Wiko WIM Lite – recenzja świetnego telefonu w rozsądnej cenie

Firma Wiko jeszcze całkiem niedawno uchodziła w moich oczach za pewnego rodzaju egzotykę „Made in Western Europe”. Muszę uderzyć się w pierś i przyznać, że pierwsza opinia była w tym wypadku jak najbardziej nietrafiona. A za wzrost moich sympatii do Wiko odpowiada właśnie WIM Lite, który pod wieloma względami może uchodzić za kawał świetnego smartfona, który nie wydrenuje Waszych portfeli do ostatniego grosza.

Specyfikacja techniczna Wiko WIM Lite:

Cena Wiko WIM Lite w momencie publikacji recenzji: 799 zł

Wideorecenzja Wiko WIM Lite

Obudowa i wyświetlacz

Wiko postawiło na trzy bardzo pozytywne elementy, które sprawiają, że już od pierwszych chwil mamy wrażenie obcowania z produktem, w który ktoś włożył całkiem sporo serca. Metalowa ramka jest smukła i dodaje smartfonowi nieco „elitarności” (nie, w telefonie za siedem-osiem stów to wcale nie jest słowo na wyrost), plastikowa tylna ścianka sprawia wrażenie wytrzymałej, jednocześnie usiłując przy tym – całkiem umiejętnie – imitować szkło, no i wreszcie, rozsądne gabaryty urządzenia czynią z nieco ciekawą propozycję dla tych wszystkich, którzy unikają smartfonów o imponującej wadze i przekątnej ekranu.

Rozmieszczenie portów jest intuicyjne, a ich obsługa – dzięki wzmiankowanym wcześniej gabarytom – jest jak najbardziej możliwa z wykorzystaniem jednej dłoni. Lewa ramka skrywa tackę na kartę SIM i na kartę SD, górna ramka WIM Lite zaoferuje Wam port na słuchawki audio, a po prawej klawisze regulacji głośności oraz pokryty charakterystyczną fakturą przycisk Power. Na dole pojedynczy głośnik, a w centralnej części wejście na port ładowarki micro-USB. Zwieńczeniem całości niech będzie ulokowany z tyłu skaner, który – jak przekonacie się za kilka akapitów – bywa czasem nieco irytujący w swoim działaniu.

Telefon sporo czasu spędził ze mną na „w terenie”, podróżując w kieszeni z kluczami, bez żadnej dodatkowej ochrony. Gdy po kilku takich turnusach okazało się, że plastik nie łapie właściwie żadnych rys, a metalowa ramka cały czas wygląda jak nowa, byłem już więcej niż pewien, że z WIM Lite się polubimy. Można nawet puścić w niepamięć wybitne wręcz tendencje do palcowania się obudowy, co zresztą idealnie wręcz było widać na czarnej wersji kolorystycznej smartfona. Jest to bolączka wielu telefonów, także i tych, które kosztują po kilka tysięcy złotych. Nie uważam tych specyficznych właściwości urządzenia za wadę.

Wyświetlacz nie porywa specyfikacją, ale też nie można określić go mianem rynkowego outsidera. Maksymalne podświetlenie trzyma niezły poziom także i na dworze. Treść jest widoczna, a rozdzielczość 1920×1080 pikseli, przy zagęszczeniu wynoszącym aż 441 PPI, gwarantuje, że pojedyncze piksele nie będą Was irytować. Producent zadbał o obecność szkła ochronnego Gorilla Glass 3, więc o żywotność ekranu można być w miarę spokojnym. Podczas moich testów nie zaobserwowałem, aby wyświetlacz wzbogacił się o jakieś rysy, szkło ochronne zdało swój egzamin na piątkę.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie, głośnik, aparat
3. Akumulator. Podsumowanie

System operacyjny

Wiko WIM Lite to urządzenie całkiem dobrze wyważone pod kątem specyfikacji technicznej. Wystarczy tylko dopowiedzieć, że producent nie oszczędzał na pamięci RAM: 3 GB pozwalają na całkiem płynną pracę Androida, nieźle wspierają też urządzenie w kontekście trzymania aplikacji w tle. Procesor to ekonomiczny, ale i relatywnie wydajny Snapdragon 435, a za grafikę odpowiada Adreno 505. Miłym akcentem jest obecność (niemal) najnowszego Androida w wersji 7.1.1. To jak najbardziej fajna zagrywka ze strony producenta.

Oprogramowanie od Wiko działa poprawnie. Gry i aplikacje włączają się całkiem szybko, a WIM Lite całkiem dobrze radzi sobie nawet i ze średnio zaawansowanymi tytułami. Jak wspomniałem wcześniej, nie można też narzekać na trzymanie aplikacji w RAM-ie. Wiko włożyło w swoje oprogramowanie wiele ciekawych narzędzi, które ułatwiają pracę ze smartfonem, jednak można dopatrzeć się pojedynczych braków w tłumaczeniu.

