Recenzja Mobvoi TicWatch Pro 3 Ultra – perfekcja jest tuż za rogiem

TicWatch Pro 3 Ultra

Mobvoi to jeden z tych producentów, którzy na naszym rynku dość oszczędnie akcentują swoją obecność. Owszem, osoby, które zrobią wystarczający research doskonalą wiedzą, że w portfolio firmy znajdują się wyśmienite zegarki TicWatch oparte o rozwiązanie Google. Ta niska świadomość konsumentów może się najprawdopodobniej niebawem zmienić, gdyż firma niedawno wprowadziła swoje urządzenia na polski rynek. To z kolei zrodziło okazję do przetestowania najnowszego modelu TicWatch Pro 3 Ultra z systemem Wear OS. O tym, jak sprawuje się na co dzień i co oferuje, dowiecie z tej recenzji.

Design, ergonomia i jakość wykonania

Niewielkie pudełko zostało przyozdobione o grafiki zdradzające, co czeka na nas w środku. Po bliższym zapoznaniu się z informacjami poznajemy też część specyfikacji smartwatcha i jego kluczowe funkcje. W środku, oprócz samego urządzenia, znajdziemy magnetyczną ładowarkę i podręcznik użytkowania. Na tym w zasadzie kończy się zawartość zestawu – mamy tu do czynienia z typowym, minimalistycznym wyposażeniem.

TicWatch Pro 3 Ultra występuje w dwóch wersjach – GPS i wersji LTE z obsługą eSIM. Do testów otrzymałem ten drugi wariant. Warto podkreślić, że obie wersje mają taką samą kopertę, wykonaną ze stali nierdzewnej i nylonu wzmocnionego włóknem szklanym. Nie jest to być może najbardziej prestiżowe rozwiązanie, ale trudno mu też cokolwiek zarzucić. Prezentuje się to dobrze – szczególnie, że to urządzenie technologiczne, które nie zastąpi klasycznych rozwiązań.

To, co z kolei różni te modele, to pasek, z jakim są dostarczane. W przypadku bardziej podstawowego modelu producent oddaje nam do dyspozycji kauczukowy pasek. W testowanej wersji z modemem LTE dostajemy natomiast coś o wiele ciekawszego – hybrydowy, dwuwarstwowy pasek. Jego spód pokryty jest miękką i aksamitna gumą, a wierzch to imitacja skóry. Wygląda to niezwykle dobrze, a w praktyce sprawdza się wyśmienicie.

W obu przypadkach nic nie stoi na przeszkodzie, aby dopasować smartwatch do własnych upodobań – do zegarka zamontujemy dowolne 22-milimetrowe paski mocowane za pomocą teleskopów.

Całość sprawia solidne wrażenie. To sprzęt, który przyjmuje formę zegarka, ale jednocześnie swoim wykonaniem jasno wskazuje, że nie jest to biżuteria. To nic złego, wręcz przeciwnie. To stylowy, elegancki na swój sposób gadżet, który wygląda świetnie na ręce niezależnie od naszego codziennego stylu. Jednocześnie nie udaje klasycznego zegarka – bardzo mi się to spodobało. Należy tylko pamiętać, że nie jest to mały sprzęt – koperta ma 48 mm. Pomimo tego, nie wygląda on tak „ciężko” na ręce, jak chociażby tytanowy Huawei Watch 3 Pro Elite.

Zegarek został wyposażony w dwa przyciski umieszczone na prawej krawędzi. Oba swobodnie się obracają, ale to efekt bez pokrycia w systemie – taka budowa przycisków. Wielka szkoda, że żaden z nich nie został zintegrowany z obracaną koronką, którą można by było sterować zegarkiem. Niemniej, oba są spasowane dobrze, bezproblemowo wyczuwalne i mają wyraźny klik.

Spód może nie wygląda zbyt efektownie, ale sprawdza się bardzo dobrze w roli dolnej osłony zegarka. Dodatkowo pozostaje niewzruszony na różne zabrudzenia dnia codziennego. Centralnie umieszczone zostały czujniki monitorujące funkcje zdrowotne. Na prawej stronie, pomiędzy przyciskami, znajduje się mikrofon, a na lewej – głośnik.

Front urządzenia pokryty jest taflą szkła Corning Gorilla Glass z powłoką oleofobową, którą otacza nieduży bezel (luneta) ze stali nierdzewnej, mogący robić również za cyferblat. Pod nią skrywa się nie jeden, ale dwa ekrany. Główny wyświetlacz AMOLED jest wspierany dodatkowym ekranem FSTN – oba o przekątnej 1,4 cala.

Producent chwali się, że TicWatch Pro 3 Ultra spełnia standardy wytrzymałościowe MIL-STD-810G. Ta amerykańska wojskowa norma definiuje sporą liczbę testów, którym powinny być poddawane urządzenia. Z informacji producenta wynika, że zegarki Mobvoi są testowane na: zmiany ciśnienia, wysoką i niską temperaturę, zanieczyszczenie płynami, promieniowanie słoneczne, zalanie, wilgoć, odporność na piasek i kurz, zanurzenie, wibracje i upadki. Otrzymanie wspomnianej certyfikacji świadczy o tym, że powyższe sprawdziany nie są wyzwaniem dla testowanego urządzenia.

