Nothing Phone (3) - fot. Katarzyna Pura | Tabletowo.pl

Recenzja Nothing Phone (3). Warto dać mu szansę?

Prywatnie od samego początku jestem fanem marki Nothing oraz jej produktów. Kiedy jednak zadebiutował Nothing Phone (3), totalnie nie wiedziałem, co o nim myśleć. Miałem jednak okazję spędzić z nim kilka tygodni, aby przekonać się na własnej skórze, czy wszystkie kontrowersyjne decyzje producenta są uzasadnione.

Łatka entuzjasty

Informacja o mojej sympatii do „Niczego” nie pojawia się w przypadku tego testu jako jakaś hiperbola czy licentia poetica. Naprawdę – odkąd po raz pierwszy zobaczyłem Nothing Phone (1) na żywo czułem, że jest to sprzęt skrojony pod ludzi podobnych do mnie – szukających nietuzinkowych rozwiązań na rynku, gdzie od lat ewolucja przebiega w kierunku kto da więcej punktów w AnTuTu lub lepsze algorytmy poprawiania zdjęć.

Na szczęście można być fanem czegoś i nadal być w stanie spojrzeć na coś krytycznym okiem. Tak właśnie było w momencie premiery Nothing Phone (3). Każdy poprzedni smartfon firmy kusił zarówno tym, co widziałem na obudowie, jak i oprogramowaniem (bo umówmy się, że ultraflagowce to nie były).

Przy „trójce” nie było już miłości od pierwszego wejrzenia. Nie wykluczałem jednak, że trzeba spędzić z nim trochę czasu, aby docenić to, co ma do zaoferowania.

Specyfikacja Nothing Phone (3)

EkranOLED, 6,67 cala, 2800 x 1260 pikseli, częstotliwość odświeżania 120 Hz, ściemnianie PWM 960 Hz, HDR10+, jasność do 4500 nitów
Glyphmonochromatyczny panel LED, 489 punktów
CPUQualcomm Snapdragon 8s Gen 4
GPUAdreno 825
RAM16 GB
Pamięć wewnętrzna512 GB, UFS 4.0
System operacyjnyAndroid 16 z nakładką Nothing OS (debiutował z Androidem 15), do 5 dużych aktualizacji systemu
Aparat z tyłu #150 Mpix, przysłona f/1.7, matryca 1/1,3″, OIS, PDAF
Aparat z tyłu #2teleobiektyw, 50 Mpix, f/2.7, matryca 1/2,75″, 3-krotny zoom, OIS, tryb makro
Aparat z tyłu #3ultraszeroki kąt, 50 Mpix, f/2.2, kąt widzenia 114, matryca 1/2,76″
Aparat z przodu50 Mpix, f/2.2, matryca 1/2,76″
Akumulator5150 mAh, szybkie ładowanie 65W (zwrotne 7,5 W), PD.30, PPS, QC4, ładowanie indukcyjne 15 W (zwrotne 5 W)
Łączność i komunikacjaBluetooth 6.0, Wi-Fi 7, GPS, NFC
microSDbrak
Gniazdo ładowaniaUSB-C 2.0, OTG
Minijack 3,5 mmbrak
Audiogłośniki stereo
Wymiary160,6 x 75,6 x 9 mm
Waga218 g
Wodoszczelność i wytrzymałośćIP68

Pierwsze wrażenie

„- Patrz, ale ten telefon jest…
– Paskudny”

Cóż, nie takiego początku dialogu spodziewałem się z narzeczoną, kiedy pokazałem jej Nothing Phone (3) na żywo. Nie wynikało to jednak z faktu, że po raz pierwszy widziała smartfon tej firmy – po prostu najzwyczajniej w świecie trudno jest obronić tył urządzenia, gdzie ma się wrażenie ciężkiego pomieszania z poplątaniem.

Zaczynając od mniej oczywistej rzeczy, czyli porównania z poprzednikiem w kwestii ogólnej obserwacji. Trudno jest oderwać wzrok od plecków Nothing Phone (2) dzięki temu, że wszędzie coś się dzieje. Tarcza na środku, paski LED ciągnące się z góry do dołu, zawijasy przetykane ostrymi kątami – to się mogło podobać. Tymczasem Phone (3) przytłacza masywną górą upchaną bajerami, za to poniżej tej sekcji jest dość pustawo – jedyne, co przykuło mój wzrok, to gradient z lewej strony i przycisk do sterowania ekranem Glyph u góry, choć bardziej wynika to z potrzeby zrobienia dodatkowego wcięcia w etui.