Dla przykładu w opcjach Launchera czy w  ustawieniach ekranu, gdzie „Navigation Bar” wygląda jakoś tak dziwnie na tle wzorowo wręcz przetłumaczonych innych elementów menu. W mojej subiektywnej opinii, te detale nie rzucają się cieniem na komfort pracy z Wiko WIM Lite. Po prostu nie bądźcie zdziwieni, jeśli gdzieś w zakamarkach ustawień natraficie na takie właśnie pojedyncze kwiatki.

Pośród omawianych gestów szczególnie pochwalę opcję wybudzenia ekranu podwójnym dotknięciem. Zresztą, w ten sam sposób, dwa razy szybko tapając na Home, można sobie nasz ekran wygasić, przez co w wielu sytuacjach nie jesteśmy skazani na skaner linii papilarnych bądź przycisk Power na obudowie. Wielu z Was mogą też zainteresować tak zwane „inteligentne gesty” – jeśli narysujecie jakiś wcześniej wskazany wzór na wygaszonym ekranie – przykładowo literę „O” – to włączy się wskazana przez Was aplikacja, jak odtwarzacz muzyki, przeglądarka stron czy aparat.

Generalnie, Wiko uzbroiło swój telefon w całkiem pokaźną liczbę aplikacji. Żeby było jeszcze ciekawiej, nie są to jakieś „zapychacze”, a całkiem użyteczne narzędzia, pośród których szczególnie może przydać się Wam chociażby antywirus 360 Security, dyktafon czy tzw „Boost”, który służy do szybkiego wyczyszczenia zajętej przez aplikacje w pamięci. Mamy również wiele możliwości personalizowania ustawień naszej diody powiadomień, efektem czego szanse na przeoczenie ważnej wiadomości sukcesywnie maleją.

Łączność

Podczas testów wszystkie moduły radziły sobie dobrze, tak samo zresztą trudno przyczepić się do jakości rozmów: zarówno ja, jak i mój rozmówca nie narzekaliśmy na jakość połączeń telefonicznych. Słowem – wszystko działa dokładnie tak, jak powinno.

Aparat

Producent zdecydował się na 13-megapikselową matrycę główną. Jest to Sony IMX 258 ze światłem F/2.0, co w tej klasie zaskakuje jak najbardziej pozytywnie. Zresztą, generalnie ta właśnie matryca zbiera relatywnie dobre notowania, choć oczywiście należy cały czas mieć na uwadze, że mówimy tu o urządzeniu, które kosztuje zaledwie paręset złotych. Aparat pozwala na rejestrowanie materiałów wideo w Full HD przy 30 klatkach na sekundę, a frontowa kamera może poszczycić się rozdzielczością 16 megapikseli i – co warto pochwalić – dedykowaną diodą LED.

Optyka nie wystaje mocno ponad bryłę telefonu, można założyć, że żywotność modułu powinna być całkiem dobra. Muszę natomiast pochwalić aplikację aparatu, która – wbrew moim obawom – jest genialnie wręcz spasowanym narzędziem. Rozmieszczenie poszczególnych trybów i skrótów jest intuicyjne, program ładnie przechodzi do orientacji poziomej, gdy tylko odwrócimy tak telefon, a na dodatek tryb pro jest wzorowo wręcz przetłumaczony. Nawet laik od razu zrozumie, za co odpowiadają poszczególne suwaki. Cieszy mnie to, bowiem wiele firm cały czas upycha w tryb pro dziesiątki parametrów, tyle że ich niemal wcale nie tłumaczy, bazując na kilkuliterowych oznaczeniach. Wiko wybrnęło z tej sytuacji bardzo zgrabnie.

A tu jeszcze trochę zdjęć od Kasi:

Wideo w Full HD to typowy średniak w swojej klasie. Nie można mu wiele zarzucić, ale też rejestrowane materiały raczej z kapci nie wyrywają. Co jednak ciekawe, gdy odpalimy je na nieco większym ekranie, ich jakość nadal wygląda poprawnie – w ostatecznym rozrachunku trudno się do czegoś przyczepić. Polecam Wam poeksperymentowanie z poszczególnymi trybami, ze szczególnym naciskiem na Pro i HDR, bo można osiągnąć tam całkiem ciekawe efekty.

