Recenzja OnePlusa 6 – trudno nazwać go bezkompromisowym, a i tak warto polecić

Ile kosztują tegoroczne flagowce? Cena większości z nich zaczyna się od 3500 złotych. OnePlus natomiast – kolejny już raz – zaproponował klientom sprzęt dużo tańszy, a… no właśnie, czy też dużo gorszy? Sprawdźmy, jak radzi sobie sprzęt za ok. 2230 złotych w codziennym użytkowaniu. Zapraszam do zapoznania się z recenzją OnePlusa 6!

Parametry techniczne OnePlusa 6:

Cena w momencie publikacji recenzji: ok. 2275 złotych za wersję 8 GB / 256 GB

Wzornictwo, jakość wykonania

Nawet nie wiecie jak bardzo cieszy mnie, że na rynku jest producent, który postanowił dać wybór swoim klientom i pozostawić im decyzję czy wejdą w posiadanie smartfona z błyszczącą obudową czy z matową. Tak właśnie jest w przypadku OnePlusa 6 – osobiście jestem wielbicielką matowej wersji, ale znam sporo osób, które zdecydowały się na błyszczącą i są bardzo zadowolone. Jak wyglądają oba warianty obok siebie możecie zobaczyć na zdjęciach w tym wpisie. Faktem jest jednak, że niezależnie od wybranej przez Was wersji, obudowa tego modelu bardzo mocno się palcuje (fajne jest też to, że w pudełku z telefonem znajdujemy proste etui, które nie dość, że zapobiega właśnie palcowaniu samej obudowy, to jeszcze jej zarysowaniom; nie mylcie jednak z tym z czerwonym ze zdjęć – za nie trzeba dodatkowo dopłacić).

Obudowa OnePlusa 6 jest ładnie wyprofilowana – patrząc na telefon od góry lub od dołu widać, jak sprytnie krawędzie zostały zaoblone ku zewnętrznej części. Taki zabieg sprawił, że urządzenie – mimo swoich wymiarów (155,7 × 75,4 × 7,75 mm) – naprawdę dobrze leży w dłoni. Mimo wszystko oczywiście korzystanie z niego jedną ręką nie należy do najłatwiejszych, zwłaszcza w przypadku osób mających mniejsze dłonie.

Na krawędziach na największe zainteresowanie zasługuje fizyczny przełącznik trybów (cichy, wibracje, dźwięk), podobny do tego, który znajdziemy w iPhone’ach – umieszczony jest na prawym boku nad włącznikiem. Na przeciwległym boku mamy natomiast regulację głośności oraz szufladkę na dwie karty nanoSIM (bez microSD). Na górnej krawędzi jest tylko mikrofon, z kolei na dolnej – drugi mikrofon, głośnik, port USB typu C oraz 3.5 mm jack audio.

Z przodu, w notchu, swoje miejsce znalazł głośnik do rozmów telefonicznych, obiektyw przedniej kamerki i czujnik światła. Z tyłu mamy podwójny aparat w wystającym z obudowy module, diodę doświetlającą oraz czytnik linii papilarnych.

Ogólnie muszę przyznać, że OnePlus 6 sprawia bardzo dobre wrażenie – niezależnie czy patrzymy na niego z tyłu czy z przodu (wąskie ramki w tym modelu naprawdę mogą się podobać). Warto też pamiętać, że choć oficjalnie telefon nie spełnia żadnej normy odporności, producent chwali się, że OnePlus 6 jest wodoszczelny:

https://www.tabletowo.pl/2018/05/28/oneplus-6-wodoszczelnosc/

Wyświetlacz

OnePlus 6 to całkiem spory kawał urządzenia, które jednak warto pochwalić za screen to body ratio, czyli stosunek powierzchni wyświetlacza do całego przedniego panelu, który wynosi aż 83,81%. Mimo wszystko jednak jest wielki, ale nic dziwnego, skoro kryje w sobie 6,28-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 2280 x 1080 pikseli. Może się wydawać, że Full HD+ to niewiele, zwłaszcza w obliczu konkurencji stosującej ekrany Quad HD+, ale wierzcie mi – podczas codziennego użytkowania wyświetlacz OnePlusa 6 nie odstaje pod względem czytelności czcionek czy ogólnego komfortu korzystania z niego. Choć nie ukrywam, że po jasności maksymalnej spodziewałam się nieco więcej – nie jest zła, ale w pełnym słońcu przydałby się panel świecący z większą mocą.

