Recenzja ultraciekawego Samsunga Galaxy S20 Ultra 5G

Audio

Zapytałam Kubę co sądzi o jakości audio z Galaxy S20 Ultra. Usłyszałam tylko: skopiuj początek recenzji głośnika Samsunga Galaxy Z Flip. I pozwólcie, że tak też uczynię:

Wyobraźcie sobie najczystszy dźwięk, jaki może wydobywać się z waszego telefonu; wyraziste głębokie basy, czyste i perfekcyjne wysokie tony, a również środek, który idealnie współgra z całością, do tego krystalicznie czysty wokal…

W recenzji Flipa w tym fragmencie mogliście przeczytać, że ma jeden głośnik, co jest nieporozumieniem w smartfonie za 6600 złotych. Galaxy S20 Ultra jest tańszy o 601 złotych, ale za to ma dwa głośniki, dzięki czemu jakością zdecydowanie dorównuje rewelacyjnym głośnikom z poprzedniego flagowca Samsunga.

Biometryka

Samsung Galaxy S20 Ultra, jak przystało na nazwę ;), ma ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych w ekranie oraz rozpoznawanie twarzy. Oba systemy biometryczne działają bez zarzutu – właściwie niewiele więcej mam do dodania na ich temat.

Skaner odcisków palców radzi sobie bardzo dobrze, jest szybki i skuteczny. Z kolei rozpoznawanie twarzy – zależnie od oświetlenia – potrafi nas szybko rozpoznać lub mieć spore trudności z tym zadaniem. Co ciekawe jednak, podobne rozwiązanie zastosowane przez Xiaomi w Mi 10 działa zauważalnie szybciej.

Czas pracy baterii Galaxy S20 Ultra

Pierwszą rzeczą, jaką zalecam zrobić tuż po wyjęciu Galaxy S20 Ultra z pudełka, jest zmiana motywu z jasnego na ciemny – automatycznie zyskujemy co najmniej kilka % baterii w skali dnia. Kolejna zmiana, jaką rekomenduję, jest zejście z odświeżania ekranu 120 Hz na 60 Hz, celem zaoszczędzenia jeszcze większej dawki energii.

Przy jasnym motywie i 120-hercowym odświeżaniu, telefon podczas użytkowania na LTE nie był w stanie wytrzymać całego dnia z dala od ładowarki – już przed 21 prosił się o podłączenie do prądu, mając na ekranie zaledwie trzy godziny. To bardzo kiepski wynik. Zmiana motywu na ciemny spowodowała wydłużenie SoT o ok. 20 minut.

Z kolei zmiana odświeżania ekranu i motywu z jasnego na ciemny wydłużyła czas pracy o ok. 1,5 godziny – jak widzicie, przełożenie tych dwóch parametrów na rzeczywisty czas pracy jest nie do przecenienia.

Podczas korzystania ze smartfona z połączeniem WiFi, czas włączonego ekranu wynosił ok. 5,5-6 godzin, co też nie jest wcale jakimś rewelacyjnym wynikiem, ale już w miarę akceptowalnym. Weekendowe dni zazwyczaj kończyłam mając jeszcze ok. 35% zapasu na kolejny dzień.

Ładowanie smartfona może odbywać się za pomocą ładowarki 25-watowej, która jest w zestawie lub 45-watowej, bo właśnie taką maksymalnie wspiera Galaxy S20 Ultra. Obsługuje też ładowanie indukcyjne oraz ładowanie zwrotne.

Ciekawostką niech będzie fakt, że 25-watową ładowarką udało mi się naładować Galaxy S20 Ultra w 65 minut. Na potwierdzenie tych słów mam screeny:

Aparat

Najwięcej emocji, żeby nie powiedzieć kontrowersji, wzbudza aparat Galaxy S20 Ultra – to też sprawia, że warto mu poświęcić naprawdę sporo uwagi. Za możliwości fotograficzne testowanego modelu odpowiada następujący zestaw:

  • obiektyw główny (tj. szeroki) 108 Mpix f/1.8 OIS 0.8μm (12 Mpix 2.4μm), 1/1.33″,
  • obiektyw ultraszerokokątny 12 Mpix f/2.2 1,4 μm,
  • teleobiektyw 48 Mpix f/3.5 OIS 0,8 μm, zoom 10x hybrydowy i 100x super zoom,
  • DepthVision.

