Recenzja Microsoft Surface Go. Dobry iPad z Windowsem i problemami egzystencjalnymi

U ludzi silne poczucie własnej tożsamości i określenie sensu istnienia są bardzo ważne. Człowiek często zaczyna się zastanawiać nad takimi tematami w czasie, gdy osiąga stabilność finansową i zaczyna prowadzić przewidywalne życie. Nie goniony wiecznymi terminami i sprawami do załatwienia „na wczoraj” zatrzymuje się od czasu do czasu, półgłosem pytając samego siebie: „Po co ja żyję? Może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady?”. Ze sprzętami elektronicznymi jest trochę inaczej – to ich twórcy wybierają im cel istnienia, umieszczają w konkretnej grupie, a kampanie marketingowe kierują do jasno zarysowanej grupy użytkowników. To znaczy – zwykle.

Inaczej rzecz się ma ze sprzętami, które same nie wiedzą, czym chcą być. Nie wiedzą, bo ich producenci już na etapie projektu nie mieli wyraźnej wizji tego, komu urządzenia mają służyć. Takim produktem z existence issues jest Microsoft Surface Go. Miałem okazję przyjrzeć się mu bliżej pod kątem technicznym, o czym powiemy sobie poniżej. Nie mógłbym jednak powstrzymać się od wydania jakiejś opinii o dziwnych posunięciach Microsoftu względem swojego małego tabletu/hybrydy/laptopa.

Microsoft Surface Go kupicie w Media Expert w wersji 4 GB/64 GB i 8 GB/128 GB

Specyfikacja techniczna:

  • dotykowy ekran PixelSense o przekątnej 10 cali, kontraście 1500:1, proporcjach 3:2 i szkłem Corning Gorilla Glass
  • dwurdzeniowy procesor Intel Pentium Gold 4415Y (1.6 GHz)
  • karta graficzna Intel HD Graphics 615
  • 4 GB lub 8 GB RAM
  • dysk eMMC 64 GB lub dysk SSD 128 GB
  • system Windows 10 S
  • Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac
  • Bluetooth 4.1
  • 1 x USB typu C
  • 1 x port Surface Connect
  • czytnik kart microSDXC
  • przedni aparat 5 MP z obsługą wideo w rozdzielczości Skype 1080p HD i Windows Hello
  • tylna kamera 8 MP z funkcją autofokusa i obsługą wideo w rozdzielczości 1080p HD
  • głośniki stereofoniczne 2W Dolby Audio Premium
  • czujnik światła
  • akcelerometr
  • żyroskop
  • magnetometr
  • aluminiowo-magnezowa obudowa
  • bateria zapewniająca do 9h pracy (wg wskazań producenta)

Zrobili Go ładnym

Jest całe mnóstwo rzeczy, za które Surface Go można swobodnie pochwalić. Przede wszystkim ma bardzo ładny, 10- calowy ekran Pixelsense o proporcjach 3:2, pracujący w rozdzielczości 1800 x 1200 pikseli. Jestem nieco przyzwyczajony do jakości wyświetlacza w moim Surface Pro 3, dlatego to, co przedstawiał sobą mały Go nie zrobiło na mnie piorunującego wrażenia, ale muszę przyznać, że patrzenie na niego było przyjemne.

Korzystać w pełnym słońcu z Surface Go się da, w czym pomaga wysoka maksymalna jasność ekranu. Pewnym minusem podczas pracy na zewnątrz będzie powłoka typu glare, znakomicie odbijająca w ekranie naszą sylwetkę. Refleksy potrafią irytować, zwłaszcza w mocno rozświetlone, bezchmurne dni. Jeśli jednak mieliśmy do czynienia z innymi Surface’ami, to wiemy, że jest to standard w sprzętach Microsoftu i trudno byłoby spodziewać się po najmniejszym przedstawicielu rodzinki jakiegoś odstępstwa od tej normy. Mimo wszystko uwielbiałem nawet w bardzo jasne dni pracować z Go na zewnątrz – to bardzo przyjemna czynność.

Wrażliwość ekranu na dotyk jest wysoka i ani razu nie miałem sytuacji, by źle zinterpretował on tapnięcie. Precyzja odczytu dotyku gubi się jednak czasem tuż przy krawędziach ekranu, czego nie jestem w stanie odtworzyć na Surface Pro 3. Na 10 calach czasem nawet i pół milimetra ma znaczenie. Możliwe, że przesadzam.