Rzadko zwracam na to uwagę, bo mało który – nawet flagowy smartfon – może się pochwalić jasnością minimalną na poziomie 1 nita, a warto to pochwalić w przypadku OnePlusa 6. Oznacza to, że ściemniając ekran do minimalnej wartości nie ma mowy o jakimkolwiek męczeniu wzroku nocą – zwłaszcza, gdy do tego dołożymy filtr światła niebieskiego (tzw. tryb nocny) zaszyty w ustawieniach.

A skoro już o nich mowa, do naszej dyspozycji mamy różne tryby ekranu (domyślny, sRGB, DCI-P3, adaptacyjny i niestandardowy, w którym można sterować temperaturą barwową), Ambient Display (funkcję odpowiadającą za wybudzanie ekranu po otrzymaniu powiadomienia na telefon), a także tryb czytania, który – w zależności od warunków oświetlenia automatycznie optymalizuje temperaturę barwową i tryb ekranu. Dla przeciwników notcha dobrą wiadomością będzie z pewnością fakt, że można go wyłączyć, tj. ukryć obszar wycięcia, przez co aplikacje tracą możliwość korzystania z obszaru obok notcha.

Podsumowując, do wyświetlacza OnePlusa 6 trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia – jest jasny (i ciemny, kiedy trzeba), świetnie reaguje na polecenia wydawane przez użytkownika i ma doskonałe kąty widzenia. A dodatkowo warto pamiętać, że telefon po wyjęciu z pudełka ma naklejoną fabryczną folię ochronną, co zawsze stanowi miłą wartość dodaną – zwłaszcza dla osób dbających o swój telefon.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Ekran
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Biometria. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Działanie, oprogramowanie

Kupując do testów OnePlusa 6 w najwyższej konfiguracji, tj. z 8 GB RAM, nie miałam najmniejszych wątpliwości, że to będzie jeden z najszybszych smartfonów, jakie przeszły ostatnio przez moje ręce. I faktycznie, nie zawiodłam się. Już po pierwszych chwilach z nim spędzonych stwierdziłam, że się polubimy – działa bardzo płynnie i szybko, a o jego wydajności świadczą również liczby widoczne poniżej:

AnTuTu: 287458
Geekbench 4:
single core: 2460
multi core: 9030
3DMark:
Ice Storm Extreme: maks
Ice Storm Unlimited: 63351

Patrząc już na same wyniki uzyskiwane przez OnePlusa 6 w testach syntetycznych wiadomo, że doskonale radzi sobie ze wszystkimi grami, jakie dostępne są w Google Play. Niezależnie, czy mówimy o Asphalt 8: Airborne, Real Racing 3 czy GTA: San Andreas, czyli wszystkich moich standardowych testowych tytułach. Żadna z gier nie stanowi dla niego wyzwania.

Funkcje dodatkowe i ustawienia

Z racji tego, że mamy do czynienia z nakładką OxygenOS, która nie wprowadza zbyt wielu modyfikacji do czystego Androida, OnePlus 6 nie oferuje nagromadzenia dodatkowych funkcji i ustawień. Zacznijmy jednak od samego poruszania się po systemie. Standardowo do naszej dyspozycji są ekrany domowe, z których pierwszy z lewej to karta z najbardziej przydatnymi narzędziami – pogodą, notatkami, ostatnimi kontaktami, ostatnio używanymi programami czy kartami członkowskimi (można tu trzymać np. kartę Vitay czy ClubCard). Przechodzenie z ekranu głównego do listy wszystkich aplikacji odbywa się przez przeciągnięcie palca w górę na jakiejkolwiek wysokości ekranu, niekoniecznie na dole. Co ciekawe, jeśli nie chcemy widzieć wszystkich programów i zminimalizować liczbę wyświetlanych tam aplikacji, możemy z lewej krawędzi wysunąć “ukryte miejsce”, do którego możemy wrzucić aplikacje niepotrzebne nam w danym momencie lub te, które rzadko używamy. Nie jest to może żadna nowość, bo takie rozwiązania są stosowane przez producentów, ale warto wspomnieć, że taka opcja się tutaj znajduje.

