Recenzja Oclean X Pro Elite – tak powinny wyglądać wszystkie smart szczoteczki

W listopadzie 2018 roku testowałem inteligentną szczoteczką do zębów Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500 – wyceniony na ponad tysiąc złotych sprzęt pomagający w dbaniu o higienę jamy ustnej. Niecałe trzy lata później za niecałe trzy stówy można kupić Oclean X Pro Elite – inteligentną szczoteczkę do zębów, która swoje smart funkcje podkreśla wbudowanym wyświetlaczem.

Rynek inteligentnych (mniej lub bardziej) urządzeń rozwija się coraz bardziej i rozwiązania, które parę lat temu szokowały, teraz są coraz mniej zaskakującymi towarzyszami codzienności. Z biegiem lat ze szczoteczki manualnej przerzuciłem się na elektryczną rotacyjną, którą dzielnie zastąpił testowany niegdyś Philips Sonicare DiamondClean Smart 9500. Nadszedł czas na małe odświeżenie i to… od razu z grubej rury.

Parę tygodni temu otrzymałem testowy egzemplarz szczoteczki Oclean X Pro Elite, która powinna dla Philipsa być przykładem do naśladowania. Okazuje się bowiem, że wbudowany wyświetlacz nie jest głupią fanaberią – jest elementem specyfikacji, dzięki któremu taka szczoteczka do zębów ma sens. Dlaczego?

Z bardzo prostego powodu – dzięki temu możemy z urządzenia korzystać kompletnie niezależnie od smartfona, przez co użytkowanie szczoteczki jest zwyczajnie wygodniejsze. Z biegiem czasu sięganie po telefon przy każdorazowej higienie jamy ustnej stało się po prostu uciążliwe, nie wspominając już nawet o tym, że czasami niemożliwe. Bez aplikacji, szczoteczka „zmieniała” się w zwykły model soniczny, który wcale nie przyciągał do siebie bajerami.

Wyświetlacz na szczoteczce do zębów wręcz sugeruje, że musimy za nią zapłacić fortunę, prawda? Guzik prawda! Oclean X Pro Elite jest wyceniony na stronie producenta na ~245 złotych (po użyciu kodu), a wymienne końcówki – w zależności od liczby zakupionych sztuk – kosztują mniej więcej 12-17 złotych.

Samo urządzenie kosztuje więc mniej więcej tyle samo, co zupełnie bazowy model Philipsa – do takiego z inteligentnymi funkcjami trzeba jeszcze duuużo dopłacić, zaś eksploatacja jest wyraźnie tańsza. Niemniej, da się kupić szczoteczkę soniczną dysponując jeszcze mniejszym budżecie, nie szukając daleko: recenzowany niegdyś przez Kacpra Hoffen kosztował niecałą stówkę.

No dobrze, zarys urządzenia już mamy. Kosztująca mniej niż 300 złotych szczoteczka soniczna do zębów wyposażona w funkcje inteligentne oraz wyświetlacz z relatywnie łatwo dostępnymi końcówkami wycenionymi na jakieś dwie dyszki. Przyjrzyjmy się wszystkiemu troszkę bliżej, ale najpierw krótkie przemyślenie…

Krótka dygresja dentystyczna

Jeszcze zanim przejdziemy do części właściwej recenzji, muszę wyraźnie zaznaczyć jedną rzecz. Szczoteczka Oclean X Pro Elite trafiła do mnie niemal wyłącznie w celu przyjrzenia się jej aspektowi technologicznemu, a nie stomatologicznemu. Nie pokuszę się tu o żaden bezwzględny i obiektywny werdykt, oceniający skuteczność mycia zębów przy użyciu tej szczoteczki, ani porównanie jej do jakiegokolwiek innego modelu.

Niemniej, co powiedzieć mogę już teraz, Oclean X Pro Elite daje poczucie czystych zębów i mogę subiektywnie powiedzieć, że w kwestii zachowania higieny jamy ustnej nie mogę jej niczego zarzucić. Da się z jej pomocą umyć zęby – wydaje się, że skutecznie, to jest na poziomie oferowanym przez inne szczoteczki soniczne. Myślę, że na tym etapie możemy aspekt czysto stomatologiczny porzucić i przejść do aspektu technologicznego.

