Recenzja Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500 – szczoteczki do zębów, która synchronizuje się ze smartfonem

W życiu codziennym coraz więcej technologii wędruje do urządzeń, po których niekoniecznie byśmy się tego spodziewali. Solidne kilka lat temu do mycia zębów służyła mi zwykła, manualna szczoteczka. Nieco później przerzuciłem się na rotacyjną szczoteczkę elektryczną, a pod koniec września otrzymałem do testów sprzęt tego typu, godny opisania na łamach Tabletowo. Poznajcie soniczną szczoteczkę elektryczną, łączącą się ze smartfonem, czyli Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500.

Specyfikacja techniczna

Nigdy nie sądziłem, że na łamach Tabletowo będę miał okazję recenzować szczoteczkę do zębów – choć muszę przyznać, że to wciąż sprzęt mniej niekonwencjonalny niż plecak, którego recenzję przygotowałem dla Was całkiem niedawno. Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500 to szczoteczka wyładowana elektroniką i różnego rodzaju funkcjami do tego stopnia, że niemożliwym byłoby pominięcie podrozdziału „specyfikacja techniczna”. Pozwolę przytoczyć sobie ten segment w producenckim brzmieniu, nie zdziwcie się zatem, że kilka punktów brzmi jak zdania wyjęte z reklamy ;).

Programy szczotkowania
Clean
Wyjątkowa czystość codziennie
White+
Usuwanie przebarwień
Deep Clean+
Pobudzające głębokie czyszczenie
Gum Health
Szczególne traktowanie zębów trzonowych
TongueCare+
Świeży oddech na długo
3 poziomy intensywności
Wysoki
Niski
Średni
Komunikacja
Bluetooth
Bezprzewodowe połączenie z aplikacją Sonicare
Zgodność z systemem Android
Telefony z systemem Android
Tablety z włączoną funkcją Bluetooth 4.0
Zgodność z systemem iOS
Urządzenie iPad trzeciej generacji lub nowsze
Telefon iPhone 4S lub nowszy z systemem iOS7 lub nowszym
Skuteczność czyszczenia
Szybkość
Do 62 tys. ruchów szczotkujących na minutę
Wydajność
Usuwa do 10 razy więcej płytki nazębnej
Korzyści dla zdrowia
Nawet 7 razy zdrowsze dziąsła
Wybielanie
Nawet 100% mniej przebarwień
Informacje na temat nacisku
Krąg świeci na fioletowo
Szczoteczka wibruje, ostrzegając użytkownika
TouchUp
Gwarantuje czyszczenie 100% powierzchni
Zegar
BrushPacer i Smartimer
Inteligentne czujniki
Czujnik nacisku
Ostrzega w przypadku zbyt mocnego szczotkowania
Czujnik lokalizacji
Śledzi i poprawia dokładność szczotkowania
Czujnik ścierania
Pomaga ograniczyć ścieranie
Mapa jamy ustnej 3D
Wskazuje kłopotliwe obszary
TouchUp
Ułatwia powrót do miejsc, które zostały pominięte
Akumulator
Bateria
Możliwość powtórnego ładowania
Rodzaj baterii/akumulatora
Litowo-jonowy
Czas pracy (od pełnego naładowania do wyczerpania)
14 dni

Dostępne kolory: czarny, biały, szary, różowy

Cena w momencie publikacji recenzji: 1199-1299 złotych

Zestaw sprzedażowy

Jeżeli zaskoczyła Was wysoka – jak na szczoteczkę do zębów – cena urządzenia, to na pocieszenie mogę dodać dwie rzeczy. Po pierwsze, to nie jest najdroższy model producenta (recenzowany produkt oznaczony jest jako Premium, przy czym w Polsce dostępna jest jeszcze wersja Standard – wariant High-Premium nie pojawił się na naszym rynku). Po drugie, a bardziej interesujące, wysoka kwota jest częściowo wytłumaczona przez bogaty zestaw sprzedażowy.