Gesty! Dochodzimy do momentu, w przy którym koniecznie trzeba się zatrzymać dłuższą chwilę. Oto bowiem w OnePlusie 6 mamy obsługę smartfona gestem, a nie tylko za pomocą paska nawigacyjnego (ten można wyłączyć). Gesty są bardzo łatwe i, co najważniejsze, bardzo szybko wchodzą w nawyk. A są one następujące:

Jeśli jednak ktoś chce korzystać z paska nawigacyjnego, tutaj ma szerokie pole do popisu – każdy z przycisków (wstecz, home i ostatnie aplikacje) może zaprogramować tak, by długie naciśnięcie odpowiadało konkretnej akcji, a dwukrotne stuknięcie jeszcze innej – np. otwórz/zamknij menu, wyłącz ekran, włącz asystenta wyszukiwania, otwórz/zamknij dzielony ekran, itp. Dzięki tym funkcjom możemy sobie telefon maksymalnie spersonalizować pod własne preferencje i przyzwyczajenia.

Wracając jeszcze jednak do gestów, w OnePlusie 6 jest ich jeszcze trochę więcej. I tak, możemy wyciszyć telefon odwracając go, zrobić zrzut ekranu trzema palcami, stuknąć dwukrotnie w ekran, by go wybudzić czy narysować na ekranie wybraną literę, by uruchamiała się przypisana do niej aplikacja.

Oczywiście w systemie nie zabrakło możliwości tworzenia kont użytkowników, drukowania bezprzewodowego oraz trybu “w kieszeni”.

Zaplecze komunikacyjne:

Test pamięci systemowej – AndroBench:
– szybkość ciągłego odczytu danych: 758,08 MB/s,
– szybkość ciągłego zapisu danych: 229,13 MB/s,
– szybkość losowego odczytu danych: 118,09 MB/s,
– szybkość losowego zapisu danych: 21,24 MB/s.

Audio

Mam dla Was dobrą i złą wiadomość, a zacznę od tej drugiej. OnePlus 6 wyposażony jest w pojedynczy głośnik mono, który w dodatku znajduje się na dolnej krawędzi, przez co z łatwością można go zagłuszyć wewnętrzną częścią dłoni (np. grając czy oglądając filmy). Dobrą wiadomością natomiast jest fakt, że głośnik gra bardzo czysto niezależnie od ustawionego poziomu głośności i generalnie wydobywający się z niego dźwięk jest przyjemny dla ucha. Wciąż jednak będę obstawać przy tym, że nic nie zastąpi głośników stereofonicznych…

W przypadku audio na słuchawkach mam już same dobre wiadomości. Począwszy od tego, że OnePlus nie poszedł śladem flagowców większości konkurencyjnych producentów i na jego dolnej krawędzi znajdziemy 3.5 mm jacka audio, dzięki czemu bez potrzeby użycia dodatkowej przejściówki możemy do niego podłączyć ulubione słuchawki (w zestawie z telefonem żadnych nie dostajemy). Sama jakość dźwięku na słuchawkach jest jak najbardziej w porządku.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Ekran
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Biometria. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Zabezpieczenia biometryczne

Podążając za aktualnym trendem rynkowym, OnePlus jest kolejnym smartfonem, którego można odblokować nie tylko korzystając z czytnika linii papilarnych, ale też za pomocą rozpoznawania twarzy. Obie metody dobrze się uzupełniają – gdy z powodu zawilgocenia palca nie chce zadziałać skaner odcisków, działa rozpoznawanie twarzy; a gdy jest mrok i telefon nie chce nas rozpoznać, czytnik linii papilarnych daje sobie radę.

Czytnik linii papilarnych zastosowany w OnePlusie 6 jest w porządku – znalazł się na odpowiedniej wysokości z tyłu obudowy, w dodatku w niewielkim zagłębieniu, przez co trudno jest w niego nie trafić i – dodatkowo – trudno go pomylić z (wystającym z obudowy) aparatem. Do osób korzystających z etui dołączonego do OnePlusa 6 jedna uwaga: wysokość etui sprawia, że przyłożenie palca do czytnika przestaje być tak precyzyjne jak wtedy, gdy korzystamy z telefonu bez etui – wbrew pozorom ma to znaczenie, gdyż trzeba kierować palec nieco bliżej diody LED.

Na uwagę zdecydowanie zasługuje fakt, że skaner odcisków palców możemy wykorzystać do blokowania dostępu do wybranych aplikacji.

Rozpoznawanie twarzy działa poprawnie – w dobrych warunkach oświetleniowych radzi sobie w mgnieniu oka, natomiast gorzej jest już po zmroku, kiedy ta metoda odblokowania telefonu działać najczęściej działa (choć nie zawsze), ale zauważalnie wolniej.

