W zeszłym roku testowałam tablet Huawei MatePad Pro 12.2 PaperMatte (2024), który spodobał mi się na tyle mocno, że często w domu – zamiast po laptopa – sięgałam właśnie po niego. Czy tak samo jest w przypadku jego następcy, tj. Huawei MatePad Pro 12.2 PaperMatte (2025)?
Sięgnęłam po niego i… poczułam się jak w domu
Oczywiście, to uczucie nie będzie Wam towarzyszyło, jeśli dotychczas nie korzystaliście z tabletu Huawei z matowym ekranem. Ale z racji tego, że przez moje ręce przez ostatnie lata przeszło ich co najmniej kilka, poczułam się tu jak w domu – tym bardziej, że na co dzień towarzyszy mi jego poprzednik.
Nie ukrywam, nie miałam większych wymagań co do udoskonaleń tego sprzętu. Właściwie jedyna rzecz, która jest jego jednoznaczną wadą, to brak podświetlenia klawiatury, będącej częścią zestawu sprzedażowego. W przypadku poprzednika czepiałam się też rozwiązań związanych z nią samą właśnie i miałam nadzieję, że producent weźmie te narzekania pod uwagę. Czy tak się stało – ja już wiem, a Wam zdradzę w dalszej części tekstu.
Co mnie pozytywnie zaskoczyło to niższa cena nowego modelu względem premierowej ceny poprzednika. Wersja tabletu z 2024 roku na start kosztowała 4199 złotych w zestawie z klawiaturą i rysikiem, podczas gdy model z roku bieżącego kosztuje 3999 złotych, a w pudełku – poza klawiaturą i rysikiem M-Pencil 3. gen – dostajemy też myszkę bezprzewodową Huawei CD23-R NearLink oraz gwarancję wydłużoną o rok (czyli trzyletnią).
Do 27 lipca obowiązuje oferta premierowa, w ramach której cały zestaw można kupić za 3699 złotych – dokładnie za taką samą kwotę sprzedawany był zeszłoroczny model w ofercie premierowej.
Huawei MatePad Pro 12.2 Edition 2025
MatePad Pro 12.2 2024 vs MatePad Pro 12.2 2025 – co się zmieniło?
Gdy pojawiły się pierwsze informacje na temat nowego MatePada, mówiło się o jeszcze dodatkowo udoskonalonym ekranie PaperMatte – jego jasność miała wzrosnąć z 2000 do 3000 nitów. Niestety, nic takiego się nie wydarzyło, a szkoda – bo choć jest to wartość jak najbardziej wystarczająca (zwłaszcza w połączeniu z matem), to jednak siedząc w ogrodzie w pełnym słońcu każdy dodatkowy nit jest na wagę złota.
To, co się jednak zmieniło, to rozdzielczość głównego aparatu – z 13 Mpix do 50 Mpix. Przy czym mam dwie uwagi. Pierwsza to to, że aby skorzystać z maksymalnej rozdzielczości, należy przełączyć się na dedykowany tryb wysoka rozdzielczość (nikt tego nie będzie robił). Druga – cóż, jakościowo… jest przepaść. I to, co niezwykle ciekawe, to to, że na niekorzyść nowego modelu (sprawdzałam kilka razy – na pewno nie pomyliłam zdjęć i podpisów). Dawno nic mnie tak nie zadziwiło.


