Jak to się przekłada na użytkowanie w praktyce? Trudno stwierdzić. Jedno jednak mogę powiedzieć – TicWatch Pro 3 Ultra po dwutygodniowych testach nadal wygląda jak nowy. Owszem, nie sprawdzałem go w ekstremalnych warunkach, ale jednocześnie nie zdejmowałem go podczas bardziej wymagających czynności, a dodam, że zdarza mi się chwycić za młotek, zgrzewać opalarką, a nawet wchodzić do komory klimatycznej, w której panuje -40°C. Przez ten czas nie doświadczyłem żadnej przykrej niespodzianki w postaci rysy, odprysku czy zadrapania. Pod względem wytrzymałości jest bardzo dobrze.

Hardware

Ekran   1,4″ AMOLED, 454×454 px, 326 ppi + 1,4” LCD FSTN
Procesor            Qualcomm Snapdragon Wear 4100 + koprocesor Mobvoi
Pamięć RAM/masowa1/8 GB
Bateria 577 mAh (ładowanie magnetycznym złączem pinowym)
Obsługa sieci     modem LTE z eSIM
Łączność              Wi-Fi 2,4 GHz, Bluetooth 5.0, NFC
Geolokalizacja  GPS, GLONASS, Galileo, Beidou, QZSS
Wymiary i waga koperty48 mm / 41 g
Certyfikat odpornościwodo- i pyłoszczelności IP68, militarna certyfikacja MIL-STD-810G
System Wear OS 2.33 (Android 9)
Cena     LTE 359 euro ( hybrydowy, gumowo-skórzany pasek ), GPS 299 euro (gumowy pasek)

TicWatch Pro 3 Ultra napędzany jest przez już dość leciwy, ale nadal sprawnie działający procesor Qualcomm Snapdragon 4100, zoptymalizowany i wspierany koprocesorem Mobvoi . Oprócz tego mamy do dyspozycji 1 GB pamięci RAM i 8 GB pamięci na dane. Na pokładzie testowanego modelu znajduje się również modem LTE. Konfiguracja, jak widać, nie odstaje, ale jednocześnie na rynku są urządzenia mogące pochwalić się lepszą specyfikacją techniczną.

Oprócz obsługi sieci komórkowej, opisywany zegarek ma w sobie w zasadzie wszystko, czego można wymagać od nowoczesnego, inteligentnego akcesorium ubieralnego. Moduł LTE z eSIM to bowiem tylko początek. Na pokładzie znajdziemy Bluetooth 5.0, a także Wi-Fi 2,4 GHz do jeszcze szybszej transmisji danych. Ustalanie lokalizacji urządzenia odbywa się przy pomocy modułów GPS, GLONASS, Beidou, GALILEO i QZSS. Nie zabrakło również NFC, które – z racji systemu Wear OS – jest w pełni funkcjonalne, zegarkiem możemy swobodnie płacić zbliżeniowo z pomocą Google Pay. To wszystko sprawia, że na nadgarstku mamy tak naprawdę miniaturowy smartfon.

Standardowo wypadają też pozostałe czujniki, w które został wyposażony smartwatch. TicWatch Pro 3 Ultra pozwala bowiem na monitorowanie pulsu i nasycenia krwi tlenem (SpO2). Zabrakło co prawda dodatkowych opcji, ale te zaimplementowane w urządzeniu możemy monitorować w sposób ciągły, inteligentny lub na żądanie.

Pozytywnie zaskoczył mnie głośnik i mikrofon w tym przecież niewielkim urządzeniu. Co prawda przedsmak tego, że może być dobrze, miałem już testując propozycję Huawei, ale przyjąłem to wtedy jako odstępstwo od normy. Okazuje się jednak, że tak nieduży smartwatch może wydawać dźwięki głośno i wyraźnie, jednocześnie zbierając dobrze nasz głos.

Kilkukrotnie zdarzyło mi się rozmawiać w ten sposób i, powiem szczerze, że było to dość wygodne. Oczywiście, to wszystko zależy od sytuacji i otoczenia, ale brak konieczności wyciągania smartfona z kieszeni, aby porozmawiać, okazała się kilka razy zbawienna. Należy tylko zaakceptować to, że wyglądamy dość komicznie mówiąc do „ręki”. Dokładając do tego obsługę eSIM, dostajemy urządzenie w pełni niezależne – prawdziwy zamiennik smartfona.

Ekran

Ekran, a w zasadzie ekrany opisywanego urządzenia, to jego najmocniejsze strony. Oba, niezależnie od różnych technologii, w jakich zostały wykonane, są świetne. Na górze znajduje się ekran typu FSTN, który jest monochromatyczny i został zaprojektowany po to, aby pokazywać podstawowe informacje non-stop. Na nim widzimy godzinę, datę, stan baterii i kroki.

To taki Always on Display, ale nie systemowy, lecz sprzętowy. Jego zaletą jest energooszczędność i – wbrew pozorom – czytelność. Wyświetlacz LCD FSTN charakteryzuje się wyraźnym kontrastem i dobrą czytelnością. Dodatkowo oparty został o polaryzator odblaskowy (odbłyśnik) i transrefleksyjny. Niezależnie od tego, jak dużo pada na niego światła, to będziemy w stanie bezproblemowo odczytywać z niego informacje.