W pudełku, oprócz samej szczoteczki, otrzymujemy cztery główki, przy czym trzy z nich służą do mycia zębów, a czwarta – do czyszczenia języka. Żeby sprawa nie była zbyt prosta, producent wyróżnia różne modele końcówek, a w skład zestawu sprzedażowego wchodzą:

Warto dodać, że korpus automatycznie rozpoznaje użytą główkę i mierzy również jej zużycie. Każda końcówka przewidziana jest na 180 cykli, a więc trzy miesiące mycia po dwa razy dziennie. Aplikacja na bieżąco monitoruje to, ile razy myliśmy już zęby i poinformuje nas, kiedy przyjdzie czas na zakupy ;). Na domiar złego, użytkownik dostaje do dyspozycji dwie możliwości ładowania szczoteczki. Jedną z nich jest specjalna szklanka wraz z podłączaną do prądu podstawką, a drugą etui podróżne z funkcją ładowania poprzez USB, które pomieści jeden korpus oraz dwie główki. Żeby ułatwić użytkownikowi odnalezienie się w przytłaczającej atmosferze zawartości pudełka, Philips oprócz niezbędnej papierologii dorzuca krótką broszurkę ułatwiającą korzystanie ze szczoteczki. Warto nadmienić, że sam korpus jest zaklejony w pudełku specjalną plombą, na której uwzględnione są dwa aspekty. Jeden z punktów informuje nas, że produkt jest niezgodny ze wcześniejszymi akcesoriami do ładowania z linii DiamondClean (naprawdę jest ktoś, komu dwie opcje mogłyby nie wystarczyć?), zaś drugi rozkazuje pełne naładowanie szczoteczki przed pierwszym użyciem. Proces ten może potrwać nawet 24 godziny i broszura zaleca zostawienie korpusu w specjalnej szklance właśnie na tyle czasu, a więc jest chwila na zapoznanie się z realiami użytkowania nowej, inteligentnej szczoteczki, a także instalację aplikacji.

Krótka dygresja dentystyczna

Jeszcze zanim przejdę do zdawania relacji z codziennego użytkowania szczoteczki, chciałbym podkreślić jedną rzecz. Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500 trafił na nasz warsztat w celu przeanalizowania jego cech technologicznych, a nie dentystycznych, a więc w samym tekście nie będziemy skupiać się na wpływie szczoteczki na płytkę nazębną, skuteczność wybielania czy nawet porównanie rezultatów tego modelu ze szczoteczką manualną. Pozwólcie, że jedynym akapitem skupionym wokół stomatologii, jaki pozwolę sobie wtrącić, będzie zorientowane wokół samej technologii mycia. W swoich topowych modelach, Oral-B stawia na szczoteczki rotacyjne, zaś Philips wybiera wariant soniczny. Producenci prześcigają się w badaniach udowadniających wyższość jednej technologii nad drugą i choć nie wiem, która z nich byłaby bardziej rekomendowana przez mojego dentystę, to wiem, że odczucia użytkowe są zupełnie inne. W moim prywatnym rankingu wygrywają szczoteczki soniczne, choć wpływ na decyzję może mieć to, że używany przeze mnie dotychczas model rotacyjny należał raczej do tych podstawowych ;).

Aplikacja

Muszę przyznać, że pierwsze zderzenie z inteligentną szczoteczką było dla mnie dosyć bolesne. Kiedy oswoiłem się z tym, że do łazienki będę musiał wybrać się ze smartfonem, aplikacja Sonicare zakomunikowała mi, że… muszę zaktualizować oprogramowanie swojej szczoteczki. W ciągu trwającego ponad miesiąc okresu testów taki komunikat zobaczyłem dwukrotnie, a więc o dwa razy więcej niż na poczciwym LG G6.

Pierwszy kontakt z aplikacją polega przede wszystkim na połączeniu korpusu szczoteczki ze smartfonem za pomocą technologii Bluetooth, która zaraz potem stara się za wszelką cenę przekonać nas do swojej inteligencji. Będziemy musieli wypełnić krótki kwestionariusz dotyczący tego, jakich rezultatów oczekujemy, a następnie doradzony zostanie nam cel, do którego możemy dążyć. W międzyczasie można także zbierać punkty – wygląda na to, że nawet ze zwykłego mycia zębów można zrobić nietypowe zawody.