Końcówka Oclean X Pro Elite z bliska – jak widać, nie dorównuje fakturą samej szczoteczce ;)

O poprzednich modelach słów kilka

Oclean X Pro Elite nie jest pierwszą inteligentną szczoteczką do zębów tego producenta (czy raczej, jakby nie patrzeć, Xiaomi ;)), nie jest też pierwszym modelem z wyświetlaczem. Jako że jest to jedyny egzemplarz, z jakim miałem do czynienia, to pozwolę sobie tylko na podkreślenie, że Oclean X Pro Elite i Oclean X Pro to dwie różne szczoteczki.

Z tego, co się orientuję, recenzowany model powinien być wyłącznie udoskonaloną wersją tego poprzedniego i mówimy raczej o kosmetycznych zmianach, a nie rewolucji. Na pewno zmienił się materiał, z którego wykonana jest szczoteczka (ale o tym później), całą konstrukcję wyciszono, zastosowano wygodniejszą ładowarkę i nieco przebudowano system operacyjny samej szczoteczki. Dokładnych zmian, niestety, nie jestem w stanie wskazać, ale jeśli wskazywanie daty i godziny czy pogody jest dla Was istotne, to musicie szukać gdzie indziej.

Poniżej możecie zobaczyć porównanie, jakie przygotował producent – po lewej Oclean X Pro Elite, po prawej cała gama kolorystyczna Oclean X Pro. Co prawda grafika jest po angielsku, ale myślę, że każdy da radę ;).

Specyfikacja techniczna

Wszystkie informacje, jakich udziela producent na temat szczoteczki, znajdziecie na stronie Oclean. Tymczasem ja skupię się tylko na kilku najważniejszych aspektach modelu Oclean X Pro Elite:

Producent chwali się również, że ten model generuje maksymalnie 45 dB i rzeczywiście muszę przyznać, że szczoteczka jest naprawdę cicha. Do tego, jakie funkcje oferuje w codziennym użytkowaniu, przejdziemy nieco później – ja dodam jeszcze tylko, że dostępna jest tylko jedna wersja kolorystyczna. Oclean X Pro Elite trafia do klienta w barwie, którą Pantone wybrało na kolor roku 2021 – Ultimate Grey wzbogaconej o marmurkową powierzchnię.

źródło: Pantone

Swoją drogą, poza stroną Oclean.com (oferującej również ceny w złotówkach i darmową przesyłkę do Polski), w sieci odnaleźć można adres Oclean.pl, jednak tam recenzowany model jeszcze nie dotarł.

Zestaw sprzedażowy

Szczoteczka Oclean X Pro Elite trafia do nas w małym, ale zgrabnym i eleganckim pudełku. W jego środku w zasadzie nie znajdziemy zbyt wiele – samą szczoteczkę (wraz z jedną końcówką, bez zapasowych), ładowarkę indukcyjną, zakończoną przewodem USB oraz magnetyczny wieszak. Tylko tyle i aż tyle – więcej do szczęścia nie potrzebujemy.

Na stronie producenta dokupić możemy zarówno końcówki (co istotne, tylko jeden rodzaj – nie ma więc mowy o wyborze twardości włosia), sterylizator Oclean S1 czy podróżne etui.

Myślę, że to dobre słowo, żeby powiedzieć co nieco o wzornictwie i jakości wykonania szczoteczki. Przyznam szczerze, że Oclean X Pro Elite robi rewelacyjne wrażenie – bardzo podoba mi się jej kolor, a materiał jest bardzo miły w dotyku i, co istotne, nie wyślizguje się z ręki.

Nie mam żadnych zarzutów, jeżeli chodzi o jakość wykonania, a szczoteczka jest przyjemnie lekka (nie tandetnie, ale nie przeszkadza w ręce). Myślę, że w tej sekcji nie muszę więcej mówić – wszystko pokazują zdjęcia, a wrażenia z użytkowania nie wybijają się w żaden negatywny sposób. Ot, szczoteczka, jak szczoteczka – tyle, że trochę inna w dotyku.

Codzienne użytkowanie

W moim starciu ze szczoteczką najbardziej istotne jest to, że do jej użytkowania wcale nie musimy korzystać z aplikacji – dlatego do niej przejdziemy na samym końcu. Najpierw przyjrzyjmy się temu, jak w codziennych warunkach wypada szczotkowanie z pomocą Oclean X Pro Elite.

