Oczyszczacz powietrza Philips AC5659/10 – sprzęt, który warto mieć w domowym zaciszu (recenzja)

Zima to bardzo interesująca pora roku. Ostatnio w niektórych rejonach Polski trudno co prawda o śnieg, ale wiadomo, że nadeszła, gdyż nasi zawodnicy zajmują punktowane miejsca w Pucharze Świata w skokach narciarskich, a polskie miasta w rankingu najbardziej zanieczyszczonych miejsc na świecie. Wszechobecne aplikacje, pozwalające monitorować stan atmosfery, uświadomiły wielu ludziom, z jak poważnym problemem mamy do czynienia. Z kolei domowe oczyszczacze powietrza, takie jak testowany przeze mnie Philips AC5659/10, nie rozwiązując oczywiście problemu globalnie, pozwalają przynajmniej poradzić sobie w jakimś stopniu z zanieczyszczeniami w domu. No właśnie, w jakim stopniu?

AC5659 w trybie automatycznym

Czym właściwie jest smog?

Smog to mieszanina zanieczyszczeń gazowych i pyłów. W jego skład wchodzić mogą tlenek węgla, siarki, azotu, ozon, wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (np. naftalen i benzopiren), będące pochodną spalania węgla, ropy naftowej i pochodnych, sadza, kurz oraz inne cząstki stałe. Najbardziej szkodliwe są te o rozmiarze do 2,5 mikrometra, określane jako PM2,5, gdyż są w stanie przedostać się nie tylko do płuc, ale także do krwioobiegu. Większe cząsteczki, do 10 mikrometrów (PM10), zagrażają głównie układowi oddechowemu. Nic zatem dziwnego, że największe problemy ze smogiem mamy, gdy zaczyna się jesienny sezon grzewczy, pojawia się mglista i często bezwietrzna pogoda. Wystarczy przejechać się przez parę wsi pod Koninem (ale oczywiście nie tylko), by zobaczyć kłęby brudnego dymu z kominów i poczuć zapach palonego plastiku i śmieci.

Philips AC5659/10 – parametry

Maks. CADR lub przepływ powietrza [m³/h] 500
Zalecana maks. powierzchnia [m²]* 62,5
Zalecana maks. kubatura [m³] 156,25
Głośność [dB] 35-62
Pobór mocy [W] do 82
Liczba prędkości wentylatora 5
Filtr wstępny tak
Filtr HEPA tak
Filtr węglowy tak
Żywotność filtrów filtr HEPA – 2 lata, filtr węglowy – 1 rok
Waga [kg]  8,8
Gwarancja 2 lata
Zdjęte filtry, widoczny wlot powietrza do turbiny

Konstrukcja i wzornictwo

Oczyszczacz Philips AC5659/10 ma formę dość eleganckiego prostopadłościanu z okrągłym wskaźnikiem na przedniej ściance oraz wlotami powietrza z obu boków. Tylna ścianka kryje czujnik zanieczyszczeń, a góra to oczywiście wylot przefiltrowanego powietrza, skryty za czarną maskownicą. Przepływ powietrza wymusza wentylator w formie turbiny odśrodkowej – dostępnych jest pięć ustawień prędkości. Układ filtracyjny składa się z trzech elementów – po kolei z siatkowego filtra wstępnego, wyłapującego kurz i duże zanieczyszczenia typu sierść etc., filtra węglowego eliminującego zanieczyszczenia gazowe i zapachy, oraz filtra HEPA eliminującego drobne pyły, w tym PM2,5. Pierwszy z tych filtrów można czyścić we własnym zakresie, pozostałe należy po zużyciu wymienić.

Do sterowania funkcjami oczyszczacza służy panel złożony z sześciu przycisków: włącznika, regulacji oświetlenia, wyboru trybu pracy, prędkości obrotowej turbiny i cofnięcia/resetu. Kontroli działania służy wyświetlacz, złożony z okrągłego pierścienia LED, którego kolor wskazuje na poziom zanieczyszczeń oraz z wskaźnika trybu pracy i numerycznego, podającego – w zależności od wyboru użytkownika – poziom PM2,5, indeks alergiczny lub poziom zanieczyszczeń gazowych. Rolę panelu kontrolnego pełnić też może aplikacja Air Matters, która – co ciekawe – nie jest autorstwa Philipsa. Przy okazji pozwala sprawdzać zanieczyszczenie powietrza na zewnątrz.

