Recenzja ultraciekawego Samsunga Galaxy S20 Ultra 5G

Samsung Galaxy S20 Ultra jest najbardziej zaawansowanym technologicznie członkiem serii Galaxy S20, wprowadzonej do sprzedaży w Polsce w ubiegły piątek. Jeśli chcecie dowiedzieć się na jego temat więcej niż oczywistości w postaci tego, że jest wielki i drogi, dalsza część długiej recenzji już na Was czeka.

Parametry techniczne Samsunga Galaxy S20 Ultra:

Cena Samsunga Galaxy S20 Ultra w momencie publikacji recenzji: 5999 złotych

Wzornictwo, jakość wykonania

Samsung Galaxy S20 Ultra jest pierwszym smartfonem z “kuchenką ze zlewozmywakiem” – właśnie tak niektórzy żartobliwie określają dość dużą i wystającą ponad poziom obudowy smartfona wyspę z aparatami. Jednym się ona podoba, innym wprost przeciwnie. Faktem jest jednak, że odpowiada za możliwości fotograficzne, które w przypadku tego smartfona są naprawdę świetne – o czym przekonacie się w dalszej części wpisu.

Galaxy S20 Ultra jest pierwszym flagowcem Samsunga, do którego w pudełku dorzucane jest silikonowe etui. Świetny ruch ze strony producenta i bardzo dobra decyzja. Tym bardziej, że gros użytkowników tak drogich smartfonów pierwsze, co robi tuż po zakupie urządzenia, to szukanie etui ochronnego (albo jeszcze przed!). Niestety, okazało się, że tylko w testowym modelu znajdowało się etui – w sprzedażowych zestawach go nie ma :(

Etui ma oczywiście odpowiednie wycięcie na wspomnianą wyspę z aparatami i bardzo dobrze ją chroni – krawędzie etui są wyżej niż obramówka wyspy. Gdy zdejmiemy etui, widać wyraźnie, że wokół niej bardzo lubi zbierać się kurz.

Samsung Galaxy S20 Ultra wizualnie może się podobać. Może trochę szkoda, że dostępny jest tylko w dwóch tradycyjnych wersjach kolorystycznych (czarnej i szarej), a mniejsze modele z serii Galaxy S20 również w ciekawszych, jak niebieska czy różowa. Rozumiem jednak, że najwyższym modelem z linii produktowej Samsung celuje głównie w biznesmenów, do których pastelowe barwy niekoniecznie przemawiają.

Design urządzenia jest minimalistyczny i stonowany, ale jednocześnie elegancki. Dodatkowo świetnie prezentuje się sposób wykończenia obudowy w miejscu przycisków regulacji głośności i włącznika (na prawej krawędzi). Urządzenie spełnia normę IP68, więc o ewentualne zachlapania nie powinniśmy się obawiać.

U góry smartfona umieszczono podwójny slot kart (dual SIM hybrydowy) oraz jeden z mikrofonów, na dole natomiast – jeden z głośników, drugi mikrofon oraz USB typu C. Drugi głośnik umieszczony jest nad wyświetlaczem, co oznacza, że słuchawka do rozmów telefonicznych jest jednocześnie głośnikiem do multimediów.

Sam ekran jest zakrzywiony w bardzo niewielkim stopniu względem poprzednich smartfonów Samsunga z najwyższej półki. Bezpośrednio na nim znajduje się folia ochronna, której nie polecam zdejmować dopóki nie będzie tego wymagała – bardzo ładnie przyjmuje wszelkie pomniejsze ryski, które mogłyby od razu spotkać się bezpośrednio z ekranem.

W ekranie, w jego centralnej części, u góry, mamy niewielki otwór, w którym umieszczony jest przedni aparat. Na YouTube treści wyświetlają się na całej szerokości ekranu, natomiast na Netfliksie – do wysokości otworu.

Wyświetlacz

Samsung Galaxy S20 Ultra swoją przekątną niebezpiecznie zbliża się do niegdyś popularnych 7-calowych tabletów. Jego ekran ma 6,9”, przez co urządzenie jest naprawdę sporych wymiarów – 166,9 x 76 x 8,8 mm i jeśli ktoś ma małe dłonie, jeśli chce wejść w jego posiadanie, musi nauczyć się nim odpowiednio manewrować.W przypadku wyświetlania interfejsu sześciorzędowego, jestem w stanie swobodnie dosięgnąć do trzeciego rzędu od góry, do drugiego z trudem, a do pierwszego – nie ma takiej szansy.