Flagowy smartfon, to i flagowa jakość zdjęć. Musicie jednak mieć świadomość jednej rzeczy, o której zresztą pisałam już przy okazji testów Xiaomi Mi Note 10, który też ma dużą matrycę. Duża matryca powoduje ładny, naturalny efekt bokeh, co zdecydowanie może się podobać. Jednocześnie jednak sprawia, że nie mamy możliwości zrobienia zdjęcia z bardzo bliskiej odległości.

Zdjęcie zrobione w pełnej rozdzielczości (108 Mpix) waży aż 26 MB, przez co raczej nie zalecam wykorzystywania jej. Zresztą, sam fakt, że Samsung z automatu domyślnie ustawia rozdzielczość 12 Mpix też o czymś świadczy. Zdjęcie waży wtedy 3-4 MB, przez co nie ma trudności z podaniem go dalej w social media.

Przypadłością, którą prawdopodobnie uda się Samsungowi wyeliminować w kolejnej aktualizacji, jest przytrafiający się raz na jakiś czas błąd w ostrzeniu na fotografowanym obiekcie. O ile normalnie nie ma z tym problemu, tak momentami nie chce złapać ostrości automatycznie (trzeba wyjść z aparatu, uruchomić go jeszcze raz i problem znika).

 

Dla porównania poniżej możecie zobaczyć zdjęcia wykonane również Samsungiem Galaxy S20 Ultra, Huawei P30 Pro i Xiaomi Mi 10.

Zoom. Zoom jest realizowany za pomocą teleobiektywu, którego jasność to zaledwie f/3.5. Warto mieć to na uwadze, chcąc robić zdjęcia z zoomem po zmroku lub przy słabym oświetleniu – a warto pamiętać, że nie mamy wtedy do dyspozycji trybu nocnego.

Jakość zdjęć zależna jest od krotności użytego zoomu, a jej ocena bardzo mocno zależna od tego, czy ktoś “siedzi” w branży czy nie. Osoby z zewnątrz po zapoznaniu się z możliwościami Galaxy S20 Ultra były wręcz zachwycone tym, jak radzi sobie zoom w tym smartfonie – nawet ten 100-krotny. Osoby z branży z kolei jednoznacznie oceniają 100-krotny zoom jako chwyt marketingowy, a jego jakość określają jako słabą.

Poniżej dodałam sporo przykładowych zdjęć – na ich podstawie każdy może wyrobić sobie własną opinię.

Jako ciekawostkę dorzucę jeszcze jedno zdjęcie – a właściwie dwa. W obu przypadkach zoom 50-krotny. Chyba nie ma wątpliwości który smartfon poradził sobie lepiej… :)

Jedno ujęcie – o co chodzi?

Nowością w Galaxy S20 Ultra jest funkcja “Jedno ujęcie”, za którą odpowiada sztuczna inteligencja. Wystarczy tapnąć spust migawki i dzieje się magia – po kilkunastu sekundach mamy zrobionych kilka różnych zdjęć (również panoramy, jeśli sytuacja tego wymaga) oraz filmów (zwykłego, w przyspieszonym tempie czy od tyłu).

Nie ukrywam, że początkowo musiałam się bardzo mocno zastanowić, w jakich sytuacjach może okazać się przydatna. Bo, umówmy się, jeśli potrzebujemy zrobić zdjęcie – robimy zdjęcie, jeśli chcemy nagrać wideo – nagrywamy wideo. Tymczasem “Jedno ujęcie” może okazać się zbawienne w chwili, gdy dzieje się coś nadzwyczajnego, coś, co wiemy, że się nie powtórzy – coś, w momencie czego sami nie jesteśmy w stanie zdecydować, czy chcemy zrobić zdjęcie czy jednak nagrać wideo. I wtedy jak najbardziej ta opcja ma sens. I chyba tylko wtedy (jeśli znaleźliście inne zastosowania – dajcie znać).

A jak w rzeczywistości działa funkcja “Jedno ujęcie”? W mojej opinii – zaskakująco dobrze. Faktycznie robi kilka zdjęć i jednocześnie nagrywa dwa – trzy krótkie wideo (1440×1080). O ile jednak wideo są bardzo dobrej jakości i charakteryzują się dobrą stabilizacją (i dodanym automatycznie podkładem muzycznym!), o tyle zdjęcia nie zawsze wyglądają najlepiej – widać wyraźnie, że ich jakość jest dużo niższa (zwłaszcza odwzorowanie kolorów) niż w przypadku zdjęć robionych przez nas ręcznie.