Nie da się jednak uniknąć spostrzeżeń dotyczących dość grubych ramek dookoła ekranu. Od razu rzucają się w oczy podczas pierwszego kontaktu. Te przestrzenie spokojnie mogłyby być lepiej wykorzystane – na przykład przez użycie ciut większego wyświetlacza lub zmniejszenie gabarytów urządzenia. Być może byłoby to wyzwaniem dla projektantów, ale na pewno nie zaszkodziłoby w sprzedaży.

To, co na pewno zbierze dużo punktów, to magnezowo-aluminiowa obudowa. Od razu po wzięciu Surface Go w ręce, przez głowę przewija się napis: „Tak, to jest Surface”. Było niebezpieczeństwo, że 10-calowy sprzęt tylko z nazwy będzie naśladował tę ważną linię Microsoftu. Obyło się jednak bez cięć w kwestii wykorzystania materiałów – to widać i czuć.

Wszystkie elementy są doskonale spasowane, nie ma drobiazgu, który by irytował jakąś malutką niedoróbką. Nawet jedyny mechanizm w Surface Go narażony na zużycie, czyli zawiasy stopki, są opracowane z dbałością o szczegóły, przez co nie ma się wrażenia, że podstawka „lata”. Ani nawet przez moment nie boimy się o jej stabilność, choć nie ma też i czego dźwigać – tablet waży tylko 522 gramy, więc nie sprawia wrażenia ciężkiego klocka.

Ogólnie rzecz ujmując, konstrukcja broni się pod względem wizualnym i szczyci się swoimi korzeniami – nazwa „Surface” do tego zobowiązuje, a narzekanie na sposób wykonania można by swobodnie nazwać czepialstwem na siłę. Pytając o opinię różnych osób, spotykałem się w 90% z pozytywnymi odczuciami względem użytych materiałów i słowami uznania za zmontowanie wszystko w jedno spójnie wyglądające urządzenie.

Nie mogłem przyzwyczaić się do nietypowego (jak na Surface’a) układu przycisków. W trybie horyzontalnym zarówno przycisk odblokowania ekranu jak i regulacji głośności znajdują się obok siebie, na górnej krawędzi. Niby bzdura, ale przez ponad tydzień codziennego użytkowania sprzętu z podpiętą klawiaturą, w trybie laptopa, nie mogłem do tego przywyknąć. To tak jakby Microsoft zachęcał do tego, by używać tablet wertykalnie (kiedy taki układ ma większy sens), a przecież firma usilnie stara się przekazać, że Surface Go jest idealnym zamiennikiem laptopa. Może tylko ja widzę tu niekonsekwencję.

Jednakże myśli o niej powracają, gdy patrzę na dość ubogie zaplecze portów. Jak na tablet – nie jest tragicznie, ale znów: nie do tego przyzwyczaiły nas Surface’y. Dysponujemy jedynie gniazdem USB typu C i slotem na karty microSD. Nie ma microHDMI ani wejścia DisplayPort, co szczerze powiedziawszy mnie nieco rozczarowało – miejsca na choć jedno z nich by nie zabrakło. Żeby przerzucić obraz na jakikolwiek duży ekran przewodowo, trzeba będzie zaopatrzyć się w przejściówki. Na szczęście gniazdo audio jack znajduje się tam, gdzie trzeba i przenosi na kabel słuchawek naprawdę przyjemny, wystarczająco silny dźwięk.

Microsoft zamierza wydać wersję Surface Go także ze slotem na karty SIM, dzięki czemu dostęp do internetu będzie możliwy także poza biurem, bez konieczności udostępniania łącza przez smartfon lub mobilny router. Na razie jednak trzeba polegać na łączności przez Wi-Fi, na co narzekać nie mogłem. Bluetooth również nie zawodził – łączenie się z akcesoriami było bezproblemowe. Jedynie komunikacja z myszą Surface Mobile Mouse była utrudniona. Nie poleciłbym jej – ma trudności ze wznowieniem działania po dłuższym czasie nieaktywności. Rzecz niepodobna w mojej uszkodzonej już Microsoft Surface Desinger.

Idźmy dalej, gdyż chciałbym powiedzieć to i owo o działaniu Surface Go. Microsoft sprzedaje to urządzenie w dwóch wariantach:

  • z 4 GB RAM i 64 GB pamięci eMMC w cenie 1999 zł
  • z 8 GB RAM i 128 BG pamięci na dysku SSD w cenie 2649 zł

Już na początku zaznaczam, że osobiście nie wyobrażam sobie pracy na laptopie z Windowsem 10 i dyskiem mniejszym niż 128 GB. Być może jest to powód, dla którego do testów dostałem droższą wersję, która w wielu scenariuszach wydała mi się po prostu zadowalająca.

