Słuchawki bezprzewodowe Platinet PM1060S, PM1061B i PM1062R – gdy słów mi brak… recenzja

Usunięcie gniazda słuchawkowego przez Apple było powodem do daleko idącej krytyki ze strony zarówno użytkowników, jak i innych producentów. Przy czym ci ostatni nie bacząc na to, co wcześniej mówili, coraz częściej idą jednak w ślady Apple, skazując użytkowników na korzystanie z przejściówek lub na wybór słuchawek bezprzewodowych. Osobiście jestem zwolennikiem tych ostatnich. Firma Platinet dostarczyła mi aż trzy modele pracujące w oparciu o Bluetooth, o symbolach PM1060S, PM1061B i PM1062R. Wspólną cechą tych urządzeń jest cena poniżej 50 złotych i możliwość używania ich jako samodzielnych odtwarzaczy MP3. Poniżej opis wrażeń z ich użytkowania.

Pudełka

Opakowania i ich zawartość

Słuchawki zapakowane są w identycznej wielkości opakowania, różniące się  z zewnątrz wyłącznie grafiką na pudełku. Zawartość opakowań także jest podobna – każde, poza słuchawkami, kryje zestaw trzech par różnej wielkości gumek dopasowujących się do kanału usznego i krótki kabel microUSB w zestawie. Słuchawki konstrukcyjnie oparte są o te same przetworniki i różnią się w zasadzie kształtem i ewentualnie kolorem obudowy.

Trzej muszkieterowie

Model PM1061B to najbardziej klasyczna konstrukcja. Ot, para słuchawek, na płaskim kablu pilot mieszczący przyciski sterujące, mikrofon i gniazdo na kartę microSD. Końcówki słuchawek kryją magnes, umożliwiający po zetknięciu „spięcie” ich ze sobą w celu zapobiegnięcia zgubieniu. PM1062R do tego dodaje dwie opcjonalne plastikowe nakładki pełniące rolę zausznic, uniemożliwiających wypadnięcie słuchawek z ucha.

PM1060S wyróżnia się zamocowaną na stałe silikonową wkładką do małżowiny, także zapobiegającą wypadaniu słuchawek. Model, który dostałem, jest teoretycznie w kolorze srebrno-białym. Piszę teoretycznie, gdyż obudowa pilota jest czarna. Wygląda to dość dziwnie i osobiście mi nie przypadło do gustu. Co ciekawe, gumki zamontowane na słuchawkach (rozmiar M) są białe, dodatkowe natomiast (S i L) mają kolor czarny. Jaka temu przyświecała logika nie wiem, ale wygląda to fatalnie.

Serio? Czarne nakładki do białych słuchawek?

Parametry

Jakość wykonania

Rozpakowanie przesyłki od producenta dostarczyło mi wrażeń niespotykanych przy innych testowanych słuchawkach. Albowiem były to bodaj pierwsze słuchawki, które po otwarciu opakowania najpierw poczułem, a później dopiero zobaczyłem. Nie wiem, czym były wcześniej plastik i guma, z których są wykonane obudowy i okablowanie, ale moje pierwsze wrażenie było związane z rozgrzanym asfaltem. Co gorsza, nie sposób powiedzieć, by w ciągu tych paru tygodni, kiedy próbowałem ich używać, woń słuchawek uległa jakiejś znaczącej poprawie. Już prędzej się do nich trochę przyzwyczaiłem.

Źle zamontowana kratka i straszące nadlewy

Materiał, z którego wykonane są słuchawki, to metal i plastik. Do części metalowych nie mam żadnych uwag, wykonane są porządnie. Plastiki za to wyglądają na mocno przeciętne, choć na szczęście nie trzeszczą. W modelu PM1062 siateczka ochronna kanału dźwiękowego w prawej słuchawce była nieprawidłowo wklejona, do tego z kanałów straszyły nieusunięte nadlewy poprodukcyjne.

Stosunkowo najlepiej prezentowały się plastiki w srebrnobiałym modelu PM1060. Niestety, silikonowa obsadka kabla wypadła ze słuchawki po kilkunastu minutach używania i pomimo wciskania jej na miejsce z uporem co jakiś czas brała sobie wolne i wychodziła na przepustkę, co zadało kłam dobremu początkowemu wrażeniu.

Zabezpieczenie kabla wypadło po 15 minutach testów. Brawo.

We wszystkich modelach zaślepki gniazda microUSB i slotu na kartę microSD na pilocie wyglądają jak wykonane z resztek po zajęciach ZPT w szkole podstawowej. Zamocowane są do pilota na cienkiej nitce z plastiku i w zasadzie kwestią czasu jest kiedy odpadną. Odnotowuję jednak, że nie nastąpiło to w czasie testów. Sam pilot jest duży, ma dość wygodne klawisze, ale jest zbyt ciężki. Kabla nie da się w związku z tym używać przerzucając go na karku – pilot momentalnie ściąga całość na prawą stronę.