Zacznijmy może od naładowania naszej szczoteczki. W tym celu możemy skorzystać z dołączonej do zestawu ładowarki, która okazuje się być niczym innym, jak zwykłą ładowarką bezprzewodową o szaleńczej mocy wyjściowej 1.5 W wraz ze specjalną, gumową nakładką. Co prawda ta ładowarka nie nada się do naładowania żadnego innego urządzenia, ale w razie kłopotów, naszą Oclean X Pro Elite naładujemy dosyć łatwo i powszechnie – z pomocą dowolnej innej ładowarki lub nawet smartfona, oferującego zwrotne ładowanie bezprzewodowe.

Zastosowanie takiej technologii ładowania wiąże się też z faktem, że dolna powierzchnia szczoteczki jest gładka i pozbawiona jakichkolwiek wcięć czy „styków”. Chyba nikomu nie muszę mówić, że to ułatwia zachowanie higieny, prawda?

Jeśli chcemy umyć zęby, to szczoteczki nie musimy w żaden sposób wybudzać – ta zrobi to automatycznie, kiedy wyczuje, że weźmiemy ją do ręki, w najgorszym wypadku na etapie nakładania pasty do zębów. Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym musiał sam wybudzać szczoteczkę – no, chyba, że podczas parowania się z aplikacją (kiedy drobne problemy sprawiały, że szczoteczka zdążyła się „wygasić”).

Przelećmy może szybko przez interfejs samej szczoteczki. Niezbyt duży (ale zupełnie wystarczający do takiego sprzętu) kolorowy wyświetlacz powita nas grafiką Hi podczas wybudzenia i, jeśli chodzi o funkcje „rozrywkowe”, to w zasadzie byłoby na tyle – wydarzył się tylko jeden wyjątek, ale jemu chciałbym poświęcić osobną sekcję, bo okraszę go swoimi przemyśleniami.

Po mniej więcej sekundzie-dwóch, szczoteczka jest w pełni uruchomiona i gotowa do działania. Po interfejsie nawigujemy za pomocą przesunięcia po ekranie góra-dół (nigdzie nie wybieramy nic lewo-prawo), za potwierdzenie służy nam przycisk. Pierwszy ekran obrazuje wybraną metodę mycia (ikona trybu + liczba określająca moc) – to tutaj możemy zacząć szczotkowanie. Pod spodem znajduje się ikona baterii, która określa mniej więcej stan naładowania szczoteczki – szczerze mówiąc szkoda, że nie pojawia się tu status wyrażony w procentach lub szacowana pozostała liczba szczotkowań.

Na drugim ekranie możemy wybrać jeden z czterech trybów – Czyszczenie, Wrażliwe, Masaż oraz Wybielanie. Kolejny etap to ustalenie mocy szczotkowania w skali od 1 do 32 (z przeskokiem co jeden) – są do wartości dla Czyszczenia, gdyż każdy tryb ma swój zakres. Przyznam szczerze, że sam korzystałem z największej mocy – subiektywnie daje to poczucie największej czystości.

Dalszym etapem jest wybranie czasu szczotkowania – 2 minuty, 2 minuty i 30 sekund lub 3 minuty. W każdym przypadku szczoteczka dzieli czas na cztery części (po jednej na łuk zębowy) i informuje nas o upływie 1/4 czasu przez krótkie zatrzymanie pracy.

Na ostatnim etapie możemy jeszcze podejrzeć szczegóły techniczne dotyczące danego modelu, ale… to zapewne nikogo nie interesuje. Jeżeli chodzi o personalizację szczotkowania, to z poziomu samego wyświetlacza do dyspozycji mamy „tylko” tyle – w aplikacji jest tego nieco więcej, ale do tego przejdziemy później.

My, po wstępnej konfiguracji, możemy wreszcie przejść do mycia zębów – oczywiście przy każdym następnym razie wystarczy, że na pierwszym ekranie wciśniemy przycisk i możemy wkładać szczoteczkę do ust.

Zgodnie z tym, co powiedziałem, szczoteczka dzieli zadany czas na 4 części – w moim przypadku po 30 sekund – rozdzielone między sobą krótką przerwą w pracy szczoteczki. Myjemy kolejno prawą stronę od strony zewnętrznej i wewnętrznej oraz analogicznie lewą stronę. Proste i logiczne.