Ujście przefiltrowanego powietrza i panel kontrolny

Przygotowane do pracy

Aby przygotować odświeżacz do pracy należy w pierwszej kolejności znaleźć dla niego odpowiednie miejsce. Powinno zapewnić odpowiedni przepływ powietrza, niewskazane są więc wszelkie kąty – należy zachować odpowiedni odstęp od ścian. Następnie należy zdemontować boki urządzenia, wyjąć po kolei filtry i zdjąć z węglowego i HEPA folie zabezpieczające, a następnie ponownie umieścić je w środku.

AC5659 z założonym filtrem HEPA…
…i z filtrem węglowym

Zamykamy całość, podłączamy do sieci i można uruchomić oczyszczacz. Zajmuje to chwilę, gotowość do pracy sygnalizowana jest pojawieniem się kolorowego podświetlenia pierścienia i pokazaniem stanu powietrza na wyświetlaczu. Jeśli planujemy korzystać z aplikacji, teraz jest właściwy moment, by podłączyć Philipsa do domowego WiFi – niestety pracującego tylko w paśmie 2,4 GHz.

Cała procedura zaczyna się od instalacji aplikacji Air Matters, która ma prowadzić użytkownika przez proces konfiguracji. Wymagane jest utworzenie lub zalogowanie się do istniejącego konta Philips. Następnie podłączamy się do utworzonego przez oczyszczacz tymczasowego punktu dostępowego. Na tym etapie podajemy nazwę naszej sieci domowej (koniecznie 2,4 GHz) i hasło – po czym Philips łączy się podanym przez nas punktem dostępowym, a aplikacja… wyrzuca komunikat o nieudanej konfiguracji.

Pomimo wielu prób (zarówno z programem na iOS, jak i Androida) efekt zawsze był taki sam. Tyle, że… po wyłączeniu i włączeniu aplikacji wszystko było na swoim miejscu – dane z czujnika były raportowane poprawnie, można było też kontrolować pracę całości. Co istotne, procedurę przeprowadza się raz – na nowym telefonie wystarczy się zalogować do konta Philips. Odczyty wskazań i kontrolę nad urządzeniem mamy nie tylko w sieci lokalnej, lecz również przez internet.

Philips AC5659/10 na co dzień

Pierwsze uruchomienie nie należało do optymistycznych. Wszystkie wskaźniki zanieczyszczeń pokazały, że jest źle lub bardzo źle. Turbina powietrza rozkręciła się do maksymalnych obrotów. Hałas oczywiście też był spory. Nie zrażając się, ustawiłem pracę w trybie automatycznym ogólnym. Do późnego wieczora sytuacja uległa znaczniej poprawie. Kładąc się spać przełączyłem urządzenie na tryb nocny – z minimalną prędkością obrotową i wygaszonym wyświetlaczem. Rano ponownie włączyłem tryb automatyczny, tym razem nie ogólny, lecz antyalergiczny – zmieniło to progi przełączania się prędkości obrotowej wentylatora na wyższe. Do wieczora Philips praktycznie poradził sobie z oczyszczeniem mieszkania i można było przełączyć ponownie na tryb ogólny – prędkości obrotowe turbiny po całej dobie pracy były na tyle niskie, że nie było potrzeby włączania trybu nocnego, ograniczyłem się tylko do przyciemnienia wskaźnika do 25%.

Oczywiście otworzenie okna spowodowało po kilkudziesięciu sekundach alarm i zwiększenie wydajności filtrowania. Taki sam efekt powodowało smażenie, użycie przez żonę lakieru do włosów czy nawet uruchomienie żelazka (cząsteczki pary czujnik raportuje jako PM2,5).

