Powrót PUBG? Nowa zimowa mapa może pomóc odzyskać wielu graczy [galeria]

Swego czasu w PLAYERUNKNOWN’S BATTLEGROUNDS grało nawet 3 miliony osób jednocześnie. Od lutego tego roku zaczął się jednak odpływ graczy, który trwał do listopada i obniżył ten spektakularny wynik ponad trzykrotnie. Gra borykała się z kilkoma problemami technicznymi, części graczy się po prostu znudziła, innym nie spodobało się podejście do tzw. survivor passów, skórek i skrzynek.

Niektórzy gracze, a nawet zawiedzeni dziennikarze growi wieszczyli śmierć grze koreańskich deweloperów. W końcu nie dość, że gra miewała swoje problemy, na Xboksie chodziła i wyglądała dramatycznie, a na Playstation długo w ogóle nie była dostępna, to w międzyczasie pojawili się mniejsi i więksi konkurenci tacy jak Fortnite, tryb Blackout w najnowszym Call of Duty czy darmowa produkcja Ring of Elysium mocno kopiująca PUBGa.

Team PUBG Corp wziął jednak sprawy w swoje ręce i naprawił problemy z desyncami czy kodem sieciowym. Mało tego – w październiku jedna z aktualizacji niezapowiedzianie sporo poprawiła optymalizację i tam gdzie miałem zwykle 65-70 kl./s, tak po poprawce miałem już 100-120 kl./s i to było naprawdę czuć. Jednak i to było za mało. Nowe bronie, pojazdy i naprawa czegoś, co powinno od początku tak działać spowodowały najwyżej zahamowanie odpływu graczy. Brakowało czegoś naprawdę nowego.

Wszyscy wiedzieli, że PUBG Corp pracuje nad nową zimową mapą i że trzeba będzie na nią długo czekać – dwie poprzednie też nie pojawiały się jedna po drugiej. I chociaż swój gigantyczny sukces PUBG osiągnęło tylko jedną mapą (w dodatku przy słabej optymalizacji i z toną bugów), to było oczywistym, że nawet przy tak dużej losowości przydadzą się nowe tytułowe pola bitew. Po pierwszej, unikalnej mapie przyszedł czas na pustynną – dzisiaj uznawaną za najgorszą, o tej samej wielkości, a później na dobrze zoptymalizowaną tropikalną, dwa razy mniejszą i tym samym ze znacznie bardziej zintensyfikowaną nań akcją.

W Vikendi – nowej, zimowej mapie – pokładano spore nadzieje. Nie mogła powtórzyć odczuć towarzyszących przy pustynnym Miramarze, gracze chcieli tych samych emocji, które przeżywali przy pierwszych chwilach z oryginalną mapą. I wydaje mi się, że twórcom się to udało. Zimowe tereny w PLAYERUNKNOWN’S BATTLEGROUNDS odkrywa się z tym samym dreszczykiem jak na Erangel. Mapę zaprojektowano z dbałością o najmniejsze detale, a i nie zabrakło kilku nowości wpływających na rozgrywkę.

Zacznijmy od tego, że Vikendi to mapa, która wielkością różni się od pozostałych. Jest większa od ostatniej (4×4 km) i mniejsza od dwóch pierwszych (8×8 km) – zajmuje 6×6 km. To zabieg, który powoduje, że tempo rozgrywki jest wypośrodkowane między starymi mapami, ale jednocześnie zadbano o wypełnienie nowego terenu wieloma obiektami – w tym takimi, w których znajdziemy broń i pozostały ekwipunek. Nie ma tu mowy o ślamazarnym przemieszczaniu się przez długi czas od strefy do strefy przez puste tereny pokryte co najwyżej paroma drzewami i kamieniami.

Nie ma jednak też narzuconego ostrego tempa jak na Sanhoku. Bo o ile pierwszy krąg jest stosunkowo nieduży, o tyle czasu na tzw. lootowanie od samego początku jest sporo, a w końcowych strefach znajdzie się czas nawet na przegrupowanie, zmianę pozycji czy podleczenie. Na tej mapie trudno też zginąć od niebieskiej strefy. Zresztą czerwona prawie nie pojawia się już w głównej zonie, najwyżej o nią zahacza i łatwiej się z niej wydostać z racji mniejszej wielkości, co też powinno ucieszyć wiele osób.

Nowe tereny, nazwy miast, obiektów czy architektura nawiązują do słowiańsko-bałkańskich klimatów. Vikendi to ośnieżona wyspa, na której znajdziemy małe i większe miasteczka, miasto z murami i rynkiem, ośrodki wypoczynkowe, porty, klasztory, wyciąg narciarski, zamek, dino-park, obskurną wieś a nawet kosmodrom i po raz pierwszy mapa w PUBGu wydaje się mieć duszę i jakąś historię – w tym wypadku wyniszczonego wojną i zasypanego śniegiem terenu, który niegdyś tętnił życiem. Oczywiście mapa jest jak zwykle całkowicie statyczna (nie ma tu np. poruszających się kolejek linowych jak w Ring of Elysium), ale ma to swoje uzasadnienie.