Najważniejsza drobnostka dzieje się teraz, po umyciu zębów. Na wyświetlaczu pojawia się krótka grafika z wynikiem naszego mycia w stustopniowej skali (czyli liczba od 0 do 100) oraz krótka grafika, przedstawiająca wszystkie zęby i oznaczająca powierzchnie, o które nie zadbaliśmy wystarczająco – w tym przypadku mamy podział na osiem części, czyli tak jak wyżej z rozróżnieniem górnych i dolnych zębów. W moim przypadku, wynik zwykle oscylował w granicach 90-100 i często zdarzało się, że szczoteczka wskazywała na niedomycie jakiejś części.

Zauważyłem również, że szczoteczka jest naprawdę dokładna w ocenie jakości szczotkowania. Kiedy poświęcałem temu nieco mniej uwagi, to nawet przy tej samej liczbie obszarów zaznaczonych jako te, nad którymi można byłoby lepiej popracować, wynik punktowy wyglądał gorzej. Analogicznie, kiedy (świadomie lub nie) nieco zaniedbałem jakąś powierzchnię, szczoteczka na nią wskazywała i obniżała wynik punktowy. Niemniej, jeśli ktoś przykłada się do mycia przez dwie minuty, to zabójczo niskich wyników na pewno nie uzyska, niekoniecznie więc należy się cieszyć 80-punktowym rezultatem.

I właśnie ta drobnostka sprawia, że moja ostateczna ocena recenzowanej szczoteczki jest tak wysoka. Oclean X Pro Elite jest urządzeniem kompletnie autonomicznym i możemy ustawić sobie tryb mycia zębów z poziomu wbudowanego wyświetlacza, na nim również sprawdzimy, gdzie przyłożyć trochę więcej uwagi podczas codziennej higieny jamy ustnej. Sprawdza się to po prostu rewelacyjnie!

Wypadałoby powiedzieć również słowo o baterii. Po raz pierwszy szczoteczkę podłączyłem do ładowania po nieco ponad 3 tygodniach codziennego szczotkowania, a więc po mniej więcej 45 dwuminutowych cyklach czyszczenia o maksymalnej mocy. Szczoteczka zgłaszała wtedy stan baterii na poziomie 18% – warto nadmienić, że już parę dni wcześniej informowała na ekranie od razu po włączeniu, że stan akumulatora jest niski i wypadałoby go naładować.

Zważywszy na fakt, że dziennie szczotkowałem zęby przez 4 minuty z maksymalną mocą, oferowany przez szczoteczkę wynik jak najbardziej mnie zadowala. Jednocześnie jestem skłonny bez problemu uwierzyć, że przy stosowaniu mniejszych intensywności da się ładować Oclean X Pro Elite rzadziej niż raz w miesiącu. Niemniej, przy normalnym scenariuszu trzeba będzie założyć, że co 3-4 tygodnie po bezprzewodową ładowarkę trzeba będzie sięgnąć. Mając z tyłu głowy fakt, że w krytycznej sytuacji można skorzystać nawet z bezprzewodowego ładowania zwrotnego, oferowanego przez smartfon, nie jest to w żaden sposób uciążliwe.

Jeszcze krótkie słowo o wyświetlaczu od strony technicznej, bo o jego funkcjonalności powiem słowo więcej później. Dotykowy ekran radzi sobie świetnie od strony użytkowej (zresztą, wcale nie ma trudnego zadania) i jest wystarczająco czytelny, ale przy tym plastik, jakim jest pokryty nie dostarcza najlepszego wrażenia.

Nie wiem czy to kwestia materiału, z jakiego jest wykonany, krzywizny czy może częstego kontaktu z wodą i pastą do zębów, ale kiedy patrzmy na ekran, to podświetlenie sprawia wrażenie, jakby nieco zamglonego czy mlecznego, jak gdyby materiał, który go pokrywa, trochę rozpraszał światło.

Do zastosowań, jakie oferuje ekran w szczoteczce do zębów, rezultat i tak wystarcza aż nadto, ale nieco psuje bardzo dobre wrażenie, jakie od strony jakości wykonania i tak zwanego feelingu oferuje szczoteczka do zębów. Nieco poprawia go język polski, ale… i tak mogłoby być lepiej ;).