W testowanym urządzeniu zastosowano ekran AMOLED o rozdzielczości 3200 x 1440 pikseli, z odświeżeniem na poziomie 120 Hz z panelem dotykowym 240 Hz. I tu od razu ważna uwaga: 120 Hz jest dostępne jedynie w obniżonej rozdzielczości – do 2400 x 1440 pikseli, przy QHD+ jest standardowe 60 Hz.

Czy widać różnicę pomiędzy 60 a 120 Hz? Zdecydowanie tak. Faktem jest, że przewijanie wszelkich list jest płynniejsze. Również gry wspierające 120 Hz wyglądają naprawdę dobrze.

I choć cieszy mnie, że coraz więcej producentów idzie w kierunku wyższego odświeżania ekranu, tak w ślad za nim musi iść lepsze zarządzanie energią. Okazuje się bowiem, że przekłada się to baaaardzo mocno na skrócenie czasu pracy baterii, o czym więcej przeczytacie pod koniec niniejszej recenzji.

Jeśli mam wybierać między dłuższym czasem pracy a 120-hercowym ekranem, wybieram to pierwsze. I właśnie dlatego dość szybko podczas testów przerzuciłam się na 60 Hz, a czarny motyw zagościł u mnie już drugiego dnia.

Na temat jakości wyświetlacza Samsunga Galaxy S20 Ultra właściwie nie muszę się rozpisywać – to klasa sama w sobie. To AMOLED, więc doskonała czerń, świetna jasność maksymalna i wcale nie gorsza minimalna, rewelacyjne kąty widzenia, bezproblemowa responsywność. Tu wszystko gra.

Do naszej dyspozycji jest oczywiście filtr światła niebieskiego, możliwość wyboru trybu ekranu (jak również dostosowanie balansu bieli bezpośrednio pod swoje preferencje), Always on Display czy jasność adaptacyjna.

Z telefonu możemy korzystać zarówno ze standardowymi przyciskami systemowymi na dole ekranu, jak również za pomocą gestów pełnoekranowych – ja wybrałam drugą z opcji.

Działanie, oprogramowanie

Samsung Galaxy S20 Ultra jest flagowcem z krwi i kości. I działa jak na flagowca przystało – szybko i niezawodnie. Przez ostatnie tygodnie testów nie miałam żadnego powodu do narzekań na niego, ani razu mnie w żaden sposób nie zawiódł.

A muszę przypomnieć wszystkim, że do Polski trafiła tylko jedna wersja tego urządzenia – Galaxy S20 Ultra w Polsce dostępny jest wyłącznie z 12 GB RAM i 128 GB pamięci wewnętrznej, podczas gdy istnieje jeszcze druga wersja – z 16 GB RAM i 512 GB pamięci.

W obu zastosowano ten sam procesor, tj. Exynos 990 z ARM Mali-G77 MP11, a pieczę nad całością trzyma system Android w wersji 10 z OneUI w najnowszej odsłonie – 2.1. Wersja z procesorem Snapdragon 865 nie jest dostępna w Polsce.

W benchmarkach wypada świetnie:

GeekBench 5:
single core: 896
multi core: 2690

3DMark:
Sling Shot Extreme – Vulkan: 6275
Sling Shiot: 7583
API Overhead – OpenGL ES 3.0: 207656
API Overhead – Vulkan: 842507

Podczas rzeczywistego działania sprawdza się równie rewelacyjnie. Wszystko działa szybko, bez żadnego zająknięcia. Aplikacje ładują się błyskawicznie, podobnie jest z przełączaniem się pomiędzy nimi. Naprawdę – nie mam do czego się przyczepić w tym aspekcie.

Podobnie jest zresztą z graniem na Galaxy S20 Ultra. Jakąkolwiek grę byście chcieli na nim odpalić, w przypadku każdej będziecie zadowoleni. Musicie się jednak liczyć z tym, że obudowa odrobinę się nagrzewa nieopodal aparatu podczas bardziej intensywnych “posiadówek” – nigdy jednak nie osiągnęła poziomu, który byłby niekomfortowy. Dodatkowo etui skutecznie izoluje obudowę od użytkownika.

Jeśli chodzi o samo oprogramowanie w postaci OneUI 2.1, nie zamieniło się zbytnio w stosunku do modeli, które dla Was testowałam w ostatnim czasie, więc nie sądzę, by było konieczne omawianie wszystkich funkcji ukrytych w ustawieniach z osobna.

Znajdziecie je na screenach załączonych zarówno powyżej, jak i poniżej. Są tam między innymi Bixby routines, rejestrator ekranu, tryb obsługi jedną ręką, podwójny komunikator, inteligentne powiadomienie, smart stay czy wreszcie cała reszta ruchów i gestów, ułatwiających korzystanie ze smartfona.

