Dla osób, które mnie znają, żadnym zaskoczeniem będzie stwierdzenie przeze mnie, że lubię urządzenia Dreame. Gdy tylko mam okazję wziąć je na testy, chętnie to robię, bo po prostu jestem ciekawa, co każdy kolejny sprzęt w jej ofercie sobą reprezentuje. Nie inaczej jest w przypadku pionowych odkurzaczy. Na co dzień korzystam z Dreame Z10 Station, a ostatnio na testy wpadł Dreame Z30. Tym bardziej chętnie przygarnęłam Dreame Z20, by sprawdzić, jak bardzo różni się od wspomnianego modelu.
Dreame Z20 vs Dreame Z30 – jakie są najważniejsze różnice?
Skoro wywołałam takie porównanie, warto od niego zacząć. Bo to nie jest tak, że Dreame wypchało na rynek dwa odkurzacze, które właściwie niczym się nie różnią – choć na pierwszy rzut oka, zwłaszcza na warstwę wizualną (oba wyglądają naprawdę dobrze!), rzeczywiście można by tak stwierdzić.
Dreame Z20 nazywany jest przez markę “młodszym bratem” Dreame Z30 głównie przez wzgląd na nieco uszczuplone parametry techniczne. Zamiast ciśnienia 28000 Pa mamy tu 25000 Pa, zamiast 310 AW mocy ssania jest 250 AW, zamiast akumulatora o pojemności 3200 mAh – 2850 mAh, a zestaw sprzedażowy jest uboższy o narzędzie do usuwania podszerstka (ciekawa szczotka dla właścicieli pupili) i miękką szczotkę do zakamarków (ja to nazywam szczotką do klawiatury ;)).
Jak zatem łatwo zauważyć, różnice nie są wcale kosmiczne i pokuszę się o stwierdzenie, że dla właścicieli czworonogów, roznoszących masę sierści dookoła, będą pomijalne, a wpływają na obniżenie ceny sprzedażowej.
Dreame Z20 – zawartość zestawu sprzedażowego i pierwsze wrażenia
Nie lubię testować pionowych odkurzaczy, bo… jeśli mają tak dużo różnego rodzaju końcówek, nigdy nie potrafię poskładać tych puzzli (poukładać je spowrotem na miejsce) tak, by wszystko do siebie pasowało i pudełko się zamknęło bez żadnych wybrzuszeń. Ale dobra – żarty na bok. Chcę przez to powiedzieć, że cieszy mnie, że Dreame wciąż idzie tą świetną drogą, która wymaga od marki dostarczania na rynek kompletnego zestawu.
I tak, w pudełku sprzedażowym, poza oczywiście jednostką główną Dreame Z20, dostajemy uniwersalną szczotkę do wielu powierzchni z podświetleniem z dwóch stron, miękką szczotkę walcową do twardego podłoża z podświetleniem z jednej strony, mini szczotkę np. do kanap, obrotową mini szczotkę, szczotkę do wszelkich zakamarków, jak również kilka akcesoriów: wąż przedłużający, drążek przedłużający, elastyczną rurę. Przyznajcie: trochę tego jest.
Przy czym osobiście uwielbiam rzecz, o której jeszcze nie wspomniałam – bazę, która pozwala postawić odkurzacz i przechowywać w niej trzy ulubione końcówki (szkoda, że tylko trzy, bo pozostałe akcesoria trzeba przechowywać w jakiś alternatywny sposób). Dzięki bazie nie musimy wiercić dziury w ścianie, by przyczepić uchwyt do odkurzacza pionowego. Dodatkowo możemy swobodnie przenosić ją według własnego widzi mi się. Widzę same plusy zastosowania takiej bazy – zwłaszcza, że jest solidna i pozwala przechowywać sprzęt i najczęściej używane końcówki w jednym miejscu.
Dreame Z20 w praktyce – jak sprząta?
Zanim przejdę do konkretów musicie wiedzieć, że korpus odkurzacza waży 2,2 kg. Z jednej strony może to całkiem sporo, ale z drugiej – nie jest to wartość jakoś przesadnie odczuwalna podczas sprzątania (na pewno bardziej odczujemy ją podczas sprzątania kurzu z szafek nad głową niż tradycyjnego odkurzania podłóg).
Centralna część odkurzacza, nazwana przeze mnie korpusem, jest też bardzo estetyczna – podczas gdy w Dreame Z30 była szara, tak w Dreame Z20 producent postawił na złote wykończenie, co według mnie było strzałem w dziesiątkę. To zagranie sprawiło, że całość prezentuje się elegancko i schludnie. Szkoda jedynie, że wokół jest masa błyszczącego plastiku, który uwielbia zbierać odciski palców, ale chyba w przypadku odkurzacza trzeba to przeboleć – ma być użyteczny, a nie dobrze wyglądać. Choć Dreame Z20 próbuje skutecznie łączyć te dwie cechy.
Sterowanie odkurzaczem odbywa się z wykorzystaniem dwóch przycisków (włącznik i zmiana trybów) i wyświetlacza LCD, który pozwala śledzić na bieżąco ile i jakiej wielkości zabrudzeń wciągnęliśmy, ale też – a może przede wszystkim – zmieniać tryby działania. Te są trzy: eco, maksymalny i AI.
Tryb AI inteligentnie – dzięki czujnikom podczerwieni – dopasowuje moc ssania w zależności od poziomu zabrudzeń odkurzanej podłogi. Co ważne – to rzeczywiście działa. Aby to sprawdzić wystarczy rozsypać ziarenka ryżu. Tam, gdzie ryżu brak, tam odkurzacz działa w trybie niskim. Gdy jednak wykryje ryż, automatycznie wskakuje na najwyższe obroty, zapewniając większą skuteczność odkurzania.