Takie „mycie” aplikacja odfiltruje z historii ;)

Aplikacja Oclean

Jakby nie patrzeć, nie bez powodu kupujemy szczoteczkę, która jest w stanie zsynchronizować się ze smartfonem, prawda? Przyznam szczerze, że ja z aplikacji Oclean nie korzystam codziennie – z jej poziomu dokonałem wstępnej konfiguracji szczoteczki i od czasu do czasu synchronizuję wszystkie mycia, zerkam na rezultaty i staram się wyciągnąć z nich wnioski.

Oczywiście, podobnie jak w przypadku omówionej już szczoteczki Philipsa, aplikacja jest bezwzględna – jeśli wstaniemy w środę rano i umyjemy zęby, a kłaść będziemy się po północy, to Oclean uzna, że w środę umyliśmy zęby tylko raz, wieczorny rytuał higieny zaliczony będzie na poczet czwartku. No, ale to w zasadzie już wnioski – przejdźmy do początku.

Jeszcze zanim omówimy funkcje aplikacji, słówko o parowaniu. Szczoteczkę łaczymy z aplikacją z pomocą Bluetooth i zdarzało mi się, że całość nie łapała – zwykle wystarczyło jednak zresetować aplikację, aby wszystko zadziałało tak, jak powinno. Zdarzyło mi się jednak tak, że z poirytowania zresetowałem telefon i dopiero wtedy „zaskoczyło”.

Zważywszy jednak na fakt, że do mycia zębów nie potrzebujemy aplikacji (w zasadzie na nic nie jest nam potrzebna, gdyż nie ma nawet żadnej funkcji tego typu działającej w czasie rzeczywistym), nie jest to uciążliwa wada.

Sama aplikacja zdecydowanie nie powala interfejsem – co możecie zobaczyć na zrzutach ekranu (swoją drogą, to zdjęcie w tle można zmieniać ;)). Mamy tam jednak widoczne najważniejsze informacje – średni wynik szczotkowania, dzisiejszy najwyższy wynik, czas trwania szczotkowania, wyrażony w procentach efekt ostatnego czyszczenia, ile dni pod rząd użytkujemy główkę oraz historię mycia. W rogu znajduje się także stan naładowania baterii.

Zacznijmy od rzutu oka na raport ze szczotkowania – Oclean X Pro Elite ocenia efektywny czas szczotkowania (czyli przez ile tak naprawdę myliśmy zęby, a nie ile trwał program), ocenia nacisk, a także pokrycie. Jak sami widzicie, szczoteczka mierzy czas, przez jaki myliśmy dany segment – rezultat ten tyczy się ostatniego szczotkowania, a nie wszystkich myć razem.

A co z tymi pomiarami czasowymi? Myślę, że „to nie do końca tak” – po pierwsze, aplikacja zupełnie nie uwzględnia powierzchni żujących, które przecież również myjemy. Wygląda więc na to, że dolicza je na poczet innych części. Oprócz tego, mam wątpliwości czy Oclean X Pro Elite zawsze dobrze rozróżnia mycie dolnej i górnej części (które w końcu myjemy we wspólnej sekcji czasowej). Nie jest to więc wyrocznia, której wniosków trzymałbym się co do sekundy, ale pewną tendencję rzeczywiście da się stąd odczytać.

Kolejna sekcja to stan główki szczoteczki, czyli pomiar, przez ile dni używamy danej główki, ile razy myliśmy nią zęby i ile godzin to trwało. Niemniej, te czasy są orientacyjne – po 59 cyklach mycia zębów, czyli niemal 30 dniach użytkowania, zmierzony czas to nadal 1h, a nie godzina i osiemnaście minut. Warto nadmienić, że po wymianie główki szczoteczki musimy ręcznie zresetować ten wskaźnik.

Kolejna sekcja to historia, gdzie w zasadzie nie odczytamy nic szczególnie ciekawego – oprócz tego, że możemy cofnąć się do dowolnie wybranego przez siebie mycia i sprawdzić jego statystyki. Możemy również zerknąć w krótkie podsumowania miesiąca – ile razy i przez ile minut myliśmy zęby. O tym, czym jest liczba przypadków nieskutecznego szczotkowania powiem za chwilkę.