Główny ekran aplikacji Sonicare, której zostanie poświęcona lwia część tej recenzji, składa się z kilku segmentów. Pierwszy z nich służy do nawigowania i umożliwia wybór menu hamburgerowego oraz przejście do samego trybu mycia zębów. Poniżej znajduje się pasek, na którym możemy wybrać podsumowany niżej okres. Wybrać można pomiędzy jednym, 7, 30, 60, 90 i 180 dniami. Jeszcze dalej widoczny jest pasek Porady, w obrębie którego aplikacja zasypuje nas ciekawostkami na temat mycia zębów. Aż wreszcie najbardziej interesująca nas część – Efekty szczotkowania, gdzie znajduje się model naszych zębów, na którym możemy podglądać skuteczność naszego szorowania. Część tę możemy podzielić na Obszar, Nacisk i Szorowanie, a odpowiednie kolory – żółty, fioletowy i czerwony (a raczej ich brak) poinformują nas, czy wszystko robimy dobrze. Jeszcze niżej znajduje się karta Moje czynności, w której możemy podejrzeć kalendarze uwzględniające różne elementy dbałości o higienę jamy ustnej – szczotkowanie zębów przez dwie minuty dwa razy dziennie, używanie nici dentystycznej, płukanie ust, a także czyszczenie języka. O tyle, o ile pierwsza część uzupełniana jest samoistnie przez szczoteczkę i nie możemy ingerować w nią ręcznie, tak pozostałe czynności można „odhaczać” samodzielnie, a przy okazji każdego mycia zębów szczoteczka zapyta nas o poszczególne składowe.

Myślicie, że to wszystko? To była dopiero karta Postęp. W zakładce cele można wybrać… cel, do którego dążymy – szczoteczka będzie dbała tam o to, żebyśmy pamiętali o higienie naszej jamy ustnej. Jestem niemal przekonany, że to flagowa część tej aplikacji, ale w moim przypadku się nie sprawdziła. Odpuściłem sobie cele, takie jak wybielanie czy usuwanie płytki i postawiłem na „świeży oddech” – ot, żebym codziennie dwa razy mył zęby, w końcu to nic zaskakującego. No nie do końca… Po pierwsze, aplikacja dwukrotnie odrzuciła moje cele z nieokreślonych przyczyn, po drugie – kalendarz szczotkowania uzupełniany jest na podstawie godzin. Oznacza to, że przy każdorazowym myciu zębów w godzinach nocnych, aplikacja zaliczała mi szczotkowanie do porannej sesji dnia następnego i uznawała, że przegapiłem wieczorne mycie. Nie pozostawało mi zatem nic innego, jak przestawianie godziny przed szczotkowaniem po północy – szkoda przecież mieć pustą lukę w segmencie szorowanie, kiedy te zęby się myło, prawda?

Ostatnią już kartą są Narzędzia, ale sekcję tę – całe szczęście – możemy sobie odpuścić, bowiem nie zawiera nic interesującego z naszego punktu widzenia.

Codzienne użytkowanie

Długość recenzji właśnie przekroczyła 1250 słów, a część właściwa dopiero przed nami. Na samym początku zacznę może od tego, że bardzo pozytywne wrażenie zrobiła na mnie ładowarka-szklanka. Co prawda zajmuje ona trochę miejsca, ale bardzo dobrze się prezentuje, o aspekcie higienicznym nawet nie wspominając. Część mającą styczność ze szczoteczką można zdjąć ze stacji indukcyjnej – nic nie stoi na przeszkodzie, żeby umyć tę szklankę jak każdą inną, natomiast sam Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500 też nie ma żadnych zakamarków, w które wkradałaby się wilgoć, resztki pasty czy też cokolwiek innego.

Podobnie mają się sprawy z podróżnym etui – to jest całkiem kompaktowe, wygodne i przemyślane, a sam kabel USB można pozostawić schowanym w sposób, który czyni je zupełnie zwykłym pudełkiem. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby wyprowadzić przewód, podpiąć go do odpowiedniego gniazda i ładować swoją szczoteczkę. Jeśli już przy ładowaniu jesteśmy, to muszę powiedzieć, że szczoteczka wytrzymuje na jednym ładowaniu właśnie mniej więcej dwa tygodnie (przy czterech minutach szorowania dziennie), co, w gruncie rzeczy, bardzo mnie zaskoczyło.