W trzewiach Surface Go zaszyty jest także dwurdzeniowy procesor Pentium Gold 4415Y (1.6 GHz). Zaskoczenia nie ma: taki zestaw nadaje się w zupełności do przeskakiwania po arkuszach kalkulacyjnych, wprowadzania tekstu w edytorach czy operowania na nawet kilkunastu otwartych kartach w przeglądarce internetowej. Sprzęt nie złapie też zadyszki przy oglądaniu filmów w większej rozdzielczości przy jednoczesnym streamingu, czyli podczas korzystania np. z Netflixa.

Tutaj wtrącę tylko parę zdań na temat muzykalności Surface Go, i muszę przyznać, że po najmniejszym sprzęcie z rodzinki nie spodziewałem się cudów. Dwa zwrócone w stronę użytkownika głośniczki sprawdzają się całkiem nieźle – dzielą się z nim żywą, dynamiczną nutą, której choć brakuje basu (co oczywiste), to nie skrzeczą nawet przy ustawieniu głośności na max. Potrafią nadawać osiągając nawet 75 decybeli, co jak na takie maleństwa i jakość uważam za pewien sukces. Ponownie – w laptopach znajdziemy znacznie lepsze zestawy, ale znaleźć taki w 10-calowym tablecie to miła rzecz.

Jeden szczególik chyba umknął projektantom Microsoftu: kiedy Surface Pen jest magnetycznie przyczepiony do lewej krawędzi urządzenia (patrząc na tablet w pozycji horyzontalnej), ustawienie głośności na maksymalny poziom, wprawia rysik w wibracje, przez co lewy głośnik zamienia się w brzęczydełko. Ech, znów czepialstwo.

Wracamy do wydajności, czyli kiedy zaczynamy przypominać sobie, że to najsłabszy Surface w rodzinie.

Zauważalnie wolniej robi się, kiedy przesadzamy z liczbą kart w przeglądarce lub edycji większych plików graficznych. To po prostu nie jest naturalne środowisko dla Surface Go, więc jeśli chcemy podczas podróży zmontować jakiś film w Full HD, to… cóż, nie ma problemu, o ile będzie to długa podróż, a nasza cierpliwość ma nieskończone pokłady. Tylko dla wytrwałych.

Szczęścia życzę też tym, którzy będą próbowali grać na Surface Go. Nawet trochę starsze produkcje przeznaczone pod desktopy będą klatkować, ale jeśli się uprzemy, odpalimy jakiś kilkuletni hit nawet i na Surface Go. Co ciekawe – chłodzony pasywnie tablet nie robi się wtedy zbyt ciepły, więc odprowadzanie ciepła sprawdza się znakomicie. Poniżej macie wyniki 3dMarka, gdyby kogoś interesowały.

Odnoszę się do zastosowań typowo laptopowych z dwóch powodów:

  1.  Microsoft sam stara się pozycjonować Surface Go jako urządzenie zastępujące laptopa – taki drugi, poręczny komputer rodzinny/biznesowy
  2.  Czy ktoś (KTOKOLWIEK) korzysta jeszcze na co dzień z tabletu z Windowsem w trybie innym niż laptopa?

Wachlarz prac możliwych do wykonania na Surface Go jest szeroki, ale tę wolność zapewnia mu przede wszystkim system Windows, niedołączane do zestawu sprzedażowego akcesoria (czyli klawiatura, rysik i mysz), a dopiero w następnej kolejności – podzespoły. Do akcesoriów jeszcze wrócimy.

A, właśnie – system

Domyślnie Surface Go działa na Windowsie 10 S. W tej wersji mamy dostęp tylko do aplikacji, które możemy ściągnąć ze sklepu Microsoft. W iOS korzystanie z zaufanego źródła aplikacji w postaci AppStore jest wielką zaletą. W przypadku Surface Go to klątwa. Podczas codziennego użytkowania trudno nie wyjść poza podstawowe aplikacje systemu Windows i te obecne w Sklepie Windows. Nawet korzystanie z przeglądarki innej niż Edge na Windowsie 10 S jest niemożliwe.

Na szczęście na klasycznego Windowsa przechodzimy jednym kliknięciem, i raczej nie będziemy tego żałować. Zyskujemy wiele, a tracimy prawie nic, choć jest to operacja jednorazowa i bezpowrotna.

Jednej rzeczy nie jestem w stanie Surface Go podarować, choć wiem, z czego wynika – krótkiego czasu pracy na baterii. Mniejsze gabaryty urządzenia poskutkowały nie tylko zastosowaniem mniejszego ekranu, ale także mniej pojemnej baterii. Microsoft podaje w specyfikacji, że urządzenie potrafi wytrzymać na jednym ładowaniu 9 godzin. Może i tak, ale cały czas musielibyśmy pracować na minimalnym podświetleniu ekranu i najlepiej nie za bardzo męczyć procesor.