Po zakończeniu sprzątania można przejrzeć statystyki (jak wyżej – ile i jakiego kurzu wciągnęliśmy), ale… zrobiłam to może tylko raz z ciekawości. Aha, i istotna kwestia – podczas sprzątania nie musimy trzymać żadnego przycisku – włączamy raz i odkurzacz pracuje dopóki go nie wyłączymy.
Po każdym sprzątaniu wypadałoby opróżnić zbiornik na nieczystości. Ten ma pojemność 0,6 litra i spokojnie wystarcza (w dodatku ze sporym zapasem) na sprzątanie całego mieszkania opanowanego przez trzy koty, kocią sierść i wszechobecny żwirek. I oczywiście przez moje włosy.
Podobnie, jak w przypadku poprzednich odkurzaczy pionowych Dreame, także i tutaj zbiornik na nieczystości w prosty sposób odczepia się od korpusu. Wysypanie brudów to dosłownie chwila-moment. Szkoda jedynie, że w pojemniku, zwłaszcza w jego górnej części, lubi osadzać się trudny do usunięcia kurz. Oczywiście można go stamtąd wykurzyć (lub wymyć).
No dobrze, ale konkrety! Jak Dreame Z20 sprząta? Bardzo dobrze. Na co dzień korzystam, jak już wiecie, z Dreame Z10 Station, który ma moc ssania na poziomie 20000 Pa i dalej uważam, że jest świetny i do moich zastosowań sprawdza się świetnie. Skoro tutaj mamy jeszcze wyższą moc, nie może być gorzej.
I rzeczywiście. Niezależnie od scenariusza, w którym potrzebujemy go wykorzystać, spisuje się rewelacyjnie. Podobnie jest z różnorodnością powierzchni – począwszy od paneli, przez gres, na dywanach kończąc – nie sprawia najmniejszych problemów.
Muszę też dodać, że niezmiennie uwielbiam szczotki, które mają niebiesko-zielone światło LED. Dzięki niemu jesteśmy w stanie dojrzeć trudno widoczny kurz na twardych powierzchniach i usunąć je. Szczotka uniwersalna ma też opcję zrobienia przestrzeni potrzebnej do zbierania większych zabrudzeń jak żwirek czy ziarna kawy (wystarczy przesunąć jeden element, by otworzyć lub zakryć otwór).
Ta szczotka ma też jednak spory plastikowy korpus, przez który nie jest w stanie czyścić powierzchni tuż przy ścianach czy innych przeszkodach, o czym warto wiedzieć. Z pomocą przychodzi walcowa szczotka, która zachowuje odległość od ściany w zakresie zaledwie 7 milimetrów.
Niestety, bęcki musi zebrać głośność pracy odkurzacza w trybie maksymalnym – generuje wtedy ok. 82-84 dB, a to już naprawdę uciążliwy hałas. W trybie eco jest natomiast dość subtelny.
Czas pracy Dreame Z20
Zapytacie pewnie o czas pracy Dreame Z20. W trybie eco odkurzacz ma działać, według zapewnień producenta, do nawet 90 minut. W rzeczywistości udało mi się osiągnąć godzinę i 16 minut pracy, co i tak uważam za świetny wynik. Przełączając się na najwyższy tryb (nazwijmy go trybem najwyższej wydajności sprzątania), odkurzacz rozładuje się po 11 minutach.
Czas pracy w trybie inteligentnym jest natomiast mocno indywidualny i trudny do zmierzenia – im więcej czasu odkurzacz będzie uruchamiał wyższy tryb, tym szybciej się rozładuje. Można jednak spokojnie zakładać, że ok. pół godziny jest w zasięgu.
Ładowanie trwa dość długo, bo aż cztery godziny. Na szczęście akumulator jest wymienny, więc można dokupić drugi i nimi żonglować. Przy czym nie sądzę, byście potrzebowali, bo takie codzienne odświeżenie średniej wielkości mieszkania to kwestia dłuższej chwili, a nie kilku godzin.
Podsumowanie – to jaki w końcu jest ten Dreame Z20?
Najnowszy odkurzacz pionowy marki Dreame – Dreame Z20 – ma co najmniej kilka fajnych rozwiązań. Począwszy od przemyślanej bazy, która pozwala postawić sprzęt w dogodnym miejscu wraz z trzema ulubionymi końcówkami po inteligentne wykrywanie poziomu zabrudzeń. A do tego naprawdę dobrze się prezentuje.
Gdybym miała podsumować Dreame Z20, musiałabym stwierdzić, że właściwie nie ma aspektu, na który mogłabym jakkolwiek ponarzekać w jego przypadku – może poza głośnością działania w trybie turbo. Bardzo dobrze odkurza (mimo niższej mocy niż w Z30) i ma sensowny zestaw sprzedażowy. Ach, i fakt, że nie trzeba wiercić żadnych otworów w ścianie, by móc normalnie przechowywać odkurzacz… no fajna sprawa,
Cena Dreame Z20 – jeszcze w promocji!
Dreame Z20 w promocji, obowiązującej do 29 sierpnia, kosztuje 1949 złotych – po tym czasie cena zostanie podniesiona do 2169 złotych.
Materiał zawiera lokowanie promocyjnej oferty na Dreame Z20. Nikt nie miał wpływu na moją opinię na temat testowanego urządzenia