Dodatkowa zmiana, którą odczują osoby korzystające z najnowszych rozwiązań technologicznych, to wprowadzenie WiFi 7. Gros użytkowników wciąż działa na routerach WiFi 6 i raczej nieprędko przestawi się na nowsze rozwiązanie, ale z pewnością jest to przyszłościowy moduł.
Specyfikacja Huawei MatePad Pro 12.2″ 2025:
- wyświetlacz dotykowy Tandem OLED PaperMatte o przekątnej 12,2”, rozdzielczości 2800×1840 pikseli (2.8K), częstotliwości odświeżania 144 Hz i jasności 2000 nitów, kontrast 2000000:1, 1 mld kolorów,
- procesor Kirin T92A,
- 12 GB RAM,
- 512 GB pamięci wewnętrznej,
- system HarmonyOS 4.2,
- aparat 50 Mpix + ultraszeroki kąt 8 Mpix,
- przedni aparat 8 Mpix 112° FOV,
- Bluetooth 5.2,
- WiFi 7,
- Nearlink,
- cztery głośniki, cztery mikrofony,
- USB typu C 3.0,
- akumulator o pojemności 10100 mAh, ładowanie 100 W,
- czytnik linii papilarnych,
- wymiary: 271,25 x 182,53 x 5,5 mm,
- waga: 508 g.




Nie chciałabym, żeby niniejszy tekst stanowił kalkę recenzji MatePada Pro 12.2 2024, bo właściwie do tego mógłby się sprowadzić. Pozwólcie zatem, że skupię się na najważniejszych aspektach, a – jeśli ktoś będzie czuł niedosyt – odsyłam do tamtego tekstu i do sekcji komentarzy. Deal? :)
Jakość wykonania i design – klasa
Obie generacje 12,2-calowych tabletów Huawei pod względem zarówno designu, jak i jakości wykonania, nie różnią się od siebie właściwie ani trochę – poza jednym detalem. Są tak samo dobrze zbudowane, z tak samo świetnych materiałów i tak samo dobrze spasowane. Pomimo niewielkiej grubości, wynoszącej zaledwie 5,5 mm, konstrukcja jest sztywna i nie daje powodów do obaw o jej stan po kolejnych miesiącach użytkowania.
Wspomnianym detalem jest wygląd okrągłej wyspy z aparatami – z rozmieszczeniem ich samych i kształtem diody doświetlającej. Cała reszta pozostała bez zmian. Ale w sumie po co zmieniać coś, co się sprawdza?
W przypadku poprzedniej generacji zdarzały się narzekania na złotą wersję kolorystyczną, że korzystając z tabletu ciągle w oczy rzucają się złote krawędzie urządzenia, co – w połączeniu z białą klawiaturą – nijak się miało do siebie. Ja tego w ogóle nie odczułam, ale dla osób, które zwracały na to uwagę, dobre wieści – zielona obudowa praktycznie w ogóle się nie przebija do świadomości użytkownika podczas korzystania z urządzenia. Zresztą, zobaczcie sami:

To też zresztą spora zaleta wybranego przez Huawei odcienia zieleni – to nie jest mocna, butelkowa zieleń, a jasna, wręcz pastelowa. Zdecydowanie może się podobać i, co chyba też było nie bez znaczenia podczas wyboru koloru przez producenta, jest bardziej uniwersalna – spodoba się zarówno kobietom, jak i mężczyznom, podczas gdy złota… odnoszę wrażenie, że jest bardziej kobieca.
Tablet bez etui z klawiaturą waży nieco ponad pół kilo, więc o jego przenoszenie z miejsca w miejsce nie musimy się martwić – zarówno pod względem wagi, jak i ochrony (etui jest naprawdę solidne). Sama klawiatura waży 420 g.

Wyświetlacz
Jak był świetny, tak jest nadal. Mamy tu do czynienia z wyświetlaczem Tandem OLED PaperMatte, którego przekątna to 12,2” (jak zresztą mówi nazwa urządzenia) i rozdzielczości 2800×1840 pikseli. Do tego częstotliwość odświeżania 144 Hz, jasność – to już wiecie – do 2000 nitów, kontrast 2000000:1 i 1,07 mld kolorów.
I to nie jest tak, że czegokolwiek mu brakuje względem błyszczących ekranów. O ile w poprzednich generacjach PaperMatte rzeczywiście można było dostrzec zauważalnie wyblakłe kolory czy niższą jasność, tak w Tandem OLED nic takiego nie ma miejsca – za to ogromny plus.