Phone (3) to także koszmar dla ludzi oczekujących symetrii. Negatywnym zaskoczeniem był już Nothing Phone (3a) Pro z przesuniętą diodą, jednak tutaj producent przeszedł samego siebie. Kopnięty bliżej ramki teleobiektyw nie zgrywa się ani w osi poziomej z dodatkowym ekranem i LED-em doświetlającym, ani w osi pionowej z głównym oczkiem. Jakby tego było mało, jeden z aparatów wystaje ponad obudowę znacznie mniej od pozostałych dwóch, co rzuca się w oczy patrząc na urządzenie z boku.

Czy jest zatem coś, co może się podobać po pierwszych minutach od rozpakowania smartfona? Na szczęście tak. Pierwsza rzecz to zestaw sprzedażowy, w którym znalazło się miejsce na przezroczyste etui, kabel ładujący, zakończony z obu stron USB-C, oraz szpikulec do tacki SIM. Ten nie zmienił swojego wyglądu od czasu pierwszego Nothing Phone’a i jest dowodem na to, że można zachwycić się formą pierdółki, której użyjemy kilka razy w cyklu życia smartfona w naszych rękach.

Druga kwestia to przycisk dodatkowych akcji, który odróżnia się bardziej opływowym kształtem i błyszczącym wykończeniem w porównaniu z guzikiem zasilania. Szkoda tylko, że etui nie dość, że niweluje te różnice, to mała odległość przycisków od siebie sprawia, że przez kilka dni będzie omyłkowo robić zrzuty ekranu, zamiast zgasić ekran.

Nie mam natomiast zastrzeżeń co do solidności wykonania urządzenia. Szkło z przodu i z tyłu nadaje całości futurystycznego feelingu, aluminiowa ramka powinna dobrze chronić podzespoły, no i w końcu doczekaliśmy się wodoszczelności na poziomie IP68.

Nothing Phone (3)

Wyświetlacz oraz audio

Karta techniczna Phone (3) zdradza, że w kwestii ekranu nie powinniśmy spodziewać się cudów. Panel OLED o przekątnej 6,67 cala, rozdzielczości nieco wyższej od Full HD+ i częstotliwości odświeżania 120 Hz raczej nie powinien nikogo zaskoczyć w tym segmencie. Tym bardziej, że lista mniej kluczowych funkcji nie jest również przesadnie bogata – jest więc ściemnianie PWM 960 Hz, ograniczające migotanie przy niskiej jasności ekranu, obsługa standardu HDR10+ czy jasność osiągająca do 4500 nitów.

W praktyce ekran jest po prostu satysfakcjonujący. Pracuje z typową jak na 2025 rok płynnością, choć w tej klasie urządzeń wypadałoby pokusić się o wsaprcie LTPO, podświetlenie umożliwia używanie wyświetlacza w silniejszym słońcu bez znacznej utraty czytelności, a domyślna konfiguracja barw zapewnia śliczny obraz.

Kiedy jednak zaczyna się grzebać w ustawieniach odczuwa się pewien niedosyt. Otwarcie sekcji korekcji obrazu ogranicza się do dwóch ustawień i spektrum „ciepły/zimny”. Podobnie z Always on Display – sprzęt oferuje zaledwie kilka opcji i bardzo proste ficzery. Jak na firmę, która ceni sobie unikalność, można było pokusić się o coś więcej.

Na szczęście w kwestiach audio trudno jest wymyślać ciekawe funkcje co roku – zazwyczaj oczekuje się wsparcia jak największej liczby kodeków i jak najlepszego dźwięku płynącego z głośników. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu – Phone (3) wyposażono w głośniki stereo, potrafiące zagrać głośno, nie zjadając żadnej z częstotliwości – choć przydało by się nieco więcej głębi. Dodatkowo pojawiło się wsparcie kodeków LDAC i LHDC, oczywiście obok typowych AAC i SBC.

Nothing Phone (3)

Wydajność

Producenci raczej nie są skłonni do używania układów mobilnych Snapdragon z serii 8s – najwidoczniej flagowiec nie może iść na półśrodki i musi stawiać na najmocniejsze SoC na rynku, inaczej przegra walkę o uwagę z modelami z niższej półki. Nic więc dziwnego, że sprzęty ze Snapdragonem 8s Gen 4 możemy policzyć na palcach jednej ręki.