Czas przejść do programów szczotkowania – producent oddaje do dyspozycji 13 różnych o czasie od 2 minut do 3 minuty i 2 sekund. Do dyspozycji mamy:

Nie wszystkie cykle brzmią zrozumiale, prawda? Na szczęście do każdego z nich możemy wyświetlić precyzyjną instrukcję co, jak i kiedy umyć. A jeśli tego nam mało możemy jeszcze skorzystać z Programu niestandardowego (maksymalnie sześć kroków, zmienny czas trwania, czynność szczoteczki oraz moc w zakresie odpowiednim dla danego trybu skryta pod Pozycja). Nadal chcecie więcej? Co powiecie na inteligentną rekomendację?

Aplikacja już przy pierwszym uruchomieniu spyta nas o płeć, wiek, typ uzębienia (normalne, przebarwione od palenia, poprawione [chyba chodzi o aparat ortodontyczny], zniekształcone zęby), nawyki (brak, palenie, picie herbaty, kawy lub wina) oraz stopień wybielenia zębów. Na tej podstawie szczoteczka zaproponuje dany cykl mycia – w moim przypadku, przy zaznaczeniu picia kawy, nie proponuje jednego z cykli wybielania wyłącznie przy wybraniu najbielszego odcienia zębów. Mam wątpliwości, jaka jest przydatność takich sugestii – określenie użyteczności pozostawiam zatem wam.

Ostatnie kilka spraw znajdziemy w sekcji ustawień. Wszystkie możecie zobaczyć na ekranie – ja powiem tylko, że redukcja częstotliwości podczas nadmiernego nacisku działa… nie jakoś najlepiej. To znaczy działa, ale nie jest wybitnie czuła.

Przy tej okazji trzeba byłoby też powiedzieć o wspomnianych wcześniej nieefektywnych zapisach. Aplikacja automatycznie każde uruchomienie mycia zaliczy nam jako pełen cykl – jeśli więc przypadkiem klikniecie sobie przycisk na szczoteczce podczas jej przenoszenia, to w historii pojawi się brzydki, zaniżający wyniki cykl. Dzięki tej opcji możemy odfiltrować te, które trwają mniej niż 15 sekund – dzięki temu będą zliczane tylko w osobnej sekcji, a przy tym szczotkowanie powietrza nie zaniży nam wyników.

Ostatecznie, jedyne, co było uciążliwe, to zdarzające się kłopoty ze sparowaniem szczoteczki z aplikacją – zwykle pomagało na to wyłączenie aplikacji, raz czy dwa w przypływie emocji na szybko zresetowałem telefon. Myślę, że możemy pomału przechodzić do podsumowania tej recenzji, ale najpierw… Mam pewne przemyślenia dotyczące wyświetlacza.

Niewykorzystany potencjał wyświetlacza?

Podczas całego okresu testów bardzo mocno zastanawiałem się, czy to nie jest trochę tak, że wyświetlacz szczoteczki ma w sobie jakiś niewykorzystany potencjał. W końcu jeszcze poprzedni model wyświetlał datę, godzinę czy pogodę – dlaczego ten tego nie robi? Użytkownicy zwyczajnie z tego nie korzystali, czy może funkcja sprawiała zbyt dużo problemów?

Z zastanowienia wyrwał mnie poranek, dziewiątego maja, kiedy szczoteczka zamiast standardowym Hi przywitała mnie grafiką okolicznościową i napisem informującym o Dniu Matki – który faktycznie, jest tego dnia obchodzony, choć nie w Polsce.

Obawiam się jednak, że był to jednorazowy wybryk, który więcej się nie powtórzy – zainstalowana dosłownie chwilę później aktualizacja oprogramowania do wersji 1.0.0.30 obejmuje dwie zmiany, w tym „cancel all Festival reminder functions” i podejrzewam, że przypominajka o Dniu Matki zawierała się właśnie tam.

Wydawać by się mogło, że pokazywanie przez szczoteczkę choć dnia tygodnia i godziny było dobrym dodatkiem i chyba nie do końca rozumiem, dlaczego producent zrezygnował z tej funkcji. Wspomniana już przypominajka natchnęła mnie też, że niezłe wrażenie mogłoby robić dodawanie do interfejsu szczoteczki podstawowych przypomnień na dany dzień – tak, aby zamiast logo Hi witał nas krótki napis, który chcieliśmy tego dnia sobie pozostawić. A może ustawianie odliczania dni do danego wydarzenia?