Akumulator

Niby tylko 3300 mAh (“tylko”, bo we flagowcach nie jest to wcale najwyższa wartość), a czas pracy osiągany z daleka od ładowarki potrafi być w przypadku OnePlusa 6 naprawdę dobry. A z całą pewnością jest bardzo powtarzalny, dzięki czemu mogę powiedzieć, że w normalnych warunkach dzień pracy bezproblemowo wytrzymuje – czasem nawet do tego stopnia, że pod wieczór nie woła o podłączenie do ładowarki.

Jeśli miałabym podsumować czas pracy OnePlusa 6, zdecydowanie powiedziałabym, że jestem z niego zadowolona. Najkrócej w moich rękach działał 4 godziny na włączonym ekranie, tj. SoT (maksymalna jasność, LTE, włączony GPS), natomiast najdłużej – raz udało mi się dobić do aż 7,5 godziny (jasność w połowie skali, WiFi).

Standardowe i powtarzalne wyniki dla OnePlusa 6 to ok. 4,5-5,5 godziny SoT na LTE oraz 6-7 godzin SoT na WiFi. W trybie mieszanym uzyskiwane wyniki mieszczą się gdzieś po środku. Jak zatem widzicie, jeśli mielibyście jakiekolwiek obawy o to, czy OnePlus 6 “dowozi” pod względem baterii, macie tu dowody, że jak najbardziej tak, pomimo, że spotkałam się z wieloma zupełnie przeciwnymi opiniami na ten temat.

A pozostając jeszcze na chwilę w temacie, muszę Wam się jeszcze do czegoś przyznać. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się ładowarka dołączana do OnePlusa. Ale wiem też, że nie jestem w tym osamotniona, co trochę mnie uspokaja ;) Czerwony przewód z białym zakończeniem, do tego biała wtyczka – to akcesorium wygląda po prostu świetnie. Ważniejszy jest jednak fakt, że wraz z designem idzie za nią również funkcjonalność.

OnePlus 6 jest bowiem najszybciej ładującym się smartfonem. Od 0 do 100% naładujemy go w 88 minut, co oznacza niepełne 1,5 godziny. Co ważniejsze jednak, w kwadrans podładujemy telefon o 15%, natomiast w pół godziny – aż o 56%, co w kryzysowych sytuacjach, gdy nie dopilnujemy poziomu naładowania baterii, może się okazać zbawienne.

Aparat

OnePlus nigdy nie był przeze mnie kojarzony z dobrymi aparatami. Jasne, zdjęcia, które można było zrobić za pomocą dotychczasowych modeli, były po prostu w porządku, ale biorąc pod uwagę, że miały być “zabójcami flagowców”, w tej kwestii nigdy nie wybijały się ponad przeciętność – a już na pewno nie mogły konkurować z droższymi flagowcami konkurencji. Do momentu, w którym na rynku pojawił się OnePlus 6, który moją opinię na temat tego komponentu w OnePlusie zmienił.

Okazuje się bowiem, że efekty, które pozwala uzyskać aparat OnePlusa 6, są bardziej niż zadowalające. Powiem więcej: mnie jakość zdjęć bardzo pozytywnie zaskoczyła, ale być może było to spowodowane wspomnianym faktem, że jakoś nigdy nie mogłam połączyć ze sobą słów “dobry aparat” z “smartfon OnePlusa”. Tymczasem w przypadku szóstki jest nieco inaczej. Jasne, dalej nie jest to poziom Huawei P20 Pro czy Samsunga Galaxy S9+, ale biorąc pod uwagę różnice cenowe pomiędzy OnePlusem a tymi modelami, temu ostatniemu można wiele wybaczyć.

Z tyłu otrzymujemy duet w postaci aparatu głównego 16 Mpix f/1.7 i wspomagającego go 20 Mpix f/2.0 z 2-krotnym zoomem cyfrowym. Wystarczy szybkie spojrzenie na załączone przeze mnie niżej przykłady, by przekonać się, że te zdjęcia są przyjemne dla oka i po prostu mogą się podobać – a to właśnie o to chodzi większości użytkownikom, którzy nie zwracają szczególnej uwagi na zagłębianie się w detale. Zakres tonalny jest w porządku,, ale wyraźnie widać, że do flagowców nie ma startu, odwzorowanie kolorów wypada bardzo dobrze, szczegółowość jest poprawna, a do ostrości nie mogę się przyczepić.