Co zatem otrzymujemy, decydując się na Nothing Phone (3) w kwestii mocy? Najprościej nazwać to zeszłoroczną topką, gdyż jego wyniki pokrywają się z mocą Snapdragona 8 Gen 3. Widać to zarówno w Geekbench 6, jak i 3DMark. CPDT potwierdza za to obecność pamięci UFS 4.0, co przekłada się na natychmiastowy dostęp do plików czy wczytywanie dużych aplikacji.

Choć specyficzny, anty-nudny styl smartfonów Nothing można porównywać do estetyki urządzeń gamingowych, Phone (3) niespecjalnie rozpieszcza graczy. OS oferuje specjalną nakładkę uruchamianą w trakcie rozgrywki, ale jej funkcjonalność nie wybija się ponad przeciętność – jest wyłączanie powiadomień i blokowanie połączeń, tryb wydajności i wyświetlanie liczby klatek na sekundę.

Zarówno w scenariuszach gamingowych, jak i benchmarkowych, telefon wyraźnie nagrzewa się w okolicy aparatów – mowa tu o temperaturach przekraczających 40C, choć w testach syntetycznych można mówić bardziej o zbliżaniu się do kolejnej dziesiątki. Używając Phone (3) w etui jadącego od jakiegoś czasu na wyższych obrotach nie czułem się na szczęście, jakbym pod palcami trzymał rozgrzaną patelnię.

Interfejs, glify oraz AI

Phone (3) dotarł do mnie już z najnowszą wersją UI Nothing OS 4.0, opartą na Androidzie 16. Nowości obejmują szeroki zakres i dotyczą odświeżonych ikon, nowych opcji personalizacji, w tym widżetów AI czy matrycy Glyph na pleckach urządzenia.

Przejdźmy jednak najpierw od ogółu do szczegółu. Jeżeli ktoś nie boi się ukrytych ustawień Androida ten wie, że efekt monochromatyczny da się uzyskać na dowolnym urządzeniu, a na części z nich da się to sprowadzić nawet do kwestii jednego kliknięcia. Wtedy wyróżnikiem Nothinga pozostaje „vibe”, płynący z zastosowanych fontów czy predefiniowanych ikon – i mi się ten klimat podoba.

A jeśli faza na czerń i biel przeminie, można oczywiście uczynić interfejs bardziej typowym. Od strony technicznej nie mam Nothing OS 4.0 nic do zarzucenia. Smartfon działa płynnie, w trakcie testów nie napotkałem na żaden błąd czy problem z aplikacją czegokolwiek, a każda funkcja działała tak, jak oczekiwałem.

Niech listę konkretów otworzy najbardziej szokująca zmiana, która podzieliła fanów Nothing, czyli zmiana interfejsu Glyph. Dla niewtajemniczonych – „glif” służy zarówno do informowania o powiadomieniach czy połączeniach przychodzących oraz jako np. wizualizator muzyczny. Teraz jednak – zamiast systemu pasków, opartych na taśmach LED – mamy jeden monochromatyczny wyświetlacz matrycowy w prawym górnym rogu na pleckach urządzenia.

I co dokładnie ten Matrix Glyph potrafi? Wszystko, co poprzednik, i jeszcze więcej. Może przykładowo – wspólnie z wyjątkowym dzwonkiem – prezentować różnorakie animacje związane z połączeniem przychodzącym czy pokazać stan minutnika. Urozmaiceniem są natomiast „zabawki” – narzędzia i gry, które możemy wstawić na wyświetlacz. Oprócz bardzo podstawowych rozwiązań typu zegar czy stan baterii jest też np. „Mucha” – gra wykorzystująca żyroskop, „Lustro” do „2-bitowych selfie”, butelka (tego chyba nie trzeba tłumaczyć ;)) czy „magiczna kula” odpowiadająca na nasze pytania.

Do operowania tym wszystkim służy dotykowy przycisk na pleckach w okolicy guzika ściszania – jego responsywność pozostawia wiele do życzenia. Wyobraźcie sobie, że znajomy pyta Was, co to za fajny telefon, kojarzy markę Nothing i chcąc zaprezentować mu glify dusicie tę płytkę palcem jakbyście chcieli rozgnieść kleszcza, a ta nie reaguje na kilka wciśnięć z rzędu – taka właśnie sytuacja mi się przytafiła. Zamiast przypisać to do nowego przycisku lub przygotować jakąś prostą kombinację wywołującą „karuzelę zabawek”, męczyłem się z tym sterowaniem i trudno było mi się polubić z Matrix Glyphem.