Zresztą, naprawdę strasznie lubię ten ekran – za jego czytelność w słońcu, brak odblasków czy wreszcie aksamitność, którą czuć pod palcami za każdym razem, gdy go dotykamy. Reaguje na wszelkie polecenia bezproblemowo – zarówno, jeśli mowa o palcach, jak i rysiku, który – jak już wiecie – jest częścią zestawu sprzedażowego.
I cieszy mnie, że – w przeciwieństwie do Huawei MatePad Pro 13.2 2025 – nie zastosowano tu ogromnego notcha mimo cienkiej ramki wokół ekranu (screen to body ratio to imponujące 92%).

Działanie i oprogramowanie
Huawei bardzo nie lubi się chwalić tym, jaki procesor zastosował pod maską swoich produktów. Złośliwi stwierdzą nawet, że nie ma w tym nic dziwnego, bo właściwie nie ma się czym chwalić. Bo o ile przy okazji zeszłorocznego modelu filipiński oddział Huawei wyręczył mnie w tej kwestii, tak teraz informacji na temat procesora, zastosowanego w MatePad Pro 12.2 2025 nie idzie znaleźć nigdzie.














W zeszłym roku mieliśmy do czynienia z Kirinem T91, więc naturalną koleją rzeczy by było pójście za ciosem i zastosowanie Kirina T92. Czy tak rzeczywiście jest? Żaden z benchmarków – niestety – nie odpowiedział na to pytanie (Geekbench 6 podał jedynie GPU – Maleoon 920). Odpowiedział natomiast na inne – jak bardzo, o ile w ogóle, różni się wydajnościowo nowy model od starego.
Huawei MatePad Pro 12.2 2025 | Huawei MatePad Pro 12.2 2024 | |
Geekbench 6 single core | 1499 | 1304 |
Geekbench 6 multi core | 4327 | 4173 |
Geekbench 6 OpenCL | 3253 | 2611 |
Geekbench 6 Vulkan | 3378 | 1146 |
3DMark Wild Life | 5095 | 3911 |
3DMark Wild Life Extreme | 1181 | 1047 |
3DMark Wild Life Stress Test | 5149 / 5090 / 98,8% | 3923 / 3874 / 98,8% |
A zatem widać, że nowy model jest nieco szybszy, co zresztą można odczuć podczas użytkowania – zwłaszcza mając oba modele obok siebie z możliwością porównania. Ja jednak lubię wiedzieć, co konkretnie w trawie piszczy, więc dopytałam u źródła jaki to konkretnie model procesora. Okazało się, że mój czuj mnie nie zawiódł – byłam blisko. To konkretnie Kirin T92A.














Co z oprogramowaniem, zapytacie pewnie? Huawei MatePad Pro 12.2 2025 działa oczywiście w oparciu o HarmonyOS 4.3, a to oznacza, że nie mamy tu Androida z pełnym, domyślnym wsparciem usług GMS (Google Mobile Services). Czy to wielka tragedia? Zdecydowanie nie, bo można to szybko obejść.
Na temat działania aplikacji na tabletach bez GMS poświęciłam osobny artykuł, więc nie chciałabym się nadmiernie powtarzać. To, co musicie wiedzieć, to to, że – oczywiście – instalowanie aplikacji spoza AppGallery wymaga od nas odrobiny kombinowania. Przy czym mówiąc odrobinę rzeczywiście mam to na myśli. Wchodząc do AppGallery od razu widoczna jest aplikacja Gbox – zresztą, jako jedna z najchętniej instalowanych (ciekawe dlaczego :)). Po zalogowaniu się w niej z użyciem danych naszego konta Google otrzymujemy dostęp do Google Play, a – co za tym idzie – możemy korzystać też z takich aplikacji, które na przykład mi na co dzień są niezbędne do pracy, jak Chrome, Google Drive czy Google Docs.