Co więcej, dzięki odbłyśnikowi, im więcej padającego światła, tym lepsza czytelność. Kiedy z kolei jest ciemno, z pomocą przychodzi podświetlenie, które możemy regulować – wybrać można jeden z 18 dostępnych kolorów.

(źródło: Mobvoi)

Równie dobrze wypada to, co znajduje się poniżej. Drugi ekran w TicWatch Pro 3 Ultra to 1,4-calowy AMOLED o rozdzielczości 454 x 454 pikseli, który zapewnia około 326 ppi. Warto jednak mieć na uwadze to, że znajduje się on poniżej ekranu FSTN, a to oznacza, że gdy dokoła jest jasno, to patrzenie na wprost powoduje delikatne odbijanie się ekranu znajdującego się powyżej.

W efekcie, zamiast głębokich czerni, widzimy ciemne grafitowe odcienie. Nie oznacza to jednak niczego złego – jest to po prostu wynik takiej, a nie innej konstrukcji i wyboru producenta.

O tym, że ekran jest świetny, przekonujemy się w ciemnościach, kiedy to charakterystyka AMOLED-a daje się we znaki – jest jasno, kolorowo i czytelnie. Producent co prawda nie podaje jego maksymalnej jasności, ale ta jest wystarczająca w przeważającej części przypadków. Jest to jednocześnie dotykowy ekran, który bezproblemowo wykonuje wszystkie nasze polecenia – szybko i dość precyzyjnie.

Dobrze wyglądają kąty widzenia – nawet w mało wygodnych pozycjach i dziwnych ułożeniach nadgarstka względem oczu, ekran pozostaje czytelny. Dopiero przy dość sporym, bliskim 180° kącie, kolory są mocno zakłamywane – w pionie biel ucieka w żółty, a w poziomie w różowy. Nie zmienia to jednak faktu, że treści nadal są widoczne.

Muszę uczciwie przyznać, że sposób, w jaki korzysta się z obu tych ekranów sprawia, że jest to sprzęt pod tym względem idealny. Podstawowe informacje są zawsze widoczne, niezależnie od panujących dokoła warunków.

W tym dodatkowym ekranie FSTN jest coś magicznego, co trudnoubrać w słowa. To, że jest on zawsze aktywny sprawia, że urządzenie wygląda naprawdę dobrze, na tle „wygaszonej” lub udającej zegarek (AoD) konkurencji. Mając TicWatcha Pro 3 Ultra na ręku wiem, że mam zegarek, a to naprawdę nie jest oczywiste patrząc na pozostałe urządzenia dostępne na rynku.

System, wydajność i komfort korzystania

TicWatch Pro 3 Ultra to mój powrót do Wear OS po bardzo długiej przerwie. Pamiętam pierwsze wydania tego systemu i, powiedzmy sobie to szczerze, wolałbym o tym zapomnieć. Teraz wygląda to zupełnie inaczej – lepiej pod każdym względem. To system bardziej dojrzały, ale jednocześnie nadal nie unika niedociągnięć i niespójności.

Nie miałem okazji co prawda testować Wear OS 3, ale wygląda na to, że pozbyto się w nim niemalże wszystkich niedoskonałości. Mobvoi obiecał aktualizację do nowego systemu w pierwszym kwartale przyszłego roku.

Wróćmy jednak do tego, co zastaniemy na testowanym urządzeniu. Znajdujący się na TicWatch Pro 3 Ultra system Wear OS w wersji 2.33, oparty został na nieco już starym Androidzie 9. Nie przywiązywałbym jednak do tego zbyt wiele uwagi – owszem, to nadal Android, ale skrzętnie ukryty pod specjalnym launcherem.

Postawienie na rozwiązanie od Google sprawia, że możliwości urządzenia są naprawdę spore – nie jak w przypadku systemu HarmonyOS od Huawei, który obiecywał wiele, ale na niewiele pozwalał.

To, co rzuca się w oczy, to sprawne i szybkie działanie. Po restarcie urządzenia jest kilka wyraźnych chwil zwłoki, ale po chwili wszystko zaczyna działać bez zastrzeżeń. Ogólnie chwil zawahania jest niezwykle mało – optymalizacja połączona z odpowiednim sprzętem daje się we znaki. Wydaje mi się jednak, że testowany kilka miesięcy temu Huawei Watch 3 Pro Elite sprawiał wrażenie troszkę sprawniejszego urządzenia, niemniej, nic złego na TicWatcha nie mogę pod tym względem powiedzieć.

To wszystko staje się jeszcze bardziej imponujące w momencie, kiedy zaczynamy przeglądać możliwości systemu. Okazuje się, że TicWatch Pro 3 Ultra to w zasadzie miniaturowy smartfon i niespecjalnie przesadzam – oczywiście zachować należy odpowiednią skalę. To, co robimy na co dzień na smartfonach, z powodzeniem możemy zrobić na opisywanym sprzęcie, a co więcej wcale nie wiąże się to z niedogodnościami.