Nowe rozwiązanie irytuje mnie również w dwóch kwestiach – czytelności i funkcjonalności. Zaletą oryginalnego Glypha były wielkie paski, których nie dało się nie widzieć, gdyż zajmowały sporą część obudowy. Nowa matryca jest natomiast tycim panelem, który szybko przestaje spełniać swoje zadanie – co mi po tych animacjach, skoro telefon musi być maksymalnie kilkadziesiąt centymetrów ode mnie, żeby coś zauważyć?

Co do funkcjonalności – czy używacie stojaków na telefon, na których da się go umieścić poziomo? Jeżeli tak, to pewnie fajnie byłoby umieścić na nich Phone (3) i patrzeć z przyjemnością na monochromatyczny zegarek czy minutnik, prawda? Wolne żarty – nie dość, że symetryczny ekran nie może obrócić treści o 90 czy 180 stopni, to przykładowo taki minutnik wymaga uruchomienia go z poziomu widżetu lub grzebania w interfejsie, ponieważ nie jest zintegrowany z wbudowanym androidowym rozwiązaniem. Na ten moment Matrix Glyph to trochę zmarnowany potencjał, a trochę rewolucja na siłę.

Kolejną nowinką jest Essential Space, czyli odpowiedź Nothinga na postępującą od jakiegoś czasu „guzikozę”, zapoczątkowaną przez przycisk akcji w iPhone’ach. Zamiast jednak uczynić z nowego fizycznego klikacza wielofunkcyjne narzędzie, jest to bardziej asystent produktywności.

Na czym to dokładnie polega? Jedno kliknięcie przycisku robi zrzut ekranu, który może później zapisać dwuklikiem. Przytrzymanie guzika włącza natomiast tryb notatek głosowych z opcją podkreślania fraz za pomocą kliknięcia. Wszystko to ląduje w aplikacji, która jest w tym przypadku wyfiltrowanym eksploratorem wcześniej utworzonych plików.

I to chyba właśnie z Essential Space mam największy problem. Jeżeli bowiem nie przekonuje Was wykorzystywanie smartfona do robienia notatek, czy to pisemnych czy dźwiękowych, to wraz z Phone (3) otrzymujecie częściowo bezużyteczny przycisk. Nie podepniecie go do Matrix Glyph, nie przypiszecie do niego ulubionej aplikacji czy jakiejkolwiek akcji. Tyle dobrego, że istnieją zewnętrzne aplikacje i poradniki, które pomagają naprawić błąd Nothing.

Chciałem też pobawić się nieco Playground – oprogramowaniem umożliwiającym pisanie własnych widżetów z pomocą AI. Okazuje się jednak, że aplikacji nie znajdziecie na telefonie – „plac zabaw” jest bowiem rozwiązaniem webowym, w którym musicie się jeszcze ustawić w kolejce, jeżeli chcecie utworzyć widżet i przejść weryfikację zespołu. Cóż, nici z napisania na kolanie aplikacji, która służyła by za kanał RSS Tabletowo z grafiką wyróżniającą.

Nothing Phone (3)

Komunikacja i zabezpieczenia

Niewiele, jeżeli w ogóle cokolwiek, można zarzucić nowemu flagowcowi Nothing, jeżeli chodzi o łączność bezprzewodową. Sprzęt ma wsparcie Wi-Fi 7 na trzech częstotliwościach, wyposażono go w moduł Bluetooth 6.0, a listę obsługiwanych standardów pozycjonowania otwiera GPS (L1+L5), przechodzi przez rozwiązania pokroju Glonass, Galileo czy QZSS, a zamyka ją NavIC, BDS czy SBAS. Jest też moduł NFC. Fanów rzadko używanych technologii może zasmucić brak portu podczerwieni.

W trakcie codziennego użytkowania wszystko hula aż miło – internet wykręca ogromne prędkości i pozostaje stabilny, słuchawki łączą się natychmiastowo, a płatności zbliżeniowe nie wymagają wymachiwania urządzeniem. Jakość rozmów też stoi na bezproblemowym poziomie.

Przewodowo zamiast efektu „wow” jest raczej tylko efekt „ok” – USB typu „C” wykorzystuje standard 2.0 co przekłada się na niższe prędkości niż przy 3.2, obsługuje OTG, jednak nie zaszkodziłoby dodać kompatybilności ze standardem DisplayPort.