Nagrywanie wideo 8K

Galaxy S20 Ultra nagrywa wideo maksymalnie w jakości 8K. I to jest dobra wiadomość. Ale są też dwie gorsze. Pierwsza jest taka, że stabilizacji to tu niestety nie uświadczymy, przez co ruchome wideo nie wygląda dobrze – statyczne o wiele lepiej. Druga z kolei to problemy z łapaniem ostrości – bardzo często udaje się ją złapać dopiero po ok. 5 (!) sekundach.

Fajnie, że nagrywanie w 8K jest dostępne, ale – umówmy się – raczej nikt nie będzie po niego sięgał w smartfonie, w którym funkcja ta wymaga jeszcze dopracowania. Inna rzecz, że musi minąć nieco czasu, w którym faktycznie ewoluuje, więc i tak warto docenić starania Samsunga w walce o zapewnienie klientom lepszej jakości – z tym, że na razie, niestety, marne.

Wspomnę jeszcze tylko, że minuta nagranego przeze mnie materiału 8K “waży” 570 MB. Dla porównania, 4K 60 fps to 500 MB, 4K 30 fps – 274 MB, Full HD 60 fps – 154 MB i Full HD 30 fps – 102 MB.

Za to jeśli chcecie nagrywać wideo Samsungiem Galaxy S20 Ultra w 4K, to tutaj jest o wiele lepiej – szczegółowość jest bajeczna, stabilizacja bardzo dobra, z ostrością nie ma żadnych problemów; właściwie trudno się do czegokolwiek przyczepić.

Jest też dostępny tryb super stabilizacji, który jednak obniża jakość wideo do Full HD.

Podsumowanie

Im dłużej myślałam nad podsumowaniem moich kilku tygodni z testowym egzemplarzem, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że właściwie powinnam je zamknąć w jednym zdaniu. Samsung Galaxy S20 Ultra jest ofiarą swojej innowacyjności.

Najważniejszymi nowościami w Samsungu Galaxy S20 Ultra są: odświeżanie ekranu 120 Hz, nagrywanie wideo w jakości 8K i oczywiście 100-krotny zoom. To pierwsze jest dostępne wyłącznie przy obniżonej rozdzielczości ekranu i dodatkowo powoduje natychmiastowy drenaż baterii. To drugie wymaga jeszcze sporej dawki dopracowania – zarówno pod względem stabilizacji, jak i szybkości łapania ostrości. Trzecie, ostatnie z kolei, jest bardzo dyskusyjne. A, i ma 5G, z którego w Polsce, póki co, nie skorzystamy (patrząc na brak komercyjnych ofert operatorów).

Przy tym wszystkim trzeba pamiętać, że Samsung Galaxy S20 Ultra jest świetnym smartfonem i powyższe trzy kwestie tego nie zmieniają. Działa rewelacyjnie, pod względem aparatu, audio i czytnika linii papilarnych jest świetnie, a rozładowaną baterię można bardzo szybko naładować.

Gdyby tylko nie ta cena… o 1600 złotych taniej można kupić Samsunga Galaxy S20+, który wydaje się być bardziej rozsądną propozycją. A czy warto – o tym już niebawem na Tabletowo, bo właśnie otrzymałam egzemplarz testowy!

Spis treści:

1. Design. Wyświetlacz. Działanie, oprogramowanie
2. Audio. Biometryka. Czas pracy. Aparat. Podsumowanie

Recenzja ultraciekawego Samsunga Galaxy S20 Ultra 5G
Wnioski
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
jakość zdjęć
jakość audio
świetny wyświetlacz z odświeżaniem 120 Hz
szybki czytnik linii papilarnych w ekranie
ogólne działanie
IP68
pełne zalecze komunikacyjne
dual SIM (ale hybrydowy)
szybkie ładowanie
ładowanie indukcyjne
Knox
Wady
wyższe odświeżanie ekranu mocno drenuje baterię
nagrywanie w 8K poniżej oczekiwań
brak 3.5 mm jacka audio
wielkość i waga
mocno wystający ponad obudowę moduł z aparatami
w Polsce brak wersji 16 GB RAM / 512 GB pamięci
cena
9.5
OCENA