Waszą uwagę skupię jednak na dwóch opcjach, z którymi wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Pierwsza z nich to Tryb skupienia, druga z kolei – Music Share.

Tryb skupienia, w telegraficznym skrócie, pozwala uruchomić tryb nie przeszkadzać, w którym blokowane są wszystkie aplikacje, poza tymi, na których działanie wcześniej zezwolimy. Sprowadza się do tego, że np. wybieramy aplikację telefon, mejl, SMS i podczas pracy włączamy ten tryb – powiadomienia z innych programów nie będą nas rozpraszały.

Music Share z kolei pozwala osobom z naszego towarzystwa odtwarzać muzykę z podłączonego do naszego głośnika Bluetooth. Ma to sens, jeśli głośnik nie obsługuje kilku smartfonów podłączonych jednocześnie lub odtwarzamy muzykę z głośników samochodu – wtedy nie trzeba łączyć każdego ze smartfonów osobno z systemem multimedialnym auta.

Zaplecze komunikacyjne

Flagowy smartfon, to i flagowe wyposażenie. Pod względem modułów łączności ma dosłownie wszystko, czego można się spodziewać. 5G (z wsteczną obsługą 4G oczywiście), GPS, Bluetooth 5.0, WiFi 6, NFC oraz dual SIM (2x nanoSIM lub nanoSIM + microSD). Smartfon obsługuje też VoWiFi i VoLTE.

Jakość rozmów telefonicznych jest świetna – nie miałam żadnych problemów ze zrozumieniem moich rozmówców, w drugą stronę również, nikt nie zgłaszał, jakoby było mnie źle słychać – wprost przeciwnie.

Jak już wiecie, do Polski trafiła wersja Samsunga Galaxy S20 Ultra z 128 GB pamięci wewnętrznej – nie ma wariantu 512 GB (ani tym bardziej 256 GB). Jest to UFS 3.0, co zresztą idealnie potwierdza test pamięci systemowej, przeprowadzony w aplikacji AndroBench:

Spis treści:

1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie

Audio

Zapytałam Kubę co sądzi o jakości audio z Galaxy S20 Ultra. Usłyszałam tylko: skopiuj początek recenzji głośnika Samsunga Galaxy Z Flip. I pozwólcie, że tak też uczynię:

Wyobraźcie sobie najczystszy dźwięk, jaki może wydobywać się z waszego telefonu; wyraziste głębokie basy, czyste i perfekcyjne wysokie tony, a również środek, który idealnie współgra z całością, do tego krystalicznie czysty wokal…

W recenzji Flipa w tym fragmencie mogliście przeczytać, że ma jeden głośnik, co jest nieporozumieniem w smartfonie za 6600 złotych. Galaxy S20 Ultra jest tańszy o 601 złotych, ale za to ma dwa głośniki, dzięki czemu jakością zdecydowanie dorównuje rewelacyjnym głośnikom z poprzedniego flagowca Samsunga.

Biometryka

Samsung Galaxy S20 Ultra, jak przystało na nazwę ;), ma ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych w ekranie oraz rozpoznawanie twarzy. Oba systemy biometryczne działają bez zarzutu – właściwie niewiele więcej mam do dodania na ich temat.

Skaner odcisków palców radzi sobie bardzo dobrze, jest szybki i skuteczny. Z kolei rozpoznawanie twarzy – zależnie od oświetlenia – potrafi nas szybko rozpoznać lub mieć spore trudności z tym zadaniem. Co ciekawe jednak, podobne rozwiązanie zastosowane przez Xiaomi w Mi 10 działa zauważalnie szybciej.

Czas pracy baterii Galaxy S20 Ultra

Pierwszą rzeczą, jaką zalecam zrobić tuż po wyjęciu Galaxy S20 Ultra z pudełka, jest zmiana motywu z jasnego na ciemny – automatycznie zyskujemy co najmniej kilka % baterii w skali dnia. Kolejna zmiana, jaką rekomenduję, jest zejście z odświeżania ekranu 120 Hz na 60 Hz, celem zaoszczędzenia jeszcze większej dawki energii.

Przy jasnym motywie i 120-hercowym odświeżaniu, telefon podczas użytkowania na LTE nie był w stanie wytrzymać całego dnia z dala od ładowarki – już przed 21 prosił się o podłączenie do prądu, mając na ekranie zaledwie trzy godziny. To bardzo kiepski wynik. Zmiana motywu na ciemny spowodowała wydłużenie SoT o ok. 20 minut.