Z drugiej strony, może to dobrze, że szczoteczka do zębów – choć wyposażona w funkcje smart – pełni wyłącznie swoją rolę i nie stara się przy tym realizować innych zadań. W końcu chcąc sięgnąć po Oclean X Pro Elite raczej nie szukamy inteligentnego terminarza, pogodynki czy łazienkowego zegara, a jedynie urządzenia pomagającego w utrzymaniu higieny jamy ustnej, prawda? Mimo tych gadżeciarskich przemyśleń i „marzeń” myślę, że dobrze, że jest to po prostu dobrze doposażona szczoteczka do zębów, a nie kolejny sprzęt z pogranicza IoT?

Niemniej, wspomniane przemyślenia tyczą się wyłącznie gadżeciarskiego aspektu urządzenia i nijak nie wpływają na moje postrzeganie tej szczoteczki. Szczerze mówiąc zwróciłem myśli w tym kierunku wyłącznie dlatego, że bazowy model Oclean X Pro oferował w tym zakresie nieco więcej niż testowany Oclean X Pro Elite – a to pojedyncze przypomnienie tylko podsyciło te myśli.

Gdyby nie to, zapewne w ogóle zignorowałbym takie aspekty – jakby nie patrzeć, w kontekście szczoteczki do zębów zupełnie zbędne – więc potraktujcie tę sekcję jako zbiór luźnych przemyśleń i spostrzeżeń, a nie punktowanie wad. W końcu to nie Smart Garden, który nie jest w ogóle smart, a szczoteczka, która inteligentne funkcje oferuje ;).

Podsumowanie

Ostatecznie mogę z czystym sumieniem polecić Oclean X Pro Elite tym, którzy chcą kupić sobie szczoteczką soniczną wyposażoną w funkcje smart. Zważywszy na fakt, że nie tylko dobrze radzi sobie z zachowaniem higieny naszej jamy ustnej, ale również podaje na tacy inteligentne funkcje, umożliwiające kontrolowanie tegoż mycia, jest to sprzęt zupełnie kompletny i satysfakcjonujący w użyciu.

Moje pierwsze przemyślenia na temat szczoteczki były takie, że… może ten wyświetlacz to trochę za dużo? Może niepotrzebnie pchamy elektronikę wszędzie tam, gdzie nie jest ona potrzebna? Wnioski mam jednak zupełnie inne.

Ostatecznie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że Oclean X Pro Elite w pełni wykorzystuje potencjał dawany przez takie zaplecze technologiczne, a jednocześnie – jak omówiłem w akapicie wyżej – szczoteczka nie jest w tym w żadnym stopniu męcząca czy nachalna.

Zbierając wszystkie przemyślenia do kupy i okraszając je całkiem przystępną ceną, uważam, że Oclean X Pro Elite to kawał dobrej szczoteczki sonicznej – zwłaszcza, jeśli spoglądamy na nią przez pryzmat urządzenia wyposażonego w inteligentne funkcje, z których naprawdę aż chce się korzystać i są rzeczywiście przydatne, po prostu podane na tacy.

A co z aspektem higienicznym? Cóż, nie jestem w stanie określić tego obiektywnie, ale bezpośrednia przesiadka z pięć razy droższego modelu Philipsa nie była w żadnym stopniu uciążliwa i nie łączyła się tęsknotą i uczuciem „niedomycia”, jakie potrafi we mnie wygenerować przesiadka na model manualny.

Myślę, że to dobra rekomendacja ;).

Oclean X Pro Elite kupicie na AliExpress. Z kodem TABLETOWO dostajecie 5 dolarów rabatu (na zamówienia powyżej 64 dolarów)! :)

Recenzja Oclean X Pro Elite – tak powinny wyglądać wszystkie smart szczoteczki
Zalety
funkcje smart
zaskakująca funkcjonalność
mnogość trybów, w tym własne programy
czas pracy na baterii
wzornictwo
bardzo praktyczne ładowanie
przystępna cena - zarówno zakupu szczoteczki, jak i "eksploatacja"
Wady
aplikacja bywa kapryśna i nie idzie na kompromisy
9
Ocena
Exit mobile version