agresywny design i ogólny „pomysł na produkt” sprawiają, że aż chce się ich używać i zawiesić oko. Z drugiej strony, w tej cenie można odnaleźć dużo lepsze muzykalnie słuchawki, które rewelacyjnie sprawdzą się także w grach. Ale wtedy trzeba sobie przypomnieć, że GSP 550 to nie są „słuchawki”, tylko „słuchawki gamingowe” – a ten segment rynku rządzi się swoimi prawami. Wybaczyć trzeba nieco przesadzony bas i przekłamania po włączeniu trybu 7.1, gdyż ich celem nie jest wierne przekazanie nam muzyki, a efektowne zbliżenie nas do świata przedstawionego przez rozgrywkę. Niemniej, są pewne wady, których wybaczyć się nie da – zbyt duża masa konstrukcji oraz bardzo duża cena.

Mam jednak na względzie, że Sennheiser GSP 550 to produkt pełny, którego nie trzeba podłączać do dobrego źródła. Zbierając wszystko do kupy – Sennheiser GSP 550 zasługują na rekomendację, pod warunkiem, że jesteście graczami, którzy szukają efektownego sprzętu do grania. W takich warunkach, recenzowany model sprawdzi się wyśmienicie. Jednak pewne ograniczenia wynikające z „gamingowości” sprawiają, że na pewno nie są to słuchawki, które mnie w sobie rozkochały.

Spis treści:

  1. Wzornictwo i jakość wykonania. Obsługa i użytkowanie
  2. Jakość dźwięku i mikrofon. Oprogramowanie. Podsumowanie
Exit mobile version