Z kolei zmiana odświeżania ekranu i motywu z jasnego na ciemny wydłużyła czas pracy o ok. 1,5 godziny – jak widzicie, przełożenie tych dwóch parametrów na rzeczywisty czas pracy jest nie do przecenienia.

Podczas korzystania ze smartfona z połączeniem WiFi, czas włączonego ekranu wynosił ok. 5,5-6 godzin, co też nie jest wcale jakimś rewelacyjnym wynikiem, ale już w miarę akceptowalnym. Weekendowe dni zazwyczaj kończyłam mając jeszcze ok. 35% zapasu na kolejny dzień.

Ładowanie smartfona może odbywać się za pomocą ładowarki 25-watowej, która jest w zestawie lub 45-watowej, bo właśnie taką maksymalnie wspiera Galaxy S20 Ultra. Obsługuje też ładowanie indukcyjne oraz ładowanie zwrotne.

Ciekawostką niech będzie fakt, że 25-watową ładowarką udało mi się naładować Galaxy S20 Ultra w 65 minut. Na potwierdzenie tych słów mam screeny:

Aparat

Najwięcej emocji, żeby nie powiedzieć kontrowersji, wzbudza aparat Galaxy S20 Ultra – to też sprawia, że warto mu poświęcić naprawdę sporo uwagi. Za możliwości fotograficzne testowanego modelu odpowiada następujący zestaw:

Flagowy smartfon, to i flagowa jakość zdjęć. Musicie jednak mieć świadomość jednej rzeczy, o której zresztą pisałam już przy okazji testów Xiaomi Mi Note 10, który też ma dużą matrycę. Duża matryca powoduje ładny, naturalny efekt bokeh, co zdecydowanie może się podobać. Jednocześnie jednak sprawia, że nie mamy możliwości zrobienia zdjęcia z bardzo bliskiej odległości.

Zdjęcie zrobione w pełnej rozdzielczości (108 Mpix) waży aż 26 MB, przez co raczej nie zalecam wykorzystywania jej. Zresztą, sam fakt, że Samsung z automatu domyślnie ustawia rozdzielczość 12 Mpix też o czymś świadczy. Zdjęcie waży wtedy 3-4 MB, przez co nie ma trudności z podaniem go dalej w social media.

Przypadłością, którą prawdopodobnie uda się Samsungowi wyeliminować w kolejnej aktualizacji, jest przytrafiający się raz na jakiś czas błąd w ostrzeniu na fotografowanym obiekcie. O ile normalnie nie ma z tym problemu, tak momentami nie chce złapać ostrości automatycznie (trzeba wyjść z aparatu, uruchomić go jeszcze raz i problem znika).

 

Dla porównania poniżej możecie zobaczyć zdjęcia wykonane również Samsungiem Galaxy S20 Ultra, Huawei P30 Pro i Xiaomi Mi 10.

Zoom. Zoom jest realizowany za pomocą teleobiektywu, którego jasność to zaledwie f/3.5. Warto mieć to na uwadze, chcąc robić zdjęcia z zoomem po zmroku lub przy słabym oświetleniu – a warto pamiętać, że nie mamy wtedy do dyspozycji trybu nocnego.

Jakość zdjęć zależna jest od krotności użytego zoomu, a jej ocena bardzo mocno zależna od tego, czy ktoś “siedzi” w branży czy nie. Osoby z zewnątrz po zapoznaniu się z możliwościami Galaxy S20 Ultra były wręcz zachwycone tym, jak radzi sobie zoom w tym smartfonie – nawet ten 100-krotny. Osoby z branży z kolei jednoznacznie oceniają 100-krotny zoom jako chwyt marketingowy, a jego jakość określają jako słabą.

Poniżej dodałam sporo przykładowych zdjęć – na ich podstawie każdy może wyrobić sobie własną opinię.

Jako ciekawostkę dorzucę jeszcze jedno zdjęcie – a właściwie dwa. W obu przypadkach zoom 50-krotny. Chyba nie ma wątpliwości który smartfon poradził sobie lepiej… :)

Jedno ujęcie – o co chodzi?

Nowością w Galaxy S20 Ultra jest funkcja “Jedno ujęcie”, za którą odpowiada sztuczna inteligencja. Wystarczy tapnąć spust migawki i dzieje się magia – po kilkunastu sekundach mamy zrobionych kilka różnych zdjęć (również panoramy, jeśli sytuacja tego wymaga) oraz filmów (zwykłego, w przyspieszonym tempie czy od tyłu).