O prowadzeniu rozmów, zarówno z użyciem modemu (eSIM w Orange) lub Bluetooth, już wspomniałem, ale są też inne sposoby komunikacji. Wiadomości SMS nie tylko są wyświetlane, ale możemy na nie reagować i odpowiadać. Ogólnie rzecz biorąc, to możliwości reakcji na powiadomienia są duże i to niezależnie od sposobu komunikacji. Mamy zestaw predefiniowanych odpowiedzi, ale możemy też pisać na klawiaturze lub dyktować odpowiedź – wszystkie metody działają świetnie i to również w języku polskim.

Dobrze też wygląda synchronizacja wszystkiego ze smartfonem. Oznaczanie jako przeczytane, odkładanie na później czy archiwizowanie, to wszystko działa bardzo dobrze. Niezależnie, czy daną czynność robię na smartfonie, czy na zegarku, to wszystko jest ze sobą synchronizowane i dopasowywane na drugim urządzeniu. Tak to właśnie powinno wyglądać.

TicWatch Pro 3 Ultra to również płatności zbliżeniowe obsługiwane przez Google Pay. Szybka konfiguracja, niezależna od smartfona, i mamy na nadgarstku wirtualna kartę płatniczą. Przez okres testów płaciłem w ten sposób wielokrotnie i tylko raz napotkałem problem (przyczyna pozostaje mi nie znana do dzisiaj). Jest to szybkie i wygodne, ale zauważyłem, że w porównaniu do smartfona, smartwatch potrzebuje dłuższego kontaktu z terminalem.

System Wear OS daje naprawdę spore możliwości. To sprawia, że z czystym sumieniem możemy testowany sprzęt nazywać inteligentnym zegarkiem – jego możliwości wykraczają daleko poza smartbandy. To, co jest siłą tego ekosystemu, to aplikacje – nie tylko ich funkcjonalność, ale również liczba i dostępność. Szereg aplikacji od Google to tylko wierzchołek góry lodowej, ale nie ukrywam, że korzystanie z nawigacji pieszej w Mapach Google potrafi być niezwykle wygodne.

Oprócz tego dochodzą setki programów od partnerów, które zwiększają funkcjonalność urządzenia. Za przykład niech posłuży Spotify, który pozwala pobrać na urządzenie playlistę i odtwarzać ją offline na podłączonych do zegarka słuchawkach. Na tego typu rzeczy nie pozwala wiele urządzeń ubieralnych używających przymiotnika smart.

Nieźle wyglądają wbudowane aplikacje, choć nie ukrywam, że szukałem zewnętrznych rozwiązań. Te, które oferuje producent, pozwalają jednak wykorzystać pełny potencjał drzemiący w urządzeniu i pokrywają cały zestaw funkcji. Jednocześnie wprowadza to nieco zamieszania. Część funkcji zegarka jest obsługiwana zarówno przez aplikacje Mobvoi, jak i te od Google – pod tym względem przypomina to smartfony sprzed paru lat, które oprócz zestawu aplikacji giganta z Mountain View, miały preinstalowane autorskie programy. Warto zaznaczyć, że aplikacje producenta nie obsługują języka polskiego.

Pomimo tego, że na zegarku jest nie najnowsza wersja systemu Wear OS, to na szczęście sam system działa nadzwyczaj dobrze – jest responyswny, a ewentualna irytacja pojawia się tylko ze względu na dziwne wybory Google. Pod względem wydajności TicWatch Pro 3 Ultra nie można nic zarzucić i to w zasadzie niezależnie od tego, co aktualnie robimy.

Kilka słów należy poświęcić personalizacji. Tarcz zegara jest do wyboru sporo – myślę, że nie będąc specjalnie wybrednym znajdzie się tutaj coś dla każdego i to niezależnie, czy szuka czegoś bardziej klasycznego, czy bardziej sportowego. Nie ma jednak co zbytnio się w tej kwestii rozpisywać, bo akurat ten temat na Wear OS jest nie do wyczerpania. Dodatkowe tarcze pobieramy bezpośrednio z Google Play, a sklep ten oferuje niezliczona liczbę dostępnych rozwiązań.

Warto jednak podkreślić, że propozycje zaproponowane przez producenta wypadają nieźle. Tarcze te są schludne i przejrzyste, ale jednocześnie ich możliwości konfiguracyjne nie należą do największych. Jeśli chcemy mieć więcej kontroli nad tym, co mamy na ekranie, to pozostaje skorzystanie z zewnętrznych rozwiązań.

Pociągając po ekranie TicWatch Pro 3 Ultra od górnej krawędzi w dół, ściągniemy panel szybkich ustawień – dokładnie tak, jak ma to miejsce w smartfonie. Robiąc przeciwny gest, od dolnej krawędzi ku górze, mamy dostęp do listy powiadomień. Tutaj możemy przeglądać wszystko to, o czym wcześniej informował nas zegarek.

Przeciągając od lewej do prawej, widzimy podsumowanie dnia z Asystenta Google. Z tego też poziomu możemy wydawać polecania głosowe czy spytać o pogodę na najbliższe dni. Działa to dobrze i każdy, kto na co dzień korzysta z asystenta głosowego, będzie zadowolony z jego działania na zegarku. Pamiętajmy jednak, że ma on większe ograniczenia od rozwiązania, które mamy na smartfonach.