Zabezpieczenia skupiają się natomiast na sprawdzonej, współczesnej metodzie, czyli skanerze linii papilarnych, umieszczonym pod ekranem – oczywiście z kolejnym cięciem kosztów w postaci czujnika optycznego zamiast ultradźwiękowego. Punkt aktywacji znajduje się blisko dolnej krawędzi, a moje małe dłonie były w stanie sobie z tym poradzić bezproblemowo.

Klasycznie można oczywiście korzystać też z hasła czy symboli oraz skanowania twarzy, jednak w przypadku tego ostatniego analiza odbywa się wyłącznie za pomocą kamerki. Smartfon nie nabierze się na dokument czy zdjęcie z innego ekranu, ale warto mieć to na uwadze.

Fotografia

Przedsmak tego, co może zaoferować Nothing Phone (3) w kwestii fotografii, dał już jego bardziej budżetowy brat – Nothing Phone (3a). Tutaj trzeci obiektyw nie jest już jednak na doklejkę, a jest to równo potraktowany towarzysz pozostałych trzech. Przypomnę, że mowa tu o oczku głównym, ultraszerokokątnym i teleobiektywie – każdy z sensorem 50 Mpix.

Patrząc na fotki zrobione za pomocą podstawowego aparatu mam przeczucie, że zespół za niego odpowiedzialny postawił sobie za wyższy cel „zakochanie się” w kadrach niż surowy realizm. Zdjęcia balansują na granicy komicznego przesycenia barwami, jednak nigdy nie sprawiają wrażenia odrealnionych. Fani zdjęć wywoływanych przez smartfony Xiaomi czy OnePlusa powinni czuć się jak u siebie w domu.

Ultraszeroki kąt idzie za to w drugą stronę – chce pokazać świat w naturalnych, spranych niczym polskie zimy, tonacjach. Dzięki sensorowi 50 Mpix zachowuje na szczęście szczegółowość głównej matrycy, przez co nie ma się wrażenia, że został przygotowany na doczepkę – choć we flagowych urządzeniach jest to bardziej standard niż wyróżnik.

Podobne odczucia mam przeglądając zdjęcia z teleobiektywu. Nie oczekiwałem niczego mniej niż trzykrotne przybliżenie i optyczna stabilizacja obrazu w tej cenie, a miłym zaskoczeniem okazała się opcja robienia zdjęć makro. W obu wariantach zdjęcia przy większym przybliżeniu nieco tracą na wyrazistości, ale udostępniając zdjęcia znajomym na ekranie monitora czy telefonu nie powinno Was to irytować.

Pełen zakres przybliżenia z dwóch obiektywów prezentuje się następująco:

Nie może też zabraknąć trybu nocnego. Dzięki matrycy dużych rozmiarów nawet w kiepsko oświetlonych kadrach aparat główny jest w stanie wydobyć detale po kilkusekundowym naświetlaniu. Co ciekawe, zdjęcia nocne można wykonywać nawet na maksymalnym, 60-krotnym zoomie.

Co do efektywności samego trybu, różnice zauważycie w naprawdę trudnych warunkach pokroju niemalże zerowego oświetlenia w pobliżu – w pozostałych przypadkach tryb auto daje niemalże identyczny efekt co nocny:

I jeszcze trochę fotek zrobionych przez Kasię dla urozmaicenia:

Zaskoczeniem dla niektórych może okazać się, że w kwestii sensorów o rozdzielczości 50 Mpix nie jest to ostatnie słowo Phone (3) – przednia kamerka nie ustępuje tercetowi z tyłu, zarówno jeżeli chodzi o liczbę możliwych megapikseli, jak i efekt końcowy.

Warto odnotować w tym miejscu, że tryb portretowy współpracuje zarówno z przednim aparatem, jak i tylnymi oczkami. Warto pamiętać, że przełączając się na plecki domyślnym wyborem aplikacji będzie teleobiektyw z 3-krotnym przybliżeniem.

Obowiązkowym punktem do odhaczenia jest też sekcja wideo. Maksymalna jakość oferowana przez urządzenie to 4K w 60 klatkach na sekundę bez możliwości przełączania się pomiędzy obiektywami podczas nagrywania. Aby skorzystać z tej opcji należy pogodzić się z mniejszym klatkarzem.