Połączenie szczoteczki ze smartfonem jest całkiem intuicyjne, choć bywa problematyczne. Czasem po prostu zdarza się tak, że aplikacja nie widzi naszego toothbrush (serio, są braki w tłumaczeniu ;)) i trzeba próbować do skutku, co jest szczególnie uciążliwe, kiedy skoro świt stoimy nad umywalką ze świadomością, że inni domownicy też chcą skorzystać z łazienki. Zauważyłem, że po aktualizacji oprogramowania problem ten występuje dużo rzadziej, a po „aktywacji” szczoteczki poprzez jej uniesienie lub kliknięcie przycisku funkcyjnego jeszcze przed uruchomieniem aplikacji Sonicare zmniejsza liczbę wpadek do minimum.

Jeżeli chodzi o samo mycie, to tutaj należałoby omówić wszystkie programy. Co prawda każda końcówka ma dostosowany do siebie program, co powiązane jest z nieco innym kształtem oraz miękkością, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zmieniać ustawienia w obrębie wybranej przez siebie główki. Warto dodać, że do każdego z nich można wybrać jeden z trzech poziomów intensywności. Każdy program różni się nie tylko czasem przewidzianym na mycie (o czym za chwilę), ale również samymi drganiami – nie jestem w stanie dokładnie tego opisać, ale zmiana ich szybkości i intensywności jest odczuwalna.

Podczas mycia wyświetla nam się wirtualna szczęka (podobna do tej, z którą mamy do czynienia w menu głównym aplikacji), na której sygnalizowane są zęby, które aktualnie myjemy. Górny oraz dolny rząd podzielone są na trzy części, a szczoteczka na każdej z nich rozróżnia stronę zewnętrzną i wewnętrzną. Stopień umycia jest sygnalizowany poprzez odcień danego fragmentu – ten wraz z szorowaniem zmienia się z szarego na biały. Warto dodać, że musimy myć dokładnie te zęby, które przewiduje szczoteczka – tyle dobrego, że kolejność danych części szczęki można spersonalizować.

Podstawowy program Clean trwa dwie minuty i przewiduje 20 sekund na każdą sekcję. Program Deep Clean+ trwa dokładnie tyle samo, lecz charakteryzuje się znacznie silniejszymi wibracjami. Tryb Gum Health przewiduje dodatkowo łącznie sto sekund na nasze zęby trzonowe i przedtrzonowe, zaś white+ – po 20 sekund na górne i dolne siekacze. Interesujący jest również program tongue care, który obejmuje trzy dwudziestosekundowe sesje mycia języka.

A co, jeśli chodzi o funkcje smart? Szczoteczka oczywiście oprócz tego, że odpowiednio kieruje naszymi zamiarami, wykrywa nacisk oraz stopień szorowania. Jeżeli główka szczoteczki zostanie zbyt mocno przyciśnięta do naszych zębów, to zostaniemy o tym poinformowani poprzez specyficzną, przerywaną i uniemożliwiającą mycie wibrację wraz z podświetlaniem szczoteczki w jej dolnej części, zaś zbyt intensywne szorowanie jest sygnalizowane na ekranie aplikacji. Po każdym szorowaniu, szczoteczka pokaże nam poszczególne sekcje z wyszczególnieniem tych, którymi nienależycie się zajęliśmy – kolor żółty odpowiada fragmentom niedomytym, fioletowy – nadmiernie uciśniętym, a czerwony – zbyt intensywnie szorowanym.

Na samym końcu warto zaznaczyć, że aplikacja nie idzie na żadne kompromisy. Umyłeś zęby szczoteczką manualną? Trudno, Sonicare uniemożliwi Ci odznaczenie mycia w kalendarzu, co może anulować realizację celu, jeżeli takowy posiadasz. Myłeś zęby dosłownie chwilę temu, przed śniadaniem i chciałbyś tylko je szybciutko przeszorować? Nie ma przebacz, aplikacja upewni się, czy chcesz przerwać sesję i jeżeli tylko to zrobisz, to ukarze Cię odpowiednimi komunikatami. A co jeśli chcesz umyć zęby bez smartfona? No, w tym przypadku nie ma żadnego problemu – po późniejszym połączeniu się z telefonem, szczoteczka prześle do aplikacji informację o przebytym myciu, jednak bez szczegółów na jego temat.