Mi na podświetleniu 50% udało się dobić maksymalnie do 7 h 30 minut i mam wrażenie, że to górne możliwości tego sprzętu. Przy ustawieniu jasności na 75%, praca obejmująca edycję tekstu i przerzucanie niezliczonych stron internetowych oraz słuchaniu muzyki, skracała się do 6 godzin.

Udało się też przeprowadzić kilka wideokonferencji (nawiasem mówiąc – przednia kamerka Surface Go świetnie się do tego nadaje) i wpleść to w codzienny cykl rozładowania baterii.

Maksymalne podświetlenie i ten sam schemat działań + godzinna posiedzenie na YouTube zaowocowało zobaczeniem alertu o rozładowującej się baterii po 4,5 h.

To nie są czasy pracy, jakimi można by się swobodnie chwalić. Nic dziwnego, że Microsoft podaje wyniki z trybu maksymalnego oszczędzania energii i odtwarzania filmu z dysku, ale to zaczarowywanie rzeczywistości. 9 godzin jest nierealne – trzeba być przygotowanym, że Surface Go wytrzyma połowę z tego.

Dodatkowe atuty testowanego przeze mnie sprzętu to bardzo przyjemna klawiatura Surface Go Signature Type Cover, bez której używania Surface’a nie widzę w ogóle. Jest podświetlana, skok klawiszy jest więcej niż satysfakcjonujący i człowiek nie ma poczucia, że stuka palcami po jakiejś desce (właśnie tak, SP3!).

Zastanawiam się, jak w ogóle można by kupić Surface Go bez klawiatury i… No właśnie. Może w tym momencie powinienem napisać: „Zastanawiam się, jak w ogóle można by kupić Surface Go?”. Bo bez klawiatury to urządzenie nie ma większego sensu, a im głębiej wchodzimy w temat tego, jak Microsoft postrzega swój produkt oraz ceny, jaką sobie za niego życzy, poszukiwania sensu zaczynają w ogóle być dość trudne.

Gigant z Redmond bardzo chce, żeby Surface Go był mobilną alternatywą dla laptopa lub netbooka – takim drugim laptopem w rodzinie lub pierwszą linią kontaktu ze światem dokumentów zabieganego pracownika mobilnego. Jak jednak sprzedawać zastępczy laptop, który kosztuje w podstawowej wersji 1999 złotych, a nie ma nawet klawiatury w zestawie? Gdzie logika? Ano w cyferkach.

 

Surface Go Signature Type Cover kosztuje 449 złotych. Żeby więc cieszyć się z, rzekłbym, podstawowej przydatności do pracy czy nauki, należałoby na start wydać 2448 zł (SG + Type Cover). A mówimy wciąż o nienajlepszym pomyśle inwestycji w wersję z 4 GB RAM i 64-gigabajtową pamięcią eMMC. W przypadku zaopatrzenia się w droższą wersję z 8 GB RAM i 128-gigowym dyskiem SSD, koszty zestawu przekraczają psychologiczną barierę 3 tysięcy złotych (3098 zł).

W ten sposób mamy swój, jak to określa Microsoft, laptop. O nienagannym wykonaniu, ale z ograniczonym systemem, procesorem bez szaleństw i jednym portem USB typu C. Coś tu poszło nie tak. Ale uwaga – bo to nie koniec.

Osobiście nie lubię używać Surface’a bez rysika, więc trzeba by do tego doliczyć jeszcze koszt – znakomitego skądinąd – Pióra Surface (449 zł), a może i myszki, która nie będzie nam zajmować gniazda USB bazą Bluetooth (169 zł). Taki zestaw w opcji z droższym Surface Go to koszt 3716 zł. W takiej cenie spokojnie możemy rozglądać się za znacznie lepiej wyposażonym Surface Pro.

W tym miejscu powraca diagnoza problemów z określeniem tożsamości Surface Go. Microsoft nie chce nazywać tego urządzenia tabletem, ale on nim jest, zwłaszcza, że sprzedaje się go bez klawiatury. Po dodaniu akcesoriów, które moim zdaniem dopiero wtedy czynią z tego sprzętu urządzenie mające prawo do noszenia miana Surface, jego cena wymyka się spod kontroli.

Microsoft jest świadomy, że nikt nie będzie chciał wydać za tablet kilku tysięcy złotych. Samym nazwaniem tego urządzenia laptopem, producent nie sprawi jednak, że ludzie rozpoczną szturm na sklepy.