Nieco mieszane uczucia mam do wibracji. Od ubieralnego urządzenia oczekiwałbym, aby ten rodzaj informacji zwrotnej był mocny i precyzyjny. Niestety, TicWatch Pro 3 Ultra daleko do takiego feedbacku. Wibracje są dosyć miękkie, mało precyzyjne i daleko im do bycia haptycznymi. To, co mi najbardziej przeszkadzało, to ich siła. W mojej ocenie wibracje były zbyt delikatne, przez co nieraz zdarzyło mi się nie zauważyć powiadomienia.

Zarządzanie zegarkiem jest dwutorowe. Po pierwsze, niezbędna jest aplikacja na smartfonie – Wear OS. To z jej poziomu parujemy urządzenie i dostosowujemy kilka preferencji. Aby jednak korzystać z dobrodziejstw zegarka, potrzebujemy dodatkowych aplikacji.

Pierwszą, narzucającą się propozycją, jest producencki program Mobvoi, który agreguje wszystkie dane z urządzenia w jednym miejscu. Powiem szczerze, że nie jestem fanem tej aplikacji – mogłaby być bardziej czytelna i pozwalać na nieco więcej możliwości. Plusem jednak jest to, że aplikacja pozwala na przekazywanie danych do zewnętrznych programów.

A jeśli o tym mowa, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby zainstalować na smartfonie aplikacje zewnętrzne i tam monitorować swoje dane. To jednak kwestia czysto indywidualna i każdy sam powinien znaleźć dla siebie najdogodniejsze rozwiązanie.

Dość istotne jest to, że sprzęt testowałem w połączeniu ze smartfonem opartym na Androidzie i wszystkie moje spostrzeżenia dotyczą takiego właśnie zestawienia. Niestety, nie miałem na podorędziu żadnego urządzenia z systemem iOS. Producent też oficjalnie nie informuje, czy smartwatch jest zgodny z iPhone’ami, ale zarówno aplikacja Wear OS, jak i Mobvoi są dostępne w AppStore. W sieci nie brakuje jednak informacji, że poprzednie modele współpracowały ze sprzętem giganta z Cupertino, ale jednocześnie ich możliwości stawały się mocno ograniczone. W każdym razie, aby cieszyć się pełnią możliwości TicWatch Pro 3 Ultra najlepiej sparować z Androidem.

Zdrowie i sport

TicWatch Pro 3 Ultra nieźle wypada również w temacie zdrowia i szeroko pojętej aktywności fizycznej. W tym miejscu wtrącę jednak małe przypomnienie – opisywany smartwatch nie jest i nie może być traktowany jako urządzenie medyczne ani jako profesjonalny sprzęt sportowy. Wyniki i pomiary należy interpretować z rezerwą i rozpatrywać w kategoriach czysto poglądowych.

Wracając do zegarka, należy podkreślić, że jego możliwości w zakresie monitorowania naszego zdrowia pokrywają się z tym, co widywałem na konkurencyjnych urządzeniach. Najbardziej podstawowym parametrem, który możemy kontrolować, jest puls, mogący być monitorowany przez całą dobę lub na żądanie.

W trakcie testów ustawiłem tryb jego ciągłego rejestrowania i nie odnotowałem żadnych anomalii, ani przestojów w zbieraniu tych danych. Dotychczas spotykałem się z tendencją zawyżania tego parametru w stosunku rzeczywistości. TicWatch Pro 3 Ultra z kolei nieco zaniża ten wynik, ale w sposób symboliczny. W związku z tym trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia.

Drugim kontrolowanym przeze mnie parametrem było nasycenie krwi tlenem (SpO2). Początkowo pomiar ten wykonywałem na żądanie, ale po paru dniach przeszedłem na tryb ciągłego pomiaru. Tutaj jednak mam pewne luki na wykresach – nie zawsze dane były zapisywane. Wygląda jednak na to, że nie jest to jednak problem sprzętu, a sposobu, w jaki noszę urządzenie – nie lubię dużego ucisku na nadgarstku. W związku z delikatnymi luzami pomiędzy smartwatchem a ręką, nie zawsze udawało się dokonać pomiaru i stąd też pustki na wykresach.

W każdym razie, jeśli wykonywałem pomiary na żądanie i zadbałem o odpowiedni kontakt sprzętu z ręką, nigdy nie zdarzyło się, aby taki pomiar zakończył się niepowodzeniem. Pokusiłem się o wyrywkowe sprawdzenie wyników z napalcowym pulsoksymetrem z apteki i wyniki za każdym razem pokrywały się z tym, co pokazywał zegarek.

TicWatch Pro 3 Ultra sprawdzi się również przy monitorowaniu poziomu stresu i jakości naszego snu. Obie te rzeczy opierają się wyłącznie na pomiarze pulsu i danych z żyroskopu, a następnie są analizowane przez algorytmy. Te z kolei różnią się u każdego z producentów, dlatego też trudno mówić o jakimkolwiek ich porównywaniu.  