Im mniej światła, tym zdjęcia bardziej tracą na jakości – przede wszystkim można dostrzec sporo szumów, aparat rejestruje też mniej detali. Wciąż jednak nie można powiedzieć, że te zdjęcia są złe – są poprawne i jestem przekonana, że podobnie ocenią je osoby zainteresowane wejściem w posiadanie OnePlusa 6, mając na uwadze jego cenę (która przecież jest wciąż sporo niższa niż pozostałych flagowców).

Wspomnę jeszcze tylko, że w trybie profesjonalnym możemy sterować ekspozycją, balansem bieli, ISO (100 – 3200, choć automatycznie potrafi ustawić maks. 6400), ostrością oraz czasem naświetlania (do 30 sekund). Zdjęcia robione w tym trybie domyślnie zapisywane są w JPG, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by szybko przestawić na rejestrowanie RAW-ów.

Na przodzie OnePlusa 6 znajdziemy kamerkę 16 Mpix f/2.0, która podczas moich testów otrzymała, drogą aktualizacji, możliwość robienia zdjęć w trybie portretowym (a zatem z efektem bokeh). Tryb ten naprawdę dobrze radzi sobie dopóki w kadrze znajduje się jedna osoba – gdy są dwie, potrafi się zgubić (pozdrowienia dla Pawła!). Ogólnie jednak jakość selfiaków może się podobać – bez zażenowania można je wrzucić na portale społecznościowe czy wysłać do drugiej połówki.

Wideo

O czym koniecznie warto pamiętać to fakt, że materiał w 4K 60 kl./s. możemy rejestrować maksymalnie przez 5 minut, natomiast w 4K 30 kl./.s. – przez 10 minut. Podczas nagrywania w Full HD (w obu przypadkach, tj. 30 i 60 kl./s.) oczywiście żadnych ograniczeń nie uświadczymy. Możemy też nagrywać Slow Motion, ale mogą to być filmy trwające maksymalnie minutę – nagrywany materiał tworzony jest w Full HD przy 240 kl./s. Przednia kamerka z kolei wideo nagrywa maksymalnie w Full HD, co raczej dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem.

Jak kamera OnePlusa 6 sprawdza się w boju w różnych warunkach, możecie zobaczyć oglądając jeden z odcinków mojego vloga Królowa Chaosu:

Podsumowanie

OnePlus 6 jest smartfonem, w ocenie którego trzeba wziąć pod uwagę jedną kwestię: czy rozpatrujemy go jako kolejnego flagowca dostępnego w sprzedaży czy jednak jest to trochę bardziej wypasiony przedstawiciel “wyższej-średniej” półki. Jakkolwiek byśmy do niego nie podeszli, jedno jest pewne: decydując się na jego zakup… nie będziecie żałowali. Za ok. 2230 złotych (w najtańszej konfiguracji) jest to świetny wybór.

Zresztą, najlepszym zdaniem podsumowującym OnePlusa 6 jest to, co na jego temat powiedział Paweł (Mobzilla), pod czym podpisuję się rękami i nogami: OnePlus 6 nie ma wad – ma braki.

Za OnePlusem 6 przemawia przede wszystkim świetna wydajność i naprawdę bezproblemowe działanie podczas codziennego użytkowania, bardzo dobry ekran, szybki czytnik linii papilarnych i niezłe rozpoznawanie twarzy, obecność 3.5 mm jacka audio, obsługa gestów (choć to już powoli powinno przestawać robić na nas wrażenie), a także aparat i czas pracy na dobrym poziomie.

Ale właśnie – dobrym, a nie najlepszym. OnePlus 6 ma niezły aparat, ale nie mający większych szans w starciu z innymi flagowcami. Do tego nie znajdziemy tu slotu kart microSD ani indukcyjnego ładowania, a do tego odporność na zachlapania jest jedynie na słowo honoru (brak oficjalnego certyfikatu). Przyczepić się można teoretycznie jeszcze rozdzielczości “tylko” Full HD+, ale przecież nawet Huawei w modelu P20 Pro takową zastosował oraz głośnika mono.

Spójrzmy prawdzie w oczy: na czymś producent musiał oszczędzić, by móc nam zaoferować świetny sprzęt w cenie zaledwie przekraczającej dwa tysiące złotych. Pytaniem otwartym pozostaje kwestia tego, czy ktoś jest w stanie zaakceptować kompromisowe rozwiązania – jeśli tak, OnePlus 6 zdecydowanie spełni jego oczekiwania.

Spis treści:

1. Wzornictwo, jakość wykonania. Ekran
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Audio
3. Biometria. Akumulator. Aparat. Podsumowanie

Exit mobile version