Również technicznie wykonana jest bardzo dobrze. Poza tym, że jest naprawdę ładna, to oferuje kilka ciekawych nowości. Przede wszystkim pojazdy inaczej się zachowują na ziemi czy jezdni, inaczej na śniegu i jeszcze inaczej na… lodzie. Ten ostatni pojawia się na niektórych rzekach i pod jednym miasteczkiem położonym nad jeziorem. Lód na rzece stanowi czasem rozsądną alternatywę dla przeprawy mostem, ale łódek wciąż nie brakuje, choć jest ich mniej. Można się wręcz zdziwić płynąc łódką lub prowadząc pojazd naziemny przez rzekę i trafić na koniec lodu lub na odwrót.

Poza tym pojawił się skuter śnieżny, w niedalekiej przyszłości ma go uzupełnić kolejny skuter, nieco mniejszy. Póki co sprawdza się znakomicie, szczególnie na śniegu. Może i nie jest zwrotny i nie osiągnie się nim wysokiej prędkości, ale zauważyłem, że dość łatwo odbija się od obiektów i bardzo przyjemnie sunie po śniegu.

Ostatnim ważnym elementem zmieniającym nieco gameplay jest naturalne zostawianie śladów. Po nich rozpoznamy, czy np. przed nami do okolicznych zabudowań nie kierowała się grupa ludzi albo pojazdów. Możemy też celowo obierać wydeptane ścieżki czy drogi tak, by tych śladów nie zostawiać. Pod koniec gry jednak raczej nie będziemy mieć takiego wyboru.

Nowa mapa jest według mnie naprawdę śliczna, co wydaje mi się nieźle uchwyciłem na zrzutach ekranu z gry. Wygląd to jednak nie wszystko, oprócz nowych elementów istotny jest odpowiedni rozkład budowli, skarp, gór, mostów – wszystkiego co wpływa na to, jak przebiega rozgrywka. Trudno tu spotkać jakąkolwiek pustkę, urozmaicenie mapy jest świetne. W jednym mieście z łatwością nawet poskaczemy po dachach wysokich budynków, w innym trzeba ostrożnie wspinać się na jego kolejne poziomy, bo droga wiedzie wyłącznie przez wąskie schodki bulwarów. Twórcom udało się też uniknąć śnieżnej monotonii przeplatając zaspy polami uprawnymi a nawet zapełniając południową część mapy terenami, do których śnieg nie dotarł.

Nie ma się też co obawiać, że gracze ubrani możliwie najbardziej na biało będą dla nas niewidoczni. Może na samym początku, ale wystarczy, że założymy kamizelkę czy plecak i już jesteśmy łatwo dostrzegalni. No, chyba że uda się dorwać ze zrzutu biały strój ghillie – ten potrafi sprawić, że staniemy się niemal niewidzialni na śniegu. Na fragmenty bardziej jesienne przyda się natomiast brązowy kamuflaż.

PUBG Corp poprawiło też jedną z największych bolączek gry, do której gracze co prawda już się przyzwyczaili, czyli systemu korzystania ze spadochronu, lądowania i modelu kolizji. Teraz odbywa się to niezwykle płynnie i można nawet ciut wcześniej odciąć spadochron, żeby wylądować szybciej – czasem kosztem zdrowia. To kolejny przykład na to, że twórcy stawiają przede wszystkim na te taktyczne aspekty gry.

W oficjalnych trailerach zdradzono nam też, że na nowej mapie pojawią się jeszcze dwie bardzo istotne nowości. Pierwszą będzie możliwość przypisania do broni dwóch rodzajów celowników na raz i przełączania się między nimi w razie potrzeby. Coś podobnego widzieliśmy już w Ring of Elysium.

Drugą nowością ma być… noc. Niewiele jeszcze wiadomo na ten temat, ale na pewno na Vikendi widoczna będzie zorza polarna. Bardzo bym chciał, żeby działało to na zasadzie wcześniejszych zmieniających się warunków pogodowych, gdzie stopniowo pora dnia będzie nam się zmieniać. Można sobie tylko wyobrazić, jak wtedy będzie wyglądać rozgrywka w konkretnych miejscach.

Nowa mapa sprawiła, że znowu się chce grać. Wróciliśmy po przerwie z ekipą do grania jeszcze przed wprowadzeniem zimowej mapy na publiczny serwer testowy. Vikendi nas wciągnęło i każdy z nas docenia to, jak ta mapa została zrobiona. Czy nowa wyspa pomoże w odzyskaniu chociaż części graczy? Moim zdaniem tak. Widać to po najpopularniejszych streamerach, którzy z powrotem przerzucili się na granie w „battlegroundsy” i po… statystykach. W PUBG znowu grało dziś milion graczy jednocześnie i zajmuje pierwszą pozycję pod względem graczy na Steamie zgarniając w szczycie prawie tyle osób, co dwie następne pozycje razem wzięte. Pytanie tylko, czy uda się utrzymać ten trend. Możliwe, że to jedyna i ostatnia szansa na powstanie PUBGa z kolan.

Na zimowej mapie można grać już dzisiaj i przy okazji trwa promocja, dzięki której nowi gracze mogą kupić PUBGa za niecałe 50 zł. Gorąco zachęcam.

Gram w PUBG Mobile od debiutu gry. Jak grać, żeby zwiększyć szanse na zwycięstwo? (poradnik)