W całej tej euforii, nieakceptowalny jest dla mnie jeden fakt. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że przez cały okres testów myłem zęby co najmniej dwa razy dziennie. Wieczorne mycie czasami odbywało się w godzinach nocnych, lecz wtedy zawsze dbałem o to, żeby godzina na moim smartfonie rozmijała się z rzeczywistością i pokazywała czas zgodny z takim, jaki chciałaby widzieć moja szczoteczka – to nie jest do końca normalne, prawda? Mimo to, wejście w kalendarz Sonicare ewidentnie obrazuje dwukrotne zapominalstwo. A wierzcie mi, każdego dnia wieczorem sprawdzałem czy wszystkie mycia są aby na pewno zaliczone. Były… A na pytanie dlaczego część z kółek jest „zabielona” wyłącznie w jednej czwartej, zwyczajnie nie jestem w stanie odpowiedzieć – Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500 każdego dnia chwaliła mnie za perfekcyjne szczotkowanie.

Podsumowanie

Przyznam Wam szczerze, że mam wrażenie, że w tej recenzji jeszcze nie zgłębiłem szczoteczki do tego stopnia, w jakim dałoby się to zrobić. Wiem jednak, że tekst już jakiś czas temu przekroczył długość dwóch tysięcy słów i wielu z Was nie chce czytać dłuższych wynurzeń na temat Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500. Chciałbym przy tym, żeby recenzja zachowała aspekt technologiczny i nie zmierzała nadmiernie w stronę dentystyczną. Mam więc dla Was propozycję – ja przejdę już do podsumowania, a jeśli ktoś z Was nie znalazł w tym tekście odpowiedzi na nurtujące go pytanie, niech śmiało pisze o tym w komentarzu. Z wielką chęcią rozwinę dany aspekt, ale wydaje mi się, że ten tekst jest już kompletny – poruszył zarówno największe atuty szczoteczki, jak i jej zauważalne wady.

Przechodząc jednak do konkluzji… Od ponad miesiąca swoje zęby szoruję Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500 i przyznam szczerze, że nie wyobrażam sobie powrotu do mniej skomplikowanej szczoteczki. Aplikacja jest w swoim zamyśle rewelacyjna i zdążyłem się już przyzwyczaić do podglądania na smartfonie „jakości” mojego mycia. Rozwiązanie to nie jest jednak pozbawione mankamentów.

Sonicare bywa kapryśna, a konieczność przestawiania godziny na odpowiednią w przypadku późnych powrotów do domu niekoniecznie jest tym, o czym marzyłem. Trzeba jednak przyznać, że testowana szczoteczka jest na swój sposób rewolucyjna i jestem przekonany, że niejeden geek się z nią polubi. Pod warunkiem, że będzie na tyle szalony, żeby kupić szczoteczkę do zębów w cenie czterech komputerów Krzyśka.

Moja technologiczna natura gadżeciarza każe przyznać Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500 dziesięć punktów w dziesięciostopniowej skali, zdrowy rozsądek krzyczy jednak, żeby nie przesadzać. Mimo wszystko, przy rozważaniu mojej oceny pamiętajcie, że szczoteczkę traktowałem jako elektroniczny gadżet, a nie jeden z przyborów higienicznych. Pomijając już fakt, że nieproste było znalezienie punktu odniesienia ;).

Jeszcze jakieś konkluzje na koniec? Jest noc z 1 na 2 listopada, ja kończę tę recenzję i muszę powiedzieć, że… to najtrudniejszy test, z jakim przyszło mi się do tej pory zmierzyć. Nie sądziłem, że szczoteczka do zębów może być aż tak wymagająca ;).

Recenzja Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500 – szczoteczki do zębów, która synchronizuje się ze smartfonem
Wnioski
Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500 to szczoteczka, która nie tylko zadba o higienę Waszej jamy ustnej, ale również zaspokoi technologiczne żądze. Również te, które są powiązane z irytacją na brak współpracy elektroniki z człowiekiem, choć dominować będzie efekt "wow" i smartfonowe zależności.
Zalety
funkcje smart
mnogość programów
czas pracy na baterii (... serio ;))
zestaw sprzedażowy
design
Wady
cena, cena i jeszcze raz cena
aplikacja bywa kapryśna i nie idzie na kompromisy
7
OCENA
Exit mobile version