Głośniki
Cztery głośniki były w poprzedniku, cztery głośniki są w nowej generacji. Czas je sprawdzić.
O ile w przypadku poprzednika miałem delikatne (ale to naprawdę delikatne) zastrzeżenia co do jakości dźwięku, tak tutaj tego nie ma. Huawei odrobił lekcje, dzięki czemu nie mam totalnie do czego się przyczepić. Audio w tym tablecie jest po prostu świetne – ma wszystko, łącznie z zaskakująco ciężkim basem jak na tak smukłe urządzenie.
Huawei MatePad Pro 12.2 Pro 2025 gra rewelacyjnie. Użyłem innego słowa, ale Kasia nie przepuści przez korektę ;)

Czas pracy
Jakimś cudem czas pracy MatePada Pro 12.2 2025 jest monetami jeszcze dłuższy niż zeszłorocznego modelu, choć sama pojemność zastosowanego akumulatora nie uległa zmianie – było i jest 10100 mAh.
Na pierwszy ogień ruszyłam z pracą z ekranem na najjaśniejszym ustawieniu: odpalone Dokumenty Google, Discord, czasem YouTube i oczywiście Chrome z wieloma zakładkami, pomiędzy którymi się przełączałam. Poprzednik w takim scenariuszu skapitulował po 5h37’, tymczasem nowy model… po 7h51’. Wow.





Drugi test porównawczy i znów te same warunki, co w zeszłorocznym przypadku – a zatem ekran z jasnością 40% skali i, ponownie, praca na tych samych aplikacjach, co wymienione wyżej. Poprzednik rozładował się po 12,5h pracy biurowej, podczas gdy nowy tablet – po 13 godzinach.
A gdybyście sobie chcieli urządzić weekendowy binge-watching jakiegoś serialu na Netfliksie, to z jasnością maksymalną tablet umożliwi Wam to przez 12 godzin.
W zestawie z urządzeniem nie ma ładowarki, ale warto wiedzieć, że wspiera ładowanie z mocą 100 W, a pełne ładowanie trwa ok. godzinę.

Akcesoria – myszka, rysik, etui z klawiaturą
Huawei CD23-R NearLink to dość niewielka, kompaktowa, właściwie płaska myszka. Idealna do mniejszych dłoni, nieco gorzej spisze się w przypadku większych. Zasilana jest jednym małym paluszkiem (AAA) i może łączyć się z trzema urządzeniami z użyciem dongle’a USB C, Bluetooth lub NearLink.

Rysik Huawei M-Pencil 3 obsługuje 10000 poziomów nacisku i domyślam się, że może być świetnym dodatkiem zwłaszcza dla osób, które potrafią zrobić z niego użytek – do czego przyda się choćby aplikacji GoPaint. Ja jednak tego typu talentu nie mam za grosz, więc trudno jest mi docenić obecność rysika w zestawie sprzedażowym jako urządzenie wskazujące – zwłaszcza, że klawiatura ma wygodny touchpad, a dodatkowo mamy myszkę.

Na temat klawiatury Huawei Glide Keyboard przy okazji MatePada Pro 12.2 2024 rozpisałam się znacznie, bo to tego typu akcesorium, które wzbudza skrajne emocje. Z jednej strony jest świetne – chroni tablet podczas transportu, ma dedykowane miejsce magnetyczne do przechowywania rysika czy wreszcie wygodny touchpad i możliwość regulowania kąta nachylenia (do tego stopnia, że można z zestawu wygodnie korzystać na kolanach). Z drugiej jednak, wtedy miałam sporo zastrzeżeń funkcjonalnych i… niestety, dalej mam.
Bo o ile sama wygoda pisania na tej klawiaturze nie pozostawia wiele do życzenia, tak część domyślnych ustawień już tak. Pozwólcie, że zacytuję samą siebie:
Strasznie wkurza mnie lista podpowiadanych słów, której nie da się wyłączyć. Jasne, momentami jest przydatna, ale z reguły potrafi uprzykrzyć życie. Chcąc poprawić literówkę w konkretnym wyrazie muszę za każdym razem zaakceptować zmianę z użyciem cyferek, podczas gdy myślami jestem już w dalszej części materiału. Co więcej, nie da się wymusić napisania czegoś małą literą. Da się zmienić małą na wielką, ale gdy jest odwrotna sytuacja – nie da się. Trzeba kombinować pisząc np. “Nnie”, i usuwając “N”. Bezsens!