Uwag kilka o komforcie użytkowania

Po trzech tygodniach użytkowania PM1060S, PM1061B i PM1062R muszę powiedzieć, że stosunkowo najlepiej wypadały PM1060 – zintegrowane silikonowe profile w miarę wygodnie leżą w uchu utrzymując słuchawki na miejscu. Pałąki za ucho w moim przypadku nie sprawdziły się całkowicie – po mniej więcej pół godzinie używania małżowina zaczynała boleć i musiałem zdejmować słuchawki. Skończyło się tym, że po kilku próbach zdjąłem zauszniki całkowicie, zakładając je ponownie tylko w celu wykonania zdjęć do tego tekstu.

Osobny problem to kąt wyjścia kanału dźwiękowego ze słuchawek i dotyczy to każdego z trzech modeli – być może tak jest tylko u mnie, ale, aby uzyskać jako taką izolację, potrzebne było po kilkanaście prób wciśnięcia słuchawek w ucho – nie pomagały przy tym zmiany rozmiarów nakładek. Podobnych problemów nie miałem testując Sony MDR–XB50BS, gdzie kanał był mniej odchylony od płaszczyzny przetwornika. Tu tymczasem zadziałało to słabo, gdyż i w trakcie słuchania zdarzało się słuchawkom tracić izolację.

Plastiki chętnie łapią kurz

Jakość dźwięku

Do testów wykorzystałem jak zwykle listę utworzoną w serwisie Apple Music, składającą się z 37 różnorodnych utworów. Źródłem dźwięku był iPhone 7 Plus. Ponieważ zgodnie z informacją od producenta wszystkie trzy modele mają ten sam przetwornik, a testy potwierdziły identyczną jakość dźwięku, nie precyzuję, na którym konkretnie modelu były odsłuchy. Odnotowuję też tutaj, że słuchawki nie obsługują żadnego bardziej zaawansowanego kodeka dźwięku niż SBC.

Co do wyników odsłuchu, to właściwie nie wiem, jak je opisać bez uciekania się do słów nieobyczajnych. Słuchawki mają przedziwną charakterystykę dźwięku. Bas jest zaznaczony względnie wyraźnie, ale nie schodzi głęboko i ma tendencję do rozlewania się na całość pasma przy braku zachowania jakiejkolwiek precyzji. Dominuje średnica, nie tyle wysunięta, co wybita brutalnie do góry, a wysokie tony egzystują w formie całkowicie śladowej. Scena jest dość szeroka, ale panuje na niej chaos. Do tego odsłuchowi towarzyszy w cichszych partiach cichy, acz wyraźny pisk pracującej elektroniki.

Ze wszystkich 37 utworów, które wykorzystuję w testach, ANI JEDEN nie zabrzmiał choć z grubsza poprawnie. W tej sytuacji postanowiłem oszczędzić sobie szczegółowych odniesień do konkretnych utworów – lista wad jest zbyt długa. Szczerze mówiąc po teście nie widzę żadnego sensu sięgania po którekolwiek z testowanych słuchawek. Nadają się od biedy do audiobooków i… to tyle. Porównywalnie złe dostałem wraz z gratisowym odtwarzaczem MP3 No Name jakieś 10 lat temu. Tyle wrażeń…

Na szczęście zdjęcia na Tabletowo nie przenoszą zapachów.

Podsumowanie

Nieliczne zalety nie są w stanie przysłonić wad testowanych słuchawek. Jakość wykonania jest kiepska, mimo zastosowania metalu w konstrukcji. Niedopasowana kratka, wypadający kabel, fatalnie wyglądające zaślepki na pilotach, niewygoda, zapach, przyprawiający o ból głowy… przede wszystkim jednak bardzo słaba jakość dźwięku – to podsumowanie wrażeń. Nie mogę znaleźć żadnego powodu, dla którego miałbym wydać prawie 50 złotych właśnie na którekolwiek z testowanych słuchawek, zamiast przelać je na przykład na WOŚP czy jakąś fundację. Szczególnie, jeśli można za podobne pieniądze sprowadzić wprost z któregoś z chińskich sklepów produkt o parę klas lepiej brzmiący i również lepiej wykonany.

Przykro mi wystawiać taką opinię, zwłaszcza po testach znacznie bardziej udanych produktów firmy Platinet (choćby głośnika PMG094), jednak każdy inny werdykt byłby w tej sytuacji gwałtem na zdrowym rozsądku.

Słuchawki bezprzewodowe Platinet PM1060S, PM1061B i PM1062R – gdy słów mi brak… recenzja
Zalety
Dość dobrze trzymają połączenie
Magnesy w dwóch modelach
Możliwość pracy jako odtwarzacz MP3 z karty pamięci
Wady
Marna jakość wykonania
Nie sposób dopasować ich do ucha
Niewygodne pałąki zabezpieczające z PM1062
Tragiczna jakość dźwięku
W cichych partiach muzyki słychać wyraźnie pisk elektroniki
Zbyt masywny pilot
Absolutnie niewarte swojej i tak niewysokiej ceny
Woń...
2
OCENA
Exit mobile version