Nothing Phone (3)

Czas pracy

Jeszcze w 2024 roku powiedziałbym, że „piątka z przodu” to nie jest wcale tak zły parametr, jeżeli chodzi o akumulator w smartfonie – w sumie dowolnej klasy. W zależności od urządzenia i optymalizacji oprogramowania dawało to często od jednego do kilku dni nieprzerwanej pracy, zależnie od wyciąganego SoT. Nothing Phone (3) wyszedł jednak w połowie 2025 roku, a najświeższa konkurencja stosuje już o wiele większe ogniwa niż 5150 mAh – smartfon musi się więc wybronić oprogramowaniem rozsądnie zarządzającym energią.

Nie uświadczycie tu jednak zaskakującego finału – telefon w trybie „typowego” użytkownika z wykorzystywaniem głównie Wi-Fi i sporadycznym 5G bez kombinowania osiągał maksymalnie ponad 5,5 godziny SoT. Korzystanie z trybu oszczędzania energii nie wydłużało jednak drastycznie czasu pracy i ogólna średnia to ok. 4-5 godzin pracy. Wynik akceptowalny, ale nie ma się nad czym zachwycać.

A jeśli jesteście ciekawi, jak czas pracy Nothing Phone (3) wyglądał w rękach Kasi, to bardzo proszę:

Kwestia ładowania wygląda w porządku. Nietrudno natrafić na urządzenie oferujące dwa razy więcej mocy w trybie przewodowym, jednak pobicie stanu baterii od 0 do 50% w 30 minut i do pełna w lekko ponad godzinę będzie dla większości z Was satysfakcjonujące.

Podsumowanie

Patrząc na specyfikacje i recenzje dotyczące poprzednich smartfonów Nothing nie do końca rozumiałem krytykę związaną z wyceną urządzenia – czy parę stówek w tę czy we w tę to powód, żeby całkowicie odrzucić urządzenie oferujące inne podejście niż 80% branży? Nie mam w zwyczaju zmieniać telefonów dla kaprysu, ale kiedy przyszedł „ten” moment, faktycznie rozważałem zakup Phone (2a).

Nothing Phone (3) nie przekonuje mnie do siebie z kilku powodów. Po pierwsze, nie podoba mi sie wizualnie. Po drugie, wyświetlacz matrycowy podczas testów nie działał tak, jakbym tego oczekiwał, choć jego możliwości względem oryginalnego Glypha są przeogromne. Po trzecie, Essential Space to kompletnie nie moja bajka.

Najbardziej jednak boli mnie cena. Pomijają okresowe promocje, bazowa cena dla Nothing Phone (3) to wciąż ponad 3,5 tysiąca złotych. Aktualnie w x-kom trwa promocja, w której można go wyrwać w testowym wariancie 16/512 za 3199 złotych (a 12/256 za 2799 złotych), co stanowi już dużo rozsądniejszą kwotę, ale – wciąż – wysoką.

Gdzie kupić?

Nothing Phone (3)

ok. 3199 zł
(Przybliżona cena z dnia: 29 grudnia 2025)
Zawiera linki afiliacyjne.

Nothing Phone (3) to urządzenie skierowane do fanów marki, którzy czekali na bardziej flagowe rozwiązanie i nie przeszkadza im gorsza specyfikacja czy wątpliwa przydatność wielu nowinek w codziennej pracy. To sprzęt, który utwierdzi fanów w przekonaniu, że firma chodzi swoją drogą, ale z pewnością nie przyciągnie do siebie „nowej krwi”, która po prostu rozsądnie wybierze smartfony oferujące lepszy stosunek ceny do parametrów technicznych.

Recenzja Nothing Phone (3). Warto dać mu szansę?
Wnioski
Jeżeli wielofunkcyjny, mały czarno-biały wyświetlacz z tyłu, nietypowa stylistyka i "asystent produktywności" są dla Was ważniejsze niż wydajność, lepszy teleobiektyw czy czas pracy na baterii, nie będziecie żałować zakupu Nothing Phone (3).
Zalety
Solidny zestaw aparatów 4x50 Mpix
Rozbudowane funkcje Matrix Glyph
Nietuzinkowy Nothing OS 4.0
Odważna stylistyka...
Wady
...która mnie nie przekonuje
Wątpliwa przydatność Essential Space
Przeciętny czas pracy na baterii
Przegrywa z konkurencją w podobnej cenie na wielu płaszczyznach
7
Ocena