TouchPad obsługuje gesty, w tym oczywiście przewijanie zawartości z użyciem dwóch palców. Przy czym o ile w poprzedniku działało to na stronach internetowych, portalach społecznościowych czy w galerii, tak w Dokumentach Google, z jakiegoś powodu, gest ten odpowiadał za zaznaczanie tekstu od miejsca, w którym się znajdujemy, w górę lub w dół. W nowej wersji tabletu zostało to poprawione.
Niestety, dalej klawiatura nie umożliwia zaznaczania tekstu z użyciem Shift+strzałka. Można to jednak zrobić z użyciem gładzika.
No i tak o. Klawiaturę lubię za jej wygodę, ale strasznie wkurzają mnie zastosowane rozwiązania. Na szczęście można trochę pokombinować, w tym zmienić klawiaturę na SwiftKey, by część z tych problemów rozwiązać.

Podsumowanie – bilans zysków i strat
Huawei postawił przed sobą zadanie: jak udoskonalić produkt, któremu niewiele brakowało do perfekcji w poprzedniej generacji? Odpowiedź przyszła z kilku stron – podniesienie poprzeczki pod względem oferowanego wsparcia dla sieci bezprzewodowych z WiFi 6 do WiFi 7 to pierwsza z nich, ale dla wielu osób mało istotna.
Druga mogłaby być ważniejsza – podniesienie rozdzielczości głównego aparatu z 13 Mpix do 50 Mpix. Tylko że… zamiast mówić o udoskonaleniu możliwośći fotograficznych tego modelu, mówimy o ich osłabieniu. Z jakiegoś dziwnego powodu odświeżona wersja tabletu robi gorsze zdjęcia niż zeszłoroczna odsłona urządzenia.
Do tego dochodzi oczywiście wprowadzenie nowego koloru – zielonego, będącego miłym odświeżeniem gamy kolorystycznej poprzednika. Jest też nieco lepszy procesor, ale tym akurat z jakiegoś powodu Huawei w ogóle się nie chwali. Podobnie zresztą, jak nieco podrasowanymi głośnikami, które teraz grają już bez żadnego „ale”.
I wszystko fajnie, tylko… największym problemem MatePada Pro 12.2 2025 jest… dostępność poprzedniego modelu w sprzedaży. Aktualnie kosztuje on 2999 złotych, a zatem o 700 złotych mniej niż nowość w ofercie premierowej, a wciąż jest doskonałym sprzętem, po który warto sięgnąć.
Nie zrozumcie mnie źle – obie generacje MatePada Pro 12.2 są świetne. Tylko że wprowadzone zmiany pomiędzy generacjami są na tyle małe, że – w mojej opinii – dopóki starszy model dostępny jest w sprzedaży – trudno uzasadnić dokładanie tak dużej różnicy do nowego modelu.
Zresztą, ta sytuacja przypomniała mi, że z podobną mieliśmy już do czynienia kiedyś, ale przy okazji laptopów – gdy na rynek wchodził Matebook X Pro 2023, zastępując Matebooka X Pro 2022…
PS. Dodam jeszcze tylko, że do zeszłorocznego modelu można dokupić myszkę Huawei CD23 SE (na Bluetooth, nie NearLink) za 39 złotych i przedłużenie gwarancji o rok za 154,8 złotych.