Problem polega też na tym, że Surface Go poza bardzo dobrą mobilnością osiągniętą przez zmniejszenie przekątnej ekranu i znakomitym, wzorowym wręcz wykonaniem, nie wyróżnia się wydajnością. Choć sprzęt ten może wiele zaproponować firmom, bo oferuje zabezpieczenia klasy korporacyjnej, to nie wydaje mi się, by w takiej formie był przydatny komuś więcej niż pewnym wąskim grupom zawodowym.

Tablet może trafić w potrzeby tych, dla których Surface Pro jest trochę za duży, a chcieliby tworzyć teksty poza domem i biurem lub dokonywać podstawowej obróbki zdjęć na ekranie większym niż 5,5-calowy smartfon. To też dobry sprzęt dla tych, którzy w biegu dokonują zmian w prezentacjach wrzuconych w chmurę czy innych plikach będących w obiegu firmowym. Świetnie nada się też dla pracowników terenowych, zabierających ze sobą zwykle standardowego laptopa. Mały Surface mieści się właściwie wszędzie, więc wszelkiej maści serwisanci korzystający z programów na Windowsie, byliby za taki sprzęt wdzięczni.

Trudniej Surface Go będzie przebić się do świadomości przeciętnego Kowalskiego, który wartość elektroniki postrzega przez jej cenę. A przy tej proponowanej przez Microsoft, choćby mały Surface strzelał laserami z błyszczącego logo na obudowie i był sprzedawany z kontem Premium na Netflixie, i tak nie znalazłby zbyt wielu klientów.

Ciężko oceniać sprzęt, któremu technicznie nie można wiele zarzucić, ale który jest tak dziwnie wyceniony i pozycjonowany. Ba, mi z Surface Go korzystało się bardzo przyjemnie, a nawet trochę za nim tęsknię. I choć wciąż miałem ochotę zmaksymalizować okno przeglądarki, mimo, że była już ona na pełnym ekranie, to mam o tym sprzęcie naprawdę dobre zdanie. Był pocieszny.

Jednocześnie jest mi go trochę szkoda. Bo jako chyba na siłę doklejony do rodziny Surface, w swojej podstawowej wersji – bez akcesoriów – jest po prostu drogim tabletem. Świetnie wykonanym, bardzo dobrze działającym, o pięknym ekranie i charakteryzującym się bezproblemowym działaniem w podstawowych zadaniach, ale jednak tabletem. Po dokupieniu akcesoriów zmienia się w laptop z Windowsem, który… jest po prostu nie potrzebny – nie łata żadnej dziury produktowej. Pojawił się znikąd.

Surface Go wydaje się być odpowiednikiem systemu Windows RT w świecie hardware. Sprawdza się w wielu scenariuszach i jest ładny, ale sporo kosztuje użytkownika, który by skorzystać z pełni jego możliwości, nie może poprzestać na zakupie „łysego” tabletu. Przez taką politykę akcesoriów, zbliżoną do filozofii Apple, gdzie za prawie każdy dodatek rozszerzający funkcjonalność tabletu trzeba dopłacić, problemy egzystencjalne Surface Go szybko się zakończą. Hamletowski dylemat „Być czy nie być – oto jest pytanie” rozwiąże w jeden sposób. Głos z góry huknie „Nie być!”. I Surface Go zniknie.

Recenzja Microsoft Surface Go. Dobry iPad z Windowsem i problemami egzystencjalnymi
Wnioski
Sprzęt przyjemny w użytkowaniu, subiektywnie ładny i dopracowany. Dla żyjących w biegu jak znalazł, ale tylko jako drugie urządzenie. Intensywnie użytkowany nie wytrzyma do połowy dnia na baterii.
WYŚWIETLACZ
9
DZIAŁANIE, PŁYNNOŚĆ, WYDAJNOŚĆ
7
AKUMULATOR
6
MULTIMEDIA
8
PORTY, ZŁĄCZA, ŁĄCZNOŚĆ
5
JAKOŚĆ WYKONANIA
9.5
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
bezbłędne wykonanie i świetne materiały
ultramobilność
ładny, jasny dotykowy ekran
zaskakująco dobre głośniki stereo
slot na kartę microSD
Wady
błyszcząca powłoka ekranu sprzyja refleksom
ograniczenia procesora przy złożonych zadaniach
niezadowalający czas pracy
wysoka cena
cena akcesoriów, bez których urządzenie jest niepełne
Windows 10 S (ale tylko do zmiany na pełnego Windowsa 10)
7.4
OCENA