Jakość zdjęć zaskoczyła mnie pozytywnie. Oprogramowanie ładnie radziło sobie też z automatycznym dobieraniem ostrości, choć czasem trzeba było nieco pomóc szczęściu i tapnąć na wyświetlaczu w wybranym miejscu. Fajnie widać to na przykładzie zdjęcia nocnego przedstawiającego wieżę kościoła. Pomijając te drobne niedogodności, trudno zarzucić matrycy jakieś poważniejsze problemy, bowiem telefon najzwyczajniej w świecie stać na wykonywanie fotek o dobrej jakości. W kontekście kamerki do selfie, wszyscy miłośnicy fotek z ręki powinni być zadowoleni, bowiem dodatkowa dioda doświetlająca znacząco zwiększa potencjał frontowej matrycy. Selfie są na tyle dobrej jakości, że nie powinno być wstydu, gdy wrzucicie zdjęcie „z rąsi” w media społecznościowe. Choć, niestety, przedni aparat ma duże tendencje do prześwietlania tła.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie, głośnik, aparat
3. Akumulator. Podsumowanie

Bateria

3000 mAh i relatywnie energooszczędny procesor to wręcz książkowy przepis na sukces, prawda? Niestety, nie zawsze. jak się okazuje, telefon idealny za siedem stów nie istnieje, bo Wiko po prostu położyło temat baterii gdzieś po drodze. Jeden dzień, maksymalnie półtora i trzeba witać się z ładowarką. Byłem bardzo zdziwiony takimi wynikami, bowiem specyfikacja naprawdę daje tu spore możliwości, a jednak… nie udało się.

SoT zazwyczaj nie przekraczał 4-5 godzin, a podczas grania na maksymalnej jasności w obciążające (jak na ten telefon) gry, lepiej było mieć ładowarkę w pogotowiu. Nie są to wyniki dramatyczne, ale po prostu nie tego oczekiwałem. Pozostaje mieć nadzieję, że producent dopieści czasy na baterii jakimiś aktualizacjami, bowiem na dobrą sprawę trudno dociec tego, dlaczego ogniwo o relatywnie dużej pojemności nie zapewnia nieco lepszych wyników.

Warto też mieć na uwadze, że mamy tu port micro-USB, więc „ten stary”, który stopniowo ustępuje pola USB-C. Piszę o tym bardziej w kategoriach ciekawostki, bowiem z oczywistych względów trudno uznać to właśnie rozwiązanie za wadę. Na rynku stale debiutuje dużo urządzeń z tym właśnie portem ładowarki i na dobrą sprawę nie ma w tym nic złego. Wiko WIM Lite ładuje się około dwie godziny.

Skaner linii papilarnych

Tak się pechowo dla Wiko złożyło, że to drugi z rzędu akapit, gdzie trzeba trochę ponarzekać. Ulokowanie czytnika linii papilarnych jest bardzo dobre, tutaj wszystko jest OK. Problemy pojawiają się jednak, gdy chcemy z wykorzystaniem skanera odblokować nasz smartfon. Coś tutaj poszło nie do końca zgodnie z planem, efektem czego trzeba było czasem przykładać palec po dwa i trzy razy, aby moduł łaskawie zadziałał. Próbowałem dodać wzorce odcisku palca na nowo, jednak mimo pewnego progresu, czasem trzeba było wykazać się pewną cierpliwością wobec czytnika. Miejcie ten drobny szczegół na uwadze.

Podsumowanie

Gdyby ktoś mi powiedział, że będę zachwycał się telefonem firmy, o której w Polsce słyszało relatywnie mało osób, na dodatek nie modelem flagowym, a budżetowcem, to uśmiechnąłbym się lekko pod nosem i szybko oddalił pod jakimś głupim pretekstem. A tu niespodzianka, bowiem poza irytującym skanerem linii papilarnych, dostajemy naprawdę ciekawe urządzenie, które nie zrujnuje Waszych portfeli.

Za przysłowiową gorzką pigułkę można też brać baterię, która nie gwarantuje zbyt dobrych czasów, toteż raz jeszcze przypominam Wam o tym, że warto nastawić się na czasy wynoszące maksymalnie półtora dnia na jednym ładowaniu. Jednak Wiko WIM Lite to nie tylko wady i kompromisy. Jeśli po lekturze całej tej recenzji wyłania Wam się obraz urządzenia o doprawdy wielu zaletach, to wyciągnęliście poprawne wnioski z tekstu.

Atutem jest relatywnie niska cena. Obecnie można nabyć Wiko WIM Lite już za 700-800 złotych. Trudno bawić się w jasnowidza i wróżyć urządzeniu świetlaną przyszłość bądź skazanie na zapomnienie ze względu na niezbyt dużą rozpoznawalność marki w Polsce. Obiektywnie muszę jednak zauważyć, że telefon wywarł na osobie z rodziny na tyle dobre wrażenie, że najpewniej już wkrótce zastąpi on wysłużonego smartfona innej firmy. Wiko pokazało, że można. Że można upchnąć niezłą specyfikację techniczną, że można nie szaleć z wyceną i że – mimo kilku opisanych powyżej potknięć – można stworzyć urządzenie po prostu dobre. A przecież właśnie o to chodzi, prawda?

Gdybyście sceptycznie zapatrywali się na Wiko Wim Lite, na placu boju w podobnej cenie zostaje choćby Xiaomi Redmi 4A, bądź niedawno przez nas testowana Nokia 5 czy Sony Xperia L1, którą jednak trudno jest polecić z czystym sercem.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie, głośnik, aparat
3. Akumulator. Podsumowanie

Exit mobile version