Aplikacja może wysyłać powiadomienia po przekroczeniu określonego progu – w praktyce sensowne okazało się ustawienie wiadomości o przekroczeniu poziomu wysokiego, w przeciwnym wypadku chwilowe fluktuacje powodowały lawinę powiadomień. Powiadomienie (ale również na samym urządzeniu) otrzymamy w przypadku konieczności wyczyszczenia filtra wstępnego, wymiany węglowego i HEPA.

Zresztą stan filtrów warto sprawdzać samemu – aplikacja podaje ich pozostałą żywotność w godzinach i warto zauważyć, że parametry te nie mają nic wspólnego z deklarowanymi w tabelkach producenta. Stan filtra po dwóch tygodniach pracy skłania mnie raczej do wiary w dane podawane przez aplikację.

Filtr HEPA po dwóch tygodniach działania stracił swą śnieżną biel
Okrąg LED i wyświetlacz

Efekty praktyczne

AC5659 należy do urządzeń stosunkowo prostych. Nie ma układu jonizacji powietrza, nie nawilża powietrza. Ma za to sporą wydajność, wystarczającą, by filtrować powietrze w trzypokojowym mieszkaniu bez konieczności przestawiania go z pokoju do pokoju. Po kilku dniach pracy 24 h/dobę w trybie automatycznym, w mieszkaniu praktycznie przestało się kurzyć, co przy dwóch dorosłych osobach, dziecku w wieku przedszkolnym i dwóch kotach należy uznać za wielki sukces. Sprzyjała nam co prawda także aura – na zewnątrz było wilgotno i wietrznie, więc napływ zanieczyszczeń z zewnątrz był minimalny. Oddychało się wyraźnie lżej.

Przed samymi świętami syn przyniósł z przedszkola początki kataru – co często kończyło się tym, że po kolei dostawali go wszyscy w domu poza kotami – ale nie tym razem. To oczywiście nie musi mieć żadnego związku z działaniem oczyszczacza (choć Philips twierdzi, że jest w stanie wyłapywać także bakterie i wirusy), ale potencjalna infekcja skończyła się tak szybko, jak się zaczęła, bez jakiegokolwiek leczenia. Mając w tym względzie wcześniejsze doświadczenia, niezbyt pozytywne, jestem skłonny uznać to za wpływ pracującego oczyszczania – niestety trzy tygodnie używania to trochę zbyt mało, by mieć lepszy dowód niż własne przekonanie.

W powietrzu widać placki ziemniaczane. Na dole stany filtrów.

Podsumowanie

Philips AC5659/10 okazał się urządzeniem właściwie bezobsługowym. Gdyby nie konieczność przeprowadzania testów, mógłby pracować w trybie automatycznym 24/7, z przerwą na czyszczenie i wymianę filtrów. Efekty działania są bez problemu odczuwalne i szczerze mówiąc zastanawiam się, jak mogłem zeszłą zimę (dużo mniej wietrzną i bardziej śmierdzącą) bez podobnego urządzenia wytrzymać. Im gorsze powietrze na zewnątrz, tym różnica w domu większa.

Jedyne wady, jakich się dopatrzyłem, to nieintuicyjny proces konfiguracji aplikacji – nie powinno być tak, że niezależnie od efektu wyskakuje komunikat o błędzie oraz dość drogie filtry. Trzy tygodnie testowania AC5659 udowodniły mi niestety jeszcze jedno: raczej nie uniknę naruszenia portfela i kupienia w najbliższej przyszłości podobnego urządzenia… może przynajmniej zaoszczędzę na lekach…

Koszty:

Oczyszczacz powietrza Philips AC5659/10 – sprzęt, który warto mieć w domowym zaciszu (recenzja)
Zalety
estetyczny wygląd
łatwy dostęp do filtrów
duża wydajność
efekty działania odczuwalne każdym cm^2 śluzówki
szybka reakcja oczyszczacza na zmiany poziomu zanieczyszczeń
niezła aplikacja Air Matters, z łatwym dostępem do konfiguracji oczyszczacza i do danych o zanieczyszczeniu na zewnątrz
Wady
nieintuicyjna konfiguracja aplikacji Air Matters
ceny filtrów
9
OCENA
Exit mobile version