Poziom stresu to rzecz, na którą niespecjalnie zwracałem uwagę, w przeciwieństwie do danych dotyczących snu. Trudno jest mi stwierdzić, na ile poprawnie rozpoznawane były moje fazy snu, ale nieco rozczarowało mnie rozpoznawanie położenia się do łóżka i wstawania. Tutaj algorytmy powinny nieco lepiej analizować to, co przekazuje zegarek.

Niejednokrotnie wieczorne seanse przed telewizorem były traktowane jako sen i to pomimo, że w trakcie korzystałem ze smartfona, a nawet wstawałem i się przemieszczałem. Co gorsze, nie znalazłem również opcji, aby edytować czas snu w aplikacji i zweryfikować czas pójścia spać.

Podobnie zresztą z czasem wstawania – przykładowo wstając o 6 rano, aplikacja uparcie pokazuje, że zrobiłem to o 6.40. Muszę jednak zaznaczyć, że analiza jakości snu pokrywa się z moimi odczuciami – im wyższy wynik, tym lepsze było moje poranne samopoczucie.

W kategoriach sportowych TicWatch Pro 3 Ultra wypada lepiej. Co prawda predefiniowanych aktywności nie jest zbyt wiele – nieco ponad 20 – ale jednocześnie są to te najbardziej popularne formy sportu. Zarówno osoby mniej aktywne, jak i te ponadprzeciętnie lubiące się ruszać, odnajdą tutaj coś dla siebie.

Całkiem dobrze działa automatyczne wykrywanie przerwy w treningu, a więc coś, z czym niektóre urządzenia miewają notoryczne kłopoty. Tutaj zatrzymanie się podczas marszu lub biegu powoduje niemal natychmiastowe zapauzowanie rejestrowania aktywności. Z moich obserwacji wynika też, że duże znaczenie ma intensywność treningu – im wyższe tempo, tym szybsza reakcja na nagłe zatrzymanie.

Świetne jest to, że dodatkowy ekran FSTN jest również wykorzystywany przy prowadzeniu treningu. Pokazuje on wtedy niemalże wszystkie niezbędne informacje, będąc czytelnym i jednocześnie zużywając niewiele energii. Dodatkowo, w zależności od wybranej aktywności, możemy sobie ustawiać własne cele – dystans, kroki, czas czy kalorie.

Jeśli o kaloriach mowa, to tutaj, przez cały czas testów, nie doszedłem do porozumienia z urządzeniem. Mam nieodparte wrażenie, że zdecydowanie zbyt optymistycznie pokazuje ono spalone kilokalorie – nieadekwatnie do włożonego wysiłku. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że to kwestia algorytmów, które w każdej chwili mogą zostać naprawione stosowną poprawką oprogramowania.

Bateria

Producent w swoich materiałach prasowych obiecuje działanie sprzętu do 72 godzin. Szczerze powiedziawszy podchodziłem do tych danych z pewną dozą niepewności, tym bardziej, że to naszpikowane funkcjami urządzenie nie legitymuje się zbyt pojemną baterią. Ogniwo o pojemności 577 mAh okazuje się być jednak wystarczające do tego, aby wywiązać się z deklaracji.

Mobvoi nie zawyża nieuczciwie tego czasu, a TicWatch Pro 3 Ultra bezproblemowo wytrzymywał 3 pełne dni, a nawet nieco ponad. Czwarty dzień rozpoczynałem w trybie inteligentnym, a przed południem zegarek przechodził w tak zwany Essential Mode, a więc specjalny tryb oszczędzania energii.

Wtedy mamy dostępny tylko ekran FSTN, który pokazuje podstawowe informacje, jak datę czy godzinę. W trybie tym nie dostajemy powiadomień, ale nadal liczone są kroki i cyklicznie wykonywany pomiar tętna. To rozwiązanie pozwoliło mi na dokończenie czwartego dnia z zegarkiem na ręku.

Owszem, rezygnujemy wtedy z inteligentnych funkcji urządzenia, ale jednocześnie nadal mamy w pełni funkcjonalny czasomierz. Rozwiązanie to mocno mi przypomina funkcję z dawnych BlackBerry, które również odcinały sieć i inne funkcje smart, po to, aby nadal móc korzystać z notatnika, kalendarza i innych biznesowych rzeczy. To też pokazuje, jak oszczędny może to być sprzęt. Producent deklaruje, że w tym trybie sprzęt może działać nawet 45 dni i jestem w stanie w to uwierzyć, choć ze względu na ograniczony do kilkunastu dni czas testów, było to niemożliwe do sprawdzenia.

Warto podkreślić, że TicWatch Pro 3 Ultra nie był pod względem czasu pracy kapryśny. Wyniki były powtarzalne przez cały okres trwania testów. Trzydniowy czas pracy na baterii notowałem z ciągle aktywnym pomiarem pulsu i poziomu SpO2 i bez aktywnej eSIM. W nocy z kolei sprzęt pozostawał na nadgarstku i zbierał dane dotyczące mojego snu. Niewykluczone, że pozostawienie sprzętu na noc na szafce pozwoli zyskać dodatkowy dzień pracy. Jeśli jednak potrzebujemy mieć aktywny eSIM, wtedy czas pracy skraca się około 30%.