Nie ukrywam, że początkowo musiałam się bardzo mocno zastanowić, w jakich sytuacjach może okazać się przydatna. Bo, umówmy się, jeśli potrzebujemy zrobić zdjęcie – robimy zdjęcie, jeśli chcemy nagrać wideo – nagrywamy wideo. Tymczasem “Jedno ujęcie” może okazać się zbawienne w chwili, gdy dzieje się coś nadzwyczajnego, coś, co wiemy, że się nie powtórzy – coś, w momencie czego sami nie jesteśmy w stanie zdecydować, czy chcemy zrobić zdjęcie czy jednak nagrać wideo. I wtedy jak najbardziej ta opcja ma sens. I chyba tylko wtedy (jeśli znaleźliście inne zastosowania – dajcie znać).

A jak w rzeczywistości działa funkcja “Jedno ujęcie”? W mojej opinii – zaskakująco dobrze. Faktycznie robi kilka zdjęć i jednocześnie nagrywa dwa – trzy krótkie wideo (1440×1080). O ile jednak wideo są bardzo dobrej jakości i charakteryzują się dobrą stabilizacją (i dodanym automatycznie podkładem muzycznym!), o tyle zdjęcia nie zawsze wyglądają najlepiej – widać wyraźnie, że ich jakość jest dużo niższa (zwłaszcza odwzorowanie kolorów) niż w przypadku zdjęć robionych przez nas ręcznie.

Nagrywanie wideo 8K

Galaxy S20 Ultra nagrywa wideo maksymalnie w jakości 8K. I to jest dobra wiadomość. Ale są też dwie gorsze. Pierwsza jest taka, że stabilizacji to tu niestety nie uświadczymy, przez co ruchome wideo nie wygląda dobrze – statyczne o wiele lepiej. Druga z kolei to problemy z łapaniem ostrości – bardzo często udaje się ją złapać dopiero po ok. 5 (!) sekundach.

Fajnie, że nagrywanie w 8K jest dostępne, ale – umówmy się – raczej nikt nie będzie po niego sięgał w smartfonie, w którym funkcja ta wymaga jeszcze dopracowania. Inna rzecz, że musi minąć nieco czasu, w którym faktycznie ewoluuje, więc i tak warto docenić starania Samsunga w walce o zapewnienie klientom lepszej jakości – z tym, że na razie, niestety, marne.

Wspomnę jeszcze tylko, że minuta nagranego przeze mnie materiału 8K “waży” 570 MB. Dla porównania, 4K 60 fps to 500 MB, 4K 30 fps – 274 MB, Full HD 60 fps – 154 MB i Full HD 30 fps – 102 MB.

Za to jeśli chcecie nagrywać wideo Samsungiem Galaxy S20 Ultra w 4K, to tutaj jest o wiele lepiej – szczegółowość jest bajeczna, stabilizacja bardzo dobra, z ostrością nie ma żadnych problemów; właściwie trudno się do czegokolwiek przyczepić.

Jest też dostępny tryb super stabilizacji, który jednak obniża jakość wideo do Full HD.

Podsumowanie

Im dłużej myślałam nad podsumowaniem moich kilku tygodni z testowym egzemplarzem, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że właściwie powinnam je zamknąć w jednym zdaniu. Samsung Galaxy S20 Ultra jest ofiarą swojej innowacyjności.

Najważniejszymi nowościami w Samsungu Galaxy S20 Ultra są: odświeżanie ekranu 120 Hz, nagrywanie wideo w jakości 8K i oczywiście 100-krotny zoom. To pierwsze jest dostępne wyłącznie przy obniżonej rozdzielczości ekranu i dodatkowo powoduje natychmiastowy drenaż baterii. To drugie wymaga jeszcze sporej dawki dopracowania – zarówno pod względem stabilizacji, jak i szybkości łapania ostrości. Trzecie, ostatnie z kolei, jest bardzo dyskusyjne. A, i ma 5G, z którego w Polsce, póki co, nie skorzystamy (patrząc na brak komercyjnych ofert operatorów).

Przy tym wszystkim trzeba pamiętać, że Samsung Galaxy S20 Ultra jest świetnym smartfonem i powyższe trzy kwestie tego nie zmieniają. Działa rewelacyjnie, pod względem aparatu, audio i czytnika linii papilarnych jest świetnie, a rozładowaną baterię można bardzo szybko naładować.

Gdyby tylko nie ta cena… o 1600 złotych taniej można kupić Samsunga Galaxy S20+, który wydaje się być bardziej rozsądną propozycją. A czy warto – o tym już niebawem na Tabletowo, bo właśnie otrzymałam egzemplarz testowy!

Spis treści:

1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie

Exit mobile version