Wszystko to, co opisałem powyżej, dotyczy sytuacji, w której  z urządzenia korzystałem, kolokwialnie mówiąc, na pełen gwizdek. Wszystkie funkcje smart włączone, odbieranie dziesiątek powiadomień dziennie i odpowiadanie na nie to rzeczy, które codziennie mi towarzyszyły. Do tego płatności zbliżeniowe czy automatyczne rejestrowane aktywności. W żadnej chwili nie czułem potrzeby ostrożniejszego traktowania zegarka z obawy przed jego przedwczesnym rozładowaniem.

Przy okazji, warto dodać, że trening, który wymaga lokalizowania z pomocą modułu GPS, wiąże się – co oczywiste – z szybszym drenażem baterii. Nie jest on jednak zbyt dotkliwy. Moje obserwacje doprowadziły mnie do wniosku, że taka około godzinna aktywność powoduje ubytek stanu naładowania o mniej niż 10%. To wynik całkiem przyzwoity, a jego zasługą z pewnością jest dodatkowy ekran, na którym wyświetlają się niezbędne dane treningu. W tym miejscu dodam, że lokalizowanie pozycji poprzez GPS działa zaskakująco sprawnie – to kwestia kilku sekund.

Pod koniec testów znalazłem też pewnie trick na to, aby wydłużyć czas pracy do prawie pełnych 4 dni w trybie inteligentnym. Sposobem okazało się zautomatyzowanie trybu Essential Mode. Skonfigurowałem go w taki sposób, aby uruchamiał się na noc i wyłączał rano przed pobudką. W efekcie, nocny drenaż baterii zostało mocno ograniczony, a jednocześnie mój sen był śledzony. Okazuje się bowiem, że w tym trybie, pomimo, że nie działają funkcje smart, to dane snu są zbierane – niestety, tylko dla aplikacji Mobvoi.

Nie jest jednak tak, że nie ma się do czego przyczepić. Marzeniem byłoby 5 dni w trybie inteligentnym, aby móc pokryć przeciętny tydzień roboczy. Ale ponad połowę tego wyniku i tak należy pochwalić. Największe zastrzeżenia mam jednak do sposobu ładowania.

Niestety, jesteśmy ograniczeni do dołączonego, magnetycznego kabla USB typu A, który należy mieć zawsze ze sobą. Na pokładzie nie znajdziemy bowiem obsługi standardu bezprzewodowego ładowania Qi, które w tego typu sprzęcie wydaje się być obowiązkowym punktem specyfikacji. Tutaj Mobvoi dostaje duży minus ode mnie.

Samo ładowanie trwa około 125 minut – mogłoby ono być szybsze.

Materiał na króla smartwatchy

TicWatch Pro 3 Ultra zrobił na mnie dobre pierwsze wrażenie. Co więcej, przez czas testów nic z tego wrażenia się nie zatarło, a w zasadzie okazało się, że wraz z upływającym czasem sprzęt tylko zyskiwał. Użyte materiały, pomimo, że nie najwyższej klasy, świetnie sprawdzają się na co dzień w tego typie urządzeniu.

Urzekło mnie to, że nie ma tutaj żadnego udawania. To stylowy, ale jednocześnie sportowy gadżet – co widać i czuć od pierwszego kontaktu. Najistotniejsze jest jednak to, że przez dodatkowy ekran jest to przede wszystkim czasomierz. Nic bowiem nie wygląda zabawniej niż wygaszone smartwatche na rękach. Tutaj o tym nie ma mowy, każde rzucenie okiem na ten sprzęt przywodzi na myśl cyfrowe zegarki – i właśnie tak jest traktowany ten sprzęt przez osoby trzecie przy ich pierwszym spojrzeniu.

To naprawdę niezwykłe, że tak prosty zabieg potrafi znacząco zmienić odbiór urządzenia. I – żeby było jasne – Always On Display nie może się z tym równać. Jest to sztuczne rozwiązanie, pod każdym względem wypadające gorzej i często wyglądająco groteskowo, a czasami wręcz odpustowo.

Zresztą do głównego, AMOLED-owego wyświetlacza, również nie mogę się przyczepić – jest świetnej jakości i komfortowo pozwala obsługiwać inteligentne funkcje. Sprzęt, pomimo zaawansowania i możliwości, trzyma fason również pod względem czasu pracy. Owszem, mogłoby być nieco lepiej, ale bezproblemowe ponad 72 godziny nieprzerwanego działania na pełnych obrotach są wynikiem zadowalającym.

Tym bardziej, że – jak wspominałem – nie jest to sprzęt ułomny. TicWatch Pro 3 Ultra za sprawą oprogramowania należy traktować niemalże jak smartfon – zachowując przy tym odpowiednie proporcje. Synchronizacja ze smartfonem i różnorodność możliwości reakcji na powiadomienia sprawiają, że faktycznie po smartfon sięgamy rzadziej, co w pewnych okolicznościach jest niezwykle komfortowe.

W tej beczce miodu jest jednak kilka łyżek dziegciu. Te elementy oprogramowania, za które odpowiada Mobvoi, z pewnością wymagają kilku szlifów. Mam namyśli autorskie aplikacje, które – o ile na zegarku działają sprawnie – to na smartfonie powinny pozwalać na większą swobodę zarządzania danymi. Chcąc wchodzić na kolejne rynki, dobrze byłoby również zwiększyć liczbę obsługiwanych języków.

Algorytmy również nie zawsze zdają się nadążać za tym, co się dzieje. Zresztą również sam Wear OS nie jest idealny, ale wiemy, że aktualizacja do wersji 3.0 jest już w drodze. Nie są to jednak wady, które dyskwalifikują sprzęt, tym bardziej, że jeden update może wiele naprawić.

To, co mi jednak najbardziej doskwiera, to brak indukcyjnego ładowania. Wiem, że dla wielu to może błahostka, ale w dobie, kiedy coraz więcej urządzeń ładujemy w ten sposób (smartfony czy słuchawki) to brak standardu Qi w urządzeniu ubieralnym z takiej półki jest naprawdę sporą wadą. Nie ukrywam, że jest to jeden z powodów, dla których przez ostatnie miesiące wzbraniałem się przed prywatnym zakupem jednego z TicWatchy Pro 3. Teraz wiem, że ładowanie dedykowanym kablem to prawdziwa katorga. Lekko można by to było przypudrować, gdyby chociaż był to kabel USB typu C, ale tutaj mamy typ A.

Mimo wszystko to świetny gadżet, który potrafi być naprawdę przydatny. Nie mam wątpliwości, że jest to materiał na przyszłego króla smartwatchy. Tym bardziej, że to coś więcej niż opaska z przerośniętym ego, udająca inteligentny zegarek – a takich urządzeń nie brakuje.

Tutaj nie ma mowy o zaginaniu rzeczywistości. Nikt nie obiecuje rzeczy, których nie może potem spełnić. Pod tym względem TicWatch Pro 3 Ultra zrobił na mnie ogromne wrażenie. Dostałem wszystko to, co zostało mi zapewnione w materiałach reklamowych i specyfikacji. Co więcej, to wszystko działało bez zarzutu.

Jeśli Mobvoi w przyszłym modelu dołoży indukcyjne ładowanie, zachowując pozostałe elementy na co najmniej tak samo dobrym poziomie, to konkurencja będzie miała przechlapane. Już w tej chwili to sprzęt godny polecenia każdemu, kto szuka tego typu urządzenia, a na horyzoncie jest jeszcze aktualizacja oprogramowania, która może wznieść wrażenia użytkowania na jeszcze wyższy poziom.

Pamiętajmy jednak, że optyka na taki sprzęt w dużej mierze zależy od naszych oczekiwań. Ja smartwatche traktuje przede wszystkim jako przedłużenie smartfona. Liczą się dla mnie punktualne powiadomienia i możliwość reagowanie na nie. Nie bez znaczenia są również szybkie bezdotykowe płatności i ewentualne rozmowy telefoniczne. To wszystko sprawdza się tutaj doskonale.

Nie oszukujmy się, sprzęt sportowy albo zdrowotny to to nie jest. Fajnie jednak, że liczy kroki, pozwala uruchomić treningi i monitoruje podstawowe parametry zdrowotne. Część z tych rzeczy robi lepiej, a część gorzej, ale jeśli jednak komuś zależy przede wszystkim na tym, to powinien skierować swój wzrok raczej w stronę profesjonalnych sportowych lub medycznych rozwiązań.

Istotna w tym wszystkim jest również cena. Sprzęt został wyceniony na 359 euro, czyli około 1670 złotych. To niemało, ale pamiętajmy, że mówimy o wersji najbogatszej, wyposażonej w dodatkowy modem LTE. Jeśli jednak ktoś nie potrzebuje obsługi eSIM, to jest dostępna wersja GPS w cenie 299 euro, czyli około 1390 złotych. To nadal niemało, ale nieco taniej niż konkurencja, a jednocześnie możliwości są trochę większe.

Kończąc tę recenzję uważam, że TicWatch Pro 3 Ultra to urządzenie, które sprawi przyjemność nie tylko gadżeciarzowi. Już po chwili każdy doceni wygodę, jaką oferuje ten sprzęt – niezależnie czy spokojnie spoczywa na nadgarstku jako zegarek, czy aktywnie z niego korzystamy niemalże jak ze smartfona. TicWatch Pro 3 Ultra to jeden z tych sprzętów, z którym jego użytkownik nie chce się rozstawać.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy TicWatch Pro 3 Ultra jest zegarkiem wartym uwagi? Dajcie znać w komentarzach!

TicWatch Pro 3 Ultra
Recenzja Mobvoi TicWatch Pro 3 Ultra – perfekcja jest tuż za rogiem
Zalety
wygląd i jakość wykonania
dodatkowy ekran LCD FSTN
rozbudowane funkcje smart
płatności zbliżeniowe NFC
czas pracy na baterii
sprawne działanie systemu
modem LTE
Wady
brak ładowania bezprzewodowego w standardzie Qi
słabe i miękkie wibracje
niedopracowana aplikacja producencka
niekonsekwentne działanie algorytmów analizujących dane z zegarka
8.5